[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie stał, patrząc w dół na swój samotny grobowiec.Niekontrolowane łzy spływałymu po policzkach, znacząc ziemię po jego stopami.Klęknął i przesunął dłonią po powierzchnikopca, wiedząc, \e mógłby dotknąć swych własnych kości, zobaczyć ciało i twarz.Przyjrzećsię prawdziwemu Bezimiennemu, którego ciało spoczywało tam, gdzie pragnęła być jegodusza.Spokojna.Wolna.Wziął głęboki oddech, zamknął oczy i poło\ył dłonie na grobie.Opuścił głowę na piersi. Na północy, na wschodzie, na południu i na zachodzie.Mimo \e odszedłeś, na zawszepozostaniesz Krukiem, a ja zawsze będę pamiętał.Płacz nade mną, choć oddycham, a ty nie zamilkł, jakby nie chcąc się poruszyć.Wiedząc, \e modlił się przy kupce pozbawionychduszy kości, ale czując te\ spokój, jaki dawało mu to Czuwanie.W końcu wstał powoli i cofnął się dwa kroki.Spojrzał w stronę pracowni.Przed nim stałCil, Protektor, a za nim wszyscy inni.Milczące szeregi wyra\ały zrozumienie i szacunek.Choć twarze bez wyrazu ukryte były pod maskami, to ich umysły burzyły się na ból, którycierpiał Bezimienny.Nie mogąc przemówić, Cil poło\ył dłoń na barku Kruka i ścisnął, pochylając lekkogłowę.Bezimienny patrzył mu przez chwilę w oczy, a potem przeniósł wzrok na pozostałych,czując jednocześnie dreszcz w obliczu tej ogromnej, milczącej potęgi.Oczy ponownie zakryłamu mgła, tym razem jednak były to łzy wdzięczności. Mo\ecie wyrwać się spod tego jarzma  powiedział. Ale wierzcie mi, cena jest bardzowysoka.Ból rozłączenia jest ogromny.Nadal was czuję, choć nie mogę być z wami.Waszwybór nadejdzie.Przeszedł pomiędzy Protektorami, a ci odwrócili się i ruszyli za nim z powrotem dopracowni.Jego wybór został ju\ dokonany, ale odchodząc od swego grobu i nie oglądając sięza siebie, zdał sobie sprawę, \e czekał go kolejny.Nie miał jednak pojęcia, czy będzie miałodwagę go uczynić.Jak zawsze, czas miał pokazać.* * * Je\eli myślisz, \e zabierzesz na drugą stronę szczeliny setki Protektorów, to grubo sięmylisz  powiedział Hirad po tym, jak Denser streścił swoją jak dotychczas bezowocnądyskusję ze Styliannem.Były władca Xetesku kategorycznie odmówił pokazania magomKruków tekstów Septerna i Hirad doszedł do wniosku, \e było jedynie kwestią czasu, zanimStyliann zdecyduje, \e sam mo\e stworzyć i rzucić zaklęcie.Jednocześnie, podobnie jakreszta Kruków, zdawał sobie sprawę, \e w walce z jego armią nie mieli szans.  Nie mogę się więc doczekać, by zobaczyć, jak próbujecie mnie zatrzymać  odparłStyliann. Nie chodzi o to, co mogę zrobić teraz  oświadczył Hirad. Tylko co zrobią Kaan,kiedy ju\ się tam znajdziesz.Nie potrzebują twoich Protektorów, a to czego nie potrzebują,zazwyczaj niszczą.Styliann wskazał ręką dokoła. Zniszczenie prawie pięciuset Protektorów nie jest takie łatwe.Hirad popatrzył na niego.Poczuł, \e na jego ramieniu zaciska się dłoń Ilkara.Skinąłgłową i wziął głęboki oddech zanim przemówił: Widziałeś Sha-Kaana, Styliann.Mógłby to zrobić sam i wiesz o tym.Ja próbuję tylkoprzekonać cię, byś nie szafował na darmo ich \yciem, tak jak.Protektorzy nagle poruszyli się, jakby coś zwróciło ich uwagę i pomaszerowali w stronęstodoły, z Cilem na czele.Denser i Styliann patrzyli z niedowierzaniem.Hirad, kiedy dotarłodo niego, dokąd idą, wybuchnął śmiechem. A mo\e w ogóle cię nie posłuchają  powiedział przerywając ciszę. Wracajcie!  rozkazał Styliann. Natychmiast.Cil, znasz swoje powołanie.Wracaj domnie albo spotka cię zguba! Chyba nie powinieneś tego robić  wycedził cicho Denser. Słucham?  Styliann patrzył na plecy opuszczających go Protektorów. Słyszałeś.To mogłoby bardzo rozgniewać Bezimiennego.A w tej chwili jesteś tu sam.Oni wrócą.I wrócili, z Bezimiennym na czele.Na jego twarzy malowało się dawne zdecydowanie. Rozumiem, \e mo\emy wyruszać  rzucił i zwrócił się do Stylianna  mo\esz zabrać zesobą sześciu Protektorów.Reszta zostanie tu, by bronić pracowni.Styliann poruszył szczęką, ale nie mógł wydobyć z siebie słowa.Jego twarz dr\ałapoczerwieniała od złości. Bronić przed czym?  zapytał Hirad. Mogę? A kim ty, na krwawych bogów, jesteś, \eby mówić mi, co mogę, a czego niemogę zrobić z moimi Protektorami? Ju\ wkrótce zrozumiesz  odparł spokojnie Bezimienny. Bezimienny  powtórzył Hirad. Bronić przed czym? Nadchodzą Wesmeni.Nie mogą zniszczyć wejścia do pracowni, bo nigdy tu niewrócimy. A po co mieliby to robić?  zapytał Ilkar. Julatsa padła  odezwał się Cil, łamiąc jarzmo powołania. Wiedzą o wszystkim.* * * A skąd mo\esz wiedzieć?  pytanie Ilkara było pełne niedowierzania. Niczego nie poczułem.Głos elfa był pełen rozpaczy, a jego wzrok omiatał maskę Protektora w poszukiwaniujakiejś wskazówki.Starał się opanować emocje, ale uszy mu poczerwieniały. I mo\e nie poczujesz  powiedział Styliann. Wasi magowie padli jeden po drugim odmieczy Wesmenów, ich fale many nie połączą się.Poza tym mo\na spokojnie zało\yć, \eudało się pogrzebać bezpiecznie Serce.Przykro mi, \e Julatsa padła, ale być mo\e ty miałeśszczęście.W końcu właśnie wybierasz się do innego wymiaru. Szczęście?  zawołał Ilkar. Te sukinsyny zniszczyły dom wszystkich \yjącychJulatsańczyków.Do dupy z takim szczęściem.Denser odchrząknął. Słowa Stylianna były mo\e nieprzemyślane, ale podejrzewam, \e prawdziwe [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •