[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ByÅ‚ zatopiony we wÅ‚asnymÅ›wiecie i nie zauważaÅ‚ nic, co nie byÅ‚o brudne, nie namiejscu, asymetryczne lub nieparzyste.A ja taka nie byÅ‚am.Para mÅ‚odych ludzi, których spotkaliÅ›my wczeÅ›niej naparterze, siedziaÅ‚a teraz na schodach i przyglÄ…daÅ‚a siÄ™przez otwarte drzwi, jak Monk higienicznymichusteczkami myje przedniÄ… szybÄ™ samochodunadinspektora Le Roux. Kapitan Stottlemeyer wyjÄ…Å‚ z kieszeni pÅ‚aszcza jakieÅ›zdjÄ™cie i pokazaÅ‚ je parze.Na fotografii byÅ‚ przystojnymężczyzna z Å‚adnymi zÄ™bami, Å‚adnymi wÅ‚osami i Å‚adnÄ…opaleniznÄ… i ani krztynÄ… szczeroÅ›ci na twarzy.TomusiaÅ‚ być Nathan Chalmers.Jak można dać siÄ™ okpićprzez takiego faceta? Cóż, może jednak wpisywaÅ‚am wtÄ™ twarz wszystko, co już wiedziaÅ‚am o Chalmersie.- WidzieliÅ›cie tego czÅ‚owieka? - zapytaÅ‚ po angielsku Stottlemeyer.Milczeli.- Reconnaissez-vous cet homme. zaczęłam, alekapitan przerwaÅ‚ mi w pół zdania.- Nie wysilaj siÄ™, Natalie.Dobrze rozumiejÄ… o copytam.- SkÄ…d pan wie?- WidziaÅ‚em ich spojrzenia, kiedy Monk wspomniaÅ‚,że tu mieszkajÄ… hippisi - wyjaÅ›niÅ‚ kapitan.-Bardzo ichto ubodÅ‚o.- Nie jesteÅ›my zwierzÄ™tami - powiedziaÅ‚ mężczyzna.- PostanowiliÅ›my uwolnić siÄ™ od naÅ‚ogukonsumenckiego życia, które czyni z nas niewolnikówbanków i korporacji.Ale to nie znaczy, że jesteÅ›mypodludzmi.JesteÅ›my ludzmi bardziej niż wy.Stottlemeyer spojrzaÅ‚ na mnie przeciÄ…gle, a potemprzeniósÅ‚ wzrok z powrotem na parÄ™.- Dlatego tutaj mieszkacie? %7Å‚eby dać nauczkÄ™korporacjom?- Niech siÄ™ pan z nas nie naÅ›miewa - powiedziaÅ‚chÅ‚opak.- Pan próbuje tylko ukryć wÅ‚asnÄ… zazdrość.- Uważasz, że chciaÅ‚bym tak żyć? - StottlemeyerwskazaÅ‚ rÄ™kÄ… na walÄ…cy siÄ™ budynek.- ChciaÅ‚by pan mieć takÄ… siÅ‚Ä™ i odwagÄ™, aby być wolnym jak my - ripostowaÅ‚ chÅ‚opak.- Nie mamykart kredytowych, spÅ‚at hipotecznych, rat za samochódani tysiÄ…ca innych kajdan zadÅ‚użenia, które przykuwajÄ…nas do wiecznej sÅ‚użby dla korporacyjnych panów.Mynie spijamy skorumpowanego mleka z korporacyjnychwymion.CieszyÅ‚am siÄ™, że Monk tego nie sÅ‚yszy.Na samowspomnienie mleka ciarki chodzÄ… mu po plecach.Gdyby dodać do tego obrazek, jak maÅ‚y cielak ssiewymiona krowy, Monk mógÅ‚by zemdleć.- WiÄ™c co z nim? - zapytaÅ‚ Stottlemeyer, machajÄ…cprzed nimi zdjÄ™ciem.- Bob Smith nigdy nie zrobiÅ‚by krzywdy Aimée oÅ›wiadczyÅ‚a dziewczyna.- To sÅ‚odki i Å‚agodny czÅ‚o-wiek.Pacyfista.- Wiem, że Bob nikogo nie zabiÅ‚ - powiedziaÅ‚Stottlemeyer.- To po co pan go szuka? - zapytaÅ‚ chÅ‚opak.- Wcale go nie szukam  odparÅ‚ kapitan. Wiem,gdzie jest.- JeÅ›li to prawda, to dlaczego rozmawia pan z nami, anie pojedzie porozmawiać z nim do Nowego Jorku?Stottlemeyer podniósÅ‚ jednÄ… brew.- MyÅ›lisz, że jest w Nowym Jorku?- PojechaÅ‚ rozwinąć ruch w Ameryce  wyjaÅ›niÅ‚chÅ‚opak.- Dlatego zostawiÅ‚ Aimée.- Jaki ruch? - zapytaÅ‚ kapitan.- Freeganów.Nie wyznajÄ… religii konsumpcjonizmu.%7Å‚yjÄ… wyÅ‚Ä…cznie z tego, co spoÅ‚eczeÅ„stwo przemienia wodpady.- %7Å‚yjÄ… ze Å›mieci.- Czy coÅ› jest Å›mieciem tylko dlatego, że jest jużniemodne? Dlatego, że nie caÅ‚y posiÅ‚ek zostaÅ‚ poda- ny do stoÅ‚u? Dlatego, że na rynku pojawiÅ‚ siÄ™ nowymodel?  wyliczaÅ‚ chÅ‚opak. Czy coÅ› jest Å›mieciemdlatego, że minÄ…Å‚ termin ważnoÅ›ci? Ustalony arbitralniepo to, żeby dalej kupować?- Istotnie, to bardzo przypomina Boba - stwierdziÅ‚Stottlemeyer.- Czy Bob również tu mieszkaÅ‚?- PrzychodziÅ‚ do Aimée, aie któregoÅ› dnia zniknÄ…Å‚ -powiedziaÅ‚a dziewczyna.- Aimée dowiedziaÅ‚a siÄ™pózniej, że wyjechaÅ‚ do Nowego Jorku.WiedziaÅ‚, żenie umiaÅ‚by wyjechać, gdyby musiaÅ‚ siÄ™ z niÄ… żegnać.- Od kogo siÄ™ dowiedziaÅ‚a? - zapytaÅ‚ kapitan.Dziewczyna wzruszyÅ‚a ramionami.- Tego Aimée mi nie powiedziaÅ‚a.Dlaczego pan tylepyta o Boba?- Ponieważ Bob nigdy nie wyjechaÅ‚ z Paryża -odparÅ‚Stottlemeyer.- MiesiÄ…c temu zostaÅ‚ zamordowany.Moim zdaniem ten, kto zamordowaÅ‚ Boba, zabiÅ‚również Aimée.MÅ‚odzi ludzie wyglÄ…dali tak, jakby ktoÅ› wymierzyÅ‚ imsiarczysty policzek.- Na pewno nic wiÄ™cej nie wiecie? - naciskaÅ‚Stottlemeyer.Oboje pokrÄ™cili w milczeniu gÅ‚owami.- W takim razie dziÄ™kujÄ™ za pomoc.Nie usÅ‚yszaÅ‚em, jak siÄ™ nazywacie.- Nie, nie usÅ‚yszaÅ‚ pan - odparÅ‚ chÅ‚opak.WziÄ…Å‚ dziewczynÄ™ za rÄ™kÄ™ i oboje odeszli.Nie mógÅ‚ mieć im za zÅ‚e, że chcieli zachować dystans.W ich życie i do ich domu wprowadziliÅ›my Å›mierć.NiezdziwiÅ‚abym siÄ™, gdyby jutro spakowali manatki izaczÄ™li szukać innego miejsca do życia.W tym momencie przed kamienicÄ… zatrzymaÅ‚ siÄ™radiowóz.WysiadÅ‚ z niego policjant, minÄ…Å‚ nas poÅ›piesznym krokiem i wbiegÅ‚ na schody, podczasgdy jego kolega szukaÅ‚ miejsca do zaparkowania.Stottlemeyer spojrzaÅ‚ na mnie, kiwajÄ…c gÅ‚owÄ….- Co? - zapytaÅ‚am.- MiaÅ‚aÅ› racjÄ™.Aimée Dupon nie byÅ‚a żebracz-kÄ….ByÅ‚a freegankÄ… cokolwiek ma to znaczyć.- Nathan Chalmers również.Stottlemeyer zmarszczyÅ‚ brwi.- JeÅ›li w grÄ™ wchodziÅ‚y pieniÄ…dze, to nie sÄ…dzÄ™.- Grzebanie po Å›mietnikach nie wyglÄ…da na lukratywne zajÄ™cie  stwierdziÅ‚am.- Ile można zarobić na zbieraniu aluminiowych puszek?Schodami zszedÅ‚ Le Roux.- Technicy bÄ™dÄ… za godzinÄ™, wezmÄ… do analizykomputer, wiÄ™c dowiemy siÄ™, co Dupon przechowy-waÅ‚a na twardym dysku.W miÄ™dzyczasie trochÄ™ siÄ™rozejrzaÅ‚em i znalazÅ‚em pudeÅ‚ko jej wizytówek.- MiaÅ‚a pracÄ™? - zdziwiÅ‚ siÄ™ Stottlemeyer.- KiedyÅ› - odparÅ‚ Le Roux.- ByÅ‚a redaktorkÄ… wjednym z wydawnictw.Może dowiemy siÄ™ czegoÅ›wiÄ™cej od jej byÅ‚ych współpracowników.- NiemaÅ‚o siÄ™ już dowiedzieliÅ›my od jej sÄ…siadów -powiedziaÅ‚ kapitan.- Chalmers czÄ™sto odwiedzaÅ‚Aimée.UżywaÅ‚ nazwiska Bob Smith.Po drodzewszystko wam opowiemy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •