[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez dłuższą chwilęwahał się jaszcze, ale widać było, że lada moment zrezygnuje z dalszego uporu.W końcuwestchnął i nie patrząc na przesłuchującego zaczął łamiącym się głosem: Powiem panu, panie władzo.Wolę odsiedzieć swoje za te parę groszy, które odpaliłmi Edek, niż obskoczyć wyrok za mokrą robotę. Jednak zmądrzałeś.  A zmądrzałem!  wyrzucił z siebie zatrzymany z niespodziewaną złością. Ile razymożna człowieka puszczać w maliny?! Edek klarował mi, że nie wolno upłynniać zmagazynu większych partii towaru, że trzeba uważać.Wierzyłem draniowi, aż dopierocztery dni temu wylazło szydło z worka.Mało mnie szlag nie trafił, kiedy podsłuchałem, oczym gadali z Borodziczem. Cztery dni temu Borodzicz był u Mareckiego Przyniósł jakieś papiery i pokazywał je Edkowi.Coś mnie tknęło, żeby nie pakowaćsię do kantorka, tylko przykucnąć za skrzynką przy wejściu.Wszystkiego nie słyszałem, ależe drań rąbnął ponad pięć milionów to i głupi by wyrozumiał.Niech pan sobie wyobrazi w głosie Pręgory zabrzmiała niekłamana skarga. Zaczęliśmy zanim jeszcze wynika tahistoria z Cieciowiczem.Kombinowałem samochody na nocne kursy, na własnych plecachtargałem skrzynki, a przez ten cały czas Edek odpalił mi najwyżej jakieś piętnaście patoli! Magazynier przyznał się Borodziczowi? Gdzie tam! Zaklinał się na wszystkie świętości, że o niczym nie ma zielonegopojęcia. Tamten uwierzył? Zagroził, że papiery zaniesie do dyrekcji, I wtedy Marecki go stuknął? Tego panu nie powiem  przesłuchiwany potrząsnął głową, jak gdyby z odrobinązawodu. Edek faktycznie się odgrażał, ale przy mnie do żadnych rękoczynów nie doszło. A pózniej? Facet wyniósł się do stu diabłów, a ja wylazłem zza skrzynki i wziąłem Edka naspytki. Co ci powiedział? %7łebym nie wsadzał nosa.w nie swoje sprawy.Chciałem mu dać po ryju, ale kopsnąłmi pięć patyków, obiecał drugie tyle i postawił połówkę.Trochę mnie to udobruchało, więcodpuściłem. Nie poszedł za Borodziczem? Przy mnie nigdzie nie ruszał się. Na pewno? Co najwyżej na minutkę, do sracza. Mówił ci, jak zamierza sprawę załatwić?  Zadzwonił do dyrektora. Do którego? Nie dosłyszałem  Pręgoła bezradnie rozłożył ręce. Wychodziłem właśnie powodę na herbatę, Nie rozumiem?  zdziwił się Mazurek,  Przecież dyrekcją straszył właśnieBorodzicz, więc czego mógł chcieć od jednego z szefów Marecki? Chyba tamten był zajęty, bo Edek nawijał, że musi zadzwonić jeszcze raz, Ale po co? Nie wiem na sto procent  przesłuchiwany konfidencjonalnie ściszył głos  coś misię jednak widzi, że Marecki miał z kimś na górze niezłe układy.Inaczej już dawnowyleciałby z roboty, Czyżby w waszych nadużyciach brał również udział ktoś z dyrekcji? Niech pan zapyta lepiej Edka. A ty kiedy ostatni raz go widziałeś?  zmienił temat porucznik, Właśnie cztery dni temu, Bałeś się wpadki i myślałeś, że cię ominie, jeśli rzucisz pracę? Wylali mnie  Sprostował Pręgoła. Za co? Przechyliliśmy z Edkiem drugą połówkę, kiedy mnie przypiliło.Był już fajerant,więc poleciałem do biurowego sracza.Jakaś cholera zamknęła drzwi na klucz.Kombinowałem właśnie, czy nie posadzić tyłka na dyrektorskim sedesie, aż tu skądś wylazłCzubacki.Ukłoniłem się grzecznie, ale ten nawymyślał mi od moczymordów i kazałnastępnego dnia zgłosić się do kadr po zwolnienie. Bogiem a prawdą dyrektor miał rację. Też coś!  zaoponował gwałtownie przesłuchiwany. A on to niby sodówkę nakonferencjach żłopie? XIIIMazurek w nie najgorszym nastroju wkroczył do sekretariatu.Szarmancko stuknąłobcasami przed Zdrojecką.Ta uśmiechnęła się niemal zalotnie. Słyszałam, że ma pan już zabójcę pod kluczem?  spytała z nie tajoną ciekawością.Chciał właśnie odpowiedzieć, kiedy otworzyły się drzwi do gabinetu 'i wyjrzał zza nichCzubacki. O, pan porucznik!  zawołał radośnie. Proszę do mnie! Może kawusi? PaniZosiu, będzie pani uprzejma dwa szatany.Oficer rzucił sekretarce przepraszające spojrzenie i bez zastanowienia ruszył zadyrektorem do gabinetu.Siedli przy stojącym pod ścianą okrągłym stoliku.Funkcjonariuszniejako z przyzwyczajenia sięgnął do kieszeni po papierosy, ale Czubacki okazał sięszybszy, skwapliwie podsuwając mu swoje. Kończy pan śledztwo?  spytał tym samym tonem, co moment wcześniej Zdrojecka. Zostało do wyjaśnienia tylko kilka drobnych szczegółów. Uchyli pan rąbka tajemnicy służbowej? Zgodnie z naszą umową. A wiec kto dokonał zabójstwa? Zabójstw  poprawił z naciskiem Mazurek,  Wbrew pozorom Marecki wcale samsię nie powiesił. Czyżby ten pijak Pręgola? Wspominano mi, że go pan zatrzymał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •