[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedyktoś mówi albo śpiewa, kiedy muzykuje, wówczas słyszyszdzwięki.Ale co to jest dzwięk? Czy tylko sam dzwięksłyszysz? A może są to tylko zwiewne fałdy jego szaty, któreuderzają o twoje ucho? A ile jest dzwięków? Może wiele? Czymoże tylko jeden, który w zależności od cech różniących ludzi iużytych narzędzi, różnie się ujawnia? Jest wszakże tylko jednajedyna miłość, ale u każdego stworzenia i w każdej chwiliokazuje się inna.Dzwięk dany jest przez Chodeha wszystkimludziom, bez niego nie byliby przecież ludzmi.Jest im takpotrzebny jak światło, bez którego nie mogliby żyć.Każdegodnia przyroda daje nowe promienie i nowe dzwięki, a pochodząone od jednego światła i jednego dzwięku.Człowiek posiadaorgany do odbierania jednych i drugich, promieni i dzwięków.Ma albo robi narzędzia, by je wydobyć, bo jest to niezbędne dlaegzystencji ludzkości.Gdy dzwięki dobywane są w prosty,naturalny sposób, wtedy tworzą mowę.Gdy się je wywołuje,używa i łączy według artystycznych reguł, powstaje to, cozwykliśmy nazywać muzyką.Im bardziej człowiek w tej swojejsztuce oddala się od natury, tym trudniejsza staje się ich mowa.Tak, prawdopodobnie może się zdarzyć, że stają się zupełnieniezrozumiałe.Dlatego sądzę, że ten, kto tworzy muzykę dlainnych, aby była przez nich zrozumiana, ten powinien pozostaćtak blisko natury, jak tylko to jest możliwe.Bezpośrednimsąsiadem natury jest śpiew, który każdy zrozumie, albowiemnie rezygnuje ze słowa.Lubimy go i uprawiamy.Jest onwiernym przyjacielem, który nie przemawia do nas zagadkami,ale mówi wprost.Tak, ten przyjaciel jest nawet z namispokrewniony, tu się urodził, jest naszym dzieckiem, bo to, cośpiewamy, robimy sobie sami! Muzyka janczarów, jaką sięsłyszy w Teheranie i w Isfahanie, nie nasuwa nam żadnychmyśli, które moglibyśmy rozumieć i polubić.Czy to też jestmuzyka, efendi? Jeśli najwyższym osiągnięciem sztuki ma byćto, że nie ma ona już nic wspólnego z naturą, to musiszprzyznać, że jej właściwym celem może być tylko napełnienieniezrozumiałym i głupim hałasem.Mówił wolno, z rozwagą, ale płynnie i w sposób, którywyraznie wskazywał, że jest to jego ulubiony temat: Dziwnebyło, że nie pytany wyłożył mi rezultaty swoich przemyśleń wtak oczywisty sposób, jak gdyby tylko z tego powodu do mnieprzyszedł.Prosty, zwykły Dżamika i takie rozważania! Słusznebyły czy błędne te myśli, ale nie banalne.Z godziny na godzinęmieszkańcy tej doliny ciekawili mnie coraz to bardziej! Kiedyteraz, czekając na moją wypowiedz, patrzył na mnie,przypomniała mi się sentencja jednego ze współczesnychniemieckich filozofów, który nazwał muzykę dzwiękową ideąświata.Korciło mnie, by spróbować, o ile mógłbym tymisłowami zbić z tropu muzykanta.Powiedziałem przeto: Taki rodzaj muzyki nie jest w każdym razie dzwiękową ideąświata.I dobrze mi tak: zaraz musiałem się wstydzić swojejprzebiegłości.Zciągnął gęste brwi na chwilę, obrzucił mnie karcącymspojrzeniem poważnych oczu, ale jego głos zabrzmiałprzyjaznie jak przedtem, gdy powiedział: Dzwiękowa idea świata! To brzmi bardzo uczenie.Czy totwoje słowa? Nie.Ja nie siedzę w tak wysokich rejonach.Są to słowajednego z największych filozofów w Almanii, który taknazywał muzykę. Każdy filozof ma własny język.Ja nie wiem, co akurat onrozumie pod ideą świata.Ale ja też wymyśliłem sobie ideęświata i ideę muzyki, a są one ściśle ze sobą powiązane.Powiedz, efendi, czy nie ma uczonych ludzi, którzy twierdzą,że nic w świecie nie ginie? Są tacy w istocie. Ja też tak myślę.%7ładen człowiek, żadne zwierzę, roślina,kropla wody, słowo, żadna myśl nie może zginąć, tak rozłożyćsię, że zupełnie nic z tego nie pozostanie.Wszystko co istniejepodlega przemianie, nie może rozpaść się w nicość.To coduchowe, może stać się cielesnym, a co cielesne duchowym.Tak twórcze słowa Boga stały się światami i wszystkim, co natych światach się znajduje.Każde z tych słów ma własnydzwięk, a wszystkie te dzwięki przemieniały się w słowa.Są wnich słyszalne albo spoczywają w nich póki nie zostanąusłyszane, Bóg wypowiada w błyskawicy słówko piorun, igrzmią pioruny, ilekroć rozbłyśnie błyskawica.Przemianasłowa ujawnia się w tym samym dzwięku, w jakim brzmiałoono w dziele stworzenia.Wyzwalają się w tym dzwięki radości,bólu, pocieszenia, gniewu i przebaczenia; ale wszystkie onełączą się w dzwięk wielkiego słowa wypowiedzianego przezChodeha i do niego powracającego.Jest to słowo: miłość.I tamiłość jest podstawowym dzwiękiem i prazródłem każdejprawdziwej sztuki i każdej prawdziwej miłości.Bo&Nie mógł dalej mówić, bo właśnie Hanneh zeszła poschodach i zwróciła się do mnie ze słowami: Efendi, Halef przebudził się i wypowiedział twoje imię.Chciałby mówić z tobą.Przeprosiłem muzykanta , prosząc, aby zaczekał do megopowrotu.On jednak chyba uznał, że uprzejmość wymaga, bymnie uwolnić; sądził, że przerwaną teraz rozmowę możemy wkażdej chwili kontynuować.Nie miałem ochoty, żebyodchodził.Wydawało mi się, że dopiero zaczął mówić o tym,co najważniejsze, a takie chwile szczerości jak teraz u ludzijemu podobnych nie zdarzają się często.Kiedy się odwrócił, a ja z Hanneh wchodziłem po schodach,co dla oszczędzenia moich sił odbywało się bardzo powoli, onapowiedziała: Przeszkodziłam wam, ale nie gniewaj się na mnie.Haleftak lękał się o ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Kiedyktoś mówi albo śpiewa, kiedy muzykuje, wówczas słyszyszdzwięki.Ale co to jest dzwięk? Czy tylko sam dzwięksłyszysz? A może są to tylko zwiewne fałdy jego szaty, któreuderzają o twoje ucho? A ile jest dzwięków? Może wiele? Czymoże tylko jeden, który w zależności od cech różniących ludzi iużytych narzędzi, różnie się ujawnia? Jest wszakże tylko jednajedyna miłość, ale u każdego stworzenia i w każdej chwiliokazuje się inna.Dzwięk dany jest przez Chodeha wszystkimludziom, bez niego nie byliby przecież ludzmi.Jest im takpotrzebny jak światło, bez którego nie mogliby żyć.Każdegodnia przyroda daje nowe promienie i nowe dzwięki, a pochodząone od jednego światła i jednego dzwięku.Człowiek posiadaorgany do odbierania jednych i drugich, promieni i dzwięków.Ma albo robi narzędzia, by je wydobyć, bo jest to niezbędne dlaegzystencji ludzkości.Gdy dzwięki dobywane są w prosty,naturalny sposób, wtedy tworzą mowę.Gdy się je wywołuje,używa i łączy według artystycznych reguł, powstaje to, cozwykliśmy nazywać muzyką.Im bardziej człowiek w tej swojejsztuce oddala się od natury, tym trudniejsza staje się ich mowa.Tak, prawdopodobnie może się zdarzyć, że stają się zupełnieniezrozumiałe.Dlatego sądzę, że ten, kto tworzy muzykę dlainnych, aby była przez nich zrozumiana, ten powinien pozostaćtak blisko natury, jak tylko to jest możliwe.Bezpośrednimsąsiadem natury jest śpiew, który każdy zrozumie, albowiemnie rezygnuje ze słowa.Lubimy go i uprawiamy.Jest onwiernym przyjacielem, który nie przemawia do nas zagadkami,ale mówi wprost.Tak, ten przyjaciel jest nawet z namispokrewniony, tu się urodził, jest naszym dzieckiem, bo to, cośpiewamy, robimy sobie sami! Muzyka janczarów, jaką sięsłyszy w Teheranie i w Isfahanie, nie nasuwa nam żadnychmyśli, które moglibyśmy rozumieć i polubić.Czy to też jestmuzyka, efendi? Jeśli najwyższym osiągnięciem sztuki ma byćto, że nie ma ona już nic wspólnego z naturą, to musiszprzyznać, że jej właściwym celem może być tylko napełnienieniezrozumiałym i głupim hałasem.Mówił wolno, z rozwagą, ale płynnie i w sposób, którywyraznie wskazywał, że jest to jego ulubiony temat: Dziwnebyło, że nie pytany wyłożył mi rezultaty swoich przemyśleń wtak oczywisty sposób, jak gdyby tylko z tego powodu do mnieprzyszedł.Prosty, zwykły Dżamika i takie rozważania! Słusznebyły czy błędne te myśli, ale nie banalne.Z godziny na godzinęmieszkańcy tej doliny ciekawili mnie coraz to bardziej! Kiedyteraz, czekając na moją wypowiedz, patrzył na mnie,przypomniała mi się sentencja jednego ze współczesnychniemieckich filozofów, który nazwał muzykę dzwiękową ideąświata.Korciło mnie, by spróbować, o ile mógłbym tymisłowami zbić z tropu muzykanta.Powiedziałem przeto: Taki rodzaj muzyki nie jest w każdym razie dzwiękową ideąświata.I dobrze mi tak: zaraz musiałem się wstydzić swojejprzebiegłości.Zciągnął gęste brwi na chwilę, obrzucił mnie karcącymspojrzeniem poważnych oczu, ale jego głos zabrzmiałprzyjaznie jak przedtem, gdy powiedział: Dzwiękowa idea świata! To brzmi bardzo uczenie.Czy totwoje słowa? Nie.Ja nie siedzę w tak wysokich rejonach.Są to słowajednego z największych filozofów w Almanii, który taknazywał muzykę. Każdy filozof ma własny język.Ja nie wiem, co akurat onrozumie pod ideą świata.Ale ja też wymyśliłem sobie ideęświata i ideę muzyki, a są one ściśle ze sobą powiązane.Powiedz, efendi, czy nie ma uczonych ludzi, którzy twierdzą,że nic w świecie nie ginie? Są tacy w istocie. Ja też tak myślę.%7ładen człowiek, żadne zwierzę, roślina,kropla wody, słowo, żadna myśl nie może zginąć, tak rozłożyćsię, że zupełnie nic z tego nie pozostanie.Wszystko co istniejepodlega przemianie, nie może rozpaść się w nicość.To coduchowe, może stać się cielesnym, a co cielesne duchowym.Tak twórcze słowa Boga stały się światami i wszystkim, co natych światach się znajduje.Każde z tych słów ma własnydzwięk, a wszystkie te dzwięki przemieniały się w słowa.Są wnich słyszalne albo spoczywają w nich póki nie zostanąusłyszane, Bóg wypowiada w błyskawicy słówko piorun, igrzmią pioruny, ilekroć rozbłyśnie błyskawica.Przemianasłowa ujawnia się w tym samym dzwięku, w jakim brzmiałoono w dziele stworzenia.Wyzwalają się w tym dzwięki radości,bólu, pocieszenia, gniewu i przebaczenia; ale wszystkie onełączą się w dzwięk wielkiego słowa wypowiedzianego przezChodeha i do niego powracającego.Jest to słowo: miłość.I tamiłość jest podstawowym dzwiękiem i prazródłem każdejprawdziwej sztuki i każdej prawdziwej miłości.Bo&Nie mógł dalej mówić, bo właśnie Hanneh zeszła poschodach i zwróciła się do mnie ze słowami: Efendi, Halef przebudził się i wypowiedział twoje imię.Chciałby mówić z tobą.Przeprosiłem muzykanta , prosząc, aby zaczekał do megopowrotu.On jednak chyba uznał, że uprzejmość wymaga, bymnie uwolnić; sądził, że przerwaną teraz rozmowę możemy wkażdej chwili kontynuować.Nie miałem ochoty, żebyodchodził.Wydawało mi się, że dopiero zaczął mówić o tym,co najważniejsze, a takie chwile szczerości jak teraz u ludzijemu podobnych nie zdarzają się często.Kiedy się odwrócił, a ja z Hanneh wchodziłem po schodach,co dla oszczędzenia moich sił odbywało się bardzo powoli, onapowiedziała: Przeszkodziłam wam, ale nie gniewaj się na mnie.Haleftak lękał się o ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]