[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O Boże, Mark! I ty też! To był główny temat, który poruszał ojciec Stephena podczas świąt, stanmojej pieprzonej macicy.- Przepraszam, naprawdę nie zamierzałem być wścibski.RLT Jej twarz złagodniała.- Wiem, przykro mi, nie powinnam była pchać cię z nim do jednego worka.Nie masz pojęcia, jakie to jest upokarzające w gruncie rzeczy.Wiem, że to mój czuły punkt.Bo wydaje misię, że wszyscy nas obserwują i zastanawiają się, dlaczego nam się to nie udaje.- A.- A właściwie dlaczego nam się to nie udaje?- Tylko pod warunkiem, że chcesz o tym mówić.- Niespecjalnie.To mnie wpędza w cholerną depresję, ale chyba powinnam.Nie masz nic przeciw-ko temu, co?W jej oczach pojawiły się łzy.Miał mnóstwo przeciwko temu, ale uświadomił to sobie trochę za pózno.Spędzali przyjemny, bez-troski wieczór.Była miłą towarzyszką, znacznie milszą niż mógł sobie wyobrazić.Czas minął.Był lekkowstawiony i trochę senny.Teraz chciał położyć się do łóżka i odespać całe to czerwone wino zaraz, jaktylko usłyszy, że Hannah zamyka za sobą drzwi frontowe i wślizguje się na górę.- Oczywiście.O co chodzi, Jen? Co się dzieje?Zakładał, że usłyszy jakieś szczegóły medyczne, więc wziął głęboki wdech.To była zdecydowaniedziałka Barbary.- Coś ze mną jest nie tak, przynajmniej tak przypuszczam.Stephen zrobił sobie badania i u niegowszystko w porządku.Więc to muszę być ja.- Czy znalezli problem?-  Oni", jak to ujmujesz, nie mieli szans.- Nie rozumiem.- Ja też nie.Patrzył na nią, oczekując na wyjaśnienia.Jennifer mocno potarła nos i pokręciła głową.- Nie zrobiłam badań.Ciągle to odkładam.I to jest problem Stephena: po prostu się dąsa z tegopowodu.Dąsa się od wieków.Okazał się grzecznym chłopcem, poszedł i zabawił się z plastikowym kub-kiem, przeszedł próbę śpiewająco, więc jest wściekły na mnie, że nie postąpiłam tak samo.- Ale dlaczego tego nie zrobiłaś? Wzruszyła ramionami, ale nie odpowiedziała.Zaryzykował zgadywankę.- Bałaś się? Samych testów? Czy tego, co mogą ujawnić?- Ani tego, ani tego.Prawdę mówiąc, próbowałam obydwu tych teorii jako wytłumaczenia.Niebardzo podziałało, oczywiście.- Więc dlaczego?- Nie chcę mieć dziecka.- Nie spodziewał się tego usłyszeć.- W ogóle?- Ze Stephenem.- Och.- Owszem, och.RLT - Czy wiesz dlaczego?- Bo jeśli będę miała dziecko ze Stephenem, będę musiała zostać ze Stephenem.A wcale nie jestempewna, czy zostanie ze Stephenem jest tym, czego chcę.- W porządku.- Więc jak widzisz, ta niemożność zajścia w ciążę, uważana za absolutnie najgorszą rzecz, jakamoże się przydarzyć kobiecie takiej jak ja, jest w istocie darem.Nie chcę iść do lekarza, kłaść się w fotelu,wkładać nóg w strzemiona, pozwolić im dzgać mnie, poszturchiwać i gmerać w środku właśnie dlatego, żenajbardziej się boję, że mogliby naprawdę się zorientować, co jest ze mną nie w porządku, i mogliby rze-czywiście to wyleczyć; wtedy już nie miałabym się za czym chować i musiałabym mu powiedzieć, że niechcę mieć z nim dziecka.Ponieważ nie jestem pewna, czy w ogóle chcę z nim zostać.Mark nie odezwał się od razu, a Jennifer zaśmiała się śmiechem czerwonego wina.- Więc jak wi-dzisz, jestem najszczęśliwszą bezpłodną kobietą w Anglii.Poza tym, że jestem taka nieszczęśliwa.- A Stephen nic nie wie o tym, co czujesz?- To jest dobre pytanie, Mark.Czy Stephen coś o tym wie? Nie jestem pewna.Wie, że nie jest do-brze.To może zauważyć każdy idiota.Jednak, jak sądzę, woli wierzyć, że to wszystko dlatego, że nie ma-my dziecka.To dziecko, to nieistniejące dziecko, jego zdaniem mogłoby załagodzić wszystko, co nas drę-czy.I dlatego się dąsa.Oczywiście, ja to uniemożliwiam.Uparcie stoję na drodze naszego przyszłegoszczęścia, którego gwarantem jest jedno maleńkie trzykilogramowe niemowlę, które nawet jeszcze się nieurodziło.Czy to nie idiotyczne? Czy nie jest to najgłupsza rzecz, jaką słyszałeś?- Jen, jeśli on cię kocha, to oczywiste, że chce, żebyście mieli dziecko.Czy ci się to podoba, czynie, ale w życiu każdego z nas to jest kolejny logiczny krok.Dzieci są fizyczną manifestacją naszej wza-jemnej miłości.- Miłości, której istnienia wcale nie jestem już pewna.- To odrębny problem.Nie możesz chyba mieć do niego pretensji, że się złości na ciebie, bo nieidziesz do lekarza, skoro nie wie, co czujesz.A nawet jeśli wie, że nie wszystko jest idealnie - to przecieżnie jest pierwszym człowiekiem, który uznał, że dziecko pozwoli rozwiązać problemy.I wcale nie jestempewien, czy to tak zupełnie niesłuszne, szczerze mówiąc.Oczywiście, że nie zawsze działa.Wiem, że niepomogło twojej mamie i Donaldowi.Ale czasami, jeśli można skupić się na czymś czy na kimś innym,wszystko zmienia się na lepsze.Jestem pewien.- Mama i Donald? - Na twarzy Jennifer pojawił się zupełnie nowy wyraz.Zdawało się, że ją roz-złościł, nie wiedział jednak czym.Wyprostowała się na sofie trochę niepewnie i wychyliła się do przodu.- No tak.- Nie miał wyboru, musiał brnąć dalej.- Nie trzeba być geniuszem, żeby stwierdzić, żepoczęcie Amandy było jakąś próbą, ze strony jednego czy obydwojga z nich, żeby ratować małżeństwo.- Tak ci powiedziała? - Ton głosu Jennifer był niemal oskarżycielski.- Nigdy dużo o tym nie mówiła.Kiedy zaczęliśmy być razem, zostawiliśmy w spokoju przeszłość [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •