[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drzwi nadal były otwarte, tak jak je zostawił.Conroy wyprzedził goi znikł w ciemności.Theo wszedł do stodoły ze strzelbą gotową do strzału.Słyszał psa biegającego wciemności, węszącego z nosem przy ziemi. - Conroy - wyszeptał - co to jest?Gdy jego oczy przywykły do ciemności, ujrzał psa zataczającego kręgi zasamochodem.Na ziemi obok stosu drewna stała lampa, którą Theo zostawił tam kilka dnitemu.Oparł strzelbę o nogę, uklęknął i szybko zapalił knot.Usłyszał, że Conroy znalazł cośna ziemi.Puszkę.Podniósł ją za wyszczerbioną krawędz, jakby ktoś otworzył ją nożem.Zrodekbył mokry i pachniał mięsem.Theo uniósł wyżej lampę, oświetlając podłogę snopem światła.Zlady stóp.Na ziemi były ślady ludzkich stóp.Ktoś tu był.65Ocalił ją ten lekarz.Lacey miała nadzieję, że przed śmiercią zdołała go choć trochępocieszyć.To dziwne, jak upływ lat zmienił obraz wydarzeń tamtej nocy, dawno temu, napoczątku.Krzyki i dym.Wołania umierających i ciała.Wielka czarna fala bezkresnej nocy,która ogarnęła cały świat.Niektóre wspomnienia były tak wyrazne, jakby od tamtego czasunie minęły dziesiątki lat, lecz dni.Kiedy indziej obrazy i uczucia wydawały się blade,wątpliwe i odległe jak zdzbła słomy porwane przez szeroki strumień czasu, w którym unosiłasię przez lata.Zapamiętała jednego z nich, Cartera.Cartera, który runął na nią, gdy zaczęła biec odsamochodu Wolgasta, krzycząc i wymachując rękami.Cartera, który odpowiedział na wołaniei skoczył na nią, poszybował jak wielki posępny ptak.Jestem.Carter.Nie był taki jakpozostali.Zauważyła, że mimo potwornej postaci to, co robi, nie sprawia mu przyjemności,że jego serce jest złamane.Zewsząd otaczał ją chaos, wrzaski, strzały i dym.Ludzieprzebiegali nad nią, krzycząc, strzelając i ginąc.Ich los został postanowiony przedpowstaniem świata, lecz Lacey już tam nie było, bo gdy Carter zbliżył zęby do jej szyi,przywierając swoim sercem do jej serca, wszystko poczuła.Poczuła ból i zdumienie, i jegodługą smutną historię.Ujrzała posłanie ze szmat i gałganów pod mostem, pot i brud skóry, idługą podróż.Zobaczyła ogromny lśniący samochód stający obok niego i usłyszała głoskobiety unoszący się ponad zgiełkiem świata.Poczuła słodką woń ściętej trawy i spotniałychłód szklanki z herbatą.Lacey czuła w sobie jego życie, jego małe ludzkie życie, któregonigdy nie kochał tak, jak kochał tę kobietę, której ducha nosił teraz w sobie, bo czuła także ito.A gdy zęby Cartera wpiły się w miękką krzywiznę jej szyi, napełniając zmysły Lacey jego oddechem, usłyszała własny głos bulgoczący w krtani:  Niech panu Bóg błogosławi.Niechpanu Bóg błogosławi i strzeże, panie Carter.Wtedy znikł.Leżała na ziemi, krwawiąc.Czas płynął, zaczęła chorować.Wiedziała,że to, czym ją zaraził, utorowało sobie drogę do jej wnętrza.Zamknęła oczy i modliła się oznak, ale żadnego nie otrzymała.Czuła się jak wtedy na polu, gdy żołnierze ją zostawili.Myślała, że Bóg o niej zapomniał, ale pózniej świt otworzył niebo i z ciszy wyłoniła siępostać mężczyzny.Słyszała jego ciche kroki, czuła przenikniętą dymem woń jego włosów iskóry.Próbowała coś powiedzieć, ale nie mogła.On też do niej nie przemówił ani niewypowiedział swojego imienia.W milczeniu wziął ją na ręce jak dziecko.Lacey pomyślała,że to Bóg, że Bóg przyszedł, aby zabrać ją do swojego domu w niebie.Jego oczy przysłaniałcień.Potargane gęste włosy przypominały ciemną koronę, a brodę pokrywała gęsta szaramasa.Kiedy niósł ją przez dymiące zgliszcza, zauważyła, że płacze.Lacey pomyślała, że toprawdziwe łzy Boga.Chciała wyciągnąć rękę i ich dotknąć.Nigdy nie przyszło jej do głowy,że Bóg może płakać.Myliła się.Przecież Bóg płakałby przez cały czas.Płakałby i płakał, inigdy nie przestał.Ogarnęła ją fala zmęczenia i spokoju.Nadeszła pora snu.Nie pamiętała, cosię pózniej stało, ale gdy choroba minęła i wszystko się skończyło, otworzyła oczy iwiedziała, że zawdzięcza to jemu.%7łe to on ją ocalił.%7łe wreszcie odnalazła drogę do Amy. Nasłuchuj, Lacey , usłyszała.Zrobiła, jak jej kazano.Zaczęła nasłuchiwać.Głosy przepływały przez nią jak powiewwiatru przesuwający się po wodzie, niczym pulsująca krew.Słyszała je wszędzie, docierałydo niej z każdej strony. Nasłuchuj ich, Lacey.Nasłuchuj wszystkich.Czekała wiele lat.Ona, siostra Lacey Antoinette Kudoto, i mężczyzna, który przeniósłją przez las, bo okazało się, że nie jest Bogiem, ale człowiekiem, ludzką istotą.Dobrymlekarzem, bo tak go nazywała, chociaż na imię miał Jonas.Jonas Lear.Najsmutniejszyczłowiek na świecie.Wspólnie zbudowali dom na polanie, w którym Lacey mieszka do dziś -niewiele większy od chatek stojących przy pokrytych pyłem drogach i czerwonych glinianychpoletkach z czasów jej młodości, choć był od nich mocniejszy, zbudowany tak, aby przetrwałdługie lata.Doktor powiedział, że kiedyś zbudował podobny dom nad jeziorem w lasachMaine.Wzniósł go wspólnie ze swoją zmarłą żoną Elizabeth, oczym nie wspomniał, bo niebyło takiej potrzeby.Porzucona baza okazała się darem, darem czekającym na to, aby goprzyjąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •