[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyciągnęła w bok prawą rękę, jakby chciała wywabić z mijanych urządzeńnastępne straszaki.Han pokręcił głową i poszedł za nią.W czasie tego spaceru Solo ujrzał rzeczy fascynujące, ale również takie, których wolałbynie oglądać.Zauważył, że w pieczarze między grzybami przemykają różne formy życia.Zaobserwowałdwa gatunki stworzeń podobnych do stonóg.Okazy pierwszego gatunku - zielone - miały mniejwięcej metr długości; inne, dwumetrowe, odznaczały się czerwoną i żółtą barwą.Oba gatunki miałyna ogonach groznie wyglądające kolce czy może żądła.W pewnej chwili większa stonogazaatakowała, ukłuła kolcem i pożarła mniejszą.Zwrócił także uwagę na małe ptaki podobne do jastrzębio-nietoperzy.Pikowały spodsklepienia na stonogi i chwytały w dzioby coś z ich grzbietów.Dopiero kiedy Han wyciągnąłmakrolornetkę i skierował obiektyw na zaatakowaną stonogę, uświadomił sobie, że ptakiwydziobują młode stonogi podróżujące na grzbietach dorosłych osobników.Grzyby także padały łupem zwierzęcych form życia.Stonogi wgryzały się w brzegikapeluszy, ale grzyby też miały swoje systemy obronne.Kiedy jedna z zielonych stonóg pełzła pokapeluszu grzyba, ten nagle zwinął się i uwięził stworzenie.Nie otworzył się ponownie, dopókiHan na niego patrzył.Z obrzydzeniem pomyślał o procesie trawiennym, jaki musi tam zachodzić.Poprzysiągł sobie, że nawet nie dotknie kapelusza żadnego grzyba.Dwa kilometry dalej zauważył energożernego pająka.Zatrzymał się nagle i wypuściłpowietrze z płuc.Leia musiała wyczuć jego niepokój, bo odwróciła się i popatrzyła najpierw naniego, a potem w miejsce, gdzie kierował spojrzenie.W odległości kilkudziesięciu metrów zauważyła cielsko rozmiarów powietrznego śmigacza,które wyłoniło się spośród grzybów.Było szkliste i przezroczyste, miało przynajmniej po piętnaściekończyn z każdego boku i potężne szczypce z przodu.Potwór pokręcił głową, badając otoczenie.Powoli, żeby nie zwrócić na siebie jego uwagi,Han zdjął z ramienia miotający pociski karabin.Postawił go na skalistym dnie pieczary i położyłdłonie na wyrzutni granatów.Zamierzał posłać najpierw granat wabiący, a jeżeli to nie odniesiepożądanego skutku, zacznie posyłać granaty eksplodujące.Dopiero kiedy pająk podejdzie blisko,zrobi użytek z karabinu.Potwór zrobił kilka kroków w ich stronę i wspiął się na kapelusz szczególnie wysokiegogrzyba, jakby szukał najwyżej położonego punktu obserwacyjnego.Rozsiadł się wygodnie, a grzyb pod jego cielskiem sczerniał i obumarł.- %7ływi się tym grzybem - stwierdziła Leia.- I wcale nie zachowuje się agresywnie.Wprzeciwieństwie do ciebie.- To co innego.- Teraz, kiedy początkowa panika zaczęła mijać, Han zaczął dostrzegaćróżnice między tym stworzeniem a energożernymi pająkami, które widywał wcześniej albo októrych czytał w komunikatach Niena Nunba.To zwierzę nie było niebieskie, tylko czerwone, apod transpastalopodobną skórą nie pojawiały się krótkie błyski.Odnóża nie kończyły się pazuramijak u pająków przyprawowych.No i najważniejsze, ten pająk go nie zaatakował.- To jakiś ich krewniak.Może jest roślinożerny - podsunęła Leia, która ani chwilę nieokazywała strachu.- Albo wszystkożerny i właśnie zamierza nas dodać do swojego jadłospisu.- Han zarzuciłkarabin na ramię.- Tak czy owak, lepiej się stąd wynośmy - zdecydował.- Może ten drapieżnikhołduje zasadzie, że czego nie widzi, tym się nie interesuje.- No to chodzmy - zgodziła się księżniczka.Kiedy zawrócili, Han cały czas obserwował pająka.Stworzenie nie zeszło nawet z grzędy,na której się pożywiało, i nie odwróciło się w ich stronę.Nie zwracało też uwagi na stonogipełzające po kapeluszach sąsiednich grzybów.Han doszedł więc do wniosku, że pająk nieinteresuje się takimi formami życia.Przeszli kolejny kilometr, kiedy Leia zauważyła, że ze srebrzystoszarego urządzeniawielkości domu, w którym oboje Solo mieszkali na Coruscant, wyłonił się kolejny straszak.Naciemnym tle jego płyty czołowej migotały fioletowe i czerwone światełka.Straszak wydawałmelodyjne odgłosy; zupełnie jak harfa, której struny trąca kowakiańska małpojaszczurka, pomyślałHan.Leia bez wahania podeszła do straszaka i dotknęła zewnętrznej powierzchni świetlistegobąbla.Podobnie jak poprzednio, rozległ się trzask jak po wyładowaniu elektrostatycznym, a włosyksiężniczki stanęły dęba jak od porażenia prądem.- Hej, odezwij się - zaniepokoił się jej mąż.- Muszę wiedzieć, że nie straciłaś przytomności.- Widzę - przemówiła głuchym głosem Leia.- Zmienne.Niewyobrażalna liczba.Utrzymuję.- Co utrzymujesz? - Han odwrócił się plecami do żony i straszaka, żeby obserwować morzegrzybów i przemykające między nimi formy życia.- Nie wiem.Dane zostaną stracone.Cykl się kończy.Cykl się zwija.Zabrzmiało to złowieszczo, ale Han akurat zauważył coś w oddali.Gdyby podążali nadalwzdłuż ściany ciągnącej się z północy na południe - chociaż ten kierunek był czysto umowny, bosensory śmigacza dawno odmówiły posłuszeństwa - potem skręcili i pokonali jeszcze z kilometr.Tam, na środku pola grzybów, Han wypatrzył dziwny kopiec.Wyglądał jak sterta powiązanychrazem stalowych beczek.Może to prowizoryczny magazyn paliwa? Może obóz wojenny?- Centerpoint.- wykrztusiła Leia.Han odwrócił się i zauważył, że żona się chwieje, awydający melodyjne odgłosy straszak znika w kamiennym dnie pieczary pod jej stopami.Chwycił ją i podtrzymał, żeby odzyskała równowagę.- Dlaczego powiedziałaś Centerpoint ? - zapytał.- Bo zobaczyłam stację Centerpoint - wyjaśniła Leia.- Tak wyraznie, jakbym oglądałahologram.- Rozejrzał się niespokojnie, jakby usiłowała przypomnieć sobie wszystko, czegowłaśnie doświadczyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Wyciągnęła w bok prawą rękę, jakby chciała wywabić z mijanych urządzeńnastępne straszaki.Han pokręcił głową i poszedł za nią.W czasie tego spaceru Solo ujrzał rzeczy fascynujące, ale również takie, których wolałbynie oglądać.Zauważył, że w pieczarze między grzybami przemykają różne formy życia.Zaobserwowałdwa gatunki stworzeń podobnych do stonóg.Okazy pierwszego gatunku - zielone - miały mniejwięcej metr długości; inne, dwumetrowe, odznaczały się czerwoną i żółtą barwą.Oba gatunki miałyna ogonach groznie wyglądające kolce czy może żądła.W pewnej chwili większa stonogazaatakowała, ukłuła kolcem i pożarła mniejszą.Zwrócił także uwagę na małe ptaki podobne do jastrzębio-nietoperzy.Pikowały spodsklepienia na stonogi i chwytały w dzioby coś z ich grzbietów.Dopiero kiedy Han wyciągnąłmakrolornetkę i skierował obiektyw na zaatakowaną stonogę, uświadomił sobie, że ptakiwydziobują młode stonogi podróżujące na grzbietach dorosłych osobników.Grzyby także padały łupem zwierzęcych form życia.Stonogi wgryzały się w brzegikapeluszy, ale grzyby też miały swoje systemy obronne.Kiedy jedna z zielonych stonóg pełzła pokapeluszu grzyba, ten nagle zwinął się i uwięził stworzenie.Nie otworzył się ponownie, dopókiHan na niego patrzył.Z obrzydzeniem pomyślał o procesie trawiennym, jaki musi tam zachodzić.Poprzysiągł sobie, że nawet nie dotknie kapelusza żadnego grzyba.Dwa kilometry dalej zauważył energożernego pająka.Zatrzymał się nagle i wypuściłpowietrze z płuc.Leia musiała wyczuć jego niepokój, bo odwróciła się i popatrzyła najpierw naniego, a potem w miejsce, gdzie kierował spojrzenie.W odległości kilkudziesięciu metrów zauważyła cielsko rozmiarów powietrznego śmigacza,które wyłoniło się spośród grzybów.Było szkliste i przezroczyste, miało przynajmniej po piętnaściekończyn z każdego boku i potężne szczypce z przodu.Potwór pokręcił głową, badając otoczenie.Powoli, żeby nie zwrócić na siebie jego uwagi,Han zdjął z ramienia miotający pociski karabin.Postawił go na skalistym dnie pieczary i położyłdłonie na wyrzutni granatów.Zamierzał posłać najpierw granat wabiący, a jeżeli to nie odniesiepożądanego skutku, zacznie posyłać granaty eksplodujące.Dopiero kiedy pająk podejdzie blisko,zrobi użytek z karabinu.Potwór zrobił kilka kroków w ich stronę i wspiął się na kapelusz szczególnie wysokiegogrzyba, jakby szukał najwyżej położonego punktu obserwacyjnego.Rozsiadł się wygodnie, a grzyb pod jego cielskiem sczerniał i obumarł.- %7ływi się tym grzybem - stwierdziła Leia.- I wcale nie zachowuje się agresywnie.Wprzeciwieństwie do ciebie.- To co innego.- Teraz, kiedy początkowa panika zaczęła mijać, Han zaczął dostrzegaćróżnice między tym stworzeniem a energożernymi pająkami, które widywał wcześniej albo októrych czytał w komunikatach Niena Nunba.To zwierzę nie było niebieskie, tylko czerwone, apod transpastalopodobną skórą nie pojawiały się krótkie błyski.Odnóża nie kończyły się pazuramijak u pająków przyprawowych.No i najważniejsze, ten pająk go nie zaatakował.- To jakiś ich krewniak.Może jest roślinożerny - podsunęła Leia, która ani chwilę nieokazywała strachu.- Albo wszystkożerny i właśnie zamierza nas dodać do swojego jadłospisu.- Han zarzuciłkarabin na ramię.- Tak czy owak, lepiej się stąd wynośmy - zdecydował.- Może ten drapieżnikhołduje zasadzie, że czego nie widzi, tym się nie interesuje.- No to chodzmy - zgodziła się księżniczka.Kiedy zawrócili, Han cały czas obserwował pająka.Stworzenie nie zeszło nawet z grzędy,na której się pożywiało, i nie odwróciło się w ich stronę.Nie zwracało też uwagi na stonogipełzające po kapeluszach sąsiednich grzybów.Han doszedł więc do wniosku, że pająk nieinteresuje się takimi formami życia.Przeszli kolejny kilometr, kiedy Leia zauważyła, że ze srebrzystoszarego urządzeniawielkości domu, w którym oboje Solo mieszkali na Coruscant, wyłonił się kolejny straszak.Naciemnym tle jego płyty czołowej migotały fioletowe i czerwone światełka.Straszak wydawałmelodyjne odgłosy; zupełnie jak harfa, której struny trąca kowakiańska małpojaszczurka, pomyślałHan.Leia bez wahania podeszła do straszaka i dotknęła zewnętrznej powierzchni świetlistegobąbla.Podobnie jak poprzednio, rozległ się trzask jak po wyładowaniu elektrostatycznym, a włosyksiężniczki stanęły dęba jak od porażenia prądem.- Hej, odezwij się - zaniepokoił się jej mąż.- Muszę wiedzieć, że nie straciłaś przytomności.- Widzę - przemówiła głuchym głosem Leia.- Zmienne.Niewyobrażalna liczba.Utrzymuję.- Co utrzymujesz? - Han odwrócił się plecami do żony i straszaka, żeby obserwować morzegrzybów i przemykające między nimi formy życia.- Nie wiem.Dane zostaną stracone.Cykl się kończy.Cykl się zwija.Zabrzmiało to złowieszczo, ale Han akurat zauważył coś w oddali.Gdyby podążali nadalwzdłuż ściany ciągnącej się z północy na południe - chociaż ten kierunek był czysto umowny, bosensory śmigacza dawno odmówiły posłuszeństwa - potem skręcili i pokonali jeszcze z kilometr.Tam, na środku pola grzybów, Han wypatrzył dziwny kopiec.Wyglądał jak sterta powiązanychrazem stalowych beczek.Może to prowizoryczny magazyn paliwa? Może obóz wojenny?- Centerpoint.- wykrztusiła Leia.Han odwrócił się i zauważył, że żona się chwieje, awydający melodyjne odgłosy straszak znika w kamiennym dnie pieczary pod jej stopami.Chwycił ją i podtrzymał, żeby odzyskała równowagę.- Dlaczego powiedziałaś Centerpoint ? - zapytał.- Bo zobaczyłam stację Centerpoint - wyjaśniła Leia.- Tak wyraznie, jakbym oglądałahologram.- Rozejrzał się niespokojnie, jakby usiłowała przypomnieć sobie wszystko, czegowłaśnie doświadczyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]