[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie minęło kilka minut, gdy zasnęła.SR* * *Cassie zadrżała i wyciągnęła ręce, by przyciągnąć do siebie jego ciepłeciało.Jej palce zacisnęły się jednak na miękkiej poduszce z pierza i otworzyłaoczy.Podniosła się i rozejrzała po kabinie.Musiał wyjść.Spojrzała na zegar nabiurku i zerwała się zaskoczona.Spała bardzo krótko, bo zegar pokazywał za-ledwie kilka minut po jedenastej.Odgarnęła włosy z czoła i postawiła stopy na podłodze.Przez dłuższąchwilę patrzyła w dół na siebie, niezdolna zebrać myśli.Zerknęła na potarganą pościel i oczyma wyobrazni zobaczyła siebie, jakwije się pod nim niecierpliwie, jak strzela w górę biodrami i ściska rękamimięśnie jego pleców i pośladków.Na to wspomnienie ciarki jej przeszły poplecach.Zobaczyła siebie taką, jak on musiał ją widzieć.Gniew przerodził sięw dziką furię.Drżąca kobieta, która błaga o jego męskie ciało - oto, co z niejuczynił.Ależ musiał być zadowolony, kiedy zapadła w sen, jak nasycona sa-miczka, którą udało mu się zadowolić.Cassie wstała i chwiejnym krokiem podeszła do komody.Szorowała sięzapamiętale, aż całe ciało zaczerwieniło się i zapiekło.Rzuciła wilgotnąszmatkę i zadrżała.- Mój Boże - jej szept zakłócił panującą w kabinie ciszę - co się ze mnądzieje?Wspomnienie tego popołudnia z Edwardem w jaskini, na dwa dni przedplanowanym ślubem, zjawiło się nieproszone w jej myślach, by podsycić wy-rzuty sumienia.Gdyby nie interwencja Becky, Edward pozbawiłby ją wówczascnoty.Czuła wtedy namiętność, a przynajmniej niewinne, nieśmiałe pożądanie,choć to ona musiała go zachęcać.SRZałkała głośno i zakryła dłońmi twarz.Czy dotyk obojętne jakiego męż-czyzny wystarczał, by jej ciało płonęło z pożądania? Czy była małą chętnądziwką, gotową rozłożyć nogi dla każdego, kto ją dotknie i pocałuje?Wpatrywała się tępo w okienka wychodzące na lewą burtę i nagle jej ustawyszeptały słowo:- Gibraltar.- Angielski posterunek wojskowy.Są tu żołnierze, którzy jejpomogą, wyślą wiadomość Eliottowi i Edwardowi.Cassie podbiegła do okienek i przycisnęła policzek do szyby.Minęli jużnajwiększą skałę, ale piaszczysta plaża wciąż majaczyła na horyzoncie.Bez-zwłocznie przystąpiła do działania i w kilka minut przebrała się w bryczesy ibiałą koszulę, które hrabia pozwolił jej założyć w czasie burzy w kanale.Wsu-nęła buty, zebrała włosy w kucyk i związała wstążką.Podbiegła do biurka hrabiego i otwierała szuflady jedną po drugiej.Pa-piery, mapy, księgi - mogła tam znalezć wszystko, tylko nie pieniądze, którychpotrzebowała.Pociągnęła za uchwyt dolnej szuflady; okazało się, że jest za-mknięta na klucz.Wzięła z komody spinkę i włożyła ją do małego zamka.Zaklęła pod no-sem, czując, że jacht sunie na wschód.Po kilku próbach zasuwka zamka od-skoczyła i szuflada się wysunęła.Cassie złapała szybko skórzaną sakiewkę, wktórej znalazła złote monety.Przyczepiła sobie woreczek do pasa i już miaławstawać, kiedy spostrzegła elegancki angielski pistolet, taki, jakiego używa sięprzy pojedynkach, zawinięty do połowy w aksamitną tkaninę.Niepewnie do-tknęła lśniącej srebrnej broni, po czym zdecydowanym ruchem wyjęła ją z szu-flady.Zacisnęła zęby.Jeśli ktoś spróbuje ją powstrzymać, użyje go.Cassie nie znała się za dobrze na pistoletach, ale była w stanie się zorien-tować, że ten był nabity.Położyła go na biurku i schyliła się, żeby pozamykaćszuflady.SRPoczuła na twarzy lekki powiew powietrza i podniosła wzrok, by zoba-czyć stojącego w drzwiach hrabiego.Uśmiech zniknął z jego twarzy.Chłod-nym głosem zapytał:- Co ty, u diabła, wyprawiasz?Cassie wyprostowała się, by spojrzeć mu w oczy.Jej palce zacisnęły sięna pistolecie.Odrzuciła głowę i szorstko oświadczyła:- Odchodzę, milordzie.- Nie wydaje mi się.- Oparł się o framugę drzwi i skrzyżował ramiona.-Myślę, że zaraz zdejmiesz te idiotyczne bryczesy i włożysz jedną ze swoichsukni.Niedługo będziemy jeść lunch.- Aagodniej już dodał: - Jakie to szczę-ście, że tak cicho otwarłem drzwi.Wiesz, myślałem, że jeszcze śpisz.Osłupiała, słysząc pieszczotliwy, czuły ton jego głosu.- Niech cię cholera, panie hrabio! Nie będę dłużej twoją dziwką! Terazsię odsuń, albo zle się to dla ciebie skończy!- Moją dziwką, cara? Obawiam się, że brak ci doświadczenia, by zająć tostanowisko.Zatrzęsła się z gniewu, słysząc jego rozbawienie.Powoli, pewnie podnio-sła pistolet i wycelowała w niego.- Nie mam zamiaru płynąć więcej niż półtora kilometra, milordzie.Terazsię odsuniesz, albo cię zastrzelę.Leniwa zwierzęca gracja opuściła go.Nie dała się nabrać na jego swo-bodny ton, gdyż zauważyła, jak jego ciało się napręża.- Ależ ty jesteś rozrywkowa, Cassandro.Ale i głupia, moja mała, bardzogłupia.Odłóż ten pistolet.- Idz do diabła, milordzie!- Odłóż go!SRSzedł w jej stronę pewnym krokiem, nie spuszczając spojrzenia ciemnychoczu z jej twarzy.- Bądz przeklęty! - krzyknęła i pociągnęła za spust.Ogłuszający trzask wypełnił kabinę.Z lufy wydobyła się chmura szaregodymu, kiedy pistolet uderzył głucho w podłogę.Hrabia złapał się za ramię, asiła strzału odrzuciła go w tył.Wyminęła go szybko i pobiegła w górę po schodach.Słyszała, że woła jejimię, ale nie zwolniła.Kiedy znalazła się na pokładzie, zmusiła się do chodu.Marynarze patrzyli po sobie, zaskoczeni hukiem wystrzału.Na moment przy-stanęła przy relingu, oceniając odległość do brzegu.Głęboka błękitna woda by-ła spokojna jak tafla jeziora.Zwinnym ruchem Cassie wdrapała się na barierkę,stanęła z rękami nad głową i wybiła się.- Madonna! - Dobiegło ją, kiedy wstrzelała się w wodę.Uderzenie stanowiło duży wstrząs, a wejście w lodowatą wodę na mo-ment pozbawiło ją czucia.Dopiero po chwili spięła się i biła rękami, by wydo-stać się na powierzchnię.Nabrała w usta upragniony łyk powietrza i obróciłagłowę w stronę statku.Słyszała krzyki marynarzy, którzy ustawili się przy bur-cie i dziko machali do niej rękami.Odwróciła głowę ponownie w stronę brzegui poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła.Odległość była większa, niż my-ślała, znacznie powyżej dwóch kilometrów.Wzięła głęboki wdech, wyrzuciław tył obute nogi i pewnymi ruchami popłynęła w stronę lądu.- Cassandro!Przechyliła głowę i zobaczyła hrabiego na relingu.Sprężył się nagle iskoczył do wody.Wynurzył się o wiele bliżej, niżby sobie życzyła.- Niech cię diabli wezmą! - wrzasnęła na niego i niechcący nabrała w ustawody.Charczała i kaszlała, tracąc cenny czas.Wreszcie, nie zwracając uwagina ściśnięte gardło, skupiła się na tym, by płynąć w stronę brzegu.SRSilne ramię złapało ją za biodra i pociągnęło w dół i do tyłu.Woda przy-kryła jej głowę i trwającą całą wieczność chwilę szamotała się z nim pod wodą.Próbowała go kopać, żeby ją puścił, ale przycisnął ją do siebie i wypłynęli napowierzchnię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Nie minęło kilka minut, gdy zasnęła.SR* * *Cassie zadrżała i wyciągnęła ręce, by przyciągnąć do siebie jego ciepłeciało.Jej palce zacisnęły się jednak na miękkiej poduszce z pierza i otworzyłaoczy.Podniosła się i rozejrzała po kabinie.Musiał wyjść.Spojrzała na zegar nabiurku i zerwała się zaskoczona.Spała bardzo krótko, bo zegar pokazywał za-ledwie kilka minut po jedenastej.Odgarnęła włosy z czoła i postawiła stopy na podłodze.Przez dłuższąchwilę patrzyła w dół na siebie, niezdolna zebrać myśli.Zerknęła na potarganą pościel i oczyma wyobrazni zobaczyła siebie, jakwije się pod nim niecierpliwie, jak strzela w górę biodrami i ściska rękamimięśnie jego pleców i pośladków.Na to wspomnienie ciarki jej przeszły poplecach.Zobaczyła siebie taką, jak on musiał ją widzieć.Gniew przerodził sięw dziką furię.Drżąca kobieta, która błaga o jego męskie ciało - oto, co z niejuczynił.Ależ musiał być zadowolony, kiedy zapadła w sen, jak nasycona sa-miczka, którą udało mu się zadowolić.Cassie wstała i chwiejnym krokiem podeszła do komody.Szorowała sięzapamiętale, aż całe ciało zaczerwieniło się i zapiekło.Rzuciła wilgotnąszmatkę i zadrżała.- Mój Boże - jej szept zakłócił panującą w kabinie ciszę - co się ze mnądzieje?Wspomnienie tego popołudnia z Edwardem w jaskini, na dwa dni przedplanowanym ślubem, zjawiło się nieproszone w jej myślach, by podsycić wy-rzuty sumienia.Gdyby nie interwencja Becky, Edward pozbawiłby ją wówczascnoty.Czuła wtedy namiętność, a przynajmniej niewinne, nieśmiałe pożądanie,choć to ona musiała go zachęcać.SRZałkała głośno i zakryła dłońmi twarz.Czy dotyk obojętne jakiego męż-czyzny wystarczał, by jej ciało płonęło z pożądania? Czy była małą chętnądziwką, gotową rozłożyć nogi dla każdego, kto ją dotknie i pocałuje?Wpatrywała się tępo w okienka wychodzące na lewą burtę i nagle jej ustawyszeptały słowo:- Gibraltar.- Angielski posterunek wojskowy.Są tu żołnierze, którzy jejpomogą, wyślą wiadomość Eliottowi i Edwardowi.Cassie podbiegła do okienek i przycisnęła policzek do szyby.Minęli jużnajwiększą skałę, ale piaszczysta plaża wciąż majaczyła na horyzoncie.Bez-zwłocznie przystąpiła do działania i w kilka minut przebrała się w bryczesy ibiałą koszulę, które hrabia pozwolił jej założyć w czasie burzy w kanale.Wsu-nęła buty, zebrała włosy w kucyk i związała wstążką.Podbiegła do biurka hrabiego i otwierała szuflady jedną po drugiej.Pa-piery, mapy, księgi - mogła tam znalezć wszystko, tylko nie pieniądze, którychpotrzebowała.Pociągnęła za uchwyt dolnej szuflady; okazało się, że jest za-mknięta na klucz.Wzięła z komody spinkę i włożyła ją do małego zamka.Zaklęła pod no-sem, czując, że jacht sunie na wschód.Po kilku próbach zasuwka zamka od-skoczyła i szuflada się wysunęła.Cassie złapała szybko skórzaną sakiewkę, wktórej znalazła złote monety.Przyczepiła sobie woreczek do pasa i już miaławstawać, kiedy spostrzegła elegancki angielski pistolet, taki, jakiego używa sięprzy pojedynkach, zawinięty do połowy w aksamitną tkaninę.Niepewnie do-tknęła lśniącej srebrnej broni, po czym zdecydowanym ruchem wyjęła ją z szu-flady.Zacisnęła zęby.Jeśli ktoś spróbuje ją powstrzymać, użyje go.Cassie nie znała się za dobrze na pistoletach, ale była w stanie się zorien-tować, że ten był nabity.Położyła go na biurku i schyliła się, żeby pozamykaćszuflady.SRPoczuła na twarzy lekki powiew powietrza i podniosła wzrok, by zoba-czyć stojącego w drzwiach hrabiego.Uśmiech zniknął z jego twarzy.Chłod-nym głosem zapytał:- Co ty, u diabła, wyprawiasz?Cassie wyprostowała się, by spojrzeć mu w oczy.Jej palce zacisnęły sięna pistolecie.Odrzuciła głowę i szorstko oświadczyła:- Odchodzę, milordzie.- Nie wydaje mi się.- Oparł się o framugę drzwi i skrzyżował ramiona.-Myślę, że zaraz zdejmiesz te idiotyczne bryczesy i włożysz jedną ze swoichsukni.Niedługo będziemy jeść lunch.- Aagodniej już dodał: - Jakie to szczę-ście, że tak cicho otwarłem drzwi.Wiesz, myślałem, że jeszcze śpisz.Osłupiała, słysząc pieszczotliwy, czuły ton jego głosu.- Niech cię cholera, panie hrabio! Nie będę dłużej twoją dziwką! Terazsię odsuń, albo zle się to dla ciebie skończy!- Moją dziwką, cara? Obawiam się, że brak ci doświadczenia, by zająć tostanowisko.Zatrzęsła się z gniewu, słysząc jego rozbawienie.Powoli, pewnie podnio-sła pistolet i wycelowała w niego.- Nie mam zamiaru płynąć więcej niż półtora kilometra, milordzie.Terazsię odsuniesz, albo cię zastrzelę.Leniwa zwierzęca gracja opuściła go.Nie dała się nabrać na jego swo-bodny ton, gdyż zauważyła, jak jego ciało się napręża.- Ależ ty jesteś rozrywkowa, Cassandro.Ale i głupia, moja mała, bardzogłupia.Odłóż ten pistolet.- Idz do diabła, milordzie!- Odłóż go!SRSzedł w jej stronę pewnym krokiem, nie spuszczając spojrzenia ciemnychoczu z jej twarzy.- Bądz przeklęty! - krzyknęła i pociągnęła za spust.Ogłuszający trzask wypełnił kabinę.Z lufy wydobyła się chmura szaregodymu, kiedy pistolet uderzył głucho w podłogę.Hrabia złapał się za ramię, asiła strzału odrzuciła go w tył.Wyminęła go szybko i pobiegła w górę po schodach.Słyszała, że woła jejimię, ale nie zwolniła.Kiedy znalazła się na pokładzie, zmusiła się do chodu.Marynarze patrzyli po sobie, zaskoczeni hukiem wystrzału.Na moment przy-stanęła przy relingu, oceniając odległość do brzegu.Głęboka błękitna woda by-ła spokojna jak tafla jeziora.Zwinnym ruchem Cassie wdrapała się na barierkę,stanęła z rękami nad głową i wybiła się.- Madonna! - Dobiegło ją, kiedy wstrzelała się w wodę.Uderzenie stanowiło duży wstrząs, a wejście w lodowatą wodę na mo-ment pozbawiło ją czucia.Dopiero po chwili spięła się i biła rękami, by wydo-stać się na powierzchnię.Nabrała w usta upragniony łyk powietrza i obróciłagłowę w stronę statku.Słyszała krzyki marynarzy, którzy ustawili się przy bur-cie i dziko machali do niej rękami.Odwróciła głowę ponownie w stronę brzegui poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła.Odległość była większa, niż my-ślała, znacznie powyżej dwóch kilometrów.Wzięła głęboki wdech, wyrzuciław tył obute nogi i pewnymi ruchami popłynęła w stronę lądu.- Cassandro!Przechyliła głowę i zobaczyła hrabiego na relingu.Sprężył się nagle iskoczył do wody.Wynurzył się o wiele bliżej, niżby sobie życzyła.- Niech cię diabli wezmą! - wrzasnęła na niego i niechcący nabrała w ustawody.Charczała i kaszlała, tracąc cenny czas.Wreszcie, nie zwracając uwagina ściśnięte gardło, skupiła się na tym, by płynąć w stronę brzegu.SRSilne ramię złapało ją za biodra i pociągnęło w dół i do tyłu.Woda przy-kryła jej głowę i trwającą całą wieczność chwilę szamotała się z nim pod wodą.Próbowała go kopać, żeby ją puścił, ale przycisnął ją do siebie i wypłynęli napowierzchnię [ Pobierz całość w formacie PDF ]