[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mieszka sama, nie prowadzi ożywionego życiatowarzyskiego.Tego dnia, kiedy została zamordowana To-mecka, podobno była chora.Nie wychodziła z domu.Niktjednak jej oświadczenia nie może potwierdzić.Lekarza niewzywała. A jak wygląda sprawa z tym malarzem?Grabicki trochę się ożywił. Mieliście rację.Dowiedziałem się, zresztą zupełnieprzypadkowo, że babka jest w nim nieprzytomnie zakochana.Zwidnicki rzucił ją dla Tomeckiej.To nie ulega wątpliwości. Więc jednak potwierdza się moja hipoteza  zauważyłDownar. Tak.Tylko, że miejsce zbrodni nie wydaje się. Oczywiście  przytaknął Downar. Miejsce zbrodni niebardzo nam pasuje.Trudno sobie wyobrazić, żeby paniMierzwińska pojechała nad tę rzeczkę.To mało praw-dopodobne.Chociaż czasem rzeczy zupełnie nie-prawdopodobne okazują się realnymi faktami.No cóż.zobaczymy.Powiedzcie mi kolego, czy ustaliliście personaliaNiemki czy Austriaczki, która brała udział wtedy w wycieczce? Tak, oczywiście  Grabicki wyjął z kieszeni notes. EwaHolzberg, wiedenka.Zajmuje się grafiką i historią sztuki. Przyjechała do Polski, żeby zapoznać się bliżej z polską sztukąludową. Rozmawialiście z nią? Jeszcze nie zdążyłem.A poza tym nie mówię po niemiecku,więc. Gdzie ona mieszka? Mieszkała w  Europejskim".Teraz przeniosła się na jakąśprywatną kwaterę.Nie znam jej obecnego adresu. Trzeba ją będzie odszukać  powiedział Downar. Zajmęsię tym.Czy wybierzemy się jutro z samego rana podSochaczew? Do tego pszczelarza? Bardzo chętnie.Zabiorę ze sobąbańkę na miód.Czy na dzisiaj zakończyliśmy nasządziałalność?Downar potrząsnął głową. Nie.Myślę, że coś niecoś moglibyśmy jeszcze załatwić.Miałbym ochotę odwiedzić Zwidnickiego, Poza tym chciałbymtakże pojechać na miejsce zbrodni.Może pojutrza dałoby się tozrobić.Zadzwonił telefon.Downar podniósł słuchawkę, powiedział:  Halo? następnie zaś zakrył dłonią mikrofon i spojrzał na Grabickiego. Dzwoni wasz szef  szepnął. Pułkownik Bielniak? Co się stało? Zaraz się dowiemy.Rozmowa trwała krótko.Downar energicznym ruchemodłożył słuchawkę i wstał. O co chodzi?  niecierpliwił się Grabicki. Podobno Bielniak ma dla nas jakieś sensacje.Mówi, żesierżant Kociuba znalazł coś niezmiernie ciekawego. Kociuba? Tak.Pułkownik twierdzi, że warto się tym zainteresować.Wobec tego zmieniamy nasze plany.Nie jedziemy jutro podSochaczew.***Franek skończył mówić.Był czerwony i błyszczał od potu.Po raz pierwszy zdarzyło mu się przebywać w takim towarzystwie.Był speszony, zażenowany.Z widocznym wysiłkiem formułowałzdania, szukając nerwowo odpowiednich słów.Czuł suchość wgardle i co chwila przełykał ślinę.Downarowi żal było chłopaka.Pomagał mu, jak mógł.zadającpytania i skierowując jego myśli aa właściwe tory.Wiedziałdoskonale, że w takich wypadkach powstaje pustka w głowie inie pamięta się nawet najprostszych rzeczy. Powiedzcie mi, sierżancie, jeszcze raz, jak te było z tyminitkami.Kociuba odchrząknął: Ano, to było tak, obywatelu majorze.Siedzę ja w chacie,czyli, znaczy się, w starej gajówce i myślę, co tu dalej robić.Bofaktycznie, wydawało mi się, że po jasną cholerę tamprzyjechałem.Przepraszam! Nic nie szkodzi  uśmiechnął się przyjacielsko Downar.Mówcie dalej. Siedzę tak, siedzę  ciągnął Franek. A słonko akuratwpadało przez otwarte drzwi.I w słońcu widzę, że coś sięczerwieni na stole Początkowo myślałem, że tak mi się tylkozdaje, że to pajęczyna.Podnoszę się, podchodzę i widzę, że tonie pajęczyna, ale czerwone nitki, jakby z szalika czy zesweterka.No to, ma się rozumieć, zwinąłem te nitka ischowałem do pudełka z zapałkami.Downar spojrzał na pułkownika. Daliście do zbadania? Oczywiście.Natychmiast.Ekspertyza wypadła pozytywnie:to samo włókno, z którego został zrobiony sweterek Tomeckiej. I ja o tym wszystkim nic nie wiedziałem  jęknął Grabicki.Bielniak uśmiechnął się. Nie gniewajcie się, kolego, ale byliście w terenie, a sprawętrzeba było wyjaśnić piorunem.Downar znowu zwrócił się do Kociuby: Powiedzcie mi, dlaczego pojechaliście do starej gajówki?Franek zmieszał się. Sam nie wiem, obywatelu majorze.Tak jakoś. No dobrze., ale przecież w jakoś sposób musieliście wpaść na ten pomysł. Chciałem ratować Staszka Maciejczaka I pomyślałemsobie, że nie ma chyba innej rady, tylko ruszyć głową. Myśl istotnie twórcza  pochwalił Downar. No i co? No i zacząłem kombinować.Staszek zeznał, że podwiózłbabkę do skrzyżowania przy kapliczce.Pomyślałem sobie:gdzież ona mogła stamtąd pójść? A może do starej gajówki?Może się tam z kimś umówiła? Gajówka nadawała się natajemnicze spotkania.No to wsiadłem na motor i jazda.Nie takprzecie daleko.Downar pokiwał głową. Oczywiście.I zdaje się, bardzo dobrze zrobiliście.Jak wamsię zdaje, w jaki sposób na stole mogły się znalezć nitki ze swe-tra Tomeckiej?Franek poczuł się nagłe jakiś pewniejszy siebie.Już nie byłtaki straszliwie onieśmielony. Mnie się zdaje, obywatelu majorze, że babka musiała sięrozebrać i położyć sweterek na stole. I mnie także tak się zdaje  powiedział zamyślonyDownar. Sądzę, że to najprawdopodobniejsze wytłuma-czenie.A jak było z pochwą od finki? Tak jak mówiłem.Znalazłem ją w pokrzywach za chałupą. To słyszałem.Chciałem się dowiedzieć, czy pasuje do niejnóż, którym została zamordowana Tomecka. Pasuje jak ulał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •