[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał nadzieję, że Taim nie wzbudził zainteresowaniaSammaela, prowadząc werbunek w Illian.Spodziewał się zobaczyć przeważniemłodych mężczyzn, ale młode twarze, takie jak u Ebena albo Fedwina, miałyprzeciwwagę w łysiejących albo siwych głowach, niekiedy jeszcze bardziej si-wych od głowy Damera.Teraz, kiedy się nad tym zastanowił, nie widział w tymniczego dziwnego, żadnego powodu, dla którego nie mogło tu trafić tyluż samodziadków co małych chłopców.Nie potrafił wygłaszać przemów, ale wcześniej dostatecznie długo i wytrwalezastanawiał się nad tym, co chce powiedzieć.Nie nad pierwszą częścią, ale z tymupora się szybko, jeżeli szczęście dopisze. Słyszeliście zapewne opowieści o Wieży.Białej Wieży.o tym, że do-szło w niej do rozłamu.Cóż, to prawda.Część zbuntowanych Aes Sedai być możezechce pójść za mną i to one właśnie przysłały emisariuszki.Jest ich dziewięć,znajdują się teraz w Caemlyn i czekają na mój dobry humor.Dlatego więc, kiedyusłyszycie o Aes Sedai w Caemlyn, nie powinniście się niepokoić.Wiecie, dla-czego tutaj się znalazły, możecie więc zaśmiać się w twarz każdemu, kto będziewam opowiadać jakieś niestworzone historie.Nie było żadnej reakcji.Stali tylko i wpatrywali się w niego, zdając się nawetnie mrugać oczami.Taim patrzył na nich krzywo, bardzo krzywo.Dotknąwszywiększego woreczka w kieszeni, Rand przeszedł do tej części, nad którą tak sięnabiedził. Powinniście się jakoś nazywać.W Dawnej Mowie Aes Sedai oznacza SługęWszystkich, bądz coś bardzo podobnego.Nie jest łatwo tłumaczyć Dawną Mowę.265 On sam znał tylko kilka słów, niektóre wziął od Asmodeana, garstkę od Moira-ine, parę takich, które wymknęły się Lewsowi Therinowi.Jednak Bashere nauczyłgo tego, czego potrzebował. Innym słowem z Dawnej Mowy jest asha man.Oznacza obrońcę, względnie obrońców.Albo opiekuna i być może również kil-ka innych rzeczy; mówiłem wam, Dawna Mowa jest bardzo wieloznaczna.AleObrońca to będzie chyba najlepszy odpowiednik.Nie chodzi tu o zwykłego obroń-cę czy opiekuna.Nie da się nazwać człowieka, który bronił niesłusznej sprawy,asha manem, a już nigdy takiego, który jest wcieleniem zła.Asha manem jest ten,kto bronił prawdy, sprawiedliwości i równych praw dla wszystkich.Ten, kto nieugiął się nawet wtedy, kiedy już nie było żadnej nadziei. Zwiatłość wiedzia-ła, że wszelkie nadzieje przepadną wraz z nadejściem Tarmon Gai don, o ile niewcześniej. Kimś takim, ma się tutaj każdy z was stać.Po ukończeniu naukzostaniecie Asha manami.Rozległ się pomruk, podobny do szelestu liści na wietrze; powtórzyli to słowo,ale prędko umilkli.Przyglądały mu się przejęte twarze, niemalże widać było, jaknadstawiają uszu, żeby dokładnie usłyszeć, co powie dalej.Przynajmniej byłotrochę lepiej niż ostatnim razem.Zawartość płóciennego woreczka zabrzęczałacicho, kiedy go wyjmował z kieszeni kaftana. Aes Sedai zaczynają jako nowicjuszki, potem zostają Przyjętymi, a na ko-niec pełnymi Aes Sedai.Wy też będziecie przechodzili przez kolejne stopnie, alenie takie, jak u Aes Sedai.Nie będzie się wygaszało w was iskry ani też nie bę-dziecie odsyłani. Odsyłani? Zwiatłości, zrobiłby wszystko, oprócz wiązaniaza ręce i nogi, żeby tylko zatrzymać każdego, kto chciałby odejść, a potrafiłbychociaż trochę przenosić. Mężczyzna, który przybędzie do Czarnej Wieży. Nie podobała mu się ta nazwa..zostanie nazwany żołnierzem, ponieważtym właśnie się stanie jako jeden z nas, ponieważ wy wszyscy się nimi stanie-cie, żołnierzami walczącymi z Cieniem i to nie tylko z Cieniem, lecz z każdym,kto wystąpi przeciw sprawiedliwości albo będzie uciskał słabszych.Kiedy jakiśżołnierz osiągnie określone stadium umiejętności, zostanie nazwany Oddanymi będzie nosił to. Wyjął z woreczka jedną z odznak, które wykonał dla niegozłotnik mały, połyskliwy miecz, z długą rękojeścią, zaokrąglonym jelcem i lekkozakrzywionym ostrzem. Taim!Taim podszedł do niego sztywno i Rand pochylił się, by przypiąć srebrny mie-czyk do wysokiego kołnierza jego kaftana.Na tle czarnej jak węgiel wełny od-znaka zdawała się lśnić jeszcze jaśniej.Na twarzy Taima malowało się tyleż samoemocji co na kamieniu pod stopami Randa.Rand wręczył mu woreczek, szepcząc: Daj je każdemu, kto twoim zdaniem już sobie zasłużył.Tylko musisz byćtego pewien.Wyprostował się, z nadzieją, że odznak wystarczy; naprawdę się nie spodzie-wał, że będzie ich aż tylu. Oddanym, którzy rozwiną dostatecznie swe umiejętności, będzie przysługi-266wało miano Asha mana i takie oto odznaczenie.Wyjął mały, aksamitny woreczeki wyciągnął zeń jego zawartość.Promień słońca zaiskrzył się na złocie pokrytymcieniutkimi rytami i czerwonej emalii.Falisty kształt, dokładnie taki jak na sztan-darze Smoka.Ta odznaka też została przypięta do kołnierza Taima dzięki czemupo obu stronach jego szyi lśniły teraz i miecz, i Smok.Przypuszczam, że ja byłempierwszym Asha manem powiedział uczniom Rand. Mazrim Taim jest dru-gim. Twarz Taima nadal pozostawała bez wyrazu; co, tak nawiasem mówiąc,działo się z tym człowiekiem? Mam nadzieję, że w końcu wszyscy zostanie-cie Asha manami, ale niezależnie od tego, pamiętajcie, że jesteśmy żołnierzami.Czeka nas wiele bitew, może nie zawsze takich, jakich się spodziewamy, a na sa-mym końcu Ostatnia Bitwa.Oby Zwiatłość sprawiła, by była rzeczywiście ostat-nia.Zwyciężymy, o ile sprzyja nam Zwiatłość.Zwyciężymy, ponieważ musimyzwyciężyć.Urwał i w tym momencie powinny się były rozlegnąć wiwaty.Nie uważał sie-bie za takiego mówcę, który sprawia, że ludzie podskakują w miejscu i krzyczą,ale ci mężczyzni wiedzieli, dlaczego się tutaj znalezli.Słowa o zwycięstwie po-winny były wywołać jakąś reakcję, choćby najsłabszą.A tymczasem panowałamartwa cisza.Zeskoczył z kamiennego bloku, a Taim warknął: Rozejść się do swych lekcji i codziennych obowiązków. Uczniowie.żołnierze ruszyli z miejsc niemalże równie milcząco jak stali, słychać było jedyniejakieś cicho mruczane słowa.Taim ruszył w stronę domostwa.Zciskał woreczekz mieczykami tak mocno, że aż dziw brał, iż któryś nie dzgnął go przez tkaninękoszuli. Czy Lord Smok dysponuje chwilą czasu na wypicie ze mną kielichawina?Rand skinął głową; chciał dotrzeć do sedna całej sprawy, zanim powróci dopałacu.Frontowa izba domostwa wyglądała dokładnie w taki sposób, jak należało sięspodziewać: naga, dokładnie zamieciona posadzka, niedopasowane krzesła o dra-binkowych oparciach, ustawione przed kominkiem z czerwonych cegieł, paleni-sko tak czyste, iż zdawało się niemożliwe, by kiedykolwiek płonął na nim ogień.Na niewielkim stoliku leżał obrus z brzegami pokrytymi haftowanymi kwiatkami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Miał nadzieję, że Taim nie wzbudził zainteresowaniaSammaela, prowadząc werbunek w Illian.Spodziewał się zobaczyć przeważniemłodych mężczyzn, ale młode twarze, takie jak u Ebena albo Fedwina, miałyprzeciwwagę w łysiejących albo siwych głowach, niekiedy jeszcze bardziej si-wych od głowy Damera.Teraz, kiedy się nad tym zastanowił, nie widział w tymniczego dziwnego, żadnego powodu, dla którego nie mogło tu trafić tyluż samodziadków co małych chłopców.Nie potrafił wygłaszać przemów, ale wcześniej dostatecznie długo i wytrwalezastanawiał się nad tym, co chce powiedzieć.Nie nad pierwszą częścią, ale z tymupora się szybko, jeżeli szczęście dopisze. Słyszeliście zapewne opowieści o Wieży.Białej Wieży.o tym, że do-szło w niej do rozłamu.Cóż, to prawda.Część zbuntowanych Aes Sedai być możezechce pójść za mną i to one właśnie przysłały emisariuszki.Jest ich dziewięć,znajdują się teraz w Caemlyn i czekają na mój dobry humor.Dlatego więc, kiedyusłyszycie o Aes Sedai w Caemlyn, nie powinniście się niepokoić.Wiecie, dla-czego tutaj się znalazły, możecie więc zaśmiać się w twarz każdemu, kto będziewam opowiadać jakieś niestworzone historie.Nie było żadnej reakcji.Stali tylko i wpatrywali się w niego, zdając się nawetnie mrugać oczami.Taim patrzył na nich krzywo, bardzo krzywo.Dotknąwszywiększego woreczka w kieszeni, Rand przeszedł do tej części, nad którą tak sięnabiedził. Powinniście się jakoś nazywać.W Dawnej Mowie Aes Sedai oznacza SługęWszystkich, bądz coś bardzo podobnego.Nie jest łatwo tłumaczyć Dawną Mowę.265 On sam znał tylko kilka słów, niektóre wziął od Asmodeana, garstkę od Moira-ine, parę takich, które wymknęły się Lewsowi Therinowi.Jednak Bashere nauczyłgo tego, czego potrzebował. Innym słowem z Dawnej Mowy jest asha man.Oznacza obrońcę, względnie obrońców.Albo opiekuna i być może również kil-ka innych rzeczy; mówiłem wam, Dawna Mowa jest bardzo wieloznaczna.AleObrońca to będzie chyba najlepszy odpowiednik.Nie chodzi tu o zwykłego obroń-cę czy opiekuna.Nie da się nazwać człowieka, który bronił niesłusznej sprawy,asha manem, a już nigdy takiego, który jest wcieleniem zła.Asha manem jest ten,kto bronił prawdy, sprawiedliwości i równych praw dla wszystkich.Ten, kto nieugiął się nawet wtedy, kiedy już nie było żadnej nadziei. Zwiatłość wiedzia-ła, że wszelkie nadzieje przepadną wraz z nadejściem Tarmon Gai don, o ile niewcześniej. Kimś takim, ma się tutaj każdy z was stać.Po ukończeniu naukzostaniecie Asha manami.Rozległ się pomruk, podobny do szelestu liści na wietrze; powtórzyli to słowo,ale prędko umilkli.Przyglądały mu się przejęte twarze, niemalże widać było, jaknadstawiają uszu, żeby dokładnie usłyszeć, co powie dalej.Przynajmniej byłotrochę lepiej niż ostatnim razem.Zawartość płóciennego woreczka zabrzęczałacicho, kiedy go wyjmował z kieszeni kaftana. Aes Sedai zaczynają jako nowicjuszki, potem zostają Przyjętymi, a na ko-niec pełnymi Aes Sedai.Wy też będziecie przechodzili przez kolejne stopnie, alenie takie, jak u Aes Sedai.Nie będzie się wygaszało w was iskry ani też nie bę-dziecie odsyłani. Odsyłani? Zwiatłości, zrobiłby wszystko, oprócz wiązaniaza ręce i nogi, żeby tylko zatrzymać każdego, kto chciałby odejść, a potrafiłbychociaż trochę przenosić. Mężczyzna, który przybędzie do Czarnej Wieży. Nie podobała mu się ta nazwa..zostanie nazwany żołnierzem, ponieważtym właśnie się stanie jako jeden z nas, ponieważ wy wszyscy się nimi stanie-cie, żołnierzami walczącymi z Cieniem i to nie tylko z Cieniem, lecz z każdym,kto wystąpi przeciw sprawiedliwości albo będzie uciskał słabszych.Kiedy jakiśżołnierz osiągnie określone stadium umiejętności, zostanie nazwany Oddanymi będzie nosił to. Wyjął z woreczka jedną z odznak, które wykonał dla niegozłotnik mały, połyskliwy miecz, z długą rękojeścią, zaokrąglonym jelcem i lekkozakrzywionym ostrzem. Taim!Taim podszedł do niego sztywno i Rand pochylił się, by przypiąć srebrny mie-czyk do wysokiego kołnierza jego kaftana.Na tle czarnej jak węgiel wełny od-znaka zdawała się lśnić jeszcze jaśniej.Na twarzy Taima malowało się tyleż samoemocji co na kamieniu pod stopami Randa.Rand wręczył mu woreczek, szepcząc: Daj je każdemu, kto twoim zdaniem już sobie zasłużył.Tylko musisz byćtego pewien.Wyprostował się, z nadzieją, że odznak wystarczy; naprawdę się nie spodzie-wał, że będzie ich aż tylu. Oddanym, którzy rozwiną dostatecznie swe umiejętności, będzie przysługi-266wało miano Asha mana i takie oto odznaczenie.Wyjął mały, aksamitny woreczeki wyciągnął zeń jego zawartość.Promień słońca zaiskrzył się na złocie pokrytymcieniutkimi rytami i czerwonej emalii.Falisty kształt, dokładnie taki jak na sztan-darze Smoka.Ta odznaka też została przypięta do kołnierza Taima dzięki czemupo obu stronach jego szyi lśniły teraz i miecz, i Smok.Przypuszczam, że ja byłempierwszym Asha manem powiedział uczniom Rand. Mazrim Taim jest dru-gim. Twarz Taima nadal pozostawała bez wyrazu; co, tak nawiasem mówiąc,działo się z tym człowiekiem? Mam nadzieję, że w końcu wszyscy zostanie-cie Asha manami, ale niezależnie od tego, pamiętajcie, że jesteśmy żołnierzami.Czeka nas wiele bitew, może nie zawsze takich, jakich się spodziewamy, a na sa-mym końcu Ostatnia Bitwa.Oby Zwiatłość sprawiła, by była rzeczywiście ostat-nia.Zwyciężymy, o ile sprzyja nam Zwiatłość.Zwyciężymy, ponieważ musimyzwyciężyć.Urwał i w tym momencie powinny się były rozlegnąć wiwaty.Nie uważał sie-bie za takiego mówcę, który sprawia, że ludzie podskakują w miejscu i krzyczą,ale ci mężczyzni wiedzieli, dlaczego się tutaj znalezli.Słowa o zwycięstwie po-winny były wywołać jakąś reakcję, choćby najsłabszą.A tymczasem panowałamartwa cisza.Zeskoczył z kamiennego bloku, a Taim warknął: Rozejść się do swych lekcji i codziennych obowiązków. Uczniowie.żołnierze ruszyli z miejsc niemalże równie milcząco jak stali, słychać było jedyniejakieś cicho mruczane słowa.Taim ruszył w stronę domostwa.Zciskał woreczekz mieczykami tak mocno, że aż dziw brał, iż któryś nie dzgnął go przez tkaninękoszuli. Czy Lord Smok dysponuje chwilą czasu na wypicie ze mną kielichawina?Rand skinął głową; chciał dotrzeć do sedna całej sprawy, zanim powróci dopałacu.Frontowa izba domostwa wyglądała dokładnie w taki sposób, jak należało sięspodziewać: naga, dokładnie zamieciona posadzka, niedopasowane krzesła o dra-binkowych oparciach, ustawione przed kominkiem z czerwonych cegieł, paleni-sko tak czyste, iż zdawało się niemożliwe, by kiedykolwiek płonął na nim ogień.Na niewielkim stoliku leżał obrus z brzegami pokrytymi haftowanymi kwiatkami [ Pobierz całość w formacie PDF ]