[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gniew Rebeki był straszny.- Chcesz mi powiedzieć, \e jej krew została zmarnowana? śezamknęłaś ją samą jak jakieś zwierzę?Ada skuliła się i ju\ chciała odpowiedzieć, kiedy babka uniosłapięści.- Tylko mi się nie wa\ bronić się, ty głupia istoto - wysyczała.-Ty pawianie! Powiedziałam ci, co masz robić, ale ty wymówiłaś miposłuszeństwo i teraz ju\ nic się nie da zrobić.Najlepsza z jegodziewczynek, jedyna z jego nasienia przejawiająca bodaj ślad mą-drości czy uczucia, a ty potraktowałaś ją jak.jak.Fuj! - Rebekasplunęła pod nogi synowej.- Nie mam słów na taką obrzydliwość.-Jej głos przycichł, nabierając za to lodowatego brzmienia.- Dość tego.208 Nie ma dla ciebie miejsca w moim namiocie.Wynoś się stąd.Bądzprzeklęta; odejdz i obym cię ju\ nigdy nie spotkała.Babka wyprostowała się i wymierzyła Adzie policzek, w którywło\yła całą swoją siłę.Nieszczęsna kobieta zwaliła się bezwładniena ziemię, skomląc lękliwie, \e oto rzucony został na nią zły urok.Mę\czyzni, którzy nadbiegli pospiesznie, by sprawdzić, co stanowiprzyczynę niezadowolenia babki, skulili się na widok przekleństwaWyroczni i prędko odwracali się od awantury, która niezaprzeczeniebyła sprawą tylko kobiet.Ada odczołgała się, ale Tabija przypadła do ziemi u stóp Rebeki,łkając:- Błagam, nie! - Twarz mojej kuzynki całkiem spopielała, a jejoczy były wytrzeszczone z panicznego przera\enia.- Odbierz mimoje imię i nazwij mnie w zamian Deborą.Uczyń mnie najnędzniej-szą ze swych słu\ek, tylko mnie nie karz.Och, proszę, babciu.Pro-szę.Błagam cię, błagam.Ale Rebeka nie spojrzała nawet na stworzenie cierpiące u jejstóp.Nie widziała, \e Tabija rozdziera sobie twarz paznokciami, a\w końcu pojawiły się na niej krwiste smugi.Nie widziała, jak szar-pie swe szaty na strzępy ani jak połyka całe garście ziemi.Babkaodwróciła się i odeszła od Tabiji, od jej umierających w śmiertel-nych mękach nadziei, opasując się szczelnie swą szatą, jakby chciałasię odgrodzić od tego nieszczęścia.W końcu Tabija została podzwi-gnięta z ziemi przez członkinie świty babki i zaniesiona do namiotu\on Ezawa.Nie bardzo rozumiałam, co się właściwie stało, ale wiedziałam,\e moja przyjaciółka padła ofiarą niesprawiedliwości.Dzwięczałomi w uszach i łomotało mi serce.Nie potrafiłam uwierzyć, \e moja209 babka mogła być tak okrutna.Moja najukochańsza kuzynka, dlaktórej Rebeka była bli\sza ni\ jej własna matka, została potraktowa-na gorzej ni\ ci trędowaci, którzy przybywali po cudowne leki.Nie-nawidziłam Rebeki tak, jak jeszcze nigdy nikogo.Moja matka wzięła mnie za rękę, poprowadziła do namiotu i dałapuchar słodkiego wina.Gładząc mnie po włosach, odpowiedziała mina pytanie, jeszcze zanim je zadałam.- Ta dziewczyna będzie cierpiała do końca swoich dni, dlategote\ trafnie ulokowałaś współczucie - rzekła Lea, moja matka.- Jed-nak twoja nienawiść jest nieuzasadniona, córko.Ona nie zamierzałaskrzywdzić Tabiji.Moim zdaniem bardzo ją kocha, ale nie miaławyboru.Broniła swej matki i siebie samej, mnie i twoich ciotek,ciebie i twoich przyszłych córek.Broniła obyczajów naszych mateki ich matek, a tak\e wielkiej matki, która ma wiele imion, a jednakgrozi jej niebezpieczeństwo, \e zostanie zapomniana.Nie jest tołatwo wyjaśnić, ale spróbuję.Jesteś moją jedyną córką i wiesz ju\więcej, ni\ powinnaś, bo długo \yliśmy w odosobnieniu.Przebywa-łaś razem z nami w czerwonym namiocie.Pomagałaś nawet przyporodach, czego nie wolno ci nigdy zdradzić Rebece.Ja wiem, \enigdy nie zdradzisz tego, co mówię ci teraz.Przytaknęłam, składając w ten sposób przyrzeczenie, i moja mat-ka westchnęła od serca.Popatrzyła na swoje dłonie, zbrązowiałe odsłońca, mądre od pracy i rzadko kiedy tak bezczynne jak teraz.Uło-\yła je wnętrzami w górę na kolanach i zamknęła oczy.Pół śpiewa-jąc, pół szepcząc, Lea powiedziała:- Wielka matka, którą my nazywamy Inanną, jest dziką wojow-niczką i oblubienicą śmierci.Wielka matka, którą my nazywamy210 Inanną, jest wcieleniem rozkoszy, tą, która sprawia, \e kobiety imę\czyzni obcują z sobą nocą.Wielka matka, którą my nazywamyInanną, jest królową oceanu i patronką deszczu.Wiedzą to wszyscy,i kobiety, i mę\czyzni.Wiedzą to niemowlęta karmione piersią izgrzybiali starcy.W tym momencie przerwała i uśmiechnęła się szeroko jak dziew-czyna.- Zilpa bardzo by się ubawiła, gdyby zobaczyła, jak opowiadamlegendy - powiedziała, przez chwilę patrząc na mnie wprost, i jaodwzajemniłam jej uśmiech, okazując, \e rozumiem dowcip.Jednakpo chwili moja matka znowu spowa\niała i ciągnęła: - Wielka mat-ka, którą my nazywamy Inanną, ofiarowała kobiecie dar, który niejest znany mę\czyznom, i jest to tajemnica krwi.Strumień wypływa-jący przy pociemniałym księ\ycu, ozdrowieńcza krew narodzinksię\yca; dla mę\czyzn jest to tylko strumień i dolegliwość, kłopot iból.Wyobra\ają sobie, \e my cierpimy, i uwa\ają się za szczęśliw-ców.A my nie wyprowadzamy ich z błędu.W czerwonym namiocie ta prawda jest znana.W czerwonymnamiocie, gdzie dni mijają niczym łagodne wody potoku, w miaręjak przepływa przez nas dar Inanny, oczyszczając ciało ze śmierciostatniego miesiąca, przygotowując ciało do przyjęcia narodzin no-wego miesiąca, gdzie kobiety składają podziękowania za wytchnie-nie i odnowę, za wiedzę, \e \ycie rodzi się między nogami i \e za\ycie płaci się krwią.- W tym momencie ujęła mnie za rękę i doda-ła: - Mówię ci to wszystko przed właściwym czasem, córko moja,choć nie upłynie wiele wody, zanim i ty wejdziesz do namiotu, abyświętować razem ze mną i twoimi ciotkami.Staniesz się kobietą211 otoczoną kochającymi rękoma, które poniosą cię, pochwycą twojąpierwszą krew i dopilnują, aby trafiła ona do łona Inanny, do tegopyłu, z którego uformowano pierwszego mę\czyznę i pierwszą ko-bietę, do tego pyłu, który został przemieszany z jej miesięcznąkrwią.A jednak wiele spośród jej córek zapomina o tajemnicy daru In-anny i odwraca się plecami do czerwonego namiotu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •