[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Decydowałabymiędzy innymi o tym, kto będzie następnym naczelnikiem, kto awansuje na najwyższestanowiska służbowe.Przewidywała, że z taką władzą bez najmniejszych trudnościwydostanie z magazynu i pudła z dokumentami rodziców, i pudło, na którym zależało jejnajbardziej.Tak więc niechaj wszystko toczy się swoim torem, przynajmniej na razie.- Dzięki, Wade - powiedziała, gdy odprowadził ją do wyjścia.***Od chwili rozmowy w magazynie do egzekucji Elroya Doila upłynęło trzy i pół miesiąca i Cynthia coraz bardziej się denerwowała.Uświadomiła sobie mianowicie, że dni itygodnie niemiłosiernie się wloką i że tylko śmierć Bestii będzie ostateczną gwarancją, iżkwestia dwunastu przypisywanych mu zabójstw zostanie ostatecznie zamknięta.To prawda,że oskarżono go i skazano wyłącznie za morderstwo Tempone ów, lecz absolutnie nikt niewątpił, iż Bestia zakatował też pozostałe ofiary, łącznie z Gustavem i Eleanorą Ernstami.A więc kto wiedział, że Doil jednego morderstwa nie popełnił?Cynthia zadawała sobie to pytanie póznymi wieczorami, kiedy była sama.Kto? Ona,Patrick Jensen i ten Kolumbijczyk.Tylko ich troje.Cóż, ściślej mówiąc, czworo, jeśli liczyć Doila.Lecz fakt ten nie miał żadnegoznaczenia, ponieważ i tak nikt by mu nie uwierzył.Na procesie Bestia zaprzeczał dosłowniewszystkiemu, wypierał się nie tylko drobnostek, ale i rzeczy niezmiernie istotnych, jakchoćby stuprocentowo udowodnionej obecności w domu Tempone ów, gdzie go schwytano izatrzymano.I jeszcze coś: trzymając język za zębami i nie interweniując, Cynthia nie wysyłała nakrzesło elektryczne niewinnego człowieka.Doil był winny jak wszyscy diabli, to on zabiłtych ludzi i w pełni zasługiwał na śmierć.Chodziło po prostu o to, że skoro śmierć i tak byłamu pisana, równie dobrze mógł oddać Cynthii i Patrickowi przysługę, biorąc na siebiezabójstwo Ernstów.Cóż, szkoda, że nie mogli mu podziękować!Nie mów hop, póki nie przeskoczysz.Cynthia z niecierpliwością powtarzała sobie tenwyświechtany frazes, chcąc jak najszybciej ujrzeć egzekucję i zacząć potem nowe życie.Od jakiegoś czasu znowu spotykała się z Patrickiem Jensenem, towarzysko i łóżkowo,a od kilku tygodni częstotliwość spotkań znacznie wzrosła.Instynkt podszeptywał jej, że tonierozsądne, lecz ostatnio bardzo potrzebowała towarzystwa, a przy nikim innym tak dobrzenie odpoczywała.Pasowali do siebie, wiedzieli, że bez siebie nie przetrwają.I właśnie dlatego Cynthia doszła do wniosku, że chciałaby zabrać na egzekucjęPatricka; wejściówkę dla siebie załatwiła u naczelnika więzienia stanowego.Miała powody,żeby w niej uczestniczyć.Po pierwsze, należała do najbliższej rodziny dwojga ludzi, którychzabójstwo przypisywano Doilowi.Po drugie, upoważniał ją do tego status komisarza Miami.Kiedy podsunęła ten pomysł Jensenowi, natychmiast się zgodził.- Oboje chcemy zobaczyć, jak go przypiekają - odrzekł - mamy w tym swój interes.Poza tym mógłbym wykorzystać tę scenę w książce.Cynthia ponownie zadzwoniła do naczelnika i mimo poważnych trudności - kandydacichętni do obejrzenia egzekucji czekali na swoją kolej trzy lata - dzięki jej wpływom nazwiskoJensena umieszczono na liście świadków. Czasami niepokoiła ją pogłębiająca się depresja Patricka.Znała go od lat, wiedziała,że zawsze lubił myśleć - zakładała, że między innymi dlatego został pisarzem - ale ostatniocoraz częściej popadał w zadumę.Kiedyś podczas rozmowy ponuro zacytował RobertaFrosta:Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie ranoDwie drogi; pojechałem tą mniej uczęszczaną -Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem14.- Frost miał rację co do tej reszty - skomentował.- Ale miał na myśli drogę słuszną.Jaz tej drogi zboczyłem i nie ma dla mnie odwrotu.- Czyżbyś zamierzał się nawrócić? - spytała Cynthia.Roześmiał się głośno.- To mało prawdopodobne.Ale jak wpadnę, nic innego mi nie pozostanie.- Przestań! - warknęła.- Nie wpadniesz, zwłaszcza po.- Nie dokończyła, ale obojewiedzieli, że ma na myśli egzekucję Doila.***To paradoksalne, że wjeżdżając na teren posępnego więzienia dwanaście minut poszóstej rano, odczuwała ulgę, niemniej tak było, wiedziała bowiem, że chwila, na którączekała, szybko nadchodzi, że - spojrzała na zegarek - dzieli ją od niej ledwie godzina.Dwudziestu świadków, w większości dobrze ubranych i zupełnie jej obcych, zebrało się wpobliskim Starke, skąd zawieziono ich autobusem do Raifordu.Po drodze prawie nierozmawiali, a teraz grupa mijała ciężkie stalowe wrota, by przeciąć potężnie ufortyfikowanądyżurkę.Właśnie wtedy, idąc obok Patricka, kątem oka dostrzegła dwie postacie, któreprzystanęły, żeby przepuścić świadków.Jedną z nich był oficer straży więziennej, a drugą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •