[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Windy i szerokie schody prowadzące do drzwiwejściowych znajdowały się od frontowej strony budynku.Gdyby Quinnchciał zbiec po schodach, musiałby minąć drzwi do swojego gabinetu.Wolał więc ruszyć w kierunku holu na tyłach budynku, na którego obukońcach znajdowały się klatki schodowe, prowadzące aż do podobnegokorytarza na parterze.Gdyby zdołał tam dotrzeć, musiałby tylko jeszczedopaść wnęki w korytarzu, w której znajdowały się drzwi windy idomofon służący do komunikacji z aresztem śledczym.Uzbrojenistrażnicy przybyliby mu na ratunek w mgnieniu oka.Ruszył przed siebie, lecz kiedy skręcał za róg korytarza, dobiegł gotupot nóg prześladowcy.Otworzył pośpiesznie drzwi na klatkę schodowąi runął w dół, przeskakując po kilka stopni naraz.Na podeście trzeciegopiętra pośliznął się i zatrzymał na ułamek sekundy, z trudem odzyskującrównowagę.Wytężył słuch, aby sprawdzić, czy jest ścigany, i zdało musię, że słyszy odgłos zbliżających się z góry kroków.Dotarłszy w końcu na sam dół klatki schodowej, zobaczył przed sobąblado oświetlony korytarz.Z trudem chwytał od- dech, a w żołądku ściskało go boleśnie.Zatrzymał się, wyciągającprzed siebie dłoń z pistoletem.Wszystkie jego zmysły pracowały nanajwyższych obrotach.Teraz musiał już tylko dopaść końca korytarza.Rzucił się w kierunku wnęki z windą, ale gdy ledwie do niej dotarł,otworzyły się gwałtownie drzwi prowadzące do drugiej klatki schodoweji człowiek w masce wbiegł na korytarz.Quinn nie wierzył własnymoczom! Przecież wyraznie słyszał kroki na schodach, po których właśniezbiegł.Czyżby ścigało go dwóch ludzi?Nie miał czasu, by zastanowić się nad tym, gdyż zamaskowanymężczyzna rzucił się ku niemu.Quinn cofnął się do wnęki i uniósł broń,ale zanim jeszcze zdążył wycelować, rzucony przez napastnika nóżuderzył w pistolet, wytrącając mu go z ręki.Zachwiał się do tyłu naomdlałych nogach i upadł ciężko na podłogę, uderzając przy tym głową ościanę, aż pociemniało mu w oczach.Potrząsnął głową, by odzyskaćwzrok.Mężczyzna w masce stał obok, a w jego ręku tkwił upuszczonyprzez Quinna pistolet.Quinn czuł się tak, jakby czas stanął w miejscu.Wiedział, że czeka gośmierć, ale ogarnęło go uczucie niezmiernego spokoju.Napastnikwycelował w niego broń, patrząc mu prosto w oczy, i powietrze rozdarłhuk wystrzału.Mężczyzna w masce zachwiał się, wypuszczając broń,gdy padł kolejny strzał.Quinn dałby wszystko, żeby móc wtopić się wścianę.Napastnik upadł tuż u jego stóp, a we wnęce pojawiła się EllenCrease.W ręku trzymała dymiący rewolwer.W tym samym momencie z windy łączącej się z aresztem wypadłodwóch umundurowanych mężczyzn.Pierwszy z nich, sierżant ArtBradford, potężny, ostrzyżony na jeża mężczyzna, wiele razy pojawiał sięsłużbowo na prowadzonych przez Gminna rozprawach.Drugimstrażnikiem był Clyde Fellers, czarnoskóry mężczyzna o potężnychramionach, muskularnym karku i pokaznym brzuchu.Kiedyś grał wfutbolowej drużynie uniwersytetu w Portland.Spojrzeli najpierw nazabitego, a potem na Quinna, który siedział bez sił na ławce.- Sędziemu nic się nie stało.Po prostu jest w szoku -oznajmiła EllenCrease.Ouinn podniósł białą jak ściana twarz.- Ten człowiek napadł na mnie na parkingu dwa dni temu. Teraz włamał się do mojego gabinetu i ścigał mnie po schodach.Senator Crease zastrzeliła go.- Miałam się spotkać z sędzią Quinnem w jego gabinecie -wyjaśniłaCrease.- Pojechałam windą na czwarte piętro i akurat kiedypodchodziłam do sali rozpraw, usłyszałam, jak ktoś biegnie korytarzem.Gabinet sędziego był pusty, więc zbiegłam po tylnych schodach, żeby goposzukać.Crease przerwała.Wyglądała równie zle jak Quinn.- Musiałam strzelać.On mierzył do sędziego.- Zadzwońcie do Wydziału Zabójstw - polecił Quinn.-Niech przyślątu Anthony'ego i Dennisa.To ma związek z jedną z ich spraw.Ikoniecznie powiedzcie im, że wiem, kto kazał zamordować LamaraHoyta.- Możecie go już odwrócić - oznajmiła doktor Marilyn Kinsey,specjalistka medycyny sądowej.Sierżant Bradford odwrócił zwłoki na plecy, uważnie obserwowanyprzez wszystkich obecnych, a Kinsey przyklękła i powoli odsunęła maskęz twarzy zabitego.- Wygląda na to, że miał pan rację, panie sędzio -przyznał Anthony, patrząc na martwą twarz Jacka Brademasa.- Chodzmy na górę do pana gabinetu, to zobaczymy ten raport -zaproponował Dennis.Obydwaj detektywi oraz Crease i Quinn udali się na czwarte piętro.Quinn wprowadził ich do sali sądowej i zapalił światła.Potem zostawiłwszystkich przy stoliku obrony, a sam wszedł przez wewnętrzne drzwi doswego gabinetu, skąd przyniósł dokument, który pomógł mu rozwikłaćsprawę zabójstwa Lamara Hoyta.- Może pan nam powie, jak się pan domyślił, że Brademas był w tozamieszany - zaproponował Dennis, gdy tylko Quinn położył na stoleraport na temat włamania dokonanego przez Martina Jabłońskiego.Quinn czytał ten raport po raz pierwszy poprzedniej niedzieli, kiedyzadzwonił do niego detektyw prowadzący sprawę zaginięcia AndreiChapman.Dopiero teraz, kiedy czekał na przybycie policji do sądu,uświadomił sobie, że człowiek, który do niego dzwonił, nie mógł byćdetektywem.Przecież morderstwo na St.Jerome było upozorowane,Andrea Chapman nigdy nie istniała, a Marie Ritter nie zaginęła nawyspie. Telefon od fałszywego detektywa był częścią planu obliczonego nawytrącenie go z równowagi i uczynienie z niego łatwego celu dlaszantażysty.Człowiekiem, który do niego dzwonił, był prawdopodobnieJack Brademas.- To jest raport policji na temat ostatniego aresztowania Jabłońskiego -oznajmił Quinn.- Wyszedł z więzienia dopiero w zeszłym roku poskróceniu kary.Postawiono mu zarzut brutalnego napadu na prywatnydom.Włamał się tam w nocy i pobił mieszkańców.Proszę zajrzeć do tegoraportu.Anthony i Dennis przejrzeli ręcznie napisany dokument.Widać byłopo ich minach, że są zdezorientowani.- Nie rozumiem, co.- zaczął Anthony i nagle zamilkł, jak rażonypiorunem.Jego palec zatrzymał się na dole raportu, gdzie widniał podpispolicjanta przeprowadzającego aresztowanie.- J.Brademas - odczytał głośno Dennis.- Właśnie - powiedział Quinn.- Brademas znał Jabłońskiego.Przecieżsam go aresztował.Sądzę, że wynajął Jabłońskiego, by włamał się doposiadłości Hoyta i zabił jego oraz senator Crease.To włamanie byłozgodne ze sposobem działania Jabłońskiego, ale myślę, że Brademaszamierzał zabić Jabłońskiego po popełnieniu przez niego podwójnegomorderstwa.- Dosłownie się rozchorowałam, gdy sędzia Quinn powie-dział mi o tym raporcie - wtrąciła Crease [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •