[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było tam kilka wycinkówprasowych, kilka ulotek i schowany pod spodem szkic ołówkowy.UwagęLidii przyciągnęło ogłoszenie, datowane sześć lat wstecz.Oferowano wnim pokazną nagrodę za ujęcie mężczyzny, który porwał dziecko zProwansji.Lidii nie podobał się tekst ogłoszenia, z którego zrozumiała, żeto za owego mężczyznę, a nie za odnalezienie dziecka należy się nagroda.A dlaczego? Zastanawiała się, czytając opis porwanego chłopcawydrukowany drobnym drukiem.- Chłopiec ma gęste i proste włosy koloru kasztanowego - odczytałana głos.- Ma śniadą płeć i zielonobrązowe oczy.Jest szczupły.Za prawymuchem ma bliznę w kształcie półksiężyca.- Możliwe, że to Jean-Louis - szepnęła.- Cera, kolor włosów, tablizna na szyi.nienawidzi jej i wciąż ją chowa pod włosami.Duchowny usiadł i złożył dłonie.- Proszę czytać dalej.Był tam również opis mężczyzny podejrzewanego o porwanie,wysokiego, szczupłego, z jasnymi oczyma i siwiejącymi włosami.Dziwne,że opisano Mateusza tak dokładnie, przecież zdawał się pewien, że nikt gonie widział.198RS- Czy ten opis kogoś pani przypomina? - zapytał cicho.- Może odnosić się do wielu mężczyzn - odparła hardo.-Nawet doksiędza.Zaczynała szczerze żałować, że wciągnęła go w swoje poszukiwania.Całkiem niemądrze uznała, że da się pominąć Mateusza w tej sprawie.- Owszem, przypomina jednego szczególnego mężczyznę.KapitanFrobisher jest wysoki i szczupły.- Jeśliby to on porwał dziecko, i traktuję to wyłącznie jakoprzypuszczenie, to z pewnością miałby powody.Ksiądz postukał w dokumenty wąskim palcem.- Jest więcej.Lidia podnosiła kartki po kolei i przebiegała je wzrokiem.Wwiększości były to wycinki z gazet, podobne do tamtego.Był równieżartykuł, który zdawał się nie mieć nic wspólnego z porwaniem chłopca.Opisywał brutalne zabójstwo sprzedawcy koronek o nazwisku Macanee.Jego ciało, z licznymi ranami kłutymi, znaleziono nad Sekwaną.Lidia uniosła kartkę, zdziwiona.- Co to ma wspólnego z Jeanem-Louisem?- Macanee zaklinał się, że zna tożsamość porywacza -wyjaśnił ojciecBonifacy.- Chwalił się swym przyjaciołom w karczmie, że zgłosi się ponagrodę.Można się domyślić, że ktoś go uciszył.Lidia poczuła, że się poci.- Nie rozumiem.Tutaj nie ma nic o zabójstwie.Handlarz mógłzginąć z rąk bandytów.- Mój korespondent zapewnia mnie, że Macanee był zagrożeniem dlaczłowieka, który porwał chłopca.199RS- Jeszcze jedna rzecz - ciągnęła Lidia, ignorując zimne dreszczewędrujące jej wzdłuż kręgosłupa.- Co dzień znika jakieś dziecko.Dlaczego cały kraj dowiedział się o uprowadzeniu akurat tego chłopca?Rozumiem, że każde zaginięcie dziecka budzi wielką troskę, lecz nierozumiem, czemu chłopca szukano na taką skalę, przez wszystkie teplakaty, ulotki i ogłoszenia w gazetach, I jakim sposobem, sześć latpózniej, ktoś w Paryżu miał dostęp do wszystkich tych dokumentów?Ksiądz wzruszył ramionami.- Sam byłem zdumiony, że mój znajomy odpowiedział tak szybko itak dokładnie.Ale teraz, gdy wiem, kim jest ojciec chłopca, wcale się niedziwię.Bynajmniej.- Kim był jego ojciec?- Nie był, panno Peartree.Jest.Jego ojcem jest hrabia de Chabrier.Lidia nie mogła się powstrzymać, by nie wciągnąć głośno oddechu.Chabrier był ministrem, podstępnym jak wąż, jeśli wierzyć sir Robertowi.- Te dokumenty są od niego - ciągnął ksiądz.- Tylko ojciectrzymałby takie smutne pamiątki.Sądzę, że słyszała pani o Chabrierze,ministrze do spraw policji w czasach Napoleona.i teraz mianowanym nato samo stanowisko przez naszego ukochanego Ludwika.Ten, ktouprowadził mu dziecko, mierzył bardzo wysoko.- On nie żyje! - wykrzyknęła Lidia, wciąż nie dowierzając mrożącymkrew rewelacjom Bonifacego.- Ojciec chłopca nie żyje.Pisałam o tym wliście.Zabito go podczas kłótni w jakiejś karczmie.o dziewczynę, jeślimusi ksiądz wiedzieć.Chciałam tylko odszukać nazwisko Jeana-Louisa,dowiedzieć się, czy żyje ktoś z jego krewnych.Ojca nie ma.- Powtórzyłato, chcąc uwierzyć, że Mateusz nie okłamał jej.200RS- Jean-Louis nosi nazwisko Chabrier - cierpliwie tłumaczył ksiądz.-Jest jedynym synem Luciena, hrabiego de Chabrier, i jego żony, świętejpamięci Marianny Dieudonne.Marianna.to samo imię, które padło z ust Mateusza.I Chabrier.minister do spraw policji, ten człowiek, którego Mateusz nazwał szakalem.Na twarzy Lidii malowało się przerażenie.- Uspokój się, proszę, moja droga.Powinna pani się cieszyć, żewszystko potoczyło się jak najlepiej, ze względu na chłopca.U bokutakiego człowieka ma zapewnioną przyszłość.- Kapitan jednakże wyjawił mi jedną rzecz.Powiedział, że ojciecchłopca miał chwiejny charakter.Ksiądz wzruszył ramionami.- Często zdarza się, że ludzie u władzy są narażeni na oszczerstwa.Ponadto każdy wierny Anglik powiedziałby to o Chabrierze, ponieważ byłprawą ręką Napoleona i chciał upadku waszego kraju.- Zaklinam się, że to pomyłka! - wykrzyknęła, zaciskając palce nakrawędzi biurka.- Z pewnością chodzi o jakieś inne dziecko.- Mam'selle? - Jean-Louis pojawił się w drzwiach biblioteki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Było tam kilka wycinkówprasowych, kilka ulotek i schowany pod spodem szkic ołówkowy.UwagęLidii przyciągnęło ogłoszenie, datowane sześć lat wstecz.Oferowano wnim pokazną nagrodę za ujęcie mężczyzny, który porwał dziecko zProwansji.Lidii nie podobał się tekst ogłoszenia, z którego zrozumiała, żeto za owego mężczyznę, a nie za odnalezienie dziecka należy się nagroda.A dlaczego? Zastanawiała się, czytając opis porwanego chłopcawydrukowany drobnym drukiem.- Chłopiec ma gęste i proste włosy koloru kasztanowego - odczytałana głos.- Ma śniadą płeć i zielonobrązowe oczy.Jest szczupły.Za prawymuchem ma bliznę w kształcie półksiężyca.- Możliwe, że to Jean-Louis - szepnęła.- Cera, kolor włosów, tablizna na szyi.nienawidzi jej i wciąż ją chowa pod włosami.Duchowny usiadł i złożył dłonie.- Proszę czytać dalej.Był tam również opis mężczyzny podejrzewanego o porwanie,wysokiego, szczupłego, z jasnymi oczyma i siwiejącymi włosami.Dziwne,że opisano Mateusza tak dokładnie, przecież zdawał się pewien, że nikt gonie widział.198RS- Czy ten opis kogoś pani przypomina? - zapytał cicho.- Może odnosić się do wielu mężczyzn - odparła hardo.-Nawet doksiędza.Zaczynała szczerze żałować, że wciągnęła go w swoje poszukiwania.Całkiem niemądrze uznała, że da się pominąć Mateusza w tej sprawie.- Owszem, przypomina jednego szczególnego mężczyznę.KapitanFrobisher jest wysoki i szczupły.- Jeśliby to on porwał dziecko, i traktuję to wyłącznie jakoprzypuszczenie, to z pewnością miałby powody.Ksiądz postukał w dokumenty wąskim palcem.- Jest więcej.Lidia podnosiła kartki po kolei i przebiegała je wzrokiem.Wwiększości były to wycinki z gazet, podobne do tamtego.Był równieżartykuł, który zdawał się nie mieć nic wspólnego z porwaniem chłopca.Opisywał brutalne zabójstwo sprzedawcy koronek o nazwisku Macanee.Jego ciało, z licznymi ranami kłutymi, znaleziono nad Sekwaną.Lidia uniosła kartkę, zdziwiona.- Co to ma wspólnego z Jeanem-Louisem?- Macanee zaklinał się, że zna tożsamość porywacza -wyjaśnił ojciecBonifacy.- Chwalił się swym przyjaciołom w karczmie, że zgłosi się ponagrodę.Można się domyślić, że ktoś go uciszył.Lidia poczuła, że się poci.- Nie rozumiem.Tutaj nie ma nic o zabójstwie.Handlarz mógłzginąć z rąk bandytów.- Mój korespondent zapewnia mnie, że Macanee był zagrożeniem dlaczłowieka, który porwał chłopca.199RS- Jeszcze jedna rzecz - ciągnęła Lidia, ignorując zimne dreszczewędrujące jej wzdłuż kręgosłupa.- Co dzień znika jakieś dziecko.Dlaczego cały kraj dowiedział się o uprowadzeniu akurat tego chłopca?Rozumiem, że każde zaginięcie dziecka budzi wielką troskę, lecz nierozumiem, czemu chłopca szukano na taką skalę, przez wszystkie teplakaty, ulotki i ogłoszenia w gazetach, I jakim sposobem, sześć latpózniej, ktoś w Paryżu miał dostęp do wszystkich tych dokumentów?Ksiądz wzruszył ramionami.- Sam byłem zdumiony, że mój znajomy odpowiedział tak szybko itak dokładnie.Ale teraz, gdy wiem, kim jest ojciec chłopca, wcale się niedziwię.Bynajmniej.- Kim był jego ojciec?- Nie był, panno Peartree.Jest.Jego ojcem jest hrabia de Chabrier.Lidia nie mogła się powstrzymać, by nie wciągnąć głośno oddechu.Chabrier był ministrem, podstępnym jak wąż, jeśli wierzyć sir Robertowi.- Te dokumenty są od niego - ciągnął ksiądz.- Tylko ojciectrzymałby takie smutne pamiątki.Sądzę, że słyszała pani o Chabrierze,ministrze do spraw policji w czasach Napoleona.i teraz mianowanym nato samo stanowisko przez naszego ukochanego Ludwika.Ten, ktouprowadził mu dziecko, mierzył bardzo wysoko.- On nie żyje! - wykrzyknęła Lidia, wciąż nie dowierzając mrożącymkrew rewelacjom Bonifacego.- Ojciec chłopca nie żyje.Pisałam o tym wliście.Zabito go podczas kłótni w jakiejś karczmie.o dziewczynę, jeślimusi ksiądz wiedzieć.Chciałam tylko odszukać nazwisko Jeana-Louisa,dowiedzieć się, czy żyje ktoś z jego krewnych.Ojca nie ma.- Powtórzyłato, chcąc uwierzyć, że Mateusz nie okłamał jej.200RS- Jean-Louis nosi nazwisko Chabrier - cierpliwie tłumaczył ksiądz.-Jest jedynym synem Luciena, hrabiego de Chabrier, i jego żony, świętejpamięci Marianny Dieudonne.Marianna.to samo imię, które padło z ust Mateusza.I Chabrier.minister do spraw policji, ten człowiek, którego Mateusz nazwał szakalem.Na twarzy Lidii malowało się przerażenie.- Uspokój się, proszę, moja droga.Powinna pani się cieszyć, żewszystko potoczyło się jak najlepiej, ze względu na chłopca.U bokutakiego człowieka ma zapewnioną przyszłość.- Kapitan jednakże wyjawił mi jedną rzecz.Powiedział, że ojciecchłopca miał chwiejny charakter.Ksiądz wzruszył ramionami.- Często zdarza się, że ludzie u władzy są narażeni na oszczerstwa.Ponadto każdy wierny Anglik powiedziałby to o Chabrierze, ponieważ byłprawą ręką Napoleona i chciał upadku waszego kraju.- Zaklinam się, że to pomyłka! - wykrzyknęła, zaciskając palce nakrawędzi biurka.- Z pewnością chodzi o jakieś inne dziecko.- Mam'selle? - Jean-Louis pojawił się w drzwiach biblioteki [ Pobierz całość w formacie PDF ]