[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Im szybciej wróciszdonormalnego życia, tym wcześniej poczujesz się lepiej.-Wyraz twarzy Jessiki raptowniesię zmienił.- A właśnie.-Sięgnęła podstół i wyjęła z torebki składaną ulotkę.Położyła ją na blacie i rozprostowała kantem dłoni.- Oto mojaniespodzianka.55.Christine spojrzała na ulotkę, nic nie rozumiejąc.Był tofolder turystyczny wydrukowany na błyszczącym papierze.Na głównej fotografii widniały okrągłe, porośnięte bujną roślinnością wzgórza zfragmentami jakichś ruin.Wśrodkuwstawione było mniejsze zdjęcie, przedstawiającechłopcapasącego stadkolam o sierści w kolorze czekolady- Co to jest?-Machu Picchu - odparła Jessica.- Po co mi topokazujesz?Jessicaodchyliła się do tyłu, żeby wzmocnić wrażenie.- Ponieważ tam się właśnie wybieramy.-My?- Zapisałam nas nawycieczkę.Jest taka organizacja, która zabiera Amerykanów na misje humanitarne do Peru.Pracuje się w wioskach, zakłada w dżungli szpitaledla tubylców, a w wolnymczasiemożna zwiedzać kraj.Obejrzymyinkaskie ruiny, powspinamy się po Andach, pomieszkamywchatkach wamazońskiej dżungli.Christine gapiła się na nią wytrzeszczonymioczami.- W dżungli?-Toniezapomnianeprzeżycie.- Tak jak leczenie kanałowe.Nie chcęjechać dodżungli.- Czemu?-Posłuchaj, Jess.Dla mnie wystarczającą przygodą jestnocleg w trzygwiazdkowym hotelu.Jeśli mamy się wybraćna wakacje, jedzmy doPalm Beach.- To nie będą wakacje.Mówią, że w życiu nie napracujesz się tak ciężko jak tam.-1 to ma byćatrakcja?- Słyszałam, że najlepszym lekarstwem na złamane serce jest oddać je innym.-Ja już swoje oddałam.- Wiem,skarbie, wiem.- Nachyliła się.-Ale my tammamy pomagać biednym sierotkom.Będziemy pracować56z dziećmi.- Uśmiechnęła się i nachyliła jeszcze bliżej.-A typrzecieżuwielbiasz dzieci.Christine skrzyżowała ręce na piersiach.- Dlaczego ty zawsze usiłujesz mnie zmusić, żebym robiła to, czego nie chcę?-Bo ty nigdy nie chcesz nic robić.Zabardzo boisz siężycia.Przysięgam, gdyby nie ja, w ogóle nigdy byś nic nieprzeżyła.- Nieprawda.-Wymień choć jednąspontaniczną rzecz, którą zrobiłaśw tym roku, a do którejbym cię nie zmusiła.- Zaręczyłamsię.-To było spontaniczne?Byliście ze sobą sześć lat.- Pięć.- Christinejeszcze razzerknęła na ulotkę.-2rcsztą i tak niemam pieniędzy- O to się nie martw.Tojużzałatwione.Christine nie spodobałsię ten nieodwołalny ton vf gtosie przyjaciółki.- Jak to "załatwione"?-Twoja matka za wszystko zapłaciła.- Mojamatka sięna to zgodziła?-Przysłała mi czek.- Nie staćjejna to.-Chciała to zrobić dla ciebie.Poza tym, wychodzi taniejniż urządzenie wesela.- Byłoby miło, gdyby ktoś wcześniej spytał mnie ozdanie.-Tak by się stało, gdybyśraczyła odbierać telefony - odparła cierpko Jessica.- A co na to twoi rodzice?- spytała Christine.-Nie mająnic przeciwko temu, żebyś jechała?- %7łartujesz?Pan kongresman o mało sam nie zaczął mmepakować.Pomyśl tylko, ile punktówzyska u wyborców kiedy im opowie oswojej cudownejcóreczce, która się udzielaw organizacji humanitarnej.57.Wróciła kelnerka z sałatką dla Christine.- Czy teraz dobrze?Christine przyjrzała się talerzowi.Kelnerkazerknęła naJessicę, która posłała jej współczujący uśmiech.- Tak, dziękuję.-A tu dla pani miseczka limonek.%7łyczę smacznego.Christine wytarła skórkę owocu serwetką, apotem wycisnęła go, przejeżdżając pokrawędzi filiżanki.- Nie masz pojęcia, przez co musiałam przejść, żeby tozałatwić.Już nie wspomnę, ile wolnego wzięłamw pracy Animi się śni jechać samej.- Tozabierz kogośinnego.-Nikogo innego nie biorę.Robię to dla ciebie.- Ja nie chcęjechać do Peru.-A skąd wiesz?Przecież nigdy tamniebyłaś.- Nie byłam teżnigdy w piekle, a jestem raczej pewna,że tam również niechciałabym trafić.-Co to ma wspólnego z piekłem?- Dla mnie ma.-Podaj mi choć jeden sensowny powód, dla którego taksięwzbraniasz.- Proszę bardzo.Choćby pająki.- Pająki - powtórzyła jak echo Jessica.-Milionypająków.Są tak wielkie, że mogą złapać ptaka.Jessicaprzyglądała się jej w zdumieniu.- Skąd to wiesz?-Oglądałam na Discovery Pozatym są tam węże.- Jesteś okropna - potrząsnęła głową Jessica.-Ja? Wcale cię otonie prosiłam.- Nie musiałaś.Przyjaciele są po to, żeby się troszczyćo człowieka.Ty po prostu nie wiesz, cojestdla ciebie dobre.Christine uniosłaręce w geście bezradności.- Ta znowu swoje.Co mi z tego przyjdzie, że będę przeztydzień gniła w jakimś trzecim świecie?58- Bo to lepsze niż gnicie wDayton i zadręczanie się, żecię rzucił facet.Christine w milczeniu patrzyła naprzyjaciółkę inaglesię rozpłakała.- Przepraszam, nie chciałam cidokuczyć - powiedziałaJessica.Christine niemogła wykrztusić słowa, a łzy leciałyjej po policzkach.Jessica wzięła ją za rękę. - Wybacz, skarbie.Christinewytarła oczyserwetką.- Słuchaj, w niedzielę wieczorem jestspotkanie organizacyjne.Pójdziemyi dowiemy się, co i jak.Wstrzymaj sięz decyzją tylkodo tego czasu, dobrze?Christine na chwilę spuściła wzrok, a potemgłęboko westchnęła.- Ale nicnieobiecuję.-W porządku - odparła Jessica.ROZDZIAA Szósty:Aby lżej nam było dzwigać własne brzemię,najlepiej jest wziąć na siebiecudze.Z PAMITNIKAPAULACOOKAJessica pilnowała się, żeby nie poruszać tematu wyprawydo czasu spotkaniaorganizacyjnego.Po piętnastu latachprzyjazni wiedziała,że przekonanie Christine, aby zrobiłacośwbrew swojej woli, bardzo przypomina łowienie ryb -należy popuścić żyłkę, byofiara myślała, że kontroluje sytuację, a następnie powoli zwijać.Christine wystarczająco długorozważała sprawę wyjazdu,żebynabraćpewności, iż nie chcejechać.Spotkanieodbywało się wbibliotece miejskiej.Gdy przyjaciółkiwchodziły do budynku, Christine została zatrzymana przez jakąśkobietę, która właśnie go opuszczała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Im szybciej wróciszdonormalnego życia, tym wcześniej poczujesz się lepiej.-Wyraz twarzy Jessiki raptowniesię zmienił.- A właśnie.-Sięgnęła podstół i wyjęła z torebki składaną ulotkę.Położyła ją na blacie i rozprostowała kantem dłoni.- Oto mojaniespodzianka.55.Christine spojrzała na ulotkę, nic nie rozumiejąc.Był tofolder turystyczny wydrukowany na błyszczącym papierze.Na głównej fotografii widniały okrągłe, porośnięte bujną roślinnością wzgórza zfragmentami jakichś ruin.Wśrodkuwstawione było mniejsze zdjęcie, przedstawiającechłopcapasącego stadkolam o sierści w kolorze czekolady- Co to jest?-Machu Picchu - odparła Jessica.- Po co mi topokazujesz?Jessicaodchyliła się do tyłu, żeby wzmocnić wrażenie.- Ponieważ tam się właśnie wybieramy.-My?- Zapisałam nas nawycieczkę.Jest taka organizacja, która zabiera Amerykanów na misje humanitarne do Peru.Pracuje się w wioskach, zakłada w dżungli szpitaledla tubylców, a w wolnymczasiemożna zwiedzać kraj.Obejrzymyinkaskie ruiny, powspinamy się po Andach, pomieszkamywchatkach wamazońskiej dżungli.Christine gapiła się na nią wytrzeszczonymioczami.- W dżungli?-Toniezapomnianeprzeżycie.- Tak jak leczenie kanałowe.Nie chcęjechać dodżungli.- Czemu?-Posłuchaj, Jess.Dla mnie wystarczającą przygodą jestnocleg w trzygwiazdkowym hotelu.Jeśli mamy się wybraćna wakacje, jedzmy doPalm Beach.- To nie będą wakacje.Mówią, że w życiu nie napracujesz się tak ciężko jak tam.-1 to ma byćatrakcja?- Słyszałam, że najlepszym lekarstwem na złamane serce jest oddać je innym.-Ja już swoje oddałam.- Wiem,skarbie, wiem.- Nachyliła się.-Ale my tammamy pomagać biednym sierotkom.Będziemy pracować56z dziećmi.- Uśmiechnęła się i nachyliła jeszcze bliżej.-A typrzecieżuwielbiasz dzieci.Christine skrzyżowała ręce na piersiach.- Dlaczego ty zawsze usiłujesz mnie zmusić, żebym robiła to, czego nie chcę?-Bo ty nigdy nie chcesz nic robić.Zabardzo boisz siężycia.Przysięgam, gdyby nie ja, w ogóle nigdy byś nic nieprzeżyła.- Nieprawda.-Wymień choć jednąspontaniczną rzecz, którą zrobiłaśw tym roku, a do którejbym cię nie zmusiła.- Zaręczyłamsię.-To było spontaniczne?Byliście ze sobą sześć lat.- Pięć.- Christinejeszcze razzerknęła na ulotkę.-2rcsztą i tak niemam pieniędzy- O to się nie martw.Tojużzałatwione.Christine nie spodobałsię ten nieodwołalny ton vf gtosie przyjaciółki.- Jak to "załatwione"?-Twoja matka za wszystko zapłaciła.- Mojamatka sięna to zgodziła?-Przysłała mi czek.- Nie staćjejna to.-Chciała to zrobić dla ciebie.Poza tym, wychodzi taniejniż urządzenie wesela.- Byłoby miło, gdyby ktoś wcześniej spytał mnie ozdanie.-Tak by się stało, gdybyśraczyła odbierać telefony - odparła cierpko Jessica.- A co na to twoi rodzice?- spytała Christine.-Nie mająnic przeciwko temu, żebyś jechała?- %7łartujesz?Pan kongresman o mało sam nie zaczął mmepakować.Pomyśl tylko, ile punktówzyska u wyborców kiedy im opowie oswojej cudownejcóreczce, która się udzielaw organizacji humanitarnej.57.Wróciła kelnerka z sałatką dla Christine.- Czy teraz dobrze?Christine przyjrzała się talerzowi.Kelnerkazerknęła naJessicę, która posłała jej współczujący uśmiech.- Tak, dziękuję.-A tu dla pani miseczka limonek.%7łyczę smacznego.Christine wytarła skórkę owocu serwetką, apotem wycisnęła go, przejeżdżając pokrawędzi filiżanki.- Nie masz pojęcia, przez co musiałam przejść, żeby tozałatwić.Już nie wspomnę, ile wolnego wzięłamw pracy Animi się śni jechać samej.- Tozabierz kogośinnego.-Nikogo innego nie biorę.Robię to dla ciebie.- Ja nie chcęjechać do Peru.-A skąd wiesz?Przecież nigdy tamniebyłaś.- Nie byłam teżnigdy w piekle, a jestem raczej pewna,że tam również niechciałabym trafić.-Co to ma wspólnego z piekłem?- Dla mnie ma.-Podaj mi choć jeden sensowny powód, dla którego taksięwzbraniasz.- Proszę bardzo.Choćby pająki.- Pająki - powtórzyła jak echo Jessica.-Milionypająków.Są tak wielkie, że mogą złapać ptaka.Jessicaprzyglądała się jej w zdumieniu.- Skąd to wiesz?-Oglądałam na Discovery Pozatym są tam węże.- Jesteś okropna - potrząsnęła głową Jessica.-Ja? Wcale cię otonie prosiłam.- Nie musiałaś.Przyjaciele są po to, żeby się troszczyćo człowieka.Ty po prostu nie wiesz, cojestdla ciebie dobre.Christine uniosłaręce w geście bezradności.- Ta znowu swoje.Co mi z tego przyjdzie, że będę przeztydzień gniła w jakimś trzecim świecie?58- Bo to lepsze niż gnicie wDayton i zadręczanie się, żecię rzucił facet.Christine w milczeniu patrzyła naprzyjaciółkę inaglesię rozpłakała.- Przepraszam, nie chciałam cidokuczyć - powiedziałaJessica.Christine niemogła wykrztusić słowa, a łzy leciałyjej po policzkach.Jessica wzięła ją za rękę. - Wybacz, skarbie.Christinewytarła oczyserwetką.- Słuchaj, w niedzielę wieczorem jestspotkanie organizacyjne.Pójdziemyi dowiemy się, co i jak.Wstrzymaj sięz decyzją tylkodo tego czasu, dobrze?Christine na chwilę spuściła wzrok, a potemgłęboko westchnęła.- Ale nicnieobiecuję.-W porządku - odparła Jessica.ROZDZIAA Szósty:Aby lżej nam było dzwigać własne brzemię,najlepiej jest wziąć na siebiecudze.Z PAMITNIKAPAULACOOKAJessica pilnowała się, żeby nie poruszać tematu wyprawydo czasu spotkaniaorganizacyjnego.Po piętnastu latachprzyjazni wiedziała,że przekonanie Christine, aby zrobiłacośwbrew swojej woli, bardzo przypomina łowienie ryb -należy popuścić żyłkę, byofiara myślała, że kontroluje sytuację, a następnie powoli zwijać.Christine wystarczająco długorozważała sprawę wyjazdu,żebynabraćpewności, iż nie chcejechać.Spotkanieodbywało się wbibliotece miejskiej.Gdy przyjaciółkiwchodziły do budynku, Christine została zatrzymana przez jakąśkobietę, która właśnie go opuszczała [ Pobierz całość w formacie PDF ]