[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.to zdanie słyszymy już od tak dawna.Anna zaczęła rozkruszać widelczykiem dolną warstwę ciastka, wydawało się, że jestzła.To rozkruszanie działało Lotcie na nerwy, nie brakowało wiele, aby ona równieżwybuchła gniewem.- Wy tylko oskarżająco wskazujecie palcem - rzekła Anna kąśliwie.- Robicie to jużczterdzieści pięć lat, to bardzo łatwo.Dlaczego naród niemiecki pozwolił, aby do tego doszło,pokrzykujecie.Ja jednak odwrócę ten problem i zapytam: dlaczego wy, na Zachodzie,1(niem.) - myśmy o niczym nie wiedzielipozwoliliście, aby do tego doszło? Pozwoliliście nam spokojnie się zbroić - już wtedy, ztraktatem wersalskim w ręku, mogliście interweniować.Bez sprzeciwu pozwoliliście namwmaszerować do Nadrenii i do Austrii.A potem bezwstydnie zaparliście się Czechosłowacji.Niemieccy emigranci we Francji, w Anglii, w Ameryce, zwracali uwagę naniebezpieczeństwo.Nikt tego nie słuchał.Dlaczego nie zatrzymali tego idioty, kiedy tojeszcze było możliwe? Dlaczego zostawili nas naszemu losowi, wydali na pastwę dyktatora?- Przecież potem to uczyniliśmy!- Pytam o to, dlaczego.Oczy Lotty rzucały błyski.- Odwracasz sprawę, Anno - rzekła z wrogim uśmieszkiem.- To najpiękniejszyargument uniewinniający Niemców, jaki kiedykolwiek słyszałam.- Gwałtownie powstała zmiejsca.- Pozwól mi zapłacić - powiedziała wyniośle.Zdjęła płaszcz z oparcia krzesła iniepewnym krokiem podeszła do kasjerki.Oj, ten spacer nieprzyjemnie umiejscowił się w jejłydkach.Anna podniosła się z uczuciem paniki.Dlaczego Lotta stała się nagle taka drażliwa?Przecież uczciwie przedstawiła swoje poglądy.Nie powstały tak z niczego, w przypadkowysposób: trudno byłoby zliczyć książki, które przeczytała, aby zgłębić te wszystkie strasznesprawy.Wątpliwe było, czy Lotta kiedykolwiek zadała sobie trud, aby tak gruntownieuzasadnić swoje opinie.- Lotto - zawołała - zaczekaj na mnie.- Jestem zmęczona - odpowiedziała jej siostra przez ramię.Nagle wydała się bardzostara i krucha.- Mam wrażenie, że naprawdę jestem bardzo zmęczona.10.Gdy za Lottą zamknęły się drzwi cukierni, Anna zgarnęła z oparcia krzesła swójzimowy płaszcz.Wśród tych wszystkich dam zrobiło jej się duszno - palono papierosy, a jej ztrudem ukształtowane poglądy wywoływały wyłącznie niechęć i brak zrozumienia u jedynejosoby na świecie, którą pragnęła przekonać.To było jedno wielkie nieporozumienie.Przecisnęła się między dwoma krzesłami do kasy.Lotta zapłaciła również za nią - czy chciaław ten sposób usprawiedliwić swoje pospieszne wyjście? Anna wyszła na zaśnieżoną ulicę;próbowała głęboko oddychać, miała jednak wrażenie, że jej płuca się skurczyły.Serce biłoszybko i nieregularnie.Gdyby to się zdarzyło tutaj, teraz, bez uprzedzenia, nigdy już nieudałoby się jej dojść do porozumienia z Lottą.Szybko stawiając kroki, usiłowała odzyskaćkontrolę nad swoim oddychaniem; może zrobiło jej się duszno od nagłego poczuciadaremności.Lotta odetchnęła.Sabotaż, którego właśnie dokonała, sprawił jej ulgę, czuła się wolna- pozwoliła uprzednio Annie omamić się w zbyt wielkim stopniu, dotarła do granicmożliwości wczuwania się w kogoś.Walka, w którą się zaangażowały, sprawiała wrażeniewalki pozornej.Rzucały w siebie tysiąckrotnie słyszanymi, zużytymi argumentami, pozornietrafiając w sedno poglądów przeciwniczki, podczas gdy w zasadzie chodziło o coś o wielewiększego, co znajdowało się poza nimi.O coś, co przy próbach przybliżenia do siebie zapomocą lornetki, natychmiast wymykało się obserwacji.Następnego ranka obydwie pojawiły się w tym samym czasie koło InstytutuWodolecznictwa, z tą różnicą, że Lotta stała u podnóża schodów, podczas gdy Anna znieznanych powodów stała po drugiej stronie ulicy, czekając, aż przejedzie kolumnawojskowa.Nie stała chyba na czatach? Lotta nie zauważyłaby jej, gdyby ta nie machała i niewołała do niej między przejeżdżającymi pojazdami, które w wolnym tempie zdążały nazachód.Lotta czekała.Podjąwszy postanowienie, że nie da się już Annie tak wyprowadzić zrównowagi, spała tej nocy nadspodziewanie dobrze.A teraz jej siostra stała tam i machała,znikając wciąż od nowa za kolejnym jeepem, czołgiem bądz ambulansem wojskowym.Niebyło końca orszakowi, który przesuwał się przed nią, kierując się własną logiką.Głowy whełmach, spoglądały przed siebie wojowniczo, jakby właśnie przemocą zajęły Spa, tylko poto, by móc przez nie przejechać.Lotta zaczęła się śmiać.Zauważyła, że po przeciwnej stronieulicy Anna również wybuchła śmiechem.Czyżby obydwie odkryły w tym samym momencie,że oddziela je od siebie jedynie niepoważne przedstawienie? Gdy przejechał ostatni czołg wkolorach ochronnych, Anna, potrząsając głową, przeszła przez ulicę.Tak jakby wczoraj nie wydarzyło się nic szczególnego, wspięły się po schodachInstytutu, podpierając się wzajemnie.Wydawało się, że poprzedniego dnia została załatwionajakaś drażliwa kwestia - trudno było zgadnąć, jakimi zawiłymi drogami podąża dusza ludzka.Tego samego dnia wpadły na siebie w jednym z korytarzy.Siedząc na długiej, białej ławce,jak wytrawne kuracjuszki omówiły efekty, jakie poszczególne zabiegi wywierają na ichmięśnie i stawy.Teraz, gdy początek został już uczyniony, powinno powoli zacząć sięmanifestować uzdrawiające działanie wód.Następnie postanowiły zjeść tego wieczoru obiadw restauracji naprzeciw Pouhon Pierre-le-Grand.Według Anny, której ostremu spojrzeniuniewiele mogło umknąć, w restauracji tej panowała miła atmosfera i nie było tam drogo.Ojciec Lotty nie wyszedł z choroby w nienaruszonym stanie.Dotknięta trombocytoząnoga wlokła się nieco za nim przy każdym kroku.Czasem jego serce zaczynało bez powodubić szybciej.Chwytał się wówczas za pierś - oto rzeczywiście nadszedł moment, w którymmiał umrzeć.Gest ten natychmiast wywoływał we wszystkich dawny strach.Rozmowazamierała, wyłączano muzykę, otwierano okno - chociaż zdawano sobie sprawę, że perfidniewykorzystuje przyspieszone bicie serca i udaje je wówczas, gdy nie udało mu się zdobyćuwagi w inny sposób.W czasie długiego okresu choroby stanowił nieustannie ośrodekzainteresowania, a żona była mu całkowicie oddana, tak jak w początkowym okresiemałżeństwa, kiedy dzieci nie odwracały jeszcze ich uwagi.Po jego wyzdrowieniu najmłodszewróciły do domu; w większym niż kiedykolwiek stopniu popadł w dawny zwyczaj dręczeniaich nierozsądnymi żądaniami i karami.Był to najprostszy sposób, aby wywołać kłótnię zżoną; doszedłszy do zgody, odzyskiwał wobec niej na krótko prawa wyłączności.Zamiast byćwdzięcznym za to, że przezwyciężył trzy różne śmiertelne zagrożenia, stał się zgorzkniały,jakby wywalczone z trudem życie w najmniejszym stopniu nie spełniało jego oczekiwań [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.to zdanie słyszymy już od tak dawna.Anna zaczęła rozkruszać widelczykiem dolną warstwę ciastka, wydawało się, że jestzła.To rozkruszanie działało Lotcie na nerwy, nie brakowało wiele, aby ona równieżwybuchła gniewem.- Wy tylko oskarżająco wskazujecie palcem - rzekła Anna kąśliwie.- Robicie to jużczterdzieści pięć lat, to bardzo łatwo.Dlaczego naród niemiecki pozwolił, aby do tego doszło,pokrzykujecie.Ja jednak odwrócę ten problem i zapytam: dlaczego wy, na Zachodzie,1(niem.) - myśmy o niczym nie wiedzielipozwoliliście, aby do tego doszło? Pozwoliliście nam spokojnie się zbroić - już wtedy, ztraktatem wersalskim w ręku, mogliście interweniować.Bez sprzeciwu pozwoliliście namwmaszerować do Nadrenii i do Austrii.A potem bezwstydnie zaparliście się Czechosłowacji.Niemieccy emigranci we Francji, w Anglii, w Ameryce, zwracali uwagę naniebezpieczeństwo.Nikt tego nie słuchał.Dlaczego nie zatrzymali tego idioty, kiedy tojeszcze było możliwe? Dlaczego zostawili nas naszemu losowi, wydali na pastwę dyktatora?- Przecież potem to uczyniliśmy!- Pytam o to, dlaczego.Oczy Lotty rzucały błyski.- Odwracasz sprawę, Anno - rzekła z wrogim uśmieszkiem.- To najpiękniejszyargument uniewinniający Niemców, jaki kiedykolwiek słyszałam.- Gwałtownie powstała zmiejsca.- Pozwól mi zapłacić - powiedziała wyniośle.Zdjęła płaszcz z oparcia krzesła iniepewnym krokiem podeszła do kasjerki.Oj, ten spacer nieprzyjemnie umiejscowił się w jejłydkach.Anna podniosła się z uczuciem paniki.Dlaczego Lotta stała się nagle taka drażliwa?Przecież uczciwie przedstawiła swoje poglądy.Nie powstały tak z niczego, w przypadkowysposób: trudno byłoby zliczyć książki, które przeczytała, aby zgłębić te wszystkie strasznesprawy.Wątpliwe było, czy Lotta kiedykolwiek zadała sobie trud, aby tak gruntownieuzasadnić swoje opinie.- Lotto - zawołała - zaczekaj na mnie.- Jestem zmęczona - odpowiedziała jej siostra przez ramię.Nagle wydała się bardzostara i krucha.- Mam wrażenie, że naprawdę jestem bardzo zmęczona.10.Gdy za Lottą zamknęły się drzwi cukierni, Anna zgarnęła z oparcia krzesła swójzimowy płaszcz.Wśród tych wszystkich dam zrobiło jej się duszno - palono papierosy, a jej ztrudem ukształtowane poglądy wywoływały wyłącznie niechęć i brak zrozumienia u jedynejosoby na świecie, którą pragnęła przekonać.To było jedno wielkie nieporozumienie.Przecisnęła się między dwoma krzesłami do kasy.Lotta zapłaciła również za nią - czy chciaław ten sposób usprawiedliwić swoje pospieszne wyjście? Anna wyszła na zaśnieżoną ulicę;próbowała głęboko oddychać, miała jednak wrażenie, że jej płuca się skurczyły.Serce biłoszybko i nieregularnie.Gdyby to się zdarzyło tutaj, teraz, bez uprzedzenia, nigdy już nieudałoby się jej dojść do porozumienia z Lottą.Szybko stawiając kroki, usiłowała odzyskaćkontrolę nad swoim oddychaniem; może zrobiło jej się duszno od nagłego poczuciadaremności.Lotta odetchnęła.Sabotaż, którego właśnie dokonała, sprawił jej ulgę, czuła się wolna- pozwoliła uprzednio Annie omamić się w zbyt wielkim stopniu, dotarła do granicmożliwości wczuwania się w kogoś.Walka, w którą się zaangażowały, sprawiała wrażeniewalki pozornej.Rzucały w siebie tysiąckrotnie słyszanymi, zużytymi argumentami, pozornietrafiając w sedno poglądów przeciwniczki, podczas gdy w zasadzie chodziło o coś o wielewiększego, co znajdowało się poza nimi.O coś, co przy próbach przybliżenia do siebie zapomocą lornetki, natychmiast wymykało się obserwacji.Następnego ranka obydwie pojawiły się w tym samym czasie koło InstytutuWodolecznictwa, z tą różnicą, że Lotta stała u podnóża schodów, podczas gdy Anna znieznanych powodów stała po drugiej stronie ulicy, czekając, aż przejedzie kolumnawojskowa.Nie stała chyba na czatach? Lotta nie zauważyłaby jej, gdyby ta nie machała i niewołała do niej między przejeżdżającymi pojazdami, które w wolnym tempie zdążały nazachód.Lotta czekała.Podjąwszy postanowienie, że nie da się już Annie tak wyprowadzić zrównowagi, spała tej nocy nadspodziewanie dobrze.A teraz jej siostra stała tam i machała,znikając wciąż od nowa za kolejnym jeepem, czołgiem bądz ambulansem wojskowym.Niebyło końca orszakowi, który przesuwał się przed nią, kierując się własną logiką.Głowy whełmach, spoglądały przed siebie wojowniczo, jakby właśnie przemocą zajęły Spa, tylko poto, by móc przez nie przejechać.Lotta zaczęła się śmiać.Zauważyła, że po przeciwnej stronieulicy Anna również wybuchła śmiechem.Czyżby obydwie odkryły w tym samym momencie,że oddziela je od siebie jedynie niepoważne przedstawienie? Gdy przejechał ostatni czołg wkolorach ochronnych, Anna, potrząsając głową, przeszła przez ulicę.Tak jakby wczoraj nie wydarzyło się nic szczególnego, wspięły się po schodachInstytutu, podpierając się wzajemnie.Wydawało się, że poprzedniego dnia została załatwionajakaś drażliwa kwestia - trudno było zgadnąć, jakimi zawiłymi drogami podąża dusza ludzka.Tego samego dnia wpadły na siebie w jednym z korytarzy.Siedząc na długiej, białej ławce,jak wytrawne kuracjuszki omówiły efekty, jakie poszczególne zabiegi wywierają na ichmięśnie i stawy.Teraz, gdy początek został już uczyniony, powinno powoli zacząć sięmanifestować uzdrawiające działanie wód.Następnie postanowiły zjeść tego wieczoru obiadw restauracji naprzeciw Pouhon Pierre-le-Grand.Według Anny, której ostremu spojrzeniuniewiele mogło umknąć, w restauracji tej panowała miła atmosfera i nie było tam drogo.Ojciec Lotty nie wyszedł z choroby w nienaruszonym stanie.Dotknięta trombocytoząnoga wlokła się nieco za nim przy każdym kroku.Czasem jego serce zaczynało bez powodubić szybciej.Chwytał się wówczas za pierś - oto rzeczywiście nadszedł moment, w którymmiał umrzeć.Gest ten natychmiast wywoływał we wszystkich dawny strach.Rozmowazamierała, wyłączano muzykę, otwierano okno - chociaż zdawano sobie sprawę, że perfidniewykorzystuje przyspieszone bicie serca i udaje je wówczas, gdy nie udało mu się zdobyćuwagi w inny sposób.W czasie długiego okresu choroby stanowił nieustannie ośrodekzainteresowania, a żona była mu całkowicie oddana, tak jak w początkowym okresiemałżeństwa, kiedy dzieci nie odwracały jeszcze ich uwagi.Po jego wyzdrowieniu najmłodszewróciły do domu; w większym niż kiedykolwiek stopniu popadł w dawny zwyczaj dręczeniaich nierozsądnymi żądaniami i karami.Był to najprostszy sposób, aby wywołać kłótnię zżoną; doszedłszy do zgody, odzyskiwał wobec niej na krótko prawa wyłączności.Zamiast byćwdzięcznym za to, że przezwyciężył trzy różne śmiertelne zagrożenia, stał się zgorzkniały,jakby wywalczone z trudem życie w najmniejszym stopniu nie spełniało jego oczekiwań [ Pobierz całość w formacie PDF ]