[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero pózniej, podczas zimnych, pełnychrozmyślań nocy, to, co się stało, nabiera właściwego wymiaru.Nathan umieścił zdjęcia z chrztu Friedy w albumie oprawionym w czerwoną skórę, któryspecjalnie zakupił.Zdjęcie numer jeden przedstawiało Jilly, Sama oraz Friedę odzianą w ko-ronkową komeżkę, służącą kolejnym pokoleniom Lloydów.Frieda miała otwarte usta i ślad mlekana dolnej wardze.Zdjęcie numer dwa przedstawiało Nathana i Rose.Ubrana w ulubiony oliwkowykolor, dumna Rose trzymała Friedę w irytująco umiejętny sposób, a dziewczynka ściskała ją zarękę maleńkimi paluszkami.Mogłam się domyślić, jak się wówczas czuła, bo odwróciła głowę nalewo. Lewy profil mam lepszy", wyznała mi kiedyś.Nathan trzymał ręce opuszczone wzdłuż cia-ła, ale w jego postawie było coś, co pozwalało przypuszczać, że miał ochotę objąć Rose.Zdjęcienumer trzy należało do gatunku tak zwanych grupowych: Jilly, w staromodnym kapeluszu, stałaupozowana z dzieckiem na środku, a Sam opiekuńczo zajmował miejsce u jej boku.Nathan, Rose irodzice Jilly otaczali ich z obu stron, a reszta rodziny, rodzice chrzestni i gromada kuzynów, sta-nowili tło.Mnie na tym zdjęciu nie było.RL Nie zamieniłam też słowa z Rose podczas całej uroczystości.Ale przyłapałam jej wzrok,kiedy na mnie patrzyła.Wiele razy.Ponieważ ja patrzyłam na nią.Chwyciłam rękę Paige, śliską od potu.- Jak mogę zabić Rose.w mojej głowie, ma się rozumieć? Jak mogę ją powstrzymać przedpsuciem mojego małżeństwa?Paige spojrzała na mnie z politowaniem zza swojego ogromnego brzucha, uwięzionego podsztywną pościelą.- Zadziwiasz mnie.To przecież łatwe.Po prostu myśl o swoich dzieciach.Wygrzebałam z torby i podałam Paige czasopisma kupione specjalnie dla niej.- Mogę coś dla ciebie zrobić?- Susan zajmuje się wszystkim, a wieczorem Martin przejmuje od niej obowiązki.- Paigezmarszczyła czoło.- Mam przeczucie, że Susan chce odejść, co jest absolutnie niemożliwe.- Od-słoniła zęby.- Jeśli to zrobi, to ją zaskarżę.Mój pobyt tutaj wiele komplikuje.Chciałam być obec-na na sztuce wystawianej przez klasę Jacksona.Planowałam wielkie przyjęcie z różnymi smakoły-kami i nawet zaprosiłam jego nauczycieli.Dziecko nie powinno się urodzić w ciągu najbliższychdwóch tygodni.Bardzo poważnie je do tego zniechęcałam i wiesz co? Wcale mnie nie słucha.-Włókienka wełny przylepiły się do jej nocnej koszuli; zebrałam je i wyrzuciłam.- Dzięki.-Ostrożnie podciągnęła się ku górze i z cichym jękiem opadła na poduszki.- Auu.To mój nerw kul-szowy.Martinowi nie poprawił się nastrój.Tak naprawdę nie chce tego dziecka.Twierdzi, że niebędzie miał czasu odetchnąć.- Popatrzyła mi w oczy.- Mówiłam ci, że go wrobiłam w tę ciążę?Może nieładnie, ale to był jedyny sposób.- Urwała w pół zdania.- Znowu się zaczyna.- Poklepa-ła się po brzuchu.- Przestań.- Paige, wstąpię do twojego domu i sprawdzę, czy wszystko gra.Chciałabyś, żeby ci cośprzynieść?- Właściwie tak.Wielki krwisty stek i michę frytek.Przy stanowisku pielęgniarskim konferowała grupa kobiet i mężczyzn, pracowników niższe-go personelu medycznego.Młody człowiek w ładnym niebieskim mundurku ruszył w stronę łóżkaPaige.- Dzień dobry, jestem Mike.Sprawdzam tylko, czy u pani wszystko w porządku, pani Hur-ley.- Jak najlepszym, poza tą drobnostką, że mam wydać na świat ogromne dziecko.Przygładził pościel.- Już wcześniej pani to robiła.- Zgadza się, Mike - potwierdziła Paige.Zajrzał do trzymanych w ręku papierów.RL - Pomyślałem, że zapoznamy panią z kilkoma rzeczami, żeby pani była zorientowana w do-tyczących panią planach.Dziś o północy podamy pani.Nie chcąc słuchać tych intymnych wiadomości, odsunęłam się.i natychmiast stanęłam twa-rzą w twarz z jeszcze większą intymnością: matkami karmiącymi, przewijającymi i z bolesnymjękiem zmieniającymi pozycję na łóżkach.Niektóre z nich sprawiały wrażenie ogłupiałych, co do-skonale rozumiałam, pamiętając własne odczucia.W widocznej nadziei tych kobiet oraz ich krew-nych, otaczających wianuszkiem plastikowe dziecięce boksy, było coś niemal złowieszczego.Zakażdym razem, gdy w którymś z nich umieszczano niemowlaka, zakładano, że ma przed sobą do-bre, udane życie pełne miłości.Obejrzałam się na Paige.Mike zapisywał coś na karcie, a Paige mówiła do niego takim to-nem, jakby się z nim kłóciła.Uśmiechnęłam się pod nosem.Jakie to typowe dla Paige - próbujeopanować coś, co ze swej natury jest nie do opanowania, jak narodziny czy śmierć.Mike się oddalił i Paige machając przywołała mnie do siebie.- To miłe, kiedy sympatyczny mężczyzna pyta, czy u mnie wszystko w porządku.Wykonując unik przed wózkiem, którym wieziono lekarstwa, nachyliłam się, żeby ją ucało-wać na pożegnanie.- Muszę już iść, bo potrzebuję paru godzin, żeby znalezć wyjście z tego labiryntu.- Poczu-łam od Paige mleczny zapach - nieomylny znak nadchodzącego porodu.- Co kazało ci porzucićkarierę, żeby zostać z dziećmi w domu?Nawet cień wątpliwości nie zakłócił spokoju Paige.- Kiedy Jackson był malutki, często płakał w nocy i ja byłam jedyną osobą zdolną go uci-szyć.Potrzebował mnie i tylko mnie.Proste.Kiedy wróciłam, Nathan był już w domu, czytał blizniakom, które wtulały się w niego z obustron.Pod numerem 14 było ciepło i spokojnie, Eve wstawiła gulasz do piekarnika, a Nathan zFelixem i Lucasem tworzyli uroczą rodzinną scenkę.Stojąc w drzwiach, napawałam się tą chwilą,chłonąc jej kolory i kształty.Obejrzałam z bliska chłopców, wilgotnych, pachnących mydłem i rozczochranych.- Lucas, posmarowałeś się kremem? - Lucas miał wysypkę, ale odpierał wszelkie próby jejwyleczenia.Pokręcił głową spod bezpiecznej osłony ojcowskiego ramienia.Przyniosłam tubkę zkremem.- Chodz tu.- Z ociąganiem przechylił głowę i pozwolił sobie posmarować czerwoną pla-mę koło ucha.Czułam pod palcami, że skórę ma jednocześnie suchą i miękką, miększą niż wszyst-ko inne, czego zdarzyło mi się dotykać.Nathan przeciągnął się i zaczął sobie masować barki.- Jestem obolały - rzucił lekko.- Sypię się.RL - Biedaku.- Usiadłszy na łóżku, zapięłam Felixowi piżamkę i przygładziłam mu włosy.-Może powinieneś poćwiczyć.- Jestem na to zbyt zmęczony.Dostrzegłam grymas bólu na twarzy Nathana; odgadłam, o czym myśli.Gdybym była Rose,poszłabym na górę po maść i uparła się, by natrzeć nią jego zesztywniałe mięśnie.Skrywany żal [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •