[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Właśnie - rzekł posępnie prezydent Berquist.- Właśnie.Nie ma co mówić.Ten pro-gram był realizowany na długo przed objęciem przeze mnie urzędu.Za pomocą nadzwyczaj-nych środków program Moebiusa stworzył znanego w świecie miliardera.ale nie uwzględni-liśmy czynnika ludzkiego: \e dostęp do takiego bogactwa i takiej władzy i sprawowanie nadnimi kontroli mogą się okazać zbyt wielką pokusą dla przynajmniej jednego z naszych agen-tów.- Czy do was nic nie trafia? - zapytał gniewnie Janson. Prawo niezamierzonych skut-ków - znacie to? To właśnie się stało. Przenosił wzrok z jednej twarzy na drugą.- Historiawywiadu amerykańskiego a\ się roi od genialnych planów, które sprawiły, \e świat jest tro-chę gorszym miejscem.Teraz mówimy o czynniku ludzkim", jakby wcześniej nie było na tomiejsca w arkuszach kalkulacyjnych.- Janson zwrócił się do Collinsa.- Pytałem cię podczaspoprzedniej naszej rozmowy, kto zgodziłby się odegrać taką rolę - pozwolić, \eby wytarto ca-łą jego osobowość.Jaki człowiek zdecydowałby się na to?- Tak - odparł Collins.- A ja odpowiedziałem, \e to ktoś, kto nie miał wyboru.Tyznasz tego człowieka.To Alan Demarest.300Rozdział 35Zimny dreszcz przebiegł Jansona, przez chwilę widział przed sobą twarz swojego byłe-go dowódcy.Alan Demarest.Schwyciły go mdłości.To kłamstwo!Alan Demarest nie \ył.Wyrok wykonano z mocy prawa.Janson był w stanie znieśćswoje wspomnienia tylko dlatego, \e o tym wiedział.Kiedy Janson wrócił do społeczeństwa, napisał długi raport, który jak go zapewniano,przyczynił się do wytoczenia oskar\enia przeciwko Demarestowi.Powołano tajny trybunałwojskowy; decyzję w tej sprawie podjęto na najwy\szym szczeblu; uznano, \e morale narodubyłoby nara\one na zbyt wielkie szkody, gdyby pozwolono na nagłośnienie tego, co zrobiłDemarest, ale \e sprawiedliwość mimo wszystko musi zostać wymierzona.Obszerne, zaprzy-się\one zeznania Jansona sprawiły, \e wszystko było oczywiste.Demaresta uznano za winne-go po kilku zaledwie godzinach obrad i skazano go na śmierć.Stanął przed plutonem egzeku-cyjnym.A Janson na to patrzył.Mesa Grande.U podnó\a gór Bernardino.Krąg z materiału przyczepiony tam, gdzie bi-ło serce Demaresta - najpierw biały, a potem jaskrawoczerwony.Janson patrzył bez słowa na Collinsa, czuł, jak na czole pulsuje mu \yła.- Człowiek, który nie miał wyboru - powtórzył zaciekle Collins.- To był genialny, na-prawdę genialny człowiek - jego umysł był niezwykłym narzędziem.Miał te\, jak zauwa\y-łeś, kilka zdecydowanych wad.Niech tak będzie.Potrzebowaliśmy kogoś o jego zdolno-ściach, a jego absolutna lojalność wobec kraju nigdy nie była kwestionowana, choć metodytak.- Nie - powiedział Janson, słowa wyszły z niego jak szept.Potrząsnął powoli głową.-Nie, to niemo\liwe.Collins wzruszył ramionami.- Zlepe naboje, petardy.Prymitywna sztuczka.Pokazaliśmy ci to, co chciałeś zobaczyć.Janson usiłował mówić, ale słowa utkwiły mu w gardle.- Przepraszam, \e okłamywano cię przez wszystkie te lata.Uwa\ałeś, \e Demarest po-winien trafić pod sąd wojskowy i zostać stracony za wszystko, co uczynił, więc powiedzianoci, \e tak się stało, pokazano, \e tak się stało.Twoje pragnienie sprawiedliwości było całko-wicie zrozumiałe ale nie widziałeś całości sprawy, którą rozumieli nasi spece od kontrwy-wiady.Taki materiał rzadko się trafia w naszej robocie.Więc podjęto decyzję.W końcu, byłoto proste zadanie z dziedziny zasobów ludzkich.- Zasobów ludzkich - powtórzył tępo Janson.- Okłamano cię, bo to był jedyny sposób, \eby cię zatrzymać, Sam jesteś całkiem nie-złym materiałem.Jedynym sposobem, \ebyś się z tym uporał było utwierdzenie cię w prze-konaniu, \e Demarest poniósł najwy\szą karę.Ty byłeś zadowolony i my byliśmy zadowole-ni, bo to znaczyło, \e mo\esz dalej robić to, do czego cię Bóg stworzył.Nie ma przegranych.Gdy planiści przyjrzeli się temu, uznali, \e ma to sens.Więc Demarestowi przedstawiono al-ternatywę.Mógł stanąć przed sądem i dowodami, które dostarczyłeś, i skończyć przed pluto-nem egzekucyjnym.Miał jednak wybór: mógł oddać swoje \ycie w nasze ręce.Egzystowałbywedług uznania swoich kontrolerów, a jego \ycie stałoby się podarunkiem, który mo\na ode-brać.Przyjąłby ka\de zadanie, którym by go obarczono, bo nie miał wyboru.To sprawiało, \estał się bardzo.swoistym materiałem.- Demarest \yje.- Musiał się przemóc, \eby wydobyć z siebie te słowa.- Zwerbowali-ście go do tej roboty?- W ten sam sposób, w jaki zwerbowaliśmy ciebie.301- O czym, u diabła, mówisz?- Być mo\e zwerbować" to zbyt łagodne słowo - rzekł Collins.Odezwał się szef kontrwywiadu.- Logika tego zadania była nieodparta.- Niech was szlag! - krzyknął Janson.Teraz wszystko zrozumiał.Demarest był pierw-szym z Peterów Novaków.Primus inter pares.Pozo stałych dopasowywano według rozmia-rów jego ciała.Był pierwszym ze względu na swoje zdolności językowe, aktorskie i błysko-tliwe umiejętności operacyjne.Demarest był najlepszym, jakiego mieli.Czy w ogóle pomy-śleli, \e obarczanie taką odpowiedzialnością kogoś tak kompletnie pozbawionego sumienia,socjopaty, mo\e być ryzykowne?Janson zamknął oczy, a jego umysł zalały wspomnienia.Demarest był nie tylko okrutny, on po prostu miał talent do okrucieństwa.Podchodziłdo zadawania bólu jak szef kuchni do układania menu.Janson przypominał sobie odór zwę-glonego mięsa, kiedy przewody rozruchowe samochodu iskrzyły i trzeszczały w pachwiniewietnamskiego jeńca.Wyraz skrajnego przera\enia w oczach tego człowieka.A Demarestnieomal łagodnie powtarzał, przesłuchując tego rybaka: Spójrz mi w oczy".Oddech jeńca stał się serią zduszonych skowytów, jak u zdychającego zwierzęcia.De-marest słuchał tego jak muzyki.Potem podszedł do drugiego jeńca. Spójrz mi w oczy" - po-wiedział.Wyciągnął mały nó\ z pochwy u pasa i zrobił niewielkie nacięcie na brzuchu tegoczłowieka.Skóra i mięśnie pod nią natychmiast się rozwarły.Człowiek zaczął krzyczeć.Krzyczał.Krzyczał.Janson słyszał teraz ten krzyk.Odbijał się echem w jego głowie, wzmocniony świado-mością, \e Demaresta wybrano, aby został najpotę\niejszym człowiekiem na ziemi.Zanim Derek Collins odezwał się, rozejrzał się po pokoju, jakby agitując obecnych.- Przejdzmy do rzeczy.Demarest jest w stanie przejąć kontrolę nad wszystkimi akty-wami stworzonymi dla programu Moebiusa.Nie wchodząc w szczegóły, powiem ci, \e zmie-nił wszystkie kody bankowe - i prze chytrzył nasze zabezpieczenia przedsięwzięte na takiwypadek.A były one cholernie rozbudowane.W miejscach, które wymagały pozwolenia zcentrali Moebiusa, w kwestiach wielkich przemieszczeń walutowych, dysponowaliśmy sys-temami szyfrującymi o zaostrzonych środkach bezpieczeństwa.Kody zmieniano regularnie.Były rozdzielone między trzy osoby, \eby nikt nie mógł uzyskać kontroli nad całością - jednozabezpieczenie za drugim.Te środki bezpieczeństwa były prawie nie do pokonania.- Ale on je pokonał.- Tak.Przejął kontrolę.Janson potrząsnął głową, to co usłyszał napawało go obrzydzeniem.- Tłumaczy się to tak: ogromne imperium Fundacji Wolność, wpływy finansowe,wszystko, co się na nią składa - przeszło pod kontrolę niebezpiecznie niestabilnej jednostki.Dalsze tłumaczenie: to nie wy prowadzicie jego - to on prowadzi was.Wszyscy milczeli.- A Stany Zjednoczone nie mogą go zdemaskować powiedział sekretarz stanu.- Bozdemaskowałyby przy tym siebie.- Kiedy domyśliliście się, \e to się stało? - zapytał Janson [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- Właśnie - rzekł posępnie prezydent Berquist.- Właśnie.Nie ma co mówić.Ten pro-gram był realizowany na długo przed objęciem przeze mnie urzędu.Za pomocą nadzwyczaj-nych środków program Moebiusa stworzył znanego w świecie miliardera.ale nie uwzględni-liśmy czynnika ludzkiego: \e dostęp do takiego bogactwa i takiej władzy i sprawowanie nadnimi kontroli mogą się okazać zbyt wielką pokusą dla przynajmniej jednego z naszych agen-tów.- Czy do was nic nie trafia? - zapytał gniewnie Janson. Prawo niezamierzonych skut-ków - znacie to? To właśnie się stało. Przenosił wzrok z jednej twarzy na drugą.- Historiawywiadu amerykańskiego a\ się roi od genialnych planów, które sprawiły, \e świat jest tro-chę gorszym miejscem.Teraz mówimy o czynniku ludzkim", jakby wcześniej nie było na tomiejsca w arkuszach kalkulacyjnych.- Janson zwrócił się do Collinsa.- Pytałem cię podczaspoprzedniej naszej rozmowy, kto zgodziłby się odegrać taką rolę - pozwolić, \eby wytarto ca-łą jego osobowość.Jaki człowiek zdecydowałby się na to?- Tak - odparł Collins.- A ja odpowiedziałem, \e to ktoś, kto nie miał wyboru.Tyznasz tego człowieka.To Alan Demarest.300Rozdział 35Zimny dreszcz przebiegł Jansona, przez chwilę widział przed sobą twarz swojego byłe-go dowódcy.Alan Demarest.Schwyciły go mdłości.To kłamstwo!Alan Demarest nie \ył.Wyrok wykonano z mocy prawa.Janson był w stanie znieśćswoje wspomnienia tylko dlatego, \e o tym wiedział.Kiedy Janson wrócił do społeczeństwa, napisał długi raport, który jak go zapewniano,przyczynił się do wytoczenia oskar\enia przeciwko Demarestowi.Powołano tajny trybunałwojskowy; decyzję w tej sprawie podjęto na najwy\szym szczeblu; uznano, \e morale narodubyłoby nara\one na zbyt wielkie szkody, gdyby pozwolono na nagłośnienie tego, co zrobiłDemarest, ale \e sprawiedliwość mimo wszystko musi zostać wymierzona.Obszerne, zaprzy-się\one zeznania Jansona sprawiły, \e wszystko było oczywiste.Demaresta uznano za winne-go po kilku zaledwie godzinach obrad i skazano go na śmierć.Stanął przed plutonem egzeku-cyjnym.A Janson na to patrzył.Mesa Grande.U podnó\a gór Bernardino.Krąg z materiału przyczepiony tam, gdzie bi-ło serce Demaresta - najpierw biały, a potem jaskrawoczerwony.Janson patrzył bez słowa na Collinsa, czuł, jak na czole pulsuje mu \yła.- Człowiek, który nie miał wyboru - powtórzył zaciekle Collins.- To był genialny, na-prawdę genialny człowiek - jego umysł był niezwykłym narzędziem.Miał te\, jak zauwa\y-łeś, kilka zdecydowanych wad.Niech tak będzie.Potrzebowaliśmy kogoś o jego zdolno-ściach, a jego absolutna lojalność wobec kraju nigdy nie była kwestionowana, choć metodytak.- Nie - powiedział Janson, słowa wyszły z niego jak szept.Potrząsnął powoli głową.-Nie, to niemo\liwe.Collins wzruszył ramionami.- Zlepe naboje, petardy.Prymitywna sztuczka.Pokazaliśmy ci to, co chciałeś zobaczyć.Janson usiłował mówić, ale słowa utkwiły mu w gardle.- Przepraszam, \e okłamywano cię przez wszystkie te lata.Uwa\ałeś, \e Demarest po-winien trafić pod sąd wojskowy i zostać stracony za wszystko, co uczynił, więc powiedzianoci, \e tak się stało, pokazano, \e tak się stało.Twoje pragnienie sprawiedliwości było całko-wicie zrozumiałe ale nie widziałeś całości sprawy, którą rozumieli nasi spece od kontrwy-wiady.Taki materiał rzadko się trafia w naszej robocie.Więc podjęto decyzję.W końcu, byłoto proste zadanie z dziedziny zasobów ludzkich.- Zasobów ludzkich - powtórzył tępo Janson.- Okłamano cię, bo to był jedyny sposób, \eby cię zatrzymać, Sam jesteś całkiem nie-złym materiałem.Jedynym sposobem, \ebyś się z tym uporał było utwierdzenie cię w prze-konaniu, \e Demarest poniósł najwy\szą karę.Ty byłeś zadowolony i my byliśmy zadowole-ni, bo to znaczyło, \e mo\esz dalej robić to, do czego cię Bóg stworzył.Nie ma przegranych.Gdy planiści przyjrzeli się temu, uznali, \e ma to sens.Więc Demarestowi przedstawiono al-ternatywę.Mógł stanąć przed sądem i dowodami, które dostarczyłeś, i skończyć przed pluto-nem egzekucyjnym.Miał jednak wybór: mógł oddać swoje \ycie w nasze ręce.Egzystowałbywedług uznania swoich kontrolerów, a jego \ycie stałoby się podarunkiem, który mo\na ode-brać.Przyjąłby ka\de zadanie, którym by go obarczono, bo nie miał wyboru.To sprawiało, \estał się bardzo.swoistym materiałem.- Demarest \yje.- Musiał się przemóc, \eby wydobyć z siebie te słowa.- Zwerbowali-ście go do tej roboty?- W ten sam sposób, w jaki zwerbowaliśmy ciebie.301- O czym, u diabła, mówisz?- Być mo\e zwerbować" to zbyt łagodne słowo - rzekł Collins.Odezwał się szef kontrwywiadu.- Logika tego zadania była nieodparta.- Niech was szlag! - krzyknął Janson.Teraz wszystko zrozumiał.Demarest był pierw-szym z Peterów Novaków.Primus inter pares.Pozo stałych dopasowywano według rozmia-rów jego ciała.Był pierwszym ze względu na swoje zdolności językowe, aktorskie i błysko-tliwe umiejętności operacyjne.Demarest był najlepszym, jakiego mieli.Czy w ogóle pomy-śleli, \e obarczanie taką odpowiedzialnością kogoś tak kompletnie pozbawionego sumienia,socjopaty, mo\e być ryzykowne?Janson zamknął oczy, a jego umysł zalały wspomnienia.Demarest był nie tylko okrutny, on po prostu miał talent do okrucieństwa.Podchodziłdo zadawania bólu jak szef kuchni do układania menu.Janson przypominał sobie odór zwę-glonego mięsa, kiedy przewody rozruchowe samochodu iskrzyły i trzeszczały w pachwiniewietnamskiego jeńca.Wyraz skrajnego przera\enia w oczach tego człowieka.A Demarestnieomal łagodnie powtarzał, przesłuchując tego rybaka: Spójrz mi w oczy".Oddech jeńca stał się serią zduszonych skowytów, jak u zdychającego zwierzęcia.De-marest słuchał tego jak muzyki.Potem podszedł do drugiego jeńca. Spójrz mi w oczy" - po-wiedział.Wyciągnął mały nó\ z pochwy u pasa i zrobił niewielkie nacięcie na brzuchu tegoczłowieka.Skóra i mięśnie pod nią natychmiast się rozwarły.Człowiek zaczął krzyczeć.Krzyczał.Krzyczał.Janson słyszał teraz ten krzyk.Odbijał się echem w jego głowie, wzmocniony świado-mością, \e Demaresta wybrano, aby został najpotę\niejszym człowiekiem na ziemi.Zanim Derek Collins odezwał się, rozejrzał się po pokoju, jakby agitując obecnych.- Przejdzmy do rzeczy.Demarest jest w stanie przejąć kontrolę nad wszystkimi akty-wami stworzonymi dla programu Moebiusa.Nie wchodząc w szczegóły, powiem ci, \e zmie-nił wszystkie kody bankowe - i prze chytrzył nasze zabezpieczenia przedsięwzięte na takiwypadek.A były one cholernie rozbudowane.W miejscach, które wymagały pozwolenia zcentrali Moebiusa, w kwestiach wielkich przemieszczeń walutowych, dysponowaliśmy sys-temami szyfrującymi o zaostrzonych środkach bezpieczeństwa.Kody zmieniano regularnie.Były rozdzielone między trzy osoby, \eby nikt nie mógł uzyskać kontroli nad całością - jednozabezpieczenie za drugim.Te środki bezpieczeństwa były prawie nie do pokonania.- Ale on je pokonał.- Tak.Przejął kontrolę.Janson potrząsnął głową, to co usłyszał napawało go obrzydzeniem.- Tłumaczy się to tak: ogromne imperium Fundacji Wolność, wpływy finansowe,wszystko, co się na nią składa - przeszło pod kontrolę niebezpiecznie niestabilnej jednostki.Dalsze tłumaczenie: to nie wy prowadzicie jego - to on prowadzi was.Wszyscy milczeli.- A Stany Zjednoczone nie mogą go zdemaskować powiedział sekretarz stanu.- Bozdemaskowałyby przy tym siebie.- Kiedy domyśliliście się, \e to się stało? - zapytał Janson [ Pobierz całość w formacie PDF ]