[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Turner usiadła na łóżku.Reacher nadal stał przy oknie.Jej spodniebyły luźne, podkoszulek obcisły.Nic pod nim nie miała.To było jasne.Widział żebra i smukłe kształty.Rozmawiając z nią przez telefon w Da-kocie Południowej, wyobraził ją sobie jako blondynkę z niebieskimioczami, pochodzącą być może z północnej Kalifornii, lecz wszystko tookazało się nieprawdą.Była ciemnowłosa, ciemnooka i pochodziła zMontany.Ale miał rację w innych kwestiach.„Masz metr sześćdziesiąt pięć albo metr siedemdziesiąt wzrostu,zgadywał głośno.Chuda.Cały głos idzie z gardła”.Turner roześmiałasię.„Chcesz powiedzieć, że jestem płaska?” – zapytała.On też sięroześmiał.„Rozmiar najwyżej trzydzieści cztery A”, powiedział.„Cho-lera”, zaklęła na to.Jednak rzeczywistość przerosła jego wyobrażenia.Na żywo to byłazupełnie inna jakość.Zdecydowanie warto było czekać.– Co było najważniejsze w tym, co powiedział Morgan? – zapytała.– To, że twoi ludzie dwa razy nie zgłosili się przez radio.– Dlaczego?– Twoi ludzie złożyli meldunek w dniu, w którym zostałaś areszto-wana, ale nie zgłosili się nazajutrz ani następnego dnia.– Ja też się nie zgłosiłam, bo mnie przymknęli.Wiesz o tym.To byłskoordynowany plan.Odcięli nas z obu stron, tu i tam jednocześnie.– Ale to nie odbyło się jednocześnie – zauważył Reacher.– O to właśnie mi chodzi.Afganistan jest dziewięć godzin do przoduw stosunku do Rock Creek.W zimie to praktycznie cały dzień od świtudo nocy.A nikt nie chodzi po zmierzchu kozią ścieżką po Hindukuszu.To byłby zły pomysł z wielu powodów, między innymi dlatego, żemożna spaść i złamać sobie nogę.Więc twoi ludzie oberwali kulką wgłowę w ciągu dnia.Co do tego nie ma wątpliwości.A dzień kończy siętam mniej więcej o osiemnastej miejscowego czasu.– Rozumiem.– Osiemnasta w Afganistanie to dziewiąta rano tutaj.– Rozumiem.– Ale moja adwokat powiedziała, że otworzyłaś konto na Kajma-nach o dziesiątej rano, sto tysięcy wpłynęło na nie o jedenastej, a aresz-towali cię w południe.– Pamiętam tylko to ostatnie.– Co oznacza, że zanim zaczęto się do ciebie dobierać, twoi ludziebyli co najmniej od godziny martwi.Najprawdopodobniej od wielu go-dzin.W najlepszym razie od jednej godziny, w najgorszym od ośmiulub dziewięciu.– No więc dobrze, to się nie odbyło równocześnie.Nie dwie rzeczyrównolegle, ale jedna po drugiej.Czy to ma jakieś znaczenie?– Moim zdaniem ma – odparł Reacher.– Ale najpierw musimy sięcofnąć o jeden dzień.Wysłałaś Weeksa i Edwardsa w góry i reakcja byłanatychmiastowa.Cała sprawa skończyła się w południe następnegodnia.Jak udało im się zareagować tak szybko?– Mieli fart?– Przypuśćmy, że to było coś innego.– Uważasz, że mają kreta w sto dziesiątej?– Wątpię.Nie kiedy się weźmie pod uwagę, jakich mamy ludzi.Zamoich czasów to byłoby niemożliwe i mogę domniemywać, że pod tymwzględem może być tylko lepiej.– Więc jak?– Uważam, że kontrolowali twoją łączność.– Podsłuch na telefonach w Rock Creek? Nie sądzę, żeby to byłomożliwe.Mamy systemy kodujące.– Nie w Rock Creek.Nie ma sensu zakładać podsłuchu na lokalnychodgałęzieniach sieci.Jest ich zbyt wiele – tłumaczył Reacher.– Lepiejskoncentrować się na tym, co jest pośrodku.Tam, gdzie żyje pająk.Moim zdaniem sprawdzają wszystko, co przychodzi i wychodzi z Ba-gram.Ludzie z bardzo wysokich szczebli władzy, z dostępem dowszystkiego, czego zapragną.Co na tym wcześniejszym etapie oznaczanaprawdę wszystko.Przesiewali całą łączność i trafili na pierwszy sy-gnał, a potem na twoje rozkazy, odpowiedź twoich ludzi.Całą łącznośćw tę i z powrotem.– Możliwe – mruknęła Turner.– I to ma znaczenie.– Ale tylko jako element tła.– Nie, nie tylko – nie zgodził się z nią Reacher.– UnieszkodliwiliWeeksa i Edwardsa od jednej do dziewięciu godzin wcześniej.Więc dla-czego nie odpuścili i dobrali się do ciebie?– Wiesz dlaczego.Doszli do wniosku, że wiem coś, czego w rzeczy-wistości nie wiedziałam.– Ale oni nie musieli wyciągać żadnych wniosków.Nie musieli zga-dywać ani szykować się na najgorsze.Nie musieli tego robić, skoro kon-trolowali całą łączność wychodzącą z Bagram i tam przychodzącą.Nie-potrzebne były żadne spekulacje.Wiedzieli, co przekazali ci Weeks iEdwards.Mieli to czarno na białym.Wiedzieli, co wiesz, Susan.– Ale ja nic nie wiedziałam, bo Weeks i Edwards nic mi nie powie-dzieli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •