[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opowiedz mi o niej.- Po co?Wzruszył ramionami.- Chcesz, żebym ci pomógł? Potrzebuję jakiś podstawowych informacji.Gdziesłużyła, co się z nią stało, tego rodzaju rzeczy.- To bogata dziewczyna marząca o przygodzie.- Więc wstąpiła do armii?- Uwierzyła reklamom.Widziałeś je w magazynach.Twarde życie, lecz wspaniałe.- A ona jest twarda? Lamarr skinęła głową.- Bardzo sprawna, rozumiesz? Kocha wspinaczkę skałkową, rowery, narty, długiepiesze wycieczki, windsurfing.Myślała, że wojsko polega właśnie na tym: spuszczaniu się zeskał po linie, z nożem w zębach.- A nie polegało?- 81 -- Lepiej ode mnie wiesz, że nie.Nie, jeśli chodzi o kobiety.Przydzielili ją do batalionutransportowego, kazali prowadzić ciężarówkę.- Dlaczego nie odeszła, skoro jest bogata?- Bo nie należy do tych, co odchodzą.Podczas podstawowego treningu radziła sobiedoskonale.Chciała czegoś więcej.- I?- Pięć razy chodziła do jakiegoś dupka, pułkownika.Liczyła na jakiś awans.Zasugerował, że pomogłoby jej, gdyby podczas szóstego spotkania była nago.- I?- Załatwiła faceta.Po czym dostała przeniesienie, którego pragnęła.Oddział piechotybliskiego wsparcia, tak blisko akcji, jak tylko mogła znalezć się kobieta.- Ale?- Wiesz, jak to działa, nie? Plotki, nie ma dymu bez ognia.Zapanowało powszechneprzekonanie, że pieprzyła się z facetem, rozumiesz? Mimo że go załatwiła, że poszedłsiedzieć.Nikt nie przejmował się logiką.W końcu nie mogła już znieść tych szeptów zaplecami i odeszła.- Co teraz robi?- Nic.Trochę lituje się nad sobą.I tyle.- Jesteście sobie bliskie?Lamarr zastanawiała się przez chwilę.- Uczciwie mówiąc, niezbyt.Nie aż tak, jak może chciałabym.- Lubisz ją.Lamarr się skrzywiła.- A dlaczego miałabym nie lubić? Jeśli o nią chodzi, to łatwe.Jest wspaniała.A ja odpoczątku popełniałam błędy.yle prowadziłam sprawy.Byłam młoda, tata nie żył, byłyśmynaprawdę biedne, a potem w mamie zakochał się bogaty facet skończyło się na tym, że mnieadoptował.Zapewne czułam do niego urazę, no wiesz, za cudowne ocalenie.Uznałam, że niema żadnego powodu, żebym zaraz musiała się w niej zakochiwać, powtarzałam sobie, że totylko siostra przyrodnia.- I nie przekroczyłaś nigdy tej granicy? Potrząsnęła głową.Nie do końca.Moja wina, przyznaję.Mama umarła wcześnie, przez co czułam sięniezręcznie, samotna i porzucona.Niezbyt dobrze sobie z tym radziłam.No i teraz przyrodniasiostra jest dla mnie po prostu sympatycznym człowiekiem, jak dobra znajoma.Mamwrażenie, że ona też mnie tak traktuje.Ale czujemy się ze sobą dobrze.kiedy się widujemy.Reacher skinął głową.- 82 -- Jeśli oni są bogaci, to ty też jesteś bogata, prawda? Lamarr spojrzała na niego spodoka.Krzywe zęby błysnęły w krótkim uśmiechu.- Dlaczego pytasz? Lubisz bogate kobiety? A może twoim zdaniem bogate kobiety niepowinny pracować? A może wszystkie kobiety?- Podtrzymuję rozmowę, nic więcej.Znów się uśmiechnęła.- Jestem bogatsza, niż ci się wydaje.Ojczym ma mnóstwo forsy.I traktuje nas obiebardzo przyzwoicie, chociaż tak naprawdę to ona jest jego córką, nie ja.- Masz szczęście.- I wkrótce obie będziemy znacznie bogatsze - dodała po chwili.- Niestety, jest ciężkochory.Przez dwa lata walczył z rakiem.Twardy stary, ale teraz już wiadomo, że nie przeżyje.Czeka nas bardzo pokazny spadek.- Przykro mi z powodu jego choroby.Lamarr skinęła głową.- Jasne.Mnie też.To bardzo smutne.Zapadła cisza, słychać było tylko szmer przemykających pod kołami kilometrów.- Ostrzegłaś siostrę? - spytał Reacher.- Przyrodnią siostrę.Obrzucił ją krótkim spojrzeniem.- Dlaczego przy każdej okazji podkreślasz, że to przyrodnia siostra?Wzruszyła ramionami.- Bo jeśli Blake nabierze przekonania, że jestem przesadnie zaangażowana, odsuniemnie od tej sprawy.A ja nie chciałabym, żeby do tego doszło.- Doprawdy?- Oczywiście.Kiedy ktoś bliski ma kłopoty, to chcesz się tym zająć osobiście, nie?Reacher odwrócił wzrok.- No przecież - powiedział.Lamarr zamilkła na króciutką chwilę.- Ta rodzinna sprawa jest dla mnie bardzo niezręczna - przyznała.- Popełnione błędywracają, straszą po nocach.Kiedy umarła matka, mogli mnie odsunąć, a jednak tego niezrobili.Mimo wszystko oboje traktowali mnie jak należy, nawet więcej, byli bardzokochający, bardzo hojni, bardzo sprawiedliwi, a im lepsi byli, tym bardziej czułam się winnaza to, że na początku nazywałam samą siebie kopciuszkiem.Reacher milczał.- Myślisz, że znów staję się irracjonalna?Nie odpowiadał.Lamarr siedziała sztywno, patrząc przed siebie.- 83 -- Kopciuszek - powtórzyła.- Choć ty prawdopodobnie nazwałbyś mnie brzydkąsiostrą.Reacher nadal nie odpowiadał.Po prostu wpatrywał się w drogę.- Tak czy inaczej ostrzegłaś ją? - spytał w końcu.Rzuciła mu krótkie spojrzenie;widział, jak wraca do rzeczywistości.- Tak, oczywiście, że ją ostrzegłam.Gdy tylko śmierć Cooke ujawniła istnienie wzoru,zaczęłam do niej dzwonić.Powinna być bezpieczna.Wiele czasu spędza w szpitalu, przyojcu.Powiedziałam jej, że kiedy jest w domu, ma nikogo nie wpuszczać za próg.Dosłownienikogo, choćby nie wiadomo kim był.- Posłucha cię?- Byłam bardzo przekonująca.Reacher skinął głową.- W porządku, więc jest bezpieczna.Powinniśmy się martwić o pozostałeosiemdziesiąt siedem.*Po New Jersey przyszła kolej na sto trzydzieści kilometrów Marylandu, pokonanychw godzinę dwadzieścia minut.Znów padało i było ciemno.Potem zahaczyli o DystryktColumbii i wreszcie wjechali do Wirginii.Przed sobą mieli jeszcze sześćdziesiąt pięćkilometrów 1-95, prowadzącej wprost do Quantico.Budynki miasta znikły za ich plecami,przed nimi pojawił się pogodny las.Deszcz przestał padać, niebo pojaśniało.Lamarr jechałaszybko, a potem nagle przyhamowała i skręciła w nieoznakowaną drogę wijącą się międzydrzewami.Nawierzchnia była dobra, ale zakręty ostre.Po niespełna kilometrze pojawiła siępolana, a na niej zaparkowane pojazdy wojskowe i pomalowane na ciemną zieleń baraki.- Piechota morska - powiedziała Lamarr.- Przekazali nam dwadzieścia pięć hektarówna nasze potrzeby.Reacher się uśmiechnął.- Oni to widzą inaczej.Uważają, że im je ukradliście [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Opowiedz mi o niej.- Po co?Wzruszył ramionami.- Chcesz, żebym ci pomógł? Potrzebuję jakiś podstawowych informacji.Gdziesłużyła, co się z nią stało, tego rodzaju rzeczy.- To bogata dziewczyna marząca o przygodzie.- Więc wstąpiła do armii?- Uwierzyła reklamom.Widziałeś je w magazynach.Twarde życie, lecz wspaniałe.- A ona jest twarda? Lamarr skinęła głową.- Bardzo sprawna, rozumiesz? Kocha wspinaczkę skałkową, rowery, narty, długiepiesze wycieczki, windsurfing.Myślała, że wojsko polega właśnie na tym: spuszczaniu się zeskał po linie, z nożem w zębach.- A nie polegało?- 81 -- Lepiej ode mnie wiesz, że nie.Nie, jeśli chodzi o kobiety.Przydzielili ją do batalionutransportowego, kazali prowadzić ciężarówkę.- Dlaczego nie odeszła, skoro jest bogata?- Bo nie należy do tych, co odchodzą.Podczas podstawowego treningu radziła sobiedoskonale.Chciała czegoś więcej.- I?- Pięć razy chodziła do jakiegoś dupka, pułkownika.Liczyła na jakiś awans.Zasugerował, że pomogłoby jej, gdyby podczas szóstego spotkania była nago.- I?- Załatwiła faceta.Po czym dostała przeniesienie, którego pragnęła.Oddział piechotybliskiego wsparcia, tak blisko akcji, jak tylko mogła znalezć się kobieta.- Ale?- Wiesz, jak to działa, nie? Plotki, nie ma dymu bez ognia.Zapanowało powszechneprzekonanie, że pieprzyła się z facetem, rozumiesz? Mimo że go załatwiła, że poszedłsiedzieć.Nikt nie przejmował się logiką.W końcu nie mogła już znieść tych szeptów zaplecami i odeszła.- Co teraz robi?- Nic.Trochę lituje się nad sobą.I tyle.- Jesteście sobie bliskie?Lamarr zastanawiała się przez chwilę.- Uczciwie mówiąc, niezbyt.Nie aż tak, jak może chciałabym.- Lubisz ją.Lamarr się skrzywiła.- A dlaczego miałabym nie lubić? Jeśli o nią chodzi, to łatwe.Jest wspaniała.A ja odpoczątku popełniałam błędy.yle prowadziłam sprawy.Byłam młoda, tata nie żył, byłyśmynaprawdę biedne, a potem w mamie zakochał się bogaty facet skończyło się na tym, że mnieadoptował.Zapewne czułam do niego urazę, no wiesz, za cudowne ocalenie.Uznałam, że niema żadnego powodu, żebym zaraz musiała się w niej zakochiwać, powtarzałam sobie, że totylko siostra przyrodnia.- I nie przekroczyłaś nigdy tej granicy? Potrząsnęła głową.Nie do końca.Moja wina, przyznaję.Mama umarła wcześnie, przez co czułam sięniezręcznie, samotna i porzucona.Niezbyt dobrze sobie z tym radziłam.No i teraz przyrodniasiostra jest dla mnie po prostu sympatycznym człowiekiem, jak dobra znajoma.Mamwrażenie, że ona też mnie tak traktuje.Ale czujemy się ze sobą dobrze.kiedy się widujemy.Reacher skinął głową.- 82 -- Jeśli oni są bogaci, to ty też jesteś bogata, prawda? Lamarr spojrzała na niego spodoka.Krzywe zęby błysnęły w krótkim uśmiechu.- Dlaczego pytasz? Lubisz bogate kobiety? A może twoim zdaniem bogate kobiety niepowinny pracować? A może wszystkie kobiety?- Podtrzymuję rozmowę, nic więcej.Znów się uśmiechnęła.- Jestem bogatsza, niż ci się wydaje.Ojczym ma mnóstwo forsy.I traktuje nas obiebardzo przyzwoicie, chociaż tak naprawdę to ona jest jego córką, nie ja.- Masz szczęście.- I wkrótce obie będziemy znacznie bogatsze - dodała po chwili.- Niestety, jest ciężkochory.Przez dwa lata walczył z rakiem.Twardy stary, ale teraz już wiadomo, że nie przeżyje.Czeka nas bardzo pokazny spadek.- Przykro mi z powodu jego choroby.Lamarr skinęła głową.- Jasne.Mnie też.To bardzo smutne.Zapadła cisza, słychać było tylko szmer przemykających pod kołami kilometrów.- Ostrzegłaś siostrę? - spytał Reacher.- Przyrodnią siostrę.Obrzucił ją krótkim spojrzeniem.- Dlaczego przy każdej okazji podkreślasz, że to przyrodnia siostra?Wzruszyła ramionami.- Bo jeśli Blake nabierze przekonania, że jestem przesadnie zaangażowana, odsuniemnie od tej sprawy.A ja nie chciałabym, żeby do tego doszło.- Doprawdy?- Oczywiście.Kiedy ktoś bliski ma kłopoty, to chcesz się tym zająć osobiście, nie?Reacher odwrócił wzrok.- No przecież - powiedział.Lamarr zamilkła na króciutką chwilę.- Ta rodzinna sprawa jest dla mnie bardzo niezręczna - przyznała.- Popełnione błędywracają, straszą po nocach.Kiedy umarła matka, mogli mnie odsunąć, a jednak tego niezrobili.Mimo wszystko oboje traktowali mnie jak należy, nawet więcej, byli bardzokochający, bardzo hojni, bardzo sprawiedliwi, a im lepsi byli, tym bardziej czułam się winnaza to, że na początku nazywałam samą siebie kopciuszkiem.Reacher milczał.- Myślisz, że znów staję się irracjonalna?Nie odpowiadał.Lamarr siedziała sztywno, patrząc przed siebie.- 83 -- Kopciuszek - powtórzyła.- Choć ty prawdopodobnie nazwałbyś mnie brzydkąsiostrą.Reacher nadal nie odpowiadał.Po prostu wpatrywał się w drogę.- Tak czy inaczej ostrzegłaś ją? - spytał w końcu.Rzuciła mu krótkie spojrzenie;widział, jak wraca do rzeczywistości.- Tak, oczywiście, że ją ostrzegłam.Gdy tylko śmierć Cooke ujawniła istnienie wzoru,zaczęłam do niej dzwonić.Powinna być bezpieczna.Wiele czasu spędza w szpitalu, przyojcu.Powiedziałam jej, że kiedy jest w domu, ma nikogo nie wpuszczać za próg.Dosłownienikogo, choćby nie wiadomo kim był.- Posłucha cię?- Byłam bardzo przekonująca.Reacher skinął głową.- W porządku, więc jest bezpieczna.Powinniśmy się martwić o pozostałeosiemdziesiąt siedem.*Po New Jersey przyszła kolej na sto trzydzieści kilometrów Marylandu, pokonanychw godzinę dwadzieścia minut.Znów padało i było ciemno.Potem zahaczyli o DystryktColumbii i wreszcie wjechali do Wirginii.Przed sobą mieli jeszcze sześćdziesiąt pięćkilometrów 1-95, prowadzącej wprost do Quantico.Budynki miasta znikły za ich plecami,przed nimi pojawił się pogodny las.Deszcz przestał padać, niebo pojaśniało.Lamarr jechałaszybko, a potem nagle przyhamowała i skręciła w nieoznakowaną drogę wijącą się międzydrzewami.Nawierzchnia była dobra, ale zakręty ostre.Po niespełna kilometrze pojawiła siępolana, a na niej zaparkowane pojazdy wojskowe i pomalowane na ciemną zieleń baraki.- Piechota morska - powiedziała Lamarr.- Przekazali nam dwadzieścia pięć hektarówna nasze potrzeby.Reacher się uśmiechnął.- Oni to widzą inaczej.Uważają, że im je ukradliście [ Pobierz całość w formacie PDF ]