[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podrastał, i już do psich budek się nie chował, alebez Burka czy Trota nigdy nie ruszał nad Strug czy do Pikorowego lasu.W pogoni za lepszą chłopską dolą rodzina Dolinów przeniosła się z Kalinowej aż podZaleszczyki, na Podole.Wraz z nią cała gospodarska chudoba i dwa psy - Nero z Trotem.Trot był psem podwórkowym, najczęściej krótko u budy wiązanym.Gdzie mu tam wpsiej głowie świtały jakieś dalekie podróże? Uwiązany na postronku za wozem w drodze narzeszowską stację kolejową, przerażony Trot uszedł od swojej budy może z pół kilometra, niedalej, i zaciągnął się wisielczą sobaczą pętlą.Mama Staszka, która, podobnie jak Trot, też nieza bardzo chciała rodzinną Kalinową opuszczać, w wisielczej śmierci wiernego psa niedobryznak na przyszłość wieszczyła. Psisko widocznie coś złego czuło, bo z domu ruszyć się niechciało.A może z tego żalu serce mu pękło?.Pod Zaleszczyki, do ich nowego gospodarstwaw Worwolińcach, dotarł tylko bywały w świecie Nero.Nero był wilczurem.Chyba nawet rasowym, szkolonym do służby w policji.Kiedytrafił do Dolinów, był już na psiej emeryturze.A ściślej, na rencie inwalidzkiej, bo lekkookulał na przednią łapę, postrzelony w Debrzy przez jakiegoś zdesperowanego kłusownika zMatysówki.Opiekował się Nerem litościwy posterunkowy z Tyczyna.On też Nera Doliniepodarował. Jak ty Dolina tam, na te ukraińskie dzikie pola, bez porządnego psa pojedziesz? Nero to dobry i dzielny pies, przed każdym zbójem cię obroni.To nic, że odrobinę kuleje.Mądrzejszy on, chłopie, od niejednego człowieka.A jak się do ciebie przyzwyczai, towierniejszego nie znajdziesz.Wszystko zgadzało się co do joty.Wabił się Nero, aleumaszczenie miał jasne, typowo wilcze.I potężną posturę.Od pierwszej chwilipodporządkował się ojcu, jakby zrozumiał, że to jego nowy pan.Od mamy, łaskawiepomerdując ogonem, przyjmował pożywienie.Małym Tadkiem wyraznie się opiekował.Staszka natomiast z widocznym lekceważeniem tolerował.Na początku nie było mowy, żebyNero mu się podporządkował, choć na komendę ojca posłusznie wykonał wszystko: od waruj ,  zostań ,  siad ,  stój do szukania i czołgania się włącznie.Nero był do przesady małomówny , głos podawał na rozkaz, albo jeśli uznał, że trzeba gospodarzy przed czymśostrzec lub coś ważnego zasygnalizować.Ale nawet ojcu za nic nie pozwolił przytroczyć siędo budy.Jako wykształcony policyjny pies pewnie traktował to jako zniewagę i upokorzenie.Ojciec się nie upierał. Dobrze, nie chcesz przy budzie, nie chcesz po podwórku biegać podrucie, to masz mi tu całą noc pod drzwiami na ganku warować.Zrozumiano?.Widać tak,bo Nero pomerdał ogonem.Całymi dniami chodził luzem i trzymał się obejścia.Chyba że nawyrazną komendę towarzyszył swemu panu, a z czasem i Staszkowi.A wieczorem, kiedy wdomu układano się do snu i w drzwiach do sieni szczękała zasuwa, Nero, zgodnie z nakazem,zajmował na ganku pozycję nocnego stróża.Nowy dom Dolinów w Worwolińcach, jeszcze nie całkiem wykończony, stał bliskoszosy wiodącej z Tłustego do Zaleszczyk.Stał samotnie pośród pszenicznych pól, łanówdorodnej kukurydzy i młodego sadu.Dnia 1 września 1939 roku - wojna! W ciągu paru dni obejście Dolinów zaroiło się oduciekinierów z głębi kraju, a zwłaszcza mężczyzn, ciągnących za wojskiem odchodzącym kurumuńskiej granicy.W sobotę, 17 września, nowy grom z jasnego nieba: od stronyniedalekiego granicznego Zabrucza wkraczają do Polski Sowieci.Dolinowie i stłoczeni w ichdomu uciekinierzy nie wiedzieli, co począć, uciekać do Rumunii, czy poddać się losowi.Szczególnie bezradnych było kilku oficerów-lotników, którzy cudem uszli z życiem z rąkukraińskich siczowców, grasujących w tej okolicy.W niedzielę, pod wieczór, od strony Tłustego pojawił się na pobliskim wzgórzupierwszy konny patrol czerwonoarmistów, ale zaraz zawrócił.Nastąpiła noc pełnaoczekiwania i grozy.Zaleszczycka szosa trzęsła się od jazgotu czołgów: Sowieci wkraczali napolskie Podole całą swoją niepoliczoną ludzką masą.W domu Dolinów nikt nie zmrużył oka.A wyraznie niespokojny Nero nie odstępowałswego pana na krok. Skoro świt, jeszcze przed wschodem słońca, taranując łan kukurydzy, stanął przeddomem ogromny sowiecki czołg z czerwoną gwiazdą na wieżyczce.Lufa działka grozniecelowała w ganek.Wraz z tym ze wszystkich stron otoczyli obejście żołnierze w spiczastychczapkach i długich szarych szynelach. A nu, choziain, wychodi!.Dolina wyszedł na ganek.Nero, w pozycji  siad , przywarł do jego lewej nogi.Staszek wyglądał zza uchylonych drzwi.Ku gankowi podszedł oficer z naganem w ręku, ubezpieczany przez dwóch żołnierzy. Rukiwwierch! , krzyknął na Dolinę oficer, potwierdzając to żądanie wymachem uzbrojonej ręki.Istało się! Przy tym ruchu Nero, nie czekając komendy, śmignął z przysiadu, capnął oficera zauzbrojone ramię i obalił go na schody.Trzymał zdobycz martwym chwytem i popatrywał naDolinę.Ubezpieczający oficera żołnierze odskoczyli na boki, nie bardzo wiedząc, jak sięzachować; nie mogli strzelać do psa, bali się trafić komandira.Dolina nie stracił zimnej krwi: Zostaw, Nero! Noga..Pies zrobił to, co mu pan kazał.Speszony oficer wstał i długo otrzepywał się z kurzu.Starszawy był, może dlategonieporywczy.Uśmiechnął się nawet kwaśno. Charoszaja sobaka , pochwalił.Ale zażądał,żeby ojciec zrobił z tym psem porządek.Ojciec zamknął zdezorientowanego Nera dokomórki.Co było dalej? %7łądanie wydania broni, rewizja, odprowadzenie Doliny i wszystkichmężczyzn pod konwojem na zaleszczycką szosę, do sztabu sowieckiej jednostki.Skończyłosię na tym, że rannych lotników Sowieci zabrali do niewoli, cywilnych uciekinierów i Dolinęzwolniono.Na krótko zresztą, bo samotny dom Dolinów przy zaleszczyckiej szosie nie zaznałodtąd ani chwili spokoju.Nękały go nieustanne rewizje i patrole ciągnących tędy coraz tonowych i nowych sowieckich oddziałów.I narastające z dnia na dzień zagrożenie napaściąprzez rozzuchwalone ukraińskie siczowe bojówki.W końcu nadszedł taki dzień, a właściwie ciemna wrześniowa noc, kiedy Dolinowie,żeby ujść z życiem, musieli z własnego domu uciekać.Jakaś zbójecka banda ostrzelała okna ipodpaliła im bróg ze zbożem.Z Kolonii przedarli się jarami do Worwolińców, gdzie wpobliżu dworu rozlokowało się gęstą zabudową kilka polskich domostw.I tam, przytuleniprzez gościnną rodzinę Niskich, trwali niepewni swego losu aż do owej feralnej, nie tylko dlaNera, lutowej nocy.Nero na nowym miejscu też nie czuł się u siebie.Nie bardzo wiedział, co tutaj należydo jego obowiązków i gdzie jest jego miejsce.Pies Niskich, jak wszystkie podwórkoweBurki, w ciągu dnia drzemał przy budzie i co najwyżej leniwie obszczekiwał kury wałęsającesię w jego pobliżu.Dopiero w nocy szorował łańcuchem po drucie rozwieszonym przezpodwórko.Nero tolerował szczekliwego kolegę, ale się z nim nie bratał.Pilnował swojegopana, czasami Staszkowi na pastwisku towarzyszył. Domy polskich kolonistów pod Zaleszczykami budowane były nowocześnie ipodobnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •