[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Oni naprawdę chcą nas uciszyć. Co teraz będzie?Wilmot westchnął, prawie parskając. Wszystko w rękach bogów.A raczej Eberly ego i jego szajki. Szkoda, \e nie mo\na skontaktować się z Kris Cardenas. Doktor Cardenas mieszka w tym budynku, prawda? Tak.Wilmot spojrzał na drzwi. Tam jest dwóch ochroniarzy.Nie sądzę, \eby udało nam się przedostać. Pewnie nie.Holly uznała, \e sofa jest bardzo wygodna.Poddała się jej wygodnej miękkości. Jest pózno rzekł profesor. Idę spać.Mo\e się pani poło\yć na sofie.Holly skinęła głową.Wilmot wstał i poszedł wolnym krokiem do sypialni.Zawahał się przy drzwiach. Wie pani, gdzie jest łazienka.Gdyby pani czegoś potrzebowała, proszę zastukać. Dziękuję odparła Holly, tłumiąc ziewnięcie.Wilmot wszedł do sypialni i zamknął drzwi.Holly wyciągnęła się na sofie i na przekórwszystkiemu zapadła w sen bez marzeń sennych, jak tylko zamknęła oczy.Myśląc intensywnie, Eberly szedł wolno ście\ką, która prowadziła do budynku, gdziemieszkał Wilmot.Za parę godzin zacznie się głosowanie, pomyślał.Za jakieś dwanaście godzin będę szefemnowego rządu.Mam wszystkich w garści.Tylko co mi z tego przyjdzie, skoro Kananga i jego ludzie mogą mnie szanta\owaćmorderstwami? Będą mieli nade mną kontrolę! Będę musiał tańczyć, jak mi zagrają! Będęmarionetką, a prawdziwa władza będzie nale\ała do nich.Niemal się rozpłakał.Walczyłem, planowałem i pracowałem przez tyle miesięcy, a teraz,kiedy nagroda jest w zasięgu ręki, mogą mi ją odebrać.Zawsze tak było: za ka\dym razem, gdyudaje mi się dotrzeć w bezpieczne miejsce, osiągnąć sukces i jestem szczęśliwy, ktoś staje mi nadrodze, ktoś, kto łapie mnie za kark i przygniata z powrotem do ziemi.Co mogę zrobić? Co robić? To oni umieścili mnie na tym stanowisku i nie pozwolą mi sięwywinąć.Zbli\ając się do frontu budynku, w którym mieszkał Wilmot, dostrzegł jednegoz ochroniarzy Kanangi stojącego przy drzwiach i czekającego na niego.Oczywiście, pomyślał Eberly.Kananga ju\ z nim porozmawiał, uprzedził, \e przyjdę.Kananga i pozostali pewnie idą gdzieś za mną.I wtedy uderzyła go pewna myśl.Zatrzymał się kilkanaście metrów przed odzianym naczarno ochroniarzem.Objawienie było tak silne, tak wspaniałe i doskonałe, \e maluczki pewniepadłby na kolana i podziękował dowolnemu bogu, w którego wierzy.Eberly nie wierzył jednakw \adnego boga.Po prostu uśmiechnął się od ucha do ucha.Kolana jeszcze trochę mu się trzęsły,ale podszedł do ochroniarza, który otworzył mu drzwi do budynku.Bez słowa, nawet nieskinąwszy głową, Eberly przeszedł obok niego i ruszył po schodach prowadzących doapartamentu Wilmota.Pukanie do drzwi obudziło Holly.Usiadła błyskawicznie, całkowicie przytomna. Holly, to ja zza drzwi rozległ się stłumiony głos. Malcolm.Wstała z sofy i podeszła do drzwi.Otworzyła je i zobaczyła Eberly ego.I tylko jednegostra\nika na korytarzu. Mo\esz ju\ iść zwrócił się do stra\nika Eberly. Ja się wszystkim zajmę.Stra\nik dotknął prawą ręką czoła, salutując nieporadnie, po czym ruszył w kierunkuschodów. Holly, przykro mi, \e do tego doszło rzekł Eberly wchodząc do salonu i rozglądając się.Gdzie profesor Wilmot?Wilmot wkroczył do salonu, mając na sobie ten sam puszysty szlafrok.Poza tym wyglądałnormalnie, całkowicie obudzony.Nawet fryzurę miał staranną.Na jego twarzy malowało sięjednak coś, czego Holly nigdy dotąd u niego nie widziała: nieufność, lęk, prawie strach. Czy mogę usiąść? spytał uprzejmie Eberly. Jak sądzę, mo\e pan robić, co tylko pan zechce rzekł z niechęcią Wilmot.Eberly jednak nie usiadł.Wyjął jakieś podłu\ne czarne pudełko z kieszeni bluzy i zacząłchodzić dookoła pokoju, przesuwając nim na boki i z góry na dół, od sufitu do podłogi, i zpowrotem. Co robisz? spytała Holly. Likwiduję podsłuch wyjaśnił Eberly. Upewniam się, \e naszej rozmowy nikt niepodsłucha.Wilmot zje\ył się. Zało\yliście mi podsłuch ju\ dawno temu, prawda? To Vyborg skłamał gładko Eberly. Nie ja. Jasne. Chcę wszystko wyjaśnić, zanim dojdzie do czegoś nieprzyjemnego rzekł Eberly, gdywreszcie usiadł na bli\szym z dwóch foteli. Ja te\ rzekła Holly.Wilmot opadł wolno na fotel naprzeciwko Eberly ego.Holly podeszła do sofy.Usiadłaz podwiniętymi nogami, czując się prawie jak mała myszka, która próbuje udawać jaknajmniejszą, niewidzialną. Grozi ci niebezpieczeństwo, Holly.Kananga chce cię zabić. I co ma pan zamiar z tym zrobić? zapytał Wilmot. Potrzebuję pańskiej pomocy odparł Eberly. Mojej pomocy? Czego właściwie pan ode mnie oczekuje? Za jakieś osiemnaście godzin zostanę wybrany szefem nowego rządu rzekł Eberly. Dotego czasu pan jest nadal administratorem tej społeczności. W areszcie domowym, pod grozbą skandalu mruknął Wilmot. Jaką mam władzę? Gdyby pan kazał tym ochroniarzom odejść, wykonaliby polecenie. Naprawdę? Eberly pokiwał głową. Tak, pod warunkiem, \e potwierdzę to polecenie. Rozumiem.Holly patrzyła to na Eberly ego, to na Wilmota [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Oni naprawdę chcą nas uciszyć. Co teraz będzie?Wilmot westchnął, prawie parskając. Wszystko w rękach bogów.A raczej Eberly ego i jego szajki. Szkoda, \e nie mo\na skontaktować się z Kris Cardenas. Doktor Cardenas mieszka w tym budynku, prawda? Tak.Wilmot spojrzał na drzwi. Tam jest dwóch ochroniarzy.Nie sądzę, \eby udało nam się przedostać. Pewnie nie.Holly uznała, \e sofa jest bardzo wygodna.Poddała się jej wygodnej miękkości. Jest pózno rzekł profesor. Idę spać.Mo\e się pani poło\yć na sofie.Holly skinęła głową.Wilmot wstał i poszedł wolnym krokiem do sypialni.Zawahał się przy drzwiach. Wie pani, gdzie jest łazienka.Gdyby pani czegoś potrzebowała, proszę zastukać. Dziękuję odparła Holly, tłumiąc ziewnięcie.Wilmot wszedł do sypialni i zamknął drzwi.Holly wyciągnęła się na sofie i na przekórwszystkiemu zapadła w sen bez marzeń sennych, jak tylko zamknęła oczy.Myśląc intensywnie, Eberly szedł wolno ście\ką, która prowadziła do budynku, gdziemieszkał Wilmot.Za parę godzin zacznie się głosowanie, pomyślał.Za jakieś dwanaście godzin będę szefemnowego rządu.Mam wszystkich w garści.Tylko co mi z tego przyjdzie, skoro Kananga i jego ludzie mogą mnie szanta\owaćmorderstwami? Będą mieli nade mną kontrolę! Będę musiał tańczyć, jak mi zagrają! Będęmarionetką, a prawdziwa władza będzie nale\ała do nich.Niemal się rozpłakał.Walczyłem, planowałem i pracowałem przez tyle miesięcy, a teraz,kiedy nagroda jest w zasięgu ręki, mogą mi ją odebrać.Zawsze tak było: za ka\dym razem, gdyudaje mi się dotrzeć w bezpieczne miejsce, osiągnąć sukces i jestem szczęśliwy, ktoś staje mi nadrodze, ktoś, kto łapie mnie za kark i przygniata z powrotem do ziemi.Co mogę zrobić? Co robić? To oni umieścili mnie na tym stanowisku i nie pozwolą mi sięwywinąć.Zbli\ając się do frontu budynku, w którym mieszkał Wilmot, dostrzegł jednegoz ochroniarzy Kanangi stojącego przy drzwiach i czekającego na niego.Oczywiście, pomyślał Eberly.Kananga ju\ z nim porozmawiał, uprzedził, \e przyjdę.Kananga i pozostali pewnie idą gdzieś za mną.I wtedy uderzyła go pewna myśl.Zatrzymał się kilkanaście metrów przed odzianym naczarno ochroniarzem.Objawienie było tak silne, tak wspaniałe i doskonałe, \e maluczki pewniepadłby na kolana i podziękował dowolnemu bogu, w którego wierzy.Eberly nie wierzył jednakw \adnego boga.Po prostu uśmiechnął się od ucha do ucha.Kolana jeszcze trochę mu się trzęsły,ale podszedł do ochroniarza, który otworzył mu drzwi do budynku.Bez słowa, nawet nieskinąwszy głową, Eberly przeszedł obok niego i ruszył po schodach prowadzących doapartamentu Wilmota.Pukanie do drzwi obudziło Holly.Usiadła błyskawicznie, całkowicie przytomna. Holly, to ja zza drzwi rozległ się stłumiony głos. Malcolm.Wstała z sofy i podeszła do drzwi.Otworzyła je i zobaczyła Eberly ego.I tylko jednegostra\nika na korytarzu. Mo\esz ju\ iść zwrócił się do stra\nika Eberly. Ja się wszystkim zajmę.Stra\nik dotknął prawą ręką czoła, salutując nieporadnie, po czym ruszył w kierunkuschodów. Holly, przykro mi, \e do tego doszło rzekł Eberly wchodząc do salonu i rozglądając się.Gdzie profesor Wilmot?Wilmot wkroczył do salonu, mając na sobie ten sam puszysty szlafrok.Poza tym wyglądałnormalnie, całkowicie obudzony.Nawet fryzurę miał staranną.Na jego twarzy malowało sięjednak coś, czego Holly nigdy dotąd u niego nie widziała: nieufność, lęk, prawie strach. Czy mogę usiąść? spytał uprzejmie Eberly. Jak sądzę, mo\e pan robić, co tylko pan zechce rzekł z niechęcią Wilmot.Eberly jednak nie usiadł.Wyjął jakieś podłu\ne czarne pudełko z kieszeni bluzy i zacząłchodzić dookoła pokoju, przesuwając nim na boki i z góry na dół, od sufitu do podłogi, i zpowrotem. Co robisz? spytała Holly. Likwiduję podsłuch wyjaśnił Eberly. Upewniam się, \e naszej rozmowy nikt niepodsłucha.Wilmot zje\ył się. Zało\yliście mi podsłuch ju\ dawno temu, prawda? To Vyborg skłamał gładko Eberly. Nie ja. Jasne. Chcę wszystko wyjaśnić, zanim dojdzie do czegoś nieprzyjemnego rzekł Eberly, gdywreszcie usiadł na bli\szym z dwóch foteli. Ja te\ rzekła Holly.Wilmot opadł wolno na fotel naprzeciwko Eberly ego.Holly podeszła do sofy.Usiadłaz podwiniętymi nogami, czując się prawie jak mała myszka, która próbuje udawać jaknajmniejszą, niewidzialną. Grozi ci niebezpieczeństwo, Holly.Kananga chce cię zabić. I co ma pan zamiar z tym zrobić? zapytał Wilmot. Potrzebuję pańskiej pomocy odparł Eberly. Mojej pomocy? Czego właściwie pan ode mnie oczekuje? Za jakieś osiemnaście godzin zostanę wybrany szefem nowego rządu rzekł Eberly. Dotego czasu pan jest nadal administratorem tej społeczności. W areszcie domowym, pod grozbą skandalu mruknął Wilmot. Jaką mam władzę? Gdyby pan kazał tym ochroniarzom odejść, wykonaliby polecenie. Naprawdę? Eberly pokiwał głową. Tak, pod warunkiem, \e potwierdzę to polecenie. Rozumiem.Holly patrzyła to na Eberly ego, to na Wilmota [ Pobierz całość w formacie PDF ]