[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gorycz w jegogłosie skłoniła ją do spojrzenia mu w twarz i serce jej sięścisnęło.Tyle się działo od chwili jego przybycia, że niezdążyła mu się wcześniej przyjrzeć.Teraz zobaczyławymizerowaną twarz, a wokół ust zmarszczki goryczy,których przedtem nie było.Czy to ona była ich przyczyną?Chciała podnieść dłoń i dotknąć zmarszczek, aby zniknęły. Pocałować go i znów zobaczyć jego uśmiech.Ogarnęła ją falatęsknoty i zadrżała.Duncan otworzył szeroko oczy i zmarszczył brwi.- Jancy?- Zimno mi - powiedziała szorstko.- Wracam do domu.Przyszedł za nią do salonu, który wyglądał teraz jak bar naDzikim Zachodzie po bijatyce.Jancy, chcąc się czymś zająć,ustawiła stolik i fotele i zaczęła zbierać z podłogi potłuczonązastawę.- Zostaw to.Zignorowała go.- Powiedziałem, żebyś to zostawiła - powtórzył z naciskiem izmusił ją do wstania.- Nie śmiej mi rozkazywać! To jest mój dom i nie miałeśprawa wedrzeć się tutaj i go zdemolować - powiedziała zpasją.- Mam wszelkie prawa! Zaręczyliśmy się i mieliśmy siępobrać, pamiętasz? Przyrzekłaś, że zostaniesz moją żoną! -wybuchnął natychmiast gniewem.- Cóż, zmieniłam zdanie! - Przeszła obok niego kierując siędo kuchni, ale chwycił ją za lewe ramię, nadal jeszczewrażliwe na ucisk.Jancy krzyknęła z bólu i wypuściła z rękikawałki filiżanki.- Co się stało? - Szybko zwolnił uścisk.- Musiałam nadwerężyć mięśnie, gdy upadłam - skłamała.Stała nieruchomo, nie patrząc na niego.Duncan uniósł powolidłoń i dotknął jej włosów.- Proszę cię.Proszę cię, odejdz, Duncanie.Zacisnąłkonwulsyjnie palce.- Nie - wycedził.- Muszę wiedzieć dlaczego.- To nie było z twojego powodu - powiedziała szybko.- Toprzeze mnie.To moja wina.- Kto to był?- Nie znasz go.Nikt ważny. - Gdzie jest teraz?Zawahała się, szukając odpowiedniego kłamstwa.- Nie udało się, więc przyjechałam tutaj.- Dlaczego się nie udało?Nie wiedziała, co odpowiedzieć, więc ratowała się atakiem.- Zajmij się swoimi sprawami!- Właśnie się zajmuję.A jak sądzisz, po co, u diabła, tujestem?- Nie powiem ci nic więcej, więc równie dobrze możesz stądod razu odejść.- Wzięła głęboki oddech i pogardliwie wydęłausta.- Robisz z siebie pośmiewisko.Znudziłeś mi się,odeszłam z innym i to cała historia.Nie wiem czemu, dodiabła, robisz z tego aferę.To się w życiu zdarza.- Nie mnie - odparł gwałtownie Duncan.- Jesteś jedynąkobietą, którą prosiłem o to, by za mnie wyszła, i wiem, żemiędzy nami było coś wspaniałego.Chcę wiedzieć, dlaczegoto wszystko przekreśliłaś.I zostanę tu, dopóki się tego niedowiem.Jancy wpatrywała się w niego bezradnie.- Ale.Nie powiem ci.- Wielka szkoda.- Ale ja nie chcę, byś tu został - wybuchnęła.Duncan spojrzał jej prosto w twarz z taką wściekłością woczach, że Jancy cofnęła się w nagłym przerażeniu.- Powinienem urwać ci głowę - powiedział dziko.- Próbowałeś tego z Robem i niczego to nie rozwiązało.- Racja, ale poczułem się po tym znacznie lepiej - odparłDuncan, powoli rozluzniając pięści.Odwrócił się, a Jancyposzła do kuchni po szczotkęi szufelkę.Nie pomógł jej w sprzątnięciu bałaganu.Stał poprostu oparty o ścianę koło drzwi i obserwował ją z ponurymwyrazem twarzy.Kiedy skończyła, wróciła do pokoju iusiadła na krześle.Duncan rzucił jej ostre spojrzenie. - Mówię poważnie.Nie odejdę stąd, dopóki nie dowiem sięwszystkiego, czego chcę.Potrząsnęła głową.Potem, nie chcąc go bardziej rozzłościć,spytała:- Jak mnie znalazłeś?Duncan przeszedł przez pokój, aby usiąść w głębokim foteluprzy oknie.- Pewno myślałaś, że udało ci się całkiem zatrzeć ślady?Jednak byłem bliski tego, by złapać cię wtedy, w Londynie.- Dwa razy byłeś blisko.Byłam w mieszkaniu Vicki, gdy tamprzyszedłeś.Podniósł głowę na te słowa.- Nie mogło cię tam być.Przeszukałem dokładnie całemieszkanie.- Byłam na drabince przeciwpożarowej, ale wspięłam sięwyżej.- Bardzo sprytnie.- popatrzył na nią z uznaniem.- Kiedy wystraszyłem cię u twojego adwokata, wiedziałem,że już tam nie wrócisz, próbowałem więc odszukać cię przezagencję i przez twoich przyjaciół, ale wyglądało na to, że poprostu zniknęłaś.Nikt nie wiedział, gdzie jesteś, albo też niktnie chciał mi powiedzieć.Przez całe tygodnie nic nie udało misię osiągnąć.Wtedy właśnie przypomniałem sobie, jakmówiłaś, że odziedziczyłaś po swojej ciotce domek wYorkshire.Także list, który przysłałaś Vickie miał stempel zYorkshire.Wtedy wynająłem ludzi, żeby przejrzeli wszystkieksiążki telefoniczne z całego hrabstwa, szukając każdego, ktonazywa się Bruce.- Uśmiechnął się z przymusem.- Ale, oczywiście, nie było cięw nich.Wtedy kazałem im sprawdzić spisy wyborcze.Czywiesz, ilu ludzi w Yorkshire nazywa się Bruce? Przypomnijmi kiedyś, to podam ci dokładną liczbę.W końcuzawęziliśmy listę do kobiet mających domy w odosobnionych miejscach.Pamiętałem, jak mówiłaś, że dom jest napustkowiu.No i przyjechałem tu sam, żeby sprawdzićosobiście ostatnią krótką listę nazwisk.Przerwał i Jancy starała się nie myśleć o wściekłości, która gotu przywiodła.- Widzisz, naprawdę uparłem się, żeby cięodnalezć- powiedział, jakby odgadując jej myśli.- Wcale nie byłempewien, czy to jest właściwe miejsce, a jeśli nawet, czy ty tujesteś.Rano rozpytywałem w wiosce, a potem ruszyłem przezwrzosowisko i zobaczyłem cię, jak wychodzisz i stajesz wdrzwiach.Teraz przypomniała sobie postać mężczyzny z lornetką.Myślała, że obserwuje ptaki.Dlaczego przeczucie nieostrzegło jej w porę? A mówi się, że jeśli kobieta kocha kogośnad życie, to zawsze wyczuje, gdy pojawi się w jej pobliżu.Aona, ciągle tak bardzo go kochała.Spojrzała na niego iszybko odwróciła wzrok, bojąc się, że odczyta w jej wzrokumiłość.Duncan wstał, podszedł i stanął nad nią.Wysoki i grozny,swoją fizyczną obecnością wypełniał cały pokój.Wtowarzystwie Roba nigdy nie czuła się tak przytłoczona.- Teraz sama widzisz, po tym całym wysiłku, który włożyłemw odnalezienie cię, jest bardzo mało prawdopodobne, żeodejdę stąd, zanim uzyskam to, czego chcę.- Czego więc chcesz?- Powiedziałem ci już.Wyjaśnień.- I to wszystko?- Na dziś, tak.Jancy nie mogła już dłużej znieść, że Duncan patrzy na nią zgóry, wstała więc, uważając, by go przypadkiem nie dotknąć.- Nie możesz tu zostać, w wiosce nie ma miejsca, gdziemógłbyś zanocować.- Nie miałem na myśli wioski.Chcę zostać tu, w tym domu. - Ależ to niemożliwe.- Patrzyła na niego z przerażeniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •