[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poszłam do toalety.Gdy myłam ręce, twarz Pawła mignęła mi w oknie.Czujnyprzez cały czas, nawet tutaj sprawdzał, czy nic mi nie jest.Pewność, że wybrałam właściwego faceta, wzrastała z każdą chwilą.Przyjmując oczywiście założenie, że nie przerodzi się to u niegow jakąś obsesję.Wypiliśmy ciepłą herbatkę i pierwsi odjechaliśmy.Osłabiona szybko zapadłam w drzemkę.W tle sączyła się uspokajająca muzyka i szum włączonego ogrzewania.Pod zamkniętymipowiekami przewijały mi się obrazy z zakończonego tak niefortunnie wyjazdu.Ostatni, jaki mi się pojawił, przedstawiał syrenę - jej twarz była moim lustrzanym odbiciem.Potem Paweł zahamował, a rzezbę z piasku rozjechało czarne volvo.- Cholera! - przywołano mnie do rzeczywistości.- Chybasię na nas uwziął!- Co się stało? - Naciągnęłam pas bezpieczeństwa przytrzymujący moje ciało.- Zafundował nam powtórkę z rozrywki.- Ruchem głowy82Paweł wskazał ciemną przestrzeń przed nami.- Chyba powinniśmy to gdzieś zgłosić.- Gdzie?- Na policji.- Zapamiętałeś numery?- Spisałem je sobie w czasie postoju, tak na wszelki wypadek.- W takim razie możemy to zrobić, choć szczerze wątpię, żeto coś da.Na komisariacie w małym austriackim miasteczku przyjętonasze zgłoszenie i obiecano uczulenie patroli drogowych w obrębie rejonu, przez jaki właśnie przejeżdżaliśmy.Nic innego niemogli nam zaoferować.Kiedy opuszczaliśmy budynek, dogoniłnas funkcjonariusz, by przekazać najnowsze wiadomości.O iledobrze go zrozumiałam, właśnie otrzymał potwierdzenie, żepojazd o podanych przez nas numerach rejestracyjnych zostałniedawno skradziony.Prosił, żebyśmy nie zjeżdżali z głównychdróg, miał nadzieję, że tak łatwiej go będzie namierzyć, gdybyznowu nas prześladował.Poczułam się nieswojo, zapytałam więc o ewentualne przyczyny takiego zachowania, ale właściwie nie czekałam na sensowną odpowiedz.Czułam, że nie zmrużę oka.- Komu mogłeś się aż tak narazić?- Ja? - padło pełne oburzenia pytanie.- Ja leczę ludzi, pomagam im, więc raczej nie spodziewamsię, że ktoś chciałby załatwić ze mną jakieś porachunki.To tywiecznie czepiasz się cudzych przekonań politycznych i krytykujesz innych.- Podążając tym tropem, błyskawicznie odszukamy podejrzanego.Na sto procent to któryś z narzeczonych twojej ukochanej przyjaciółki.Może nawet błyskotliwy Oluś?83- On akurat ma gwarantowane alibi w postaci cudownejkobiety, z którą przemierza szlak mazurskich jezior.- W takim razie może sam wynająłem kogoś, żeby dodaćpieprzyku naszej poślubnej wyprawie?- Może.Zamknęłam oczy, żeby poudawać, że śpię, i nie wdawać sięw dalsze dyskusje.17Mogłabym tak całymi dniami wylegiwać się na pokładziei podziwiać elastyczność, zręczność i grę mięśni poruszającegosię z finezją boskiego ciała.Mogłabym, gdyby mi na to pozwolono.Piotr mianował się kapitanem i mimo protestów, którenastąpiły, gdy odzyskałam siły, trzymał się tego podziału.Mnieprzypadła cała czarna robota.Rozwijałam, podawałam i składałam liny, przygotowywałam maszt do położenia i podnoszenia, zwijałam żagle, myłam pokład i.byłam szczęśliwa.Dlaczego? Bo nie musiałam gotować! Podjęłam się wykonania tegozadania raz, a potem chłopcy sami mnie odwodzili od tego pomysłu, samodzielnie przygotowując posiłki albo zabierającmnie do portowych kantyn i barów.Gdybym rozgryzła ichwcześniej, mogłam zamaskować również moje szczególneuzdolnienia w zakresie wykonywania porządków i wszelakichczynności pomocniczych.We wtórną amnezję raczej nikt by minie uwierzył.A że nieszczęścia chodzą parami, nie udało mi siętakże wzbudzić troski o los samotnej kobiety porzuconej w dzikiej głuszy na całą długą noc.Dowódca naszego statku każdego wieczoru wracał do swoich.Co robili, nie wiedziałam, wiedziałam jednak, co ja mogłabym robić, a czego nie robiłam.Nocóż, nie można mieć wszystkiego.Wynagradzano mi to weso-84łym towarzystwem, a gdy tylko opuszczaliśmy jachty, traktowano mnie jak księżniczkę, spełniając zachcianki i kaprysy.Oczywiście kontrolowałam się, żeby nie przesadzić.Pedagogicznewykształcenie podszeptywało mi, że spełniane są zwykle teoczekiwania, które da się spełnić w danych okolicznościach.Moje ograniczały się do owocowych deserów, egzotycznychtrunków, zwiedzania poniemieckich bunkrów, odwiedzenia wesołego miasteczka i skoku na bungee.Co mnie podkusiło do tego ostatniego pomysłu, sama nie wiem.Pożałowałam życzenia,gdy tylko opuściło moje usta, czyli o kilkanaście sekund zapózno.Wygłoszone w chwilę potem: żartowałam", w ogóle niezostało skomentowane przez napędzających się już wzajemnieorganizatorów rozrywek.Tak więc miałam popełnić samobójstwo na oczach obcych ludzi i nawet nie mogłam pozostawićostatniej woli lub wykonać telefonu do przyjaciół.Do ostatniejchwili szukałam oczu Piotra, licząc, że wybawi mnie z niezręcznej sytuacji.Nic takiego się jednak nie stało.Obiecałam sobie,że jeżeli tylko przeżyję, stanę się innym człowiekiem.Detale tejprzemiany miałam dopracować pózniej.Teraz wszystko działosię w zawrotnym tempie.Roześmiani oprawcy przekazali mniew ręce ostatecznego kata, który omotał mnie w coś, od czegomiało zależeć teraz moje życie.Czułam się jak kretynka i takwyglądałam.Nagle zrobiło mi się wszystko jedno.Nie zwracając uwagi na zgromadzone, żądne krwi audytorium, wygłosiłamostatnie życzenie:- Chciałabym się jeszcze przespać z Piotrem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Poszłam do toalety.Gdy myłam ręce, twarz Pawła mignęła mi w oknie.Czujnyprzez cały czas, nawet tutaj sprawdzał, czy nic mi nie jest.Pewność, że wybrałam właściwego faceta, wzrastała z każdą chwilą.Przyjmując oczywiście założenie, że nie przerodzi się to u niegow jakąś obsesję.Wypiliśmy ciepłą herbatkę i pierwsi odjechaliśmy.Osłabiona szybko zapadłam w drzemkę.W tle sączyła się uspokajająca muzyka i szum włączonego ogrzewania.Pod zamkniętymipowiekami przewijały mi się obrazy z zakończonego tak niefortunnie wyjazdu.Ostatni, jaki mi się pojawił, przedstawiał syrenę - jej twarz była moim lustrzanym odbiciem.Potem Paweł zahamował, a rzezbę z piasku rozjechało czarne volvo.- Cholera! - przywołano mnie do rzeczywistości.- Chybasię na nas uwziął!- Co się stało? - Naciągnęłam pas bezpieczeństwa przytrzymujący moje ciało.- Zafundował nam powtórkę z rozrywki.- Ruchem głowy82Paweł wskazał ciemną przestrzeń przed nami.- Chyba powinniśmy to gdzieś zgłosić.- Gdzie?- Na policji.- Zapamiętałeś numery?- Spisałem je sobie w czasie postoju, tak na wszelki wypadek.- W takim razie możemy to zrobić, choć szczerze wątpię, żeto coś da.Na komisariacie w małym austriackim miasteczku przyjętonasze zgłoszenie i obiecano uczulenie patroli drogowych w obrębie rejonu, przez jaki właśnie przejeżdżaliśmy.Nic innego niemogli nam zaoferować.Kiedy opuszczaliśmy budynek, dogoniłnas funkcjonariusz, by przekazać najnowsze wiadomości.O iledobrze go zrozumiałam, właśnie otrzymał potwierdzenie, żepojazd o podanych przez nas numerach rejestracyjnych zostałniedawno skradziony.Prosił, żebyśmy nie zjeżdżali z głównychdróg, miał nadzieję, że tak łatwiej go będzie namierzyć, gdybyznowu nas prześladował.Poczułam się nieswojo, zapytałam więc o ewentualne przyczyny takiego zachowania, ale właściwie nie czekałam na sensowną odpowiedz.Czułam, że nie zmrużę oka.- Komu mogłeś się aż tak narazić?- Ja? - padło pełne oburzenia pytanie.- Ja leczę ludzi, pomagam im, więc raczej nie spodziewamsię, że ktoś chciałby załatwić ze mną jakieś porachunki.To tywiecznie czepiasz się cudzych przekonań politycznych i krytykujesz innych.- Podążając tym tropem, błyskawicznie odszukamy podejrzanego.Na sto procent to któryś z narzeczonych twojej ukochanej przyjaciółki.Może nawet błyskotliwy Oluś?83- On akurat ma gwarantowane alibi w postaci cudownejkobiety, z którą przemierza szlak mazurskich jezior.- W takim razie może sam wynająłem kogoś, żeby dodaćpieprzyku naszej poślubnej wyprawie?- Może.Zamknęłam oczy, żeby poudawać, że śpię, i nie wdawać sięw dalsze dyskusje.17Mogłabym tak całymi dniami wylegiwać się na pokładziei podziwiać elastyczność, zręczność i grę mięśni poruszającegosię z finezją boskiego ciała.Mogłabym, gdyby mi na to pozwolono.Piotr mianował się kapitanem i mimo protestów, którenastąpiły, gdy odzyskałam siły, trzymał się tego podziału.Mnieprzypadła cała czarna robota.Rozwijałam, podawałam i składałam liny, przygotowywałam maszt do położenia i podnoszenia, zwijałam żagle, myłam pokład i.byłam szczęśliwa.Dlaczego? Bo nie musiałam gotować! Podjęłam się wykonania tegozadania raz, a potem chłopcy sami mnie odwodzili od tego pomysłu, samodzielnie przygotowując posiłki albo zabierającmnie do portowych kantyn i barów.Gdybym rozgryzła ichwcześniej, mogłam zamaskować również moje szczególneuzdolnienia w zakresie wykonywania porządków i wszelakichczynności pomocniczych.We wtórną amnezję raczej nikt by minie uwierzył.A że nieszczęścia chodzą parami, nie udało mi siętakże wzbudzić troski o los samotnej kobiety porzuconej w dzikiej głuszy na całą długą noc.Dowódca naszego statku każdego wieczoru wracał do swoich.Co robili, nie wiedziałam, wiedziałam jednak, co ja mogłabym robić, a czego nie robiłam.Nocóż, nie można mieć wszystkiego.Wynagradzano mi to weso-84łym towarzystwem, a gdy tylko opuszczaliśmy jachty, traktowano mnie jak księżniczkę, spełniając zachcianki i kaprysy.Oczywiście kontrolowałam się, żeby nie przesadzić.Pedagogicznewykształcenie podszeptywało mi, że spełniane są zwykle teoczekiwania, które da się spełnić w danych okolicznościach.Moje ograniczały się do owocowych deserów, egzotycznychtrunków, zwiedzania poniemieckich bunkrów, odwiedzenia wesołego miasteczka i skoku na bungee.Co mnie podkusiło do tego ostatniego pomysłu, sama nie wiem.Pożałowałam życzenia,gdy tylko opuściło moje usta, czyli o kilkanaście sekund zapózno.Wygłoszone w chwilę potem: żartowałam", w ogóle niezostało skomentowane przez napędzających się już wzajemnieorganizatorów rozrywek.Tak więc miałam popełnić samobójstwo na oczach obcych ludzi i nawet nie mogłam pozostawićostatniej woli lub wykonać telefonu do przyjaciół.Do ostatniejchwili szukałam oczu Piotra, licząc, że wybawi mnie z niezręcznej sytuacji.Nic takiego się jednak nie stało.Obiecałam sobie,że jeżeli tylko przeżyję, stanę się innym człowiekiem.Detale tejprzemiany miałam dopracować pózniej.Teraz wszystko działosię w zawrotnym tempie.Roześmiani oprawcy przekazali mniew ręce ostatecznego kata, który omotał mnie w coś, od czegomiało zależeć teraz moje życie.Czułam się jak kretynka i takwyglądałam.Nagle zrobiło mi się wszystko jedno.Nie zwracając uwagi na zgromadzone, żądne krwi audytorium, wygłosiłamostatnie życzenie:- Chciałabym się jeszcze przespać z Piotrem [ Pobierz całość w formacie PDF ]