[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Myślą, że muszę oszczędzać, czy co? - Prychnęła.- %7łe nie mogęsobie pozwolić na FIJI Water?Jack skarcił ją za tę rozrzutność.- Wiesz, nowobogackim często się wydaje, że mieć dużopieniędzy to to samo, co mieć nieskończenie dużo pieniędzy.Mimi spojrzała na niego z niedowierzaniem.- Czy ty mnie właśnie nazwałeś nowobogacką? - Jack roześmiałsię, wchodząc do windy.- Na to wychodzi.- Drań! - Mimi udała, że jest śmiertelnie obrażona.- Na majątekjest tak stary, że napędza system ubezpieczeń społecznych.Bankructwo nie wchodzi w grę.Jesteśmy nadziani.- Mam nadzieję.Mówiłaś, że Lawrence wspominał ogwałtownym spadku zysków? Słyszałem coś podobnego na ostatnimzebraniu inwestorów.Indeksy giełdowe idą w dół.To nie wróżnajlepiej.Zamarkowała szerokie ziewnięcie.- Nie nudz mnie tymi detalami.Nic mnie nie obchodzą.- Wyszlina zewnątrz.Po drugiej stronic ulicy dwukołowe konne bryczkiczekały na naiwnych turystów.Było chłodno - ostatnie uderzeniezimy.Pozostałości śnieżycy tworzyły żółte, popękane skorupy lodu napokrywach śmietników i na chodnikach, Jack uniósł rękę i smukłyczarny bendey wielkości karawanu podjechał do krawężnika.58 - Do domu? - Zapytała Mimi, wślizgując się do środka.Jackpochylił się i oparł o krawędz drzwi.- Wrócę niedługo.Obiecałem Bryce'owi i Jamiemu, że wpadnę donich do klubu.- Jasne.Musnął pocałunkiem jej policzek.- Nie czekaj na mnie.- Zatrzasnął drzwi i postukał w szybę.-Odwiez ją do domu, Sully.Mimi pomachała mu przez przyciemnioną szybę, czując, żeopuszcza ją dobry nastrój.Patrzyła, jak przechodzi przez jezdnię i wsiada do taksówki.- Do domu, panno Force? - Obrócił się do niej Sully.Już miała skinąć głową.Była zmęczona.Powrót do domuwydawał się dobrym pomysłem, nawet jeśli czuła się trochę urażona,że musi wracać sama.Przez moment zastanowiła się, czy z nim niepojechać, ale Jack ostatnio okazywał jej tyle przywiązania.Nie miałapowodów, żeby coś podejrzewać.Zawsze przesiadywał w klubie zBryce'em Cuttingiem i Jaimiem Kipem.zabawni chłopcy.A pozatym nie spuszczała z niego wzroku od kilku tygodni, od powrotu zWenecji, i czuła się winna, bo niczego nie zauważyła.Co właściwietak ją niepokoiło? Ale musiała być szczera ze sobą.Niepokoiła się.- Jeszcze nie, Sully.Zobaczmy, dokąd pojedzie.Szofer skinął głową.Nie po raz pierwszy to słyszał.- Pilnuj, żeby nas nie zauważył.Limuzyna śledziła taksówkę jadącą na południe przez West SideHighway.Block 122 został zamknięty, a najmodniejszy obecnie klub,Dante Inn, mieścił się dalej, w West Village, w podziemiach jednego ztych nowych przeszklonych budynków, tuż przy autostradzie.Mimiprzypomniała sobie, że Jack mówił jej, że ich rodzina wykupiła tamapartament, traktując to, jako inwestycję.W tej chwili wynajmowałago jakaś gwiazda.Taksówka zaparkowała przed wejściem zagrodzonym obciągniętąpluszem liną, rozpiętą między dwoma słupkami i pilnowaną przez59 wysokiego mężczyznę w czarnym płaszczu.Klub Dante Inn byłmniejszy i mniej ekstrawagancki od Block 122, ale jeszcze bardziejekskluzywny.Jack wysiadł i zniknął w środku.Mimi z zadowoleniemrozparła się na siedzeniu.- Dobra, wracamy.Patrzyła na podjeżdżającą przed nimi białą limuzynę.Boże ludzieuwielbiali tandetę.A Jack ją nazywał nowobogacką!Przyjrzała się hałaśliwemu towarzystwu z limuzyny, próbują ichrozpoznać.Gość w idiotycznym filcowym kapeluszu musiał byćsłynnym aktorem.I nagle zauważyła coś innego: ktoś wyłonił się zcienia i wślizgnął głównym wejściem do budynku.Czarnowłosadziewczyna w srebrzystym płaszczu przeciwdeszczowym.Nie.To niemożliwe.To nie mogła być Schuyler Van Alen.Nie mogła? Jasne, żemogła.Mimi poczuła, że coś ją ściska za serce.Trochę zbyt wiele, jak nazbieg okoliczności.Jack był w klubie mieszczącym się w podziemiachbudynku, do którego właśnie weszła Schuyler.To niemożliwe.Próbowała zebrać myśli - czy coś przeoczyła!Wydawał się przecież taki obojętny, taki zimny wobec Schuyler.Niemógł być ciągle nią zauroczony, prawda?Zdaje mi się, że ta dama zbytnio się zarzeka3.Mimi nie była szczególną fanką Szekspira, nawet za jego czasów,ale pamiętała ważniejsze cytaty.To z pewnością była dla niej zimyniełaska4.Wiedziała, nie musiała szukać potwierdzenia, że niezależnie odtego, jak Jack zachowywał się wobec całego świata, jakie kłamstwajej powtarzał, w jego sercu znajdowało się miejsce, do którego niemogła dotrzeć i którego nie mogła poznać.Tajne miejsce, poświęconekomuś innemu.Miejsce, które zajmowała.Schuyler Van Alen.3Lekko zmieniony cytat z Hamleta Williama Szekspira, akt III, scena 2 (przyp.tłum.).4Nawiązanie do Ryszarda 111 Williama Szekspira (przyp.tłum.).60 O dziwo, Mimi nie czuła się zdradzona, przerażona czyzmiażdżona.Czuła tylko głęboki smutek.Tak bardzo starała się mupomóc.Robiła wszystko, żeby pozostał jej wierny.Jak mógł nie obawiać się kary? Znał prawo tak samo dobrze jakona.Wiedział, jaka jest stawka.Wiedział, co może stracić.Jack, nie zmuszaj mnie, żebym cię skrzywdziła.Nie pozwól,żebyśmy się tak rozstali.Nie zmuszaj mnie do zniszczenia ciebie.61 ROZDZIAA 13ROZDZIAA 13- Myślałem, że zapomniałaś.Schuyler uśmiechnęła się, zdejmując płaszcz i wieszając go nawieszaku.Przed chwilą otworzyła drzwi apartamentu kluczem, którynosiła na jedwabnej wstążce na szyi.Nigdy go nie zdejmowała,obawiając się, że mógłby zostać ukradziony.Weszła do budynku, nie kryjąc się.Zamieniła kilka słów zportierem i poszła do windy, wymieniając po drodze uprzejmości zsąsiadami.Zagruchała do ich dziecka, umoszczonego w wykładanympolarem wózeczku za tysiąc dolarów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •