[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rękojeść wypada rycerzowi z ręki i uderza o skałę zgłośnym brzękiem.Beowulf czuje mrowienie w palcach, czuje tęistotę we wnętrzu własnej głowy, jej myśli zdają się krą\yćpomiędzy jego myślami.Brak mu tchu.- Nie potrzebuję.miecza.\eby cię zabić.- Oczywiście, \e nie potrzebujesz, kochanie.- Zabiłem twojego syna.bez miecza.- Wiem - mruczy zjawisko.- Jesteś taki silny.Pieszczotliwiemuska palcami jego policzek.Rana na jej dłoni zdą\yła się ju\zagoić.Beowulf widzi swoje odbicie w jej oczach, widzi własnezrenice tak rozszerzone, \e jego oczy wydają się nieomal czarne.Ona przysuwa usta do jego ucha.- Zabrałeś mi syna - szepce.- Daj mi syna, mę\ny wojowniku,Pszczeli Wilku, pierworodny Ecgtheowa.Zostań ze mną.Kochajmnie.- Wiem, kim jesteś - mamrocze Beowulf, zatracając się w niej,gubiąc drogę.W jakiś sposób został połknięty \ywcem i topnieje,niczym Hrunting, niweczony przez czary i kwas płynący w \yłachdemona.- Ciii.- szepce Pani Wód, gładząc go po twarzy.- Nie bój się.Nie ma potrzeby się mnie bać.Kochaj mnie.a ja dam cibogactwa przerastające twoją wyobraznię.Uczynię cięnajwiększym królem, jaki kiedykolwiek rządził ludzmi.- Kłamiesz! - To słowo jest jedynie drgnieniemprzebiegającym przez wargi, śmiertelnym skurczem.Beowulfusiłuje sobie przypomnieć głos Wiglafa, widok pomordowanychmę\czyzn wiszących na krokwiach Heorotu, krzyki kobiet, morskąwiedzmę, która przyszła do niego we śnie, udając królowąWealhtheow.Ale wszystko to są jedynie mgliste, wyblakłe strzępywspomnień, nic na tyle pilnego, \eby odwróciło jego uwagę odniej.Pani Wód przesuwa palcami po złotym rogu, królewskimdarze, po czym opasuje Beowulfa ramionami, przyciąga do siebie,całuje jego nagą pierś i delikatną skórę w zagłębieniu szyi.133- Przysięgam, \e jak długo ten złoty róg pozostanie w moimposiadaniu, będziesz królem Duńczyków.Nie kłamię.Zawszedotrzymuję słowa.Bierze od niego złoty róg.Beowulf nie próbuje jejprzeszkodzić, a ona obejmuje go jeszcze mocniej.- Zawsze silny, mę\ny.i wszechpotę\ny.Ludzie będą chylićprzed tobą głowy i słu\yć ci wiernie, nawet po śmierć.To ci przy-rzekam.Złoty pot perli się na jej skórze, jej oczy wpijają się corazgłębiej w jego duszę i Beowulf przypomina sobie, jak ścigał się zBreką i ktoś, kogo wziął za posłańca walkirii, wciągnął go podwodę.- To ci obiecuję.- szepce Pani Wód.- Pamiętam cię - mówi Beowulf.- Tak, pamiętasz.- Jej wargi odnajdują jego usta i wszystko,czego kiedykolwiek pragnął w \yciu, jest w tej chwili jednym,jedynym pragnieniem: aby ten pocałunek nie miał końca.ROZDZIAA 14BohaterOd świtu zdą\yła minąć ledwie godzina, kiedy Beowulf wynurzasię zza kurtyny splątanych korzeni trzech dębów.Nogi mu opływałagodny prąd wody dą\ącej w gardziel jaskini.Stoi, patrząc na bia-łe poranne mgły unoszące się leniwie z ciemnego jeziora nazwane-go Weormgroef dawno temu przez wędrowców, którym zdarzyłosię ujrzeć jego straszliwych mieszkańców na własne oczy, lubprzez ludzi, którzy słyszeli o zwycięskiej walce Beowa.Początkowo wydaje mu się, \e jest sam, \e Wiglaf ju\ odjechałwraz z Unferthem do Heorotu, by przekazać królewskiej parzewieść o jego śmierci w podziemiu i przygotować się na niechybnypowrót Pani Wód.Ale po chwili słyszy kroki i widzi Wiglafaidącego spiesznie w jego stronę po kamienistym brzegu.- Ty gnojku! - krzyczy Wiglaf uszczęśliwiony.W jego glosiejest ulga, w oczach znu\enie po nieprzespanej nocy.- Ju\myślałem, \e popłynąłeś do domu beze mnie!- Rozwa\ałem to przez chwilę. Beowulf brodzi przez oleistąwodę i błoto, po czym gramoli się na wysoki brzeg.Rzuca na zie-mię cię\ki wełniany worek, ohydny baga\, który przytaszczył tu zsiedziby Pani Wód, i siada obok niego.Na powierzchni jest zim-niej ni\ pod ziemią, wieje nieprzyjemny wiatr i Beowulf zacieraręce dla rozgrzewki.- Byłem przekonany, \e utonąłeś - mówi Wiglaf, stając nadnim.- Drzewa twierdziły, \e to nieprawda, \e zostałeś zjedzony.Ajeden kruk przysięgał, \e zgubiłeś drogę i umarłeś ze strachu.- No to was wszystkich rozczarowałem.135- Trudno.Wiglaf przysiada na piętach, zerkając na worek, z którego za-czyna wyciekać jakaś lepka czarna maz.- Po wszystkim? - pyta.- Po wszystkim.- Będziemy musieli wracać na piechotę.- Wiglaf wzdycha, od-wraca się i patrzy ponad bagnem na widniejący w oddali las.-Powiedziałeś mu, \eby czekał do świtu, nie dłu\ej.- Trochę się przeliczyłem.Jakoś sobie poradzimy.Ale się zdzi-wią, kiedy nas zobaczą, po tym jak Unferth im powiedział, \eprzepadliśmy w nocnych ciemnościach.- Aha.Lecz tego nieść nie mam zamiaru - mówi Wiglaf, wska-zując cieknący worek.- Stara baba się z ciebie zrobiła.- To koniec potworów? Nie ma ich więcej?- Ju\ po wszystkim - powtarza Beowulf, przecierając oczy.-Heorot jest bezpieczny.- I mo\emy płynąć do domu?- Chyba \e masz lepszy pomysł.- Beowulf podnosi się z ziemi.Patrzy na nieruchomą, czarną, połyskującą tęczowo sadzawkę.Chciałby sprawdzić jeszcze raz, czy woda rzeczywiście się pali,tak jak, według słów Agnarra, paliła się w dawnych czasach, i czypłomienie znalazłyby wówczas drogę w głąb ziemi, do brzuchabestii.- Zbierajmy się - mówi Wiglaf.- Jak się nam poszczęści, mo\ezdą\ymy przed nocą.- Jak się nam poszczęści - potwierdza Beowulf.Wkrótce jezio-ro pozostaje daleko za nimi, a oni znów kluczą przez mokradła wstronę starego lasu i le\ących za nim wrzosowisk.Słońce jeszcze nie zaszło, kiedy dwaj znu\eni Goci przekracza-ją próg Heorotu.Zastają Hrothgara w towarzystwie królowej,Unfertha oraz nielicznych sprawnych mę\czyzn, którzy jeszczepozostali w królewskiej słu\bie.Ciała zabitych ju\ zdjęto zkrokwi, a krew zmyto, ale w sali nadal cuchnie rzezią.136- To jakiś cud! - woła starzec ze swojego tronu.- Unferth po-wiedział.-.to co mu polecono powiedzieć, mój panie - ucina Beowulf,rozwiązując worek i wyrzucając zawartość na podłogę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Rękojeść wypada rycerzowi z ręki i uderza o skałę zgłośnym brzękiem.Beowulf czuje mrowienie w palcach, czuje tęistotę we wnętrzu własnej głowy, jej myśli zdają się krą\yćpomiędzy jego myślami.Brak mu tchu.- Nie potrzebuję.miecza.\eby cię zabić.- Oczywiście, \e nie potrzebujesz, kochanie.- Zabiłem twojego syna.bez miecza.- Wiem - mruczy zjawisko.- Jesteś taki silny.Pieszczotliwiemuska palcami jego policzek.Rana na jej dłoni zdą\yła się ju\zagoić.Beowulf widzi swoje odbicie w jej oczach, widzi własnezrenice tak rozszerzone, \e jego oczy wydają się nieomal czarne.Ona przysuwa usta do jego ucha.- Zabrałeś mi syna - szepce.- Daj mi syna, mę\ny wojowniku,Pszczeli Wilku, pierworodny Ecgtheowa.Zostań ze mną.Kochajmnie.- Wiem, kim jesteś - mamrocze Beowulf, zatracając się w niej,gubiąc drogę.W jakiś sposób został połknięty \ywcem i topnieje,niczym Hrunting, niweczony przez czary i kwas płynący w \yłachdemona.- Ciii.- szepce Pani Wód, gładząc go po twarzy.- Nie bój się.Nie ma potrzeby się mnie bać.Kochaj mnie.a ja dam cibogactwa przerastające twoją wyobraznię.Uczynię cięnajwiększym królem, jaki kiedykolwiek rządził ludzmi.- Kłamiesz! - To słowo jest jedynie drgnieniemprzebiegającym przez wargi, śmiertelnym skurczem.Beowulfusiłuje sobie przypomnieć głos Wiglafa, widok pomordowanychmę\czyzn wiszących na krokwiach Heorotu, krzyki kobiet, morskąwiedzmę, która przyszła do niego we śnie, udając królowąWealhtheow.Ale wszystko to są jedynie mgliste, wyblakłe strzępywspomnień, nic na tyle pilnego, \eby odwróciło jego uwagę odniej.Pani Wód przesuwa palcami po złotym rogu, królewskimdarze, po czym opasuje Beowulfa ramionami, przyciąga do siebie,całuje jego nagą pierś i delikatną skórę w zagłębieniu szyi.133- Przysięgam, \e jak długo ten złoty róg pozostanie w moimposiadaniu, będziesz królem Duńczyków.Nie kłamię.Zawszedotrzymuję słowa.Bierze od niego złoty róg.Beowulf nie próbuje jejprzeszkodzić, a ona obejmuje go jeszcze mocniej.- Zawsze silny, mę\ny.i wszechpotę\ny.Ludzie będą chylićprzed tobą głowy i słu\yć ci wiernie, nawet po śmierć.To ci przy-rzekam.Złoty pot perli się na jej skórze, jej oczy wpijają się corazgłębiej w jego duszę i Beowulf przypomina sobie, jak ścigał się zBreką i ktoś, kogo wziął za posłańca walkirii, wciągnął go podwodę.- To ci obiecuję.- szepce Pani Wód.- Pamiętam cię - mówi Beowulf.- Tak, pamiętasz.- Jej wargi odnajdują jego usta i wszystko,czego kiedykolwiek pragnął w \yciu, jest w tej chwili jednym,jedynym pragnieniem: aby ten pocałunek nie miał końca.ROZDZIAA 14BohaterOd świtu zdą\yła minąć ledwie godzina, kiedy Beowulf wynurzasię zza kurtyny splątanych korzeni trzech dębów.Nogi mu opływałagodny prąd wody dą\ącej w gardziel jaskini.Stoi, patrząc na bia-łe poranne mgły unoszące się leniwie z ciemnego jeziora nazwane-go Weormgroef dawno temu przez wędrowców, którym zdarzyłosię ujrzeć jego straszliwych mieszkańców na własne oczy, lubprzez ludzi, którzy słyszeli o zwycięskiej walce Beowa.Początkowo wydaje mu się, \e jest sam, \e Wiglaf ju\ odjechałwraz z Unferthem do Heorotu, by przekazać królewskiej parzewieść o jego śmierci w podziemiu i przygotować się na niechybnypowrót Pani Wód.Ale po chwili słyszy kroki i widzi Wiglafaidącego spiesznie w jego stronę po kamienistym brzegu.- Ty gnojku! - krzyczy Wiglaf uszczęśliwiony.W jego glosiejest ulga, w oczach znu\enie po nieprzespanej nocy.- Ju\myślałem, \e popłynąłeś do domu beze mnie!- Rozwa\ałem to przez chwilę. Beowulf brodzi przez oleistąwodę i błoto, po czym gramoli się na wysoki brzeg.Rzuca na zie-mię cię\ki wełniany worek, ohydny baga\, który przytaszczył tu zsiedziby Pani Wód, i siada obok niego.Na powierzchni jest zim-niej ni\ pod ziemią, wieje nieprzyjemny wiatr i Beowulf zacieraręce dla rozgrzewki.- Byłem przekonany, \e utonąłeś - mówi Wiglaf, stając nadnim.- Drzewa twierdziły, \e to nieprawda, \e zostałeś zjedzony.Ajeden kruk przysięgał, \e zgubiłeś drogę i umarłeś ze strachu.- No to was wszystkich rozczarowałem.135- Trudno.Wiglaf przysiada na piętach, zerkając na worek, z którego za-czyna wyciekać jakaś lepka czarna maz.- Po wszystkim? - pyta.- Po wszystkim.- Będziemy musieli wracać na piechotę.- Wiglaf wzdycha, od-wraca się i patrzy ponad bagnem na widniejący w oddali las.-Powiedziałeś mu, \eby czekał do świtu, nie dłu\ej.- Trochę się przeliczyłem.Jakoś sobie poradzimy.Ale się zdzi-wią, kiedy nas zobaczą, po tym jak Unferth im powiedział, \eprzepadliśmy w nocnych ciemnościach.- Aha.Lecz tego nieść nie mam zamiaru - mówi Wiglaf, wska-zując cieknący worek.- Stara baba się z ciebie zrobiła.- To koniec potworów? Nie ma ich więcej?- Ju\ po wszystkim - powtarza Beowulf, przecierając oczy.-Heorot jest bezpieczny.- I mo\emy płynąć do domu?- Chyba \e masz lepszy pomysł.- Beowulf podnosi się z ziemi.Patrzy na nieruchomą, czarną, połyskującą tęczowo sadzawkę.Chciałby sprawdzić jeszcze raz, czy woda rzeczywiście się pali,tak jak, według słów Agnarra, paliła się w dawnych czasach, i czypłomienie znalazłyby wówczas drogę w głąb ziemi, do brzuchabestii.- Zbierajmy się - mówi Wiglaf.- Jak się nam poszczęści, mo\ezdą\ymy przed nocą.- Jak się nam poszczęści - potwierdza Beowulf.Wkrótce jezio-ro pozostaje daleko za nimi, a oni znów kluczą przez mokradła wstronę starego lasu i le\ących za nim wrzosowisk.Słońce jeszcze nie zaszło, kiedy dwaj znu\eni Goci przekracza-ją próg Heorotu.Zastają Hrothgara w towarzystwie królowej,Unfertha oraz nielicznych sprawnych mę\czyzn, którzy jeszczepozostali w królewskiej słu\bie.Ciała zabitych ju\ zdjęto zkrokwi, a krew zmyto, ale w sali nadal cuchnie rzezią.136- To jakiś cud! - woła starzec ze swojego tronu.- Unferth po-wiedział.-.to co mu polecono powiedzieć, mój panie - ucina Beowulf,rozwiązując worek i wyrzucając zawartość na podłogę [ Pobierz całość w formacie PDF ]