[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do dziś dnia Har-riet pamiętała słowa Amandy:- Brednie! Doskonale wiesz, co jest grane.Mamy dwie możliwości.Po pierwsze (wymachująckciukiem), próbujesz grać z Charlesem w kto kogo przetrzyma", którą to grę moim zdaniem i tak jużprzegrałaś.Dobrze wiesz, że nie kiwnie małym paluszkiem, żeby zaprotestować.Albo - tu uniosła, jak jejsię wydawało, dwa palce - grasz w krzesełka"!- Cóż to u diabła jest?- No wiesz, boisz się, że muzyka przestanie grać, a ty zostaniesz na lodzie, więc biegniesz do naj-bliższego krzesła i siadasz na nim.To śmieszne, bo masz dopiero dwadzieścia, ile? - dwadzieścia pięć lat.Ale tak mi się wydaje.- Wsadz sobie gdzieś tę tanią psychologię, idiotko - prychnęła Harriet na przyjaciółkę.- Wszystkobędzie dobrze, sama zobaczysz.Ale nigdy nie zapomniała.Może dlatego wybrała Santa Lucia.Jakby chciała coś ukryć.Branie ślu-bu na plaży było nawet zabawne.Przez cały czas tej najważniejszej w swoim życiu ceremonii Harriet mia-ła przed oczami parę wyjątkowo jędrnych męskich pośladków, przedzielonych pojedynczym, czarnym pa-skiem majtek.Sprawiło to, że zaczęła niepohamowanie chichotać.Na dziesięciu luksusowych fotografiach,zamówionych przez hotel, wyglądała na roześmianą i zgrzaną w swojej niezbyt odpowiedniej sukience.Tim był niemożliwie dumny.Sam nie wybrałby Santa Lucia, lecz przytulił ją i oświadczył, że mogą pobraćsię wszędzie, o ile ona tam będzie i powie tak".I stało się.Padły wszystkie piękne słowa, przy dzwiękach stylowej muzyki złożono podpisy w księ-dze i Charles z Imogeną kierowali się ku niej, szeroko uśmiechnięci.Rodzina i przyjaciele sygnalizowalibezgłośnie: wyglądasz przepięknie" i gratulacje, kochanie".Trzymała Charlesa pod rękę - lewą dłoniąprzykrywał jej palce, ściskając tak mocno, że aż pobielały mu kostki.Harriet zdała sobie sprawę, że musiałbyć bardzo zdenerwowany.Nienawidził publicznych wystąpień i znajdowania się w centrum uwagi.Prze-chodząc, odwrócił się i, uśmiechnięty, spojrzał prosto na nią.Harriet czekała na mrugnięcie, na zmianę wuśmiechu, na drgnienie mięśni, lecz szedł dalej, ukazując tę samą twarz owdowiałej ciotce w następnejRLTławce, lekko zdezorientowane spojrzenie ślepej radości, którą przeżywali wszyscy dokoła.Nawet jej niezauważył.Przed kościołem Harriet nie chciała stać ze wszystkimi, udając, że wspólna fotografia to interesują-cy przerywnik, i przyglądając się młodej parze.- Chodzmy poszukać hotelu.Muszę natychmiast zrobić siusiu.To pewnie przez te wszystkie kawyrano.- Dobrze, kochanie.- Tim chciał zaprowadzić ją jak najszybciej w jakieś spokojne miejsce, aby mo-gła pozbierać się przed ciężką próbą, która czekała ją na przyjęciu.To musi być dla niej cholernie dziwne, pomyślał.Byli z Charlesem parą dosyć długo - na pewnozna wszystkich krewnych i znajomych.Po raz kolejny pożałował, że zostali zaproszeni na ten przeklętyślub.To tylko obudziło zastarzałe emocje.W niej i w nim.Dlaczego trzeba zawsze tak idiotycznie udawaćprzyjazń i uprzejmość? Kiedyś Harriet naprawdę kochała Charlesa, a on, kretyn, nie zdawał sobie sprawy,co ma, i złamał jej serce.Pozostawił wrak człowieka, który znalazł Tim.Na szczęście dla siebie.Tim po-myślał, że chyba zakochał się w niej tego pierwszego dnia.Nigdy wcześniej nie wierzył, że to możliwe.Az pewnością idąc wtedy do Amandy, nie spodziewał się, że zaleje go burza uczuć na widok zbzikowanejdziewczyny o zapuchniętych oczach, która otworzyła mu drzwi.Zapragnął zabrać ją stamtąd i sprawić,żeby poczuła się bezpieczna i szczęśliwa, Nadal tego pragnął.Szczególnie dziś rano.Znał jednak Harrietdość dobrze, aby zrozumieć, że dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek powinien trzymać się na dystans.Harriet wypiła duszkiem pierwszy kieliszek szampana, jeszcze zanim zdążyła wziąć się w garść.Potem z przesuwającej się obok srebrnej tacy wzięła następny i stanęła w długiej kolejce do składania ży-czeń.Zanim dotarła do państwa młodych, była już w połowie trzeciego.Wypowiedziała kilka odpowiedniowylewnych słów do eleganckiej pary, najwyrazniej rodziców Imogeny (oczywiście pozostających mał-żeństwem), potem podeszła do ojca Charlesa, miłego pana z błyskiem w oku, którego zawsze bardzo lubi-ła.Kiedy zerwali z Charlesem po raz ostatni, posłał jej serdeczny liścik, w którym pisał, jak bardzo będziemu brakowało ich rozmów i spacerów, że z pewnością zostanie wspaniałą, uroczą żoną jakiegoś szczęścia-rza i jaka szkoda, że nie będzie to ten głupi Charles.Ucałował ją w oba policzki, uchwycił za ramiona ioznajmił, że wygląda ślicznie, w sam raz do schrupania.Timowi powiedział po prostu Ma pan szczęście".Matka Charlesa była zdecydowanie mniej serdeczna - pewnie uważała udział byłej dziewczyny w imprezieza wysoce niewłaściwy, by nie powiedzieć nieprzyjemny.I to dziewczyny, która zareagowała tak.gwał-townie jak Harriet. Jaka szkoda, że nie przywiezliście dzieci, moja droga.Bardzo chciałabym je zoba-czyć".Nie nabierzesz mnie, ty stara zasuszona małpo, pomyślała Harriet, przybierając swój najmilszyuśmiech.Tim delikatnie popchnął ją do przodu, kierując cały swój czar ku matce Charlesa.Imogena, po-grążona w rozchichotanej konwersacji z kobietą przed nimi, unosiła skraj sukni, pokazując buty.Harrietnagle znalazła się twarzą w twarz z Charlesem.- Hats! Cudownie cię widzieć.Wyglądasz doskonale.Macierzyństwo i wiejskie powietrze najwy-razniej ci służą.Dzięki, że przyjechałaś.Jesteśmy szczęśliwi, że ci się udało.RLT My"! Czy przytrzymał chociaż trochę dłużej jej dłoń w swojej? Czy uśmiechał się z żalem? Pożą-dliwie? Intymnie? Niestety, zupełnie nie.- Tim, staruszku! Dobrze cię widzieć.Dzięki, że przyjechaliście.I tak dalej.Tim zauważył, że Charles rozpoznał tęsknotę w oczach Harriet.I trzy kieliszki szampana.Raz cho-ciaż zgodził się z nim w myślach, że trzeba jej pilnować.Sięgnął poprzez swoją żonę, aby uścisnąć dłońpanu młodemu, nie pozwalając jej zatrzymać się na dłużej.Pieprzyć go, pomyślała Harriet, przechodząc niechętnie pod namiot.Pieprzyć go.I Tima też.Dla-czego musiał z nią przyjeżdżać? Czy po to mnie zaprosili? %7łeby Charles znowu poczuł satysfakcję? Czynie wystarczył mu ostatni raz? Harriet gwałtownie zapragnęła znalezć się gdzieś indziej.Czy wyobraziłasobie wszystko, co było między nimi? Stworzyła obraz, jaki nigdy nie istniał w rzeczywistości? Nie, dodiabła.Obojętność Charlesa nie mogła zmienić przeszłości.Należała do nich, bez względu na to, jak po-stępował.Wiedziała o tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Do dziś dnia Har-riet pamiętała słowa Amandy:- Brednie! Doskonale wiesz, co jest grane.Mamy dwie możliwości.Po pierwsze (wymachująckciukiem), próbujesz grać z Charlesem w kto kogo przetrzyma", którą to grę moim zdaniem i tak jużprzegrałaś.Dobrze wiesz, że nie kiwnie małym paluszkiem, żeby zaprotestować.Albo - tu uniosła, jak jejsię wydawało, dwa palce - grasz w krzesełka"!- Cóż to u diabła jest?- No wiesz, boisz się, że muzyka przestanie grać, a ty zostaniesz na lodzie, więc biegniesz do naj-bliższego krzesła i siadasz na nim.To śmieszne, bo masz dopiero dwadzieścia, ile? - dwadzieścia pięć lat.Ale tak mi się wydaje.- Wsadz sobie gdzieś tę tanią psychologię, idiotko - prychnęła Harriet na przyjaciółkę.- Wszystkobędzie dobrze, sama zobaczysz.Ale nigdy nie zapomniała.Może dlatego wybrała Santa Lucia.Jakby chciała coś ukryć.Branie ślu-bu na plaży było nawet zabawne.Przez cały czas tej najważniejszej w swoim życiu ceremonii Harriet mia-ła przed oczami parę wyjątkowo jędrnych męskich pośladków, przedzielonych pojedynczym, czarnym pa-skiem majtek.Sprawiło to, że zaczęła niepohamowanie chichotać.Na dziesięciu luksusowych fotografiach,zamówionych przez hotel, wyglądała na roześmianą i zgrzaną w swojej niezbyt odpowiedniej sukience.Tim był niemożliwie dumny.Sam nie wybrałby Santa Lucia, lecz przytulił ją i oświadczył, że mogą pobraćsię wszędzie, o ile ona tam będzie i powie tak".I stało się.Padły wszystkie piękne słowa, przy dzwiękach stylowej muzyki złożono podpisy w księ-dze i Charles z Imogeną kierowali się ku niej, szeroko uśmiechnięci.Rodzina i przyjaciele sygnalizowalibezgłośnie: wyglądasz przepięknie" i gratulacje, kochanie".Trzymała Charlesa pod rękę - lewą dłoniąprzykrywał jej palce, ściskając tak mocno, że aż pobielały mu kostki.Harriet zdała sobie sprawę, że musiałbyć bardzo zdenerwowany.Nienawidził publicznych wystąpień i znajdowania się w centrum uwagi.Prze-chodząc, odwrócił się i, uśmiechnięty, spojrzał prosto na nią.Harriet czekała na mrugnięcie, na zmianę wuśmiechu, na drgnienie mięśni, lecz szedł dalej, ukazując tę samą twarz owdowiałej ciotce w następnejRLTławce, lekko zdezorientowane spojrzenie ślepej radości, którą przeżywali wszyscy dokoła.Nawet jej niezauważył.Przed kościołem Harriet nie chciała stać ze wszystkimi, udając, że wspólna fotografia to interesują-cy przerywnik, i przyglądając się młodej parze.- Chodzmy poszukać hotelu.Muszę natychmiast zrobić siusiu.To pewnie przez te wszystkie kawyrano.- Dobrze, kochanie.- Tim chciał zaprowadzić ją jak najszybciej w jakieś spokojne miejsce, aby mo-gła pozbierać się przed ciężką próbą, która czekała ją na przyjęciu.To musi być dla niej cholernie dziwne, pomyślał.Byli z Charlesem parą dosyć długo - na pewnozna wszystkich krewnych i znajomych.Po raz kolejny pożałował, że zostali zaproszeni na ten przeklętyślub.To tylko obudziło zastarzałe emocje.W niej i w nim.Dlaczego trzeba zawsze tak idiotycznie udawaćprzyjazń i uprzejmość? Kiedyś Harriet naprawdę kochała Charlesa, a on, kretyn, nie zdawał sobie sprawy,co ma, i złamał jej serce.Pozostawił wrak człowieka, który znalazł Tim.Na szczęście dla siebie.Tim po-myślał, że chyba zakochał się w niej tego pierwszego dnia.Nigdy wcześniej nie wierzył, że to możliwe.Az pewnością idąc wtedy do Amandy, nie spodziewał się, że zaleje go burza uczuć na widok zbzikowanejdziewczyny o zapuchniętych oczach, która otworzyła mu drzwi.Zapragnął zabrać ją stamtąd i sprawić,żeby poczuła się bezpieczna i szczęśliwa, Nadal tego pragnął.Szczególnie dziś rano.Znał jednak Harrietdość dobrze, aby zrozumieć, że dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek powinien trzymać się na dystans.Harriet wypiła duszkiem pierwszy kieliszek szampana, jeszcze zanim zdążyła wziąć się w garść.Potem z przesuwającej się obok srebrnej tacy wzięła następny i stanęła w długiej kolejce do składania ży-czeń.Zanim dotarła do państwa młodych, była już w połowie trzeciego.Wypowiedziała kilka odpowiedniowylewnych słów do eleganckiej pary, najwyrazniej rodziców Imogeny (oczywiście pozostających mał-żeństwem), potem podeszła do ojca Charlesa, miłego pana z błyskiem w oku, którego zawsze bardzo lubi-ła.Kiedy zerwali z Charlesem po raz ostatni, posłał jej serdeczny liścik, w którym pisał, jak bardzo będziemu brakowało ich rozmów i spacerów, że z pewnością zostanie wspaniałą, uroczą żoną jakiegoś szczęścia-rza i jaka szkoda, że nie będzie to ten głupi Charles.Ucałował ją w oba policzki, uchwycił za ramiona ioznajmił, że wygląda ślicznie, w sam raz do schrupania.Timowi powiedział po prostu Ma pan szczęście".Matka Charlesa była zdecydowanie mniej serdeczna - pewnie uważała udział byłej dziewczyny w imprezieza wysoce niewłaściwy, by nie powiedzieć nieprzyjemny.I to dziewczyny, która zareagowała tak.gwał-townie jak Harriet. Jaka szkoda, że nie przywiezliście dzieci, moja droga.Bardzo chciałabym je zoba-czyć".Nie nabierzesz mnie, ty stara zasuszona małpo, pomyślała Harriet, przybierając swój najmilszyuśmiech.Tim delikatnie popchnął ją do przodu, kierując cały swój czar ku matce Charlesa.Imogena, po-grążona w rozchichotanej konwersacji z kobietą przed nimi, unosiła skraj sukni, pokazując buty.Harrietnagle znalazła się twarzą w twarz z Charlesem.- Hats! Cudownie cię widzieć.Wyglądasz doskonale.Macierzyństwo i wiejskie powietrze najwy-razniej ci służą.Dzięki, że przyjechałaś.Jesteśmy szczęśliwi, że ci się udało.RLT My"! Czy przytrzymał chociaż trochę dłużej jej dłoń w swojej? Czy uśmiechał się z żalem? Pożą-dliwie? Intymnie? Niestety, zupełnie nie.- Tim, staruszku! Dobrze cię widzieć.Dzięki, że przyjechaliście.I tak dalej.Tim zauważył, że Charles rozpoznał tęsknotę w oczach Harriet.I trzy kieliszki szampana.Raz cho-ciaż zgodził się z nim w myślach, że trzeba jej pilnować.Sięgnął poprzez swoją żonę, aby uścisnąć dłońpanu młodemu, nie pozwalając jej zatrzymać się na dłużej.Pieprzyć go, pomyślała Harriet, przechodząc niechętnie pod namiot.Pieprzyć go.I Tima też.Dla-czego musiał z nią przyjeżdżać? Czy po to mnie zaprosili? %7łeby Charles znowu poczuł satysfakcję? Czynie wystarczył mu ostatni raz? Harriet gwałtownie zapragnęła znalezć się gdzieś indziej.Czy wyobraziłasobie wszystko, co było między nimi? Stworzyła obraz, jaki nigdy nie istniał w rzeczywistości? Nie, dodiabła.Obojętność Charlesa nie mogła zmienić przeszłości.Należała do nich, bez względu na to, jak po-stępował.Wiedziała o tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]