[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A ja może zdołam uratować starego Shentoba - powiedział z nadzieją wgłosie.- Uratować go, tak jak chciał mój ojciec.Demon machnął ręką na ostatnie słowa chłopaka i pokazał palcem nazbroję.- Przymierz.Stary Shentob chce cię w niej zobaczyć.Będzie szczęśliwy.Trey pokręcił głową.- Nie teraz, co? Jutro - odpowiedział, ale sięgnął po skórzany napierśnik ispojrzał na symbol wyciśnięty na jego przedzie.Nie od razu rozpoznał wzór,lecz gdy obrócił nieco napierśnik, zobaczył wyraznie wypukłości.Nie był tosymbol Moloka, który spodziewał się zobaczyć.Nie, to było coś zupełnieinnego: uniesiona zaciśnięta pięść, taka sama jak ta, którą nosił na szyi jakoamulet, symbol Theissa.Chłopak spojrzał zdziwiony na Shentoba, któryodpowiedział mu szerokim uśmiechem.- Twój ojciec to zrobił.Zapytał mnie, czy znam kogoś w Otchłani, ktopotrafi wykonywać takie rzeczy, i stary Shentob to zorganizował.Nikt niewiedział o naszych planach, a w dzień walk twój ojciec odrzucił zbroję, którąprzyniósł mu Molok, i włożył tę.- Shentob zapląsał z radości.- Trzeba byłozobaczyć minę księcia demonów! - Zakrył usta dłonią, by zdusić chichot.- Chętnie zobaczę ją jeszcze raz - rzekł Trey, a po jego ustach przemknąłprzebiegły uśmiech. Służący szeroko otworzył oczy i usta.A potem pokazał palcem natowarzysza i znowu zatańczył, głośno rechocząc.- No, Treyu Laporte.Jesteś synem swojego ojca, a jakże! Jeszcze razzetrzemy tę zarozumiałą minę z gęby Moloka, co?Trey położył dłoń na pancerzu.Jego uśmiech zgasł powoli przygaszonytroską.- Ale Molok domyśli się, że ty mi to dałeś, i ukarze cię.Oblicze demona także spoważniało.Prychnął i spuścił wzrok, zanimznowu butnie podniósł głowę.- Stary Shentob nie będzie się przejmował tym, co może mu zrobić Molok.To ostatnie igrzyska Shentoba.Trey nie wiedział, co jego nowy przyjaciel ma na myśli, ale spojrzał mu woczy i jeszcze raz wyciągnął rękę.- W takim razie musimy zadbać o to, żeby były wyjątkowe.Ziewnął nagle mocno zmęczony.Służący zmarszczył brwi, a potem zarazwstał i ruszył do wyjścia.- Shentob już pójdzie.Trey Laporte musi się wyspać.Chłopak poklepał zbroję i kiwnął głową do demona.- Jutro - obiecał.- Jutro ją przymierzę.Trey zaryglował drzwi i zaciągnął zasłonę.Położył się na sienniku iwpatrzony w sufit powędrował myślami do siedzącej w celi Alexy.Sądził, żepiekielny kraken ze swojej strony dotrzyma umowy i że dziewczyna będziebezpieczna, o ile on wywiąże się ze swojego zobowiązania.A jeśli zostaniepokonany? Jeśli zginie? Uzmysłowił sobie, że nie rozmawiał o tym zMolokiem i że tym samym popełnił poważny błąd.Ale nie zawiedzie Alexy.Zrobi wszystko, co w jego mocy, by wywalczyć dla niej wolność.Wyobraziłsobie twarz czarodziejki, a potem, wciąż mając w głowie jej obraz, zamknąłoczy i poddał się zmęczeniu.29Kiedy rankiem następnego dnia Trey otworzył oczy, zobaczyłpochylonego nad sobą starego służącego, trzymającego w rękach miskę zparującą potrawą.Chłopak usiadł szybko i spojrzał na zamknięte drzwi,które, jak dobrze pamiętał, zaryglował wieczorem. - Jak się tu dostałeś? - zapytał, mierząc demona podejrzliwymspojrzeniem.- Jedz, jedz - odpowiedział Shentob i zbył jego pytanie machnięciem ręki,po czym podsunął Treyowi miskę.Chłopak popatrzył na potrawę i ostrożnie ją powąchał.- Zjedz to - ponaglił go demon.- Potrzebujesz sił, Treyu Laporte.To cibędzie smakować.- Mrugnął do chłopaka i zachichotał.- Stary Shentob jużwie, że nie lubisz szczurów, dlatego przygotował coś innego.Trey wzruszył ramionami i podniósł łyżkę do ust.Ku jego zdziwieniuwodnista potrawa przypominająca owsiankę smakowała o wiele lepiej, niżwyglądała.Postanowił, że nie będzie się dopytywał, z czego jestprzyrządzona, ponieważ był głodny, a kleik mógł uciszyć bolesne burczeniew brzuchu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •