[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Przyszedł kiedyś do sklepu, szukał School Days StanleyaClarke'a na winylu.Kręcą go takie jazzowo-funkowe kawałki, prawieorkiestralne rzeczy z lat siedemdziesiątych.Dexter Wansel, GeorgeDuke, te klimaty.Albo Lonnie Liston Smith.Guzik o tym wiedziałem,ale chętnie mnie oświecił.Dlatego jak czasami kupujemy starsze płyty,dzwonię do niego. Zawsze pracowałeś w antykwariacie? Nie, nie zawsze.Wiem, o co pytasz: czy mam wykształcenie, ajeśli tak, to czemu tam kwitnę.Więc tak: skończyłem uniwersytetMaryland i mam dyplom z kryminologii.Potem przez jakieś osiem latbyłem w Dystrykcie gliną.Kiedy odszedłem z mundurówki,pomyślałem sobie, że czas na jakąś spokojną fuchę.Zawsze lubiłemksiążki, przynajmniej pewne rodzaje. Westerny. Aha.No i nie ma spokojniejszej roboty niż w antykwariacie zksiążkami i płytami.To już wszystko.Wciąż wpatrywała się w jego twarz. Już wiem, skąd cię kojarzę. Zgadza się.Jestem tym gliniarzem, który w zeszłym roku zabiłinnego policjanta. I zmieniłeś fryzurę. Aha.Zapuściłem dłuższe włosy.Quinn czekał na tradycyjne kolejne pytania, ale na próżno.Zauważył, że Juana odepchnęła łokciem swój talerz ze skorupamiostryg.Kiedy tak na nią patrzył, popijał Heinekena powierzchniapłynu w szklance opadła o cal. A co do mnie? zapytała. Chciałbyś dowiedzieć się czegośjeszcze? Szczerze, to nie.Póki co podoba mi się wszystko, co wiem. Więc nie?30 No, jakoś nic mi teraz nie przychodzi do głowy. Więc pozwól, że sama załatwię parę kwestii, dobrze? Mojamatka to Portorykanka, ojciec był czarny.Dobrze się czuję w kilkuróżnych środowiskach, ale czasami nie pasuję do żadnego z nich. Nie pytałem cię o to. Jeszcze mnie o to nie zapytałeś. Mówię ci, że mnie to nie obchodzi. Dziś wieczorem może cię to nie obchodzić.Dziś chodzi tylko oatrakcyjność, o to, czy nam razem dobrze.Ale poza nami jest cały światpełen ludzi i oni zaraz nie pozwolą nam się tym nie przejmować.Jak cidwaj po drugiej stronie baru, ci, co nas obcinają przez cały wieczór. Może zabierzemy się za to, kiedy przyjdzie pora? odparłQuinn i zwrócił się do obsługującego klientów barmana z piersią jakantał i posiwiałym wąsem: Szefie, zarzuć nam pan tutaj jeszcze ztuzin, co? Dzięki, Terry powiedziała Juana. Terry.Cholernie mu się podobało, jak wymawiała jego imię.Kiedy potem wychodzili, zauważyła, że Quinn obrócił się do tychdwóch typów, którzy wciąż się na nich gapili, i spojrzał na nich krótko, ale wymownie.Gdy wyszli na ulicę, Juana przełożyła dłoń przez jego ramię i takprzeszli do jej czarnego garbusa, zaparkowanego pod sklepem zogumieniem.Było jej zimno, ale kiedy szła blisko niego, czuła, że sięrozgrzewa.Miała też wrażenie, że dotykanie go było czymśnaturalnym, jakby przeszli już jakiś etap i zabrali się za coś innego.Aatwo było z nim rozmawiać, uważnie słuchał i nie wydawał sięnależeć do tych mężczyzn, którzy wiecznie obmyślają kolejny gambit wkonwersacji.Do tego również nie przechwalał się, nie mówił o swoichfenomenalnych planach, nie wyłaził także ze skóry, żeby zrobić na niejwrażenie co, prawdę mówiąc, samo w sobie robiło wrażenie. Gdzie mieszkasz? zapytała. Mam melinę przy Sligo Avenue. Ja przy Dziesiątej Ulicy, w dzielnicy Northeast, no, wiesz, kołokatolickiego uniwerku. Miałabyś coś przeciwko temu, żeby podrzucić mnie do domu? Zgrywasz się chyba. Nie.No, mogę się przejść. Taak, słyszałam, że lubisz nocne spacery. Raphael ci powiedział, co?31 I że lubisz westerny.Powiedział, że czytałeś western, gdypierwszy raz przyszedł do tej waszej księgarni, i za każdym razempózniej też. Więc skąd ta gadka, że To nieuczciwe, bo ja, cholera, nic otobie nie wiem ? roześmiał się Quinn. Kłamczucha! Przyznaję, kłamałam powiedziała. Masz jednak mojesłowo, że już nigdy więcej ciebie nie okłamię.Zatrzymała volkswagena pod jego domem, niedużym blokiem zcegły, ale zostawiła silnik na jałowym biegu.Po drugiej stronie ulicystał ciemny, zamknięty sklep market spożywczy i monopolowy.Podjego drzwiami stała grupka chłopaków w zimowych kurtkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Przyszedł kiedyś do sklepu, szukał School Days StanleyaClarke'a na winylu.Kręcą go takie jazzowo-funkowe kawałki, prawieorkiestralne rzeczy z lat siedemdziesiątych.Dexter Wansel, GeorgeDuke, te klimaty.Albo Lonnie Liston Smith.Guzik o tym wiedziałem,ale chętnie mnie oświecił.Dlatego jak czasami kupujemy starsze płyty,dzwonię do niego. Zawsze pracowałeś w antykwariacie? Nie, nie zawsze.Wiem, o co pytasz: czy mam wykształcenie, ajeśli tak, to czemu tam kwitnę.Więc tak: skończyłem uniwersytetMaryland i mam dyplom z kryminologii.Potem przez jakieś osiem latbyłem w Dystrykcie gliną.Kiedy odszedłem z mundurówki,pomyślałem sobie, że czas na jakąś spokojną fuchę.Zawsze lubiłemksiążki, przynajmniej pewne rodzaje. Westerny. Aha.No i nie ma spokojniejszej roboty niż w antykwariacie zksiążkami i płytami.To już wszystko.Wciąż wpatrywała się w jego twarz. Już wiem, skąd cię kojarzę. Zgadza się.Jestem tym gliniarzem, który w zeszłym roku zabiłinnego policjanta. I zmieniłeś fryzurę. Aha.Zapuściłem dłuższe włosy.Quinn czekał na tradycyjne kolejne pytania, ale na próżno.Zauważył, że Juana odepchnęła łokciem swój talerz ze skorupamiostryg.Kiedy tak na nią patrzył, popijał Heinekena powierzchniapłynu w szklance opadła o cal. A co do mnie? zapytała. Chciałbyś dowiedzieć się czegośjeszcze? Szczerze, to nie.Póki co podoba mi się wszystko, co wiem. Więc nie?30 No, jakoś nic mi teraz nie przychodzi do głowy. Więc pozwól, że sama załatwię parę kwestii, dobrze? Mojamatka to Portorykanka, ojciec był czarny.Dobrze się czuję w kilkuróżnych środowiskach, ale czasami nie pasuję do żadnego z nich. Nie pytałem cię o to. Jeszcze mnie o to nie zapytałeś. Mówię ci, że mnie to nie obchodzi. Dziś wieczorem może cię to nie obchodzić.Dziś chodzi tylko oatrakcyjność, o to, czy nam razem dobrze.Ale poza nami jest cały światpełen ludzi i oni zaraz nie pozwolą nam się tym nie przejmować.Jak cidwaj po drugiej stronie baru, ci, co nas obcinają przez cały wieczór. Może zabierzemy się za to, kiedy przyjdzie pora? odparłQuinn i zwrócił się do obsługującego klientów barmana z piersią jakantał i posiwiałym wąsem: Szefie, zarzuć nam pan tutaj jeszcze ztuzin, co? Dzięki, Terry powiedziała Juana. Terry.Cholernie mu się podobało, jak wymawiała jego imię.Kiedy potem wychodzili, zauważyła, że Quinn obrócił się do tychdwóch typów, którzy wciąż się na nich gapili, i spojrzał na nich krótko, ale wymownie.Gdy wyszli na ulicę, Juana przełożyła dłoń przez jego ramię i takprzeszli do jej czarnego garbusa, zaparkowanego pod sklepem zogumieniem.Było jej zimno, ale kiedy szła blisko niego, czuła, że sięrozgrzewa.Miała też wrażenie, że dotykanie go było czymśnaturalnym, jakby przeszli już jakiś etap i zabrali się za coś innego.Aatwo było z nim rozmawiać, uważnie słuchał i nie wydawał sięnależeć do tych mężczyzn, którzy wiecznie obmyślają kolejny gambit wkonwersacji.Do tego również nie przechwalał się, nie mówił o swoichfenomenalnych planach, nie wyłaził także ze skóry, żeby zrobić na niejwrażenie co, prawdę mówiąc, samo w sobie robiło wrażenie. Gdzie mieszkasz? zapytała. Mam melinę przy Sligo Avenue. Ja przy Dziesiątej Ulicy, w dzielnicy Northeast, no, wiesz, kołokatolickiego uniwerku. Miałabyś coś przeciwko temu, żeby podrzucić mnie do domu? Zgrywasz się chyba. Nie.No, mogę się przejść. Taak, słyszałam, że lubisz nocne spacery. Raphael ci powiedział, co?31 I że lubisz westerny.Powiedział, że czytałeś western, gdypierwszy raz przyszedł do tej waszej księgarni, i za każdym razempózniej też. Więc skąd ta gadka, że To nieuczciwe, bo ja, cholera, nic otobie nie wiem ? roześmiał się Quinn. Kłamczucha! Przyznaję, kłamałam powiedziała. Masz jednak mojesłowo, że już nigdy więcej ciebie nie okłamię.Zatrzymała volkswagena pod jego domem, niedużym blokiem zcegły, ale zostawiła silnik na jałowym biegu.Po drugiej stronie ulicystał ciemny, zamknięty sklep market spożywczy i monopolowy.Podjego drzwiami stała grupka chłopaków w zimowych kurtkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]