[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W prawej częścipomieszczenia, na wyłożonej białymi płytkami podłodze stał duży biały stół konferencyjny.Jedynym odstępstwem od jedności kolorystycznej i aseptyki było kilka czarnychpopielniczek.Gracze zajęli miejsca wokół stołu.Obsługa techniczna została odprawiona, awszystkie systemy zatrzymane, z wyjątkiem Czerwonego Alarmu, tablicy o wymiarach 7 na25 centymetrów wyświetlanej przez główny komputer.Alarm nadal działał, a za zamkniętymidrzwiami czuwał operator, w razie gdyby na monitorze pojawiły się czerwone światła.Nazewnątrz tego sterylnego, odizolowanego pomieszczenia strażacy z Hongkongu walczyli zżywiołem lejąc strumienie wody na tlący się jeszcze żar, podczas gdy policjanci starali sięuspokoić wystraszonych mieszkańców z pobliskich posiadłości na Victoria Peak - z którychwielu było przekonanych, że nastąpił Armageddon w postaci najazdu z kontynentu -wyjaśniając wszystkim, że te straszne wydarzenia są dziełem obłąkanego kryminalisty, któryzostał zabity przez rządowe oddziały interwencyjne.Sceptyczni mieszkańcy Yictoria Peakmieli jednak wątpliwości.Czasy nastały dla nich trudne, świat nie był taki, jak być powinien.Dlatego zażądali dowodu.Ze zwłokami zabójcy na noszach przedefilowano więc przedciekawskimi widzami; podziurawione, ociekające krwią ciało było częściowo odkryte, takaby wszyscy mogli je zobaczyć.Szacowni rezydenci, którzy zdążyli już rozważyć wszystkiemożliwości uzyskania odszkodowania, powrócili do swych okazałych domów.Gracze zasiedli na białych, plastikowych krzesłach; żywe ludzkie roboty czekały nasygnał do rozpoczęcia, nikt jednak nie miał dość odwagi ani energii, by się odezwać.Wyczerpanie zmieszane z lękiem przed gwałtowną śmiercią malowało się na wszystkichtwarzach - z wyjątkiem jednej.Na jego twarzy widniały głębokie bruzdy i ziemiste cienieświadczące o skrajnym zmęczeniu, w oczach nie było jednak strachu, a jedynie zagubienie ibierne pogodzenie się ze sprawami, których nie był w stanie zrozumieć.Jeszcze kilka minut'temu nie bał się śmierci, była bardziej pożądana niż życie.Lecz teraz, gdy oszołomionysiedział obok żony trzymającej go za rękę, odczuwał przypływ gniewu tkwiącego dotądgdzieś głęboko w zakamarkach jego umysłu, gniewu, który teraz nieustępliwie posuwał sięnaprzód niczym odległy grzmot uderzający w jezioro podczas nadciągającej letniej burzy.- Kto nam to zrobił? - odezwał się Dawid Webb głosem niewiele głośniejszym odszeptu.- Ja - odrzekł Havilland siedzący na końcu prostokątnego, białego stołu.Ambasadorpochylił się wolno odwzajemniając grobowe spojrzenie Webba.- Gdybym znajdował się wsądzie, to prosząc o darowanie kary za popełniony haniebny czyn, musiałbym przedstawićokoliczności łagodzące.- To znaczy? - zapytał Dawid monotonnym głosem.- Po pierwsze, jest kryzys - rzekł dyplomata.- Po drugie, chodziło o pańską osobę.- Proszę to wyjaśnić - przerwał Aleks Conklin zajmujący miejsce na wprostHavillanda po przeciwnej stronie stołu.Webb i Marie siedzieli po jego lewej stronie, tyłem dojasnej ściany, Morris Panov i McAllister naprzeciwko nich.- I niech pan niczego nie pominie- dodał złośliwy oficer wywiadu.- Wcale nie zamierzam - podjął ambasador patrząc na Dawida.- Kryzys jestrzeczywisty, nadciąga katastrofa.Intryga, której korzenie tkwią głęboko w Pekinie, zostałazmontowana przez grupę zagorzalców, której przewodzi człowiek osadzony tak mocno w hie-rarchii swego rządu i otoczony taką czcią jako książę filozof, że nie ma sposobu, aby gozdemaskować.Nikt by w to nie uwierzył.Gdyby ktoś usiłował to zrobić, stałby się pariasem.Co więcej, jakakolwiek próba zdemaskowania tego człowieka groziłaby następstwami takgroznymi, że Pekin okrzyczałby to za zniewagę i pogwałcenie praw i powrócił do politykipodejrzliwości i nieprzejednania.Jeżeli jednak spisek nie zostanie udaremniony, zniszczy onporozumienia brytyjsko--chińskie i doprowadzi do wybuchu w kolonii.Rezultatem będzienatychmiastowa okupacja Hongkongu przez Republikę Ludową.Nie muszę chyba mówić, coby to oznaczało - chaos ekonomiczny, przemoc, rozlew krwi i niewątpliwie wojnę na DalekimWschodzie.Jak długo da się ograniczyć zasięg konfliktu, zanim inne narody zostanązmuszone do opowiedzenia się po którejś ze stron? Ryzyko jest niewyobrażalne.Cisza.Wszyscy patrzyli po sobie.- Fanatycy z Kuomintangu - rzekł Dawid matowym, zimnym głosem.- Chinyprzeciwko Chinom.Maniacy wznoszą okrzyki wojenne od czterdziestu lat.- Ale tylko okrzyki, panie Webb.Słowa, gadanina, a nie ruch społeczny, strajki czydziałania strategiczne.- Havilland oparł ręce na stole, oddychając głęboko.- To już się stało.A strategia, którą przyjęto, jest tak obłudna, podstępna i od tak dawna przygotowywana, że jejtwórcy są przekonani o jej niezawodności.Ale okaże się zawodna, a wówczas świat stanie wobliczu kryzysu o nieprawdopodobnych rozmiarach.Może to doprowadzić do ostatecznegokryzysu, kryzysu, którego nie przeżyjemy.A już na pewno nie przeżyje go Daleki Wschód.- Nie mówi pan niczego nowego.Opanowali najwyższe stanowiska w państwie, ale tonadal tylko fanatycy, garstka obłąkańców.I jeżeli szaleniec, którego widziałem i któryurządził to całe widowisko, podobny jest do innych, to wszyscy oni zawisną na placuTiananmen.Powinno się ich pokazać w telewizji i na pewno poparłyby to nawet ugrupowaniaprzeciwne karze śmierci.Był on, czy też jest, nawiedzonym sadystą, rzeznikiem.A tacy nie sąmężami stanu.Nie traktuje się ich poważnie.- Herr Hitler był traktowany poważnie w 1933 - zauważył Havilland.- AjatollahChomeini zaledwie kilka lat temu.Najwyrazniej nie wie pan jednak, kto jest ich prawdziwymprzywódcą.On nigdy i nigdzie by się nie pokazał, choćby nawet z daleka.Niemniej mogępana zapewnić, że jest mężem stanu i jest traktowany z całą powagą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.W prawej częścipomieszczenia, na wyłożonej białymi płytkami podłodze stał duży biały stół konferencyjny.Jedynym odstępstwem od jedności kolorystycznej i aseptyki było kilka czarnychpopielniczek.Gracze zajęli miejsca wokół stołu.Obsługa techniczna została odprawiona, awszystkie systemy zatrzymane, z wyjątkiem Czerwonego Alarmu, tablicy o wymiarach 7 na25 centymetrów wyświetlanej przez główny komputer.Alarm nadal działał, a za zamkniętymidrzwiami czuwał operator, w razie gdyby na monitorze pojawiły się czerwone światła.Nazewnątrz tego sterylnego, odizolowanego pomieszczenia strażacy z Hongkongu walczyli zżywiołem lejąc strumienie wody na tlący się jeszcze żar, podczas gdy policjanci starali sięuspokoić wystraszonych mieszkańców z pobliskich posiadłości na Victoria Peak - z którychwielu było przekonanych, że nastąpił Armageddon w postaci najazdu z kontynentu -wyjaśniając wszystkim, że te straszne wydarzenia są dziełem obłąkanego kryminalisty, któryzostał zabity przez rządowe oddziały interwencyjne.Sceptyczni mieszkańcy Yictoria Peakmieli jednak wątpliwości.Czasy nastały dla nich trudne, świat nie był taki, jak być powinien.Dlatego zażądali dowodu.Ze zwłokami zabójcy na noszach przedefilowano więc przedciekawskimi widzami; podziurawione, ociekające krwią ciało było częściowo odkryte, takaby wszyscy mogli je zobaczyć.Szacowni rezydenci, którzy zdążyli już rozważyć wszystkiemożliwości uzyskania odszkodowania, powrócili do swych okazałych domów.Gracze zasiedli na białych, plastikowych krzesłach; żywe ludzkie roboty czekały nasygnał do rozpoczęcia, nikt jednak nie miał dość odwagi ani energii, by się odezwać.Wyczerpanie zmieszane z lękiem przed gwałtowną śmiercią malowało się na wszystkichtwarzach - z wyjątkiem jednej.Na jego twarzy widniały głębokie bruzdy i ziemiste cienieświadczące o skrajnym zmęczeniu, w oczach nie było jednak strachu, a jedynie zagubienie ibierne pogodzenie się ze sprawami, których nie był w stanie zrozumieć.Jeszcze kilka minut'temu nie bał się śmierci, była bardziej pożądana niż życie.Lecz teraz, gdy oszołomionysiedział obok żony trzymającej go za rękę, odczuwał przypływ gniewu tkwiącego dotądgdzieś głęboko w zakamarkach jego umysłu, gniewu, który teraz nieustępliwie posuwał sięnaprzód niczym odległy grzmot uderzający w jezioro podczas nadciągającej letniej burzy.- Kto nam to zrobił? - odezwał się Dawid Webb głosem niewiele głośniejszym odszeptu.- Ja - odrzekł Havilland siedzący na końcu prostokątnego, białego stołu.Ambasadorpochylił się wolno odwzajemniając grobowe spojrzenie Webba.- Gdybym znajdował się wsądzie, to prosząc o darowanie kary za popełniony haniebny czyn, musiałbym przedstawićokoliczności łagodzące.- To znaczy? - zapytał Dawid monotonnym głosem.- Po pierwsze, jest kryzys - rzekł dyplomata.- Po drugie, chodziło o pańską osobę.- Proszę to wyjaśnić - przerwał Aleks Conklin zajmujący miejsce na wprostHavillanda po przeciwnej stronie stołu.Webb i Marie siedzieli po jego lewej stronie, tyłem dojasnej ściany, Morris Panov i McAllister naprzeciwko nich.- I niech pan niczego nie pominie- dodał złośliwy oficer wywiadu.- Wcale nie zamierzam - podjął ambasador patrząc na Dawida.- Kryzys jestrzeczywisty, nadciąga katastrofa.Intryga, której korzenie tkwią głęboko w Pekinie, zostałazmontowana przez grupę zagorzalców, której przewodzi człowiek osadzony tak mocno w hie-rarchii swego rządu i otoczony taką czcią jako książę filozof, że nie ma sposobu, aby gozdemaskować.Nikt by w to nie uwierzył.Gdyby ktoś usiłował to zrobić, stałby się pariasem.Co więcej, jakakolwiek próba zdemaskowania tego człowieka groziłaby następstwami takgroznymi, że Pekin okrzyczałby to za zniewagę i pogwałcenie praw i powrócił do politykipodejrzliwości i nieprzejednania.Jeżeli jednak spisek nie zostanie udaremniony, zniszczy onporozumienia brytyjsko--chińskie i doprowadzi do wybuchu w kolonii.Rezultatem będzienatychmiastowa okupacja Hongkongu przez Republikę Ludową.Nie muszę chyba mówić, coby to oznaczało - chaos ekonomiczny, przemoc, rozlew krwi i niewątpliwie wojnę na DalekimWschodzie.Jak długo da się ograniczyć zasięg konfliktu, zanim inne narody zostanązmuszone do opowiedzenia się po którejś ze stron? Ryzyko jest niewyobrażalne.Cisza.Wszyscy patrzyli po sobie.- Fanatycy z Kuomintangu - rzekł Dawid matowym, zimnym głosem.- Chinyprzeciwko Chinom.Maniacy wznoszą okrzyki wojenne od czterdziestu lat.- Ale tylko okrzyki, panie Webb.Słowa, gadanina, a nie ruch społeczny, strajki czydziałania strategiczne.- Havilland oparł ręce na stole, oddychając głęboko.- To już się stało.A strategia, którą przyjęto, jest tak obłudna, podstępna i od tak dawna przygotowywana, że jejtwórcy są przekonani o jej niezawodności.Ale okaże się zawodna, a wówczas świat stanie wobliczu kryzysu o nieprawdopodobnych rozmiarach.Może to doprowadzić do ostatecznegokryzysu, kryzysu, którego nie przeżyjemy.A już na pewno nie przeżyje go Daleki Wschód.- Nie mówi pan niczego nowego.Opanowali najwyższe stanowiska w państwie, ale tonadal tylko fanatycy, garstka obłąkańców.I jeżeli szaleniec, którego widziałem i któryurządził to całe widowisko, podobny jest do innych, to wszyscy oni zawisną na placuTiananmen.Powinno się ich pokazać w telewizji i na pewno poparłyby to nawet ugrupowaniaprzeciwne karze śmierci.Był on, czy też jest, nawiedzonym sadystą, rzeznikiem.A tacy nie sąmężami stanu.Nie traktuje się ich poważnie.- Herr Hitler był traktowany poważnie w 1933 - zauważył Havilland.- AjatollahChomeini zaledwie kilka lat temu.Najwyrazniej nie wie pan jednak, kto jest ich prawdziwymprzywódcą.On nigdy i nigdzie by się nie pokazał, choćby nawet z daleka.Niemniej mogępana zapewnić, że jest mężem stanu i jest traktowany z całą powagą [ Pobierz całość w formacie PDF ]