[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pamiętasz, co to było z mundurem szturmowca,kiedy tu byłeś ostatni raz?Jaina była pewna, \e gdyby C-3PO mógł zadr\eć, dygotałby od metalowych podeszew stópdo czubka metalowej czaszki przez dobrych parę minut.- Obawiam się, \e a\ za dobrze, proszę pana - rzekł, a jego serwomotory warczały śpiewnieprzy ka\dym kroku.Fotoreceptorowe oczy lśniły ostro w półmroku.- Moja pamięć jest taka, \enie pozwala mi łatwo zapominać.Jaina przestała słuchać, bo nagle dotarły do niej odgłosy dziwnego zamieszania z przodukolumny.Miecz świetlny znalazł się zapalony w jej ręku, zanim jeszcze zrobiła dwa krokiprzez poprzedzającą ją gromadę ocalonych.268 - Księ\niczko Leio! Kapitanie Solo! Co wy tu robicie?Jaina rozpoznała ten głos.- Malinza? - zapytała, przepychając się do przodu.Ludzie rozstępowali się przed buczącym,lśniącym ostrzem.- Powinno cię tu ju\ nie być.- Wyjście było zablokowane.- Dziewczyna na czele niewielkiej grupy trzymała broń przyboku.Vyram stał pomiędzy nią a jej jeńcami - nadąsanym Salkelim i aroganckim Harrisem.Obaj byli związani i zakneblowani.- Ssi-ruukowie są wszędzie!Jaina obejrzała się na Goure'a.- Jest stąd inne wyjście? - zapytała.- Nie jestem pewien. Ryn wydawał się spokojny i niewzruszony, ale jego ogon nerwowochłostał podłogę.- Ale on mo\e wiedzieć - dodał, wskazując na Harrisa.- Doszliśmyprzecie\ za nim a\ tutaj.Jaina gestem nakazała Malinzie zdjąć mu knebel.- No i co?- O co ci chodzi? - zapytał z oczami błyszczącymi gniewem.- Czy jest stąd inne wyjście?- A dlaczego miałbym to zdradzić? śeby wam pomóc?  zaśmiał się cicho i pokręcił głową.- Właśnie, ju\ się rozpędziłem.- Gdybyś przypadkiem jeszcze tego nie wiedział, twój plan się spektakularnie zawalił.P'w'eckowie okazali się tylko zasłoną dymną dla Ssi-ruuków.Mogłeś nawet zabić premiera,ale to nie przerwało konsekracji.Po jej zakończeniu na planecie wylądowały siły inwazyjne.Harris w przyćmionym świetle tunelu wyraznie pobladł.- Inwazja.- Widać było, \e zabrakło mu słów, ale nie na długo.- Jeśli Cundertol nie \yje,Bakura będzie potrzebowała silnego przywódcy.Mogą wam się nie podobać moje metody,ale potrafię się zabrać do tej pracy.Wypuśćcie mnie i.- Ju\ za pózno - wyjaśniła Jaina.- Jest spora szansa, \e nie prze\yjesz następnej godziny, więcnie rób sobie nadziei na stołek.- A więc ty tu teraz rządzisz? - zaśmiał się szyderczo.- Czy tak to działa, Solo? - Odwróciłsię do Malinzy i pozostałych ocalałych.- Czy\ to nie jest niezwykle wygodne, \e SojuszGalaktyczny znalazł się właśnie tu i teraz, by ratować nas z kryzysu, o którym nawet niewiedzieliśmy? W chwili, gdy.- Zamknij się, Harris - wtrąciła Jaina.- Nikt cię nie słucha.Nie ma wątpliwości, cowidzieliśmy.Ssi-ruukowie działają na Bakurze i to po części twoja wina, \e się tu znalezli.Powinieneś był lepiej poznać nowych sojuszników, zanim zaprzedałeś im duszę.269 - To nie on zaprzedał im duszę- rozległ się nowy głos, dobiegający z cienia, w którympogrą\ony był korytarz.W krąg światła weszła wysoka postać.Z początku Jaina go nie rozpoznała.Jasne włosy byłyspalone, twarz znaczyły sińce i ślady oparzeń.Szczątki ceremonialnych szat wisiały jakłachmany, ukrywając dłonie przybysza.- Rynek polityków - powiedział premier Cundertol - jest całkiem niedu\y, jak widać.- Pan? - Leia nie mogła ukryć zdumienia w głosie.- Ale przecie\ pan.- Nie \yje? - Potę\ny człowiek uśmiechnął się.- Nie do końca.Na szczęście strzał tylko mnieogłuszył.Ocknąłem się tutaj, zdezorientowany i zagubiony.Usłyszałem kroki i głos Malinzy,ale nie chciałem się ujawnić, dopóki się nie dowiem, co właściwie kombinują razem zBlaine'em.Myślałem, \e to Wolność go porwała i przy okazji podło\yła bombę.Ale zdaje się,\e się co do ciebie myliłem, Malinzo.Muszę cię za to przeprosić.Dziewczyna ostro\nie skinęła głową.- To był Harris - wyjaśniła.- On nas wrobił.- To niemo\liwe - zaprotestował oskar\ony.- Ta bomba była.No, przecie\ mówili, \e nie\yjesz!- No i się pomylili.- Cundertol wyjął prawą dłoń spod szaty, ukazując miotacz.- Tak samojak ja się myliłem, ufając ci, Blaine.Nie mogę uwierzyć, \e to ty jesteś odpowiedzialny za towszystko, co się dzisiaj wydarzyło.Wprawdzie broń była wymierzona jedynie w Harrisa, ale Jaina instynktownie napięłamięśnie.Uniosła lekko miecz.Ochroniarze Noghri Leii, sycząc ostrzegawczo, ustawili siępomiędzy Cundertolem a księ\niczką.Coś w osobie premiera było nie całkiem takie, jakpowinno.Jaina wyczuwała to, nawet jeśli nie potrafiła powiedzieć, o co tu chodzi.Kiedy gosondowała, \eby sprawdzić, czy nie jest szpiegiem Yuuzhan Vongów, napotkała dziwnąsubstancję.Obecność premiera w Mocy była zupełnie odmienna od wszystkiego, co do tejpory znała.Jak gdyby było mało jej instynktu i czujności ochroniarzy matki, wyczuwała silnieemanujący niepokój Goure'a.Ryn musiał coś wiedzieć, ale nie mógł zdradzić tego w obecnościCundertola.Postanowiła nie wyłączać miecza, dopóki nie dowie się na pewno, co się dzieje.- Musi mi pan wybaczyć zaskoczenie, panie premierze  odezwała się Leia - ale ostatniagodzina, oględnie mówiąc, była bardzo trudna.270 Mo\e pan zauwa\ył, \e pokojowy plan P'w'ecków był zwykłą mistyfikacją dla przemyceniaataku Ssi-ruuvi.Skinął głową, nie spuszczając oczu z Harrisa.- Te fujary musiały to planować ju\ od jakiegoś czasu.Nie sądzę, abyś miał jakikolwiekpomysł na odparcie tego ataku.Jaina skrzywiła się na to rasistowskie określenie obcych.Słyszała je ju\ nieraz, ale w ustachpremiera brzmiało szczególnie obrazliwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •