X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był zatopiony we własnymświecie i nie zauważał nic, co nie było brudne, nie namiejscu, asymetryczne lub nieparzyste.A ja taka nie byłam.Para młodych ludzi, których spotkaliśmy wcześniej naparterze, siedziała teraz na schodach i przyglądała sięprzez otwarte drzwi, jak Monk higienicznymichusteczkami myje przednią szybę samochodunadinspektora Le Roux. Kapitan Stottlemeyer wyjął z kieszeni płaszcza jakieśzdjęcie i pokazał je parze.Na fotografii był przystojnymężczyzna z ładnymi zębami, ładnymi włosami i ładnąopalenizną i ani krztyną szczerości na twarzy.Tomusiał być Nathan Chalmers.Jak można dać się okpićprzez takiego faceta? Cóż, może jednak wpisywałam wtę twarz wszystko, co już wiedziałam o Chalmersie.- Widzieliście tego człowieka? - zapytał po angielsku Stottlemeyer.Milczeli.- Reconnaissez-vous cet homme. zaczęłam, alekapitan przerwał mi w pół zdania.- Nie wysilaj się, Natalie.Dobrze rozumieją o copytam.- Skąd pan wie?- Widziałem ich spojrzenia, kiedy Monk wspomniał,że tu mieszkają hippisi - wyjaśnił kapitan.-Bardzo ichto ubodło.- Nie jesteśmy zwierzętami - powiedział mężczyzna.- Postanowiliśmy uwolnić się od nałogukonsumenckiego życia, które czyni z nas niewolnikówbanków i korporacji.Ale to nie znaczy, że jesteśmypodludzmi.Jesteśmy ludzmi bardziej niż wy.Stottlemeyer spojrzał na mnie przeciągle, a potemprzeniósł wzrok z powrotem na parę.- Dlatego tutaj mieszkacie? %7łeby dać nauczkękorporacjom?- Niech się pan z nas nie naśmiewa - powiedziałchłopak.- Pan próbuje tylko ukryć własną zazdrość.- Uważasz, że chciałbym tak żyć? - Stottlemeyerwskazał ręką na walący się budynek.- Chciałby pan mieć taką siłę i odwagę, aby być wolnym jak my - ripostował chłopak.- Nie mamykart kredytowych, spłat hipotecznych, rat za samochódani tysiąca innych kajdan zadłużenia, które przykuwająnas do wiecznej służby dla korporacyjnych panów.Mynie spijamy skorumpowanego mleka z korporacyjnychwymion.Cieszyłam się, że Monk tego nie słyszy.Na samowspomnienie mleka ciarki chodzą mu po plecach.Gdyby dodać do tego obrazek, jak mały cielak ssiewymiona krowy, Monk mógłby zemdleć.- Więc co z nim? - zapytał Stottlemeyer, machającprzed nimi zdjęciem.- Bob Smith nigdy nie zrobiłby krzywdy Aim�e oświadczyła dziewczyna.- To słodki i łagodny czło-wiek.Pacyfista.- Wiem, że Bob nikogo nie zabił - powiedziałStottlemeyer.- To po co pan go szuka? - zapytał chłopak.- Wcale go nie szukam  odparł kapitan. Wiem,gdzie jest.- Jeśli to prawda, to dlaczego rozmawia pan z nami, anie pojedzie porozmawiać z nim do Nowego Jorku?Stottlemeyer podniósł jedną brew.- Myślisz, że jest w Nowym Jorku?- Pojechał rozwinąć ruch w Ameryce  wyjaśniłchłopak.- Dlatego zostawił Aim�e.- Jaki ruch? - zapytał kapitan.- Freeganów.Nie wyznają religii konsumpcjonizmu.%7łyją wyłącznie z tego, co społeczeństwo przemienia wodpady.- %7łyją ze śmieci.- Czy coś jest śmieciem tylko dlatego, że jest jużniemodne? Dlatego, że nie cały posiłek został poda- ny do stołu? Dlatego, że na rynku pojawił się nowymodel?  wyliczał chłopak. Czy coś jest śmieciemdlatego, że minął termin ważności? Ustalony arbitralniepo to, żeby dalej kupować?- Istotnie, to bardzo przypomina Boba - stwierdziłStottlemeyer.- Czy Bob również tu mieszkał?- Przychodził do Aim�e, aie któregoś dnia zniknął -powiedziała dziewczyna.- Aim�e dowiedziała siępózniej, że wyjechał do Nowego Jorku.Wiedział, żenie umiałby wyjechać, gdyby musiał się z nią żegnać.- Od kogo się dowiedziała? - zapytał kapitan.Dziewczyna wzruszyła ramionami.- Tego Aim�e mi nie powiedziała.Dlaczego pan tylepyta o Boba?- Ponieważ Bob nigdy nie wyjechał z Paryża -odparłStottlemeyer.- Miesiąc temu został zamordowany.Moim zdaniem ten, kto zamordował Boba, zabiłrównież Aim�e.Młodzi ludzie wyglądali tak, jakby ktoś wymierzył imsiarczysty policzek.- Na pewno nic więcej nie wiecie? - naciskałStottlemeyer.Oboje pokręcili w milczeniu głowami.- W takim razie dziękuję za pomoc.Nie usłyszałem, jak się nazywacie.- Nie, nie usłyszał pan - odparł chłopak.Wziął dziewczynę za rękę i oboje odeszli.Nie mógł mieć im za złe, że chcieli zachować dystans.W ich życie i do ich domu wprowadziliśmy śmierć.Niezdziwiłabym się, gdyby jutro spakowali manatki izaczęli szukać innego miejsca do życia.W tym momencie przed kamienicą zatrzymał sięradiowóz.Wysiadł z niego policjant, minął nas pośpiesznym krokiem i wbiegł na schody, podczasgdy jego kolega szukał miejsca do zaparkowania.Stottlemeyer spojrzał na mnie, kiwając głową.- Co? - zapytałam.- Miałaś rację.Aim�e Dupon nie była żebracz-ką.Była freeganką cokolwiek ma to znaczyć.- Nathan Chalmers również.Stottlemeyer zmarszczył brwi.- Jeśli w grę wchodziły pieniądze, to nie sądzę.- Grzebanie po śmietnikach nie wygląda na lukratywne zajęcie  stwierdziłam.- Ile można zarobić na zbieraniu aluminiowych puszek?Schodami zszedł Le Roux.- Technicy będą za godzinę, wezmą do analizykomputer, więc dowiemy się, co Dupon przechowy-wała na twardym dysku.W międzyczasie trochę sięrozejrzałem i znalazłem pudełko jej wizytówek.- Miała pracę? - zdziwił się Stottlemeyer.- Kiedyś - odparł Le Roux.- Była redaktorką wjednym z wydawnictw.Może dowiemy się czegoświęcej od jej byłych współpracowników.- Niemało się już dowiedzieliśmy od jej sąsiadów -powiedział kapitan.- Chalmers często odwiedzałAim�e.Używał nazwiska Bob Smith.Po drodzewszystko wam opowiemy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •  

    Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Å‚w w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Å‚w w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.