[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Callandor znajdował się za jego plecami, tak daleko po-za zasięgiem ręki jak drugi brzeg oceanu Aryth.Nóż, który zwykł nosić u pasa,leżał na stoliku przy łóżku, razem z wystruganym do połowy z drewna lisem.Bezkształtne grudy metalu drwiły z niego z paleniska, jakiś bezbarwnie odzianyczłowiek wślizgiwał się przez drzwi z nożem w ręku, książki walały się wszędzie.Odwrócił się w stronę Lanfear tężejąc.160  Zawsze byłeś uparty  mruknęła. Tym razem cię nie zabiorę.Chcę, byśprzyszedł do mnie z własnej woli.I doprowadzę do tego.O co chodzi? Krzywiszsię.Jakiś człowiek wślizgiwał się przez drzwi z nożem w ręku, oczy Randa omio-tły postać, niemalże jej nie widząc.Instynktownie zepchnął Lanfear z drogi i się-gnął do Prawdziwego yródła, w momencie gdy go dotknął, tarcza blokująca jezniknęła, a miecz w jego dłoniach przemienił się w czerwono-złoty płomień.Męż-czyzna ruszył pędem na niego, nóż trzymał nisko, uszykowany do zadania mor-derczego pchnięcia.Nawet wtedy trudno było zatrzymać na nim wzrok na dłużej,Rand jednak wykonał gładki obrót i Wiatr Wiejący Ponad Murem uciął dłoń, któratrzymała nóż, a płomień ostrza utkwił w sercu napastnika.Przez chwilę wpatry-wał się w zmętniałe oczy  pozbawione życia, mimo że serce jeszcze biło  poczym wyswobodził ostrze. Szary Człowiek. Rand odniósł wrażenie, że oddech, którego teraz za-czerpnął, jest pierwszym od wielu godzin.Ciało obok jego stóp stanowiło jed-ną ruinę, wykrwawiało się na zasłany rękopisami dywan, ale teraz przynajmniejmożna było bez najmniejszego trudu skupić na nim wzrok.Tak było zawsze zeskrytobójcami Cienia, zazwyczaj zauważało się ich wtedy, kiedy już było za póz-no. To nie ma sensu.Mogłaś mnie swobodnie zabić.To czemu rozpraszałaśmoją uwagę, by pozwolić Szaremu Człowiekowi zasadzić się na mnie?Lanfear obserwowała go czujnie. Nie korzystam z pomocy Bezdusznych.Powiedziałam ci, że istnieją.różnice między Wybranymi.Spózniłam się chyba o jeden dzień w swych rachu-bach, ale ciągle jest jeszcze czas, byś odszedł ze mną.By się uczyć.By żyć.Tenmiecz. wcale nie szydziła. Nie wykorzystujesz go nawet w dziesiątej czę-ści.Chodz ze mną i ucz się.Czy może masz zamiar zabić mnie teraz? Uwolniłamcię, byś się bronił.Jej głos, postawa mówiły, że spodziewała się ataku albo że w ostatecznościjest gotowa go odeprzeć, ale nie powstrzymywało go ani to, ani też fakt, że przedewszystkim poluzniła więzy.Była jedną z Przeklętych, służyła złu od tak dawna, żeprzy niej Czarna siostra przypominała nowo narodzone niemowlę.A jednak wi-dział przed sobą kobietę.Wyzwał siebie od dziewięciu odmian głupców, ale niemógł tego zrobić.Może gdyby ona próbowała go zabić.Może wówczas.Ale onatylko tam stała, patrzyła, czekała.Bez wątpienia gotowa zrobić rzeczy, o którychon nawet nie wiedział, że są możliwe.Udało mu się zablokować Elayne i Egwe-ne, ale to była jedna z tych rzeczy, które robił bez zastanowienia, według metodzagrzebanych gdzieś w jego głowie.Pamiętał jedynie, że to zrobił, nie zaś jak.Przynajmniej trzymał silnie saidina, już go nie mogła zaskoczyć w taki sposób.Wykręcająca żołądek skaza nie miała żadnego znaczenia; to saidin był życiem,być może na wiele więcej sposobów niż tylko jeden.Pewna nagła myśl zawrzała mu w głowie niczym powierzchnia gorącego zró-161 dła.Aielowie.Nawet Szary Człowiek powinien był wiedzieć, że nie może prze-kraść się przez drzwi strzeżone przez pół tuzina Aielów. Co im zrobiłaś?  Głos mu zgrzytał, kiedy cofał się w stronę drzwi, nieodrywając od niej oczu.Gdyby użyła Mocy, to przecież otrzymałby jakieś ostrze-żenie. Co zrobiłaś z tymi Aielami, którzy byli za drzwiami? Nic  odparła chłodno. Nie idz tam.To może być jedynie próba odkry-cia twoich słabych punktów, ale nawet zwykły test może cię zabić, jeśli okażeszsię głupcem.Otworzył lewe skrzydło drzwi, przed jego oczyma roztoczyła się scena sza-leństwa. KAMIEC SI BRONIU stóp Randa leżeli martwi Aielowie, spleceni z ciałami trzech bardzo zwy-czajnych ludzi w bardzo zwyczajnych kaftanach i spodniach.Ludzie ci wygląda-liby na zwyczajnych, gdyby nie fakt, że sześciu Aielów zostało zamordowanych,niektórzy zaś zanim zdążyli się zorientować, co się dzieje, a każdy z tych trzechludzi o przeciętnym wyglądzie był przeszyty co najmniej dwoma włóczniami Aie-lów.To jednak nie była nawet połowa wszystkiego.W momencie gdy otworzyłdrzwi, do jego uszu dotarł zgiełk bitwy, krzyk, wycie, szczęk stali uderzają-cej o stal pośród kolumn z czerwonego kamienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •