[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozchodziły się przy tym pogłoski, że Zygmunt III zamierza koronować swego syna Władysława na króla polskiego.Przeciwko planom dworu wystąpił nowy przywódca popularystów - Mikołaj Zebrzydowski, wojewoda krakowski.Z jego inicjatywy szlachta krakowska nie tylko potępiła wszelką myśl o zwoływaniu sejmu bez powszechnej zgody (jako zamach na zasadę równości szlacheckiej), ale zarazem wezwała szlachtę całego kraju na zjazd pod Warszawą do Stężycy, by czuwać nad przebiegiem sejmu.Nad Rzecząpospolitą stanęła groźba rokoszu, ale dwór nie ustępował mimo nacisków coraz tłumniej zjeżdża­jącej się pod Stężycę szlachty.Główna walka na sejmie rozegrała się jed­nak nie wokół proponowanych reform, lecz w związku z postulowaną przez dysydentów konstytucją przeciwko sprawcom tumultów religijnych.Za zachętą Skargi Zygmunt sprzeciwił się jej uchwaleniu, co opozycja uznała za przygotowywanie zamachu na wszelkie wolności szlacheckie.Sejm znów rozszedł się bez uchwały, popularyści zaś, niezadowoleni z wy­niku obrad, zwołali nowy zjazd do Lublina.Tani w czasie chaotycznych obrad, na których przeważało wrogie wobec Zygmunta III nastawienie, zapadła decyzja zwołania całej szlachty na początek sierpnia pod Sando­mierz.Tym razem zjechały się obliczane na kilkadziesiąt tysięcy rzesze szla­checkie, które zawiązały się w antykrólewską konfederację - rokosz, z arcykatolikiem Zebrzydowskim i kalwinem Januszem Radziwiłłem, wów­czas podczaszym litewskim, na czele.Bogata literatura polityczna tego okresu, zbadana starannie przez Jaremę Maciszewskiego, wskazuje, że nie brakło wśród szlachty ludzi myślących z troską o przyszłości kraju i wysuwających plany przekształcenia stosunków ustrojowych, także w drodze poprawy położenia mas plebejskich.Większość, daleka od radykalizmu, zdawała sobie przecież sprawę z konieczności naprawy Rze­czypospolitej.Elementy demagogiczne, wśród których rej wodziły jednos­tki typu Stanisława „Diabła” Stadnickiego, znanego warchoła i awanturni­ka, miały jednak również sporo popleczników.W spisanych artykułach sandomierskich, które miały być odbiciem programu rokoszan, na plan pierwszy wysunęło się dalsze ograniczenie władzy królewskiej bez jedno­czesnego wzmocnienia innych władz centralnych, przede wszystkim sejmu.Proponowano więc m.in.uzależnić rozdawnictwo wakansów od Rzeczy­pospolitej, a więc sejmu, kontrolować za pośrednictwem podskarbiego dochody monarsze, zwiększyć uprawnienia senatorów rezydentów tak, by kierowali decyzjami króla, oddać pod sąd złych doradców, a jezuitów przepędzić z kraju.W odpowiedzi na rokosz sandomierski regaliści zebrali się o wiele mniej licznie w pobliskiej Wiślicy, występując z programem kompromi­sowym.Starali się w nim bronić pozycji króla (przy pewnym wzmocnie­niu uprawnień senatu), godzili się na ustępstwa w sprawie konstytucji o tumultach i co do innych drobniejszych pretensji szlacheckich, rezygnu­jąc z myśli o poważniejszych reformach.Regaliści uzyskali poparcie woj­ska kwarcianego z hetmanem Stanisławem Żółkiewskim na czele.Roko­szanie zrezygnowali więc ze zbrojnego oporu i w październiku 1606 r.zawarli polubowną ugodę z Zygmuntem III w Janowcu.Konfederacja nie została jednak rozwiązana, a część jej przywódców wdała się w per­traktacje z księciem siedmiogrodzkim Gabrielem Batorym, by za koronę polską uzyskać od niego poparcie militarne.Gdy Zygmunt III zwoływał nowy sejm, tym razem Wielkopolanie wyznaczyli znów zjazd rokoszowy pod Jędrzejów.Daremnie sejm, na którym tym razem dominowali regaliści, usiłował doprowadzić do nowego porozumienia.Pod Jędrzejowem szlachta wystąpiła już z wyraźnym postulatem detronizacji Zygmunta Wazy.Po wypowiedzeniu posłuszeństwa przez rokoszan pozostała jedynie otwarta wojna domowa.Pod Guzowem 6 lipca rokoszanie ponieśli porażkę.Jednakże regaliści, wśród których rej wodzili magnaci, nie spieszyli się z wykorzystaniem zwycięstwa, obawiając się, że wzmocniłoby to nadmier­nie pozycję Zygmunta III.Przez dłuższy czas toczyły się jeszcze rokowa­nia między obu stronami, aż wreszcie sytuacja międzynarodowa, zwłaszcza w Rosji, przyspieszyła likwidację rokoszu.Nastąpiło to dopiero w 1609 r.Przywódcy rokoszu przeprosili króla i wyrzekli się myśli o detroniza­cji, natomiast Zygmunt III musiał zrezygnować ze swych dążeń do wzmoc­nienia władzy monarszej.Ażeby uniknąć na przyszłość wojny domowej, konstytucja sejmowa z 1607 r.opisała dokładnie sposób wypowiadania posłuszeństwa królowi (przez prymasa i sejm), nigdy zresztą nie prze­strzegany i już na sejmie 1609 r.nieco zmodyfikowany, tak że każdy szlachcic mógłby na sejmiku upominać się o „pogwałcenie praw”.Roko­szanie uzyskali pełną amnestię.Poza tym żadnych istotnych zmian ustro­jowych nie wprowadzono - rokosz zakończył się zupełnie jałowo.Faktycznie rokosz nie przyniósł zwycięstwa żadnej z walczących stron.Nie była zwycięzcą średnia szlachta, która nie zdobyła się na skonkrety­zowanie programu wzmocnienia państwa, choćby przez odnowienie nie zrealizowanych postulatów egzekucyjnych, i ograniczyła się do przeciw­stawienia się dążeniom królewskim.Tym bardziej trudno mówić o zwy­cięstwie króla.Jedyne trwałe zdobycze wynieśli magnaci: senat umocnił swą pozycję stanu pośredniczącego między królem a szlachtą, co otworzyło magnaterii drogę do zdobycia sobie przewagi w Rzeczypospolitej.Nie naruszając pozornie w niczym zasad rządzenia ustalonych w XVI w.magnateria potrafiła wykorzystać je w ten sposób, by zapewniały jej hegemonię.Na średniej szlachcie mścił się błąd nieuwieńczenia dzieła egzekucji przez stworzenie z sejmu i jego organów instytucji zdolnej do rzeczywistego kierowania sprawami państwowymi.Piętrzące się trudności polityki wewnętrznej i zewnętrznej miały wkrótce postawić ten niespraw­ny aparat państwowy przed zadaniami, którym nie zdołał podołać.Rokosz sandomierski (zwany także przez historyków mniej szczęśliwie rokoszem Zebrzydowskiego) zaważył również ujemnie na losach różnowierstwa polskiego.Nie wpłynął wprawdzie na zaostrzenie się nacisków kontrreformacyjnych, wykazał jednak słabość polskiego różnowierstwa.Mimo podziału politycznego wśród katolików wystąpienie innowierców po stronie rokoszan ani nie zapewniło im zwycięstwa, ani też nie przyczy­niło się do wymuszenia poważniejszych ustępstw ze strony króla.Rozwia­ły się złudzenia, że różnowierstwo w Polsce jest jeszcze zdolne do odegra­nia decydującej roli politycznej.Stosunkowo prędko wyciągnął wnioski z tej sytuacji Kościół.Nie było potrzeby udzielania dalszego poparcia królowi, skoro pozycja katolicyzmu w Rzeczypospolitej i bez tego była dostatecznie silna, a powiązanie z monarchą mogło spowodować tylko zbędne zadrażnienia w stosunkach ze szlachtą i magnatami.Na tych ostatnich będzie odtąd Kościół stawiał coraz silniej w Rzeczypospolitej, tym bardziej że wzmocnienie władzy monarszej pociągało za sobą także uza­leżnienie od niej Kościoła, dla którego najwygodniejszą stała się w Rze­czypospolitej stabilizacja ustrojowa.Kryzys władzy w Polsce w początkach XVII w.nie był niczym wy­jątkowym w tej części Europy.Wystarczy przypomnieć, że w tychże latach Rosja przechodziła okres „wielkiej smuty”, a państwo habsburskie sta­nęło w obliczu głębokich wstrząsów zakończonych powstaniem czeskim.Na tym tle polubowne rozwiązanie polskie mogłoby jeszcze uchodzić za stosunkowo szczęśliwe [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •