[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potrząsnęła głową. Na razie nie wymagam od pana tak wielkich ofiar.W tej chwili niezagra\a mi \aden smok, obawiam się natomiast grypy.Po tym deszczu bardzo się ochłodziło.Zmarzłam.Mo\e zaszedłby pan do mnie na szklankę gorącej herbaty z rumem? Nie śmiem nawet marzyć o takim szczęściu. Niech pan tylko nie będzie zbyt patetyczny, panie rycerzu.To bywa nudne na dalsząmetę.Ale jak właściwie panu na imię? Najmocniej panią przepraszam  powiedział za\enowany Franek. Zapomniałem sięprzedstawić.Nazywam się Kociuba, Franciszek Kociuba.Podała mu rękę. Moje nazwisko ju\ pan zna.A więc konwenansom stało się zadość.Chodzmy teraz na herbatę.Willa była du\a, jednopiętrowa, urządzona luksusowo.Autentyczne antyczne meble,dywany, du\e lustra w starych, złoconych ramach.Na ścianach portrety dostojnikówświeckich i kościelnych, trofea myśliwskie, strzelby, pistolety, kordelasy, karabele. Istnemuzeum  pomyślał Kociuba, rozglądając się mimo woli za filcowymi kapciami. Jak towszystko uchowało się tu w czasie wojny? śe te\ tego Niemcy nie wywiezli. Podoba się panu u mnie?  spytała Marlena. Czuję się jak w jakimś pałacu albo jak aktor grający rolę w historycznym filmie. Moja ciocia lubiła stare rzeczy.Kupowała, ściągała ró\ne graty od całej rodziny, kazałaodnawiać, konserwować.Takie ju\ miała hobby. Czy pani mieszka tutaj sama? Ja właściwie mieszkam tu chwilowo.Po śmierci cioci zajęli tę willę nasi dalsi kuzyni.Teraz wyjechali na urlop do Bułgarii i zostałam sama. Du\o trzeba pracy, \eby taki dom utrzymać w porządku. Mam gosposię, która przychodzi co drugi dzień, a do jakichś powa\niejszych prac bierzesię sprzątaczki.Właściwie to ja jestem bardzo nierozsądna  powiedziała nagle. Dlaczego?  Bo zaprosiłam do domu zupełnie nieznajomego człowieka. Mógłby mnie panzamordować, ograbić& Mógłbym  przytaknął spokojnie Kociuba. Ale pan tego nie zrobi?  Spojrzała na niego podejrzliwie. Raczej nie.Nigdy nie robię rzeczy bezcelowych.Pieniędzy ma pani przy sobie zapewnebardzo mało, a tych antyków na plecach nie wyniosę.Co innego gdybym miał pewność, \epani przechowuje tu większe ilości dolarów i cenną bi\uterię& To znaczy, \e nie uwa\a się pan za człowieka stuprocentowo uczciwego.Wzruszył ramionami. Bo ja wiem.Właściwie się nad tym nie zastanawiałem.Powiadają,\e uczciwość większości ludzi mo\na zmierzyć wysokością sumy.Jeden zabije taksówkarza,\eby mu zrabować kilkaset złotych, a drugi zaczyna robić świństwa, począwszy od dziesięciutysięcy dolarów. Interesująca teoria.A pan? Nie wiem.Przyznam się pani szczerze, \e nigdy moja uczciwość nie została wystawionana próbę.Nie potrafię więc udzielić w tej sprawie wią\ącej odpowiedzi.Spojrzała mu bardzo uwa\nie w oczy.Wyczuł, \e chce go o coś zapytać, ale nic niepowiedziała.Roześmiała się. No, dosyć tych \artów.Obiecałam panu herbatę z rumem.Zaraz będzie pan obsłu\ony. Mo\e mógłbym w czymś pomóc? Nie, nie.Sama sobie poradzę.Proszę, niech pan siądzie tutaj w tym staroświeckim fotelui niech pan cierpliwie zaczeka.To nie potrwa długo.Tylko proszę nie zasnąć, bo fotel jestbardzo wygodny.Wolterowski fotel był rzeczywiście niezwykle wygodny.Kociuba zagłębił się w nim, oparłgłowę o boczną poduszkę i od razu ziewnął. To jest idealny mebel do poobiedniej drzemki pomyślał z zazdrością. Ale gdyby nawet zdobyć się na kupno takiego fotela, to gdzie gopostawić? W tym nowoczesnym mieszkaniu? Zająłby pół pokoju.Dawniej to budowalimieszkania.Znowu ziewnął.Zaczęła ogarniać go coraz większa senność.To groziło kompromitacją.Podniósł się więc z zabytkowego mebla i zaczął się przechadzać.Puszysty dywan tłumił jegokroki.Podszedł do oszklonej szafy z ksią\kami.Otworzył ją i przez chwilę przyglądał się grubymtomom, oprawionym przewa\nie w skórę.Wyjął najgrubszy z nich.Był to album zezdjęciami rodzinnymi.Grube, po\ółkłe karty z wypłowiałymi podobiznami ró\nychmę\czyzn i kobiet w dziewiętnastowiecznych strojach.Potem następowały bardziejnowoczesne fotografie, dziwnie nie pasujące do tego potę\nego albumu, zamykanego nasolidną, mosię\ną klamrę.Nagle Kociuba drgnął gwałtownie.Zobaczył zdjęcie Wojtasikowej,\ony kłusownika.Podobieństwo było tak uderzające, a twarz tej kobiety takcharakterystyczna, \e trudno było uwierzyć w mo\liwość jakiegoś sobowtóra.Nie, nie, toniemo\liwe.To nie sobowtór.To Wojtasikowa.Te same oczy, to samo spojrzenie, ta samakońska szczęka. Ale skąd, u diabła, fotografia tej baby, \ony kłusownika, w albumierodzinnym starej arystokratki?Tak był pochłonięty tym odkryciem, \e nie usłyszał, jak weszła Marlena. Widzę, \e zainteresował się pan szafą z  białymi  krukami  powiedziała \artobliwie. Na razie przeglądałem pamiątkowy album rodzinny.Lubię stare fotografie. Cię\kie były kiedyś te pamiątki rodzinne, du\o wa\yły  roześmiała się Marlena.Proszę na herbatę.Usiedli koło owalnego, misternie rzezbionego stolika. Du\o cukru?  spytała.  Je\eli herbata z rumem to proszę dwie ły\eczki.Dziękuję.Powiedziała pani przed chwilą,\e jest pani osobą lekkomyślną, poniewa\ zaprasza pani do domu nieznajomych.Ja tak\emogę powiedzieć, \e jestem ryzykantem. A to dlaczego? Bo mogła pani na przykład do tej herbatki razem z rumem dolać odpowiednią dawkęarszeniku. Dlaczegó\ miałabym pana otruć? Nie wiem.Mo\e dla zabawy. Ma pan makabryczne pomysły.A mo\e pisuje pan powieści kryminalne? Broń Bo\e. A mo\na wiedzieć, czym pan się zajmuje? Archeologią. Niemo\liwe! Dlaczego? Bo ja tak\e jestem archeologiem. Wiem. Skąd pan wie? Widziałem panią w Polskiej Akademii Nauk  skłamał Kociuba. Tam po razpierwszy panią ujrzałem. O Bo\e! Co za poetyczny styl  roześmiała się. I rzeczywiście jest panarcheologiem? Jeszcze nie skończonym.Studiuję. Prawda, \e to ciekawa dziedzina wiedzy?  Pasjonująca.Zaczęli rozmawiać na tematy archeologiczne.Kociuba bardzo zręcznie \onglował skąpymiwiadomościami, zaczerpniętymi z tych paru ksią\ek popularnonaukowych.Więcej słuchał,ni\ mówił, podsycając tylko od czasu do czasu elokwencję swej uroczej gospodyni.Właściwie był zaabsorbowany dwoma rzeczami: urodą Marleny Weyman, która rzeczywiściebardzo mu się podobała, i fotografią \ony kłusownika w albumie rodzinnym. Nie mawątpliwości, to ona, ta angielska kobyła. Ciągle wracał myślą do tej sprawy. Robi pan wra\enie roztargnionego  powiedziała wreszcie Marlena. Mo\e pana ju\znudziła ta tematyka naukowa? Ale\ nie  zaprotestował z o\ywieniem. Mówi pani tak niesłychanie ciekawe rzeczy.Nie mogę się tylko zdecydować. Na co? Czy bardziej pasjonuje mnie archeologia, czy pani uroda.Uderzyła go po dłoni. Jest pan niemo\liwy. Czy dlatego, \e jestem szczery? Je\eli ktoś chce zrobić karierę naukową, to musi być człowiekiem powa\nym. Czy miłość nie jest rzeczą powa\ną? Zaczyna pan strzelać z cię\kiej artylerii.Ale muszę pana rozczarować.Ja, po pierwsze,nie wierzę w miłość od tak zwanego pierwszego spojrzenia, a po drugie, jestem w tej chwilikimś bardzo zainteresowana.Kociuba westchnął cię\ko i zrobił tak ponurą minę, \e Marlena a\ się roześmiała. Za tona pociechę dostanie pan du\y kawał doskonałej szwajcarskiej czekolady.Czy lubi panczekoladę? Tak sobie.Owszem, lubię, je\eli dobra [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •