[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy, podżadnym pozorem, w niczym mu się nie przeciwstawiajcie.Nie przypierajcie go do ścianyi nie ograniczajcie mu możliwości wyboru.- Wzięła głęboki oddech.- Pomijając anoma-lie w jego zachowaniu i wszelkie atawizmy, człowiek ten został znakomicie wyszkolony -tu zerknęła na Becka - by poradzić sobie z przeważającą siłą.- Przerwała, jakby zastana-wiając się, czy jeszcze coś dodać.- A teraz - zwróciła się po chwili do Becka - byłobydobrze, gdybyśmy zapoznali się z historią naszego pacjenta.Ustąpiła miejsca przedstawicielowi Pentagonu.- Jestem generał Alexander Beck, były ASS przy połączonych sztabach.- Co? - spytało równocześnie kilkoro ludzi.Beck się uśmiechnął.- Przepraszam.Asystent Szefa Sztabu do działań specjalnych i zwalczania partyzant-ki.Dwanaście lat temu powierzono mi zadanie utworzenia jednostki agentów zajmują-cych się głęboką penetracją wywiadowczą, zdolnych działać i przeżyć na wrogim tereniemiejskim lub obszarze niezamieszkałym, bez wsparcia i jakichkolwiek instrukcji.- Oparłsię swobodnie o mównicę.- Mówiąc wprost, należało wyszukać kobietę lub mężczyznę,powierzyć im zadanie do wykonania, na przykład ograniczenie w poważnym stopniuprodukcji rolnej Ukrainy, czy też zakłócenie funkcjonowania chińskiej fabryki produkują-cej broń atomową, a następnie tylko spuścić ze smyczy.Mieli odpowiednie wyszkolenie,43możliwości techniczne, odznaczali się umiejętnością przetrwania, dzięki czemu mogliwyruszyć w obcy teren, samodzielnie wykonywać swoje zadanie przez określony czas, anastępnie, powiedzmy po sześciu miesiącach, po prostu zniknąć.- Mówił teraz, jakby dosiebie.- Był to genialny pomysł.Absolutnie samowystarczalni agenci, którzy wtapiali sięw wyznaczone środowisko, czerpiąc z niego wszystko, co było potrzebne do przeżycia iprzeprowadzenia misji.Nie wymagające wielkich nakładów, niezwykle wydajne, niewi-doczne i skuteczne ludzkie karabiny.Tylko wycelować i strzelać.Słuchacze siedzieli bez ruchu.- Badania przeprowadzone w Instytucie Horizon w Santa Monica sugerowały, by dotego rodzaju operacji wyszukiwać ludzi o socjopatycznych osobowościach.Zakładano, żebędą stanowić doskonałe narzędzia, jako że cechuje ich brak tradycyjnych zasad moral-nych, jak i zdolność przeprowadzania skomplikowanych, wysoko ryzykownych zadań nazimno, bez emocjonalnego osądzania ich słuszności.- Jezu - mruknął któryś ze słuchaczy.Beck przygwozdził go spojrzeniem.- Jak się na nieszczęście okazało, proszę pana.- milczał przez dłuższą chwilą.- jatakim narzędziem nie byłem.W tym samym czasie na terenie oddziału A-249 odbywała się inna odprawa.Stojący na obrzeżach terenu niewielki, samotny budynek wyglądał z zewnątrz jak du-ży, typowo niemiecki domek myśliwski.Ze wszystkich stron był otoczony rozległymtrawnikiem, a od lasu dzieliło go niecałe sto metrów.Tuż obok biegły symetrycznie roz-planowane grządki kwiatów w odpowiednio dobranych kolorach i wąskie ścieżki, a sta-rannie przystrzyżona winorośl, wspinała się po ścianie budynku.Okna były przyciemnio-ne, tak że nikt nie mógł zajrzeć do środka, drzwi zawsze zamknięte.Gdy jednak ktoś znalazł się wewnątrz, od razu zapominał o sielskim otoczeniu.Parter, o surowych, szpitalno-białych ścianach i podłodze krytej wykładziną, pozba-wiony jakichkolwiek ozdób, wywoływał szok u tych, którzy przychodzili tu po raz pierw-szy.Potem, przekroczywszy podwójne, elektronicznie zabezpieczone drzwi, goście znówczuli zaskoczenie, tym razem widokiem w pełni wyposażonego pokoju pielęgniarskiego.Odnosiło się wrażenie, że to oddział intensywnej opieki medycznej jakiegoś nowoczesne-go szpitala.Z małym wyjątkiem.Nigdzie nie było sal chorych.Natomiast znajdował się tu, wyposażony w wysokiej klasy sprzęt, pokój ochrony zmonitorami rejestrującymi każdy centymetr otoczenia.A także apteka zaopatrzona wnajnowsze środki psychotropowe.I pomieszczenie, tuż obok pokoju pielęgniarskiego,gdzie zainstalowano aparaturę umożliwiającą podsłuch i obserwację sal chorych.Niktjednak nie wiedział, gdzie się one znajdują.Pierwsze piętro zajmowała komora dekompresyjna.44Pomieszczenia, zaprojektowano nie tylko dla funkcji użytkowych, ale i w celu zapew-nienia odpowiedniego komfortu.Mieściły się tu dobrze zaopatrzona kuchnia, jadalnia idwie sypialnie, które przypominały sale w internacie.Każda mogła pomieścić pięć osób.Po drugiej stronie znajdowała się część biurowa.Sześć gabinetów z dwoma stanowi-skami recepcyjnymi miało łączność komputerową z instytutem, a także dostęp do Interne-tu.Przy pełnej obsłudze można tu było bez trudu wykonywać wszystko to, co w głównymbudynku.Między gabinetami znajdował się drugi pokój ochrony.Ale i tu nie było sal dla chorych.Umieszczono je pod budynkiem, na głębokości dziesięciu metrów, mniej więcej trzypiętra niżej.Miały ściany ze zbrojonego betonu o grubości ponad pół metra.Winda, której zamaskowane drzwi znajdowały się za pokojem pielęgniarskim, a takżew pomieszczeniu ochrony na piętrze, poruszała się bezszelestnie.Obsługiwana tylko trzema kluczami, zjeżdżała bezpośrednio do niewielkiego - trzy natrzy metry - przedpokoju przy sali dla chorych.Jego jedyne wyposażenie stanowił moni-tor telewizyjny, na którym widać było wnętrze sali, i centralka telefoniczna.Były tu jeszcze jedne drzwi.Ze wzmocnionej stali, z kratą i zasuwami, zamykane do-datkowo na zamek.By je otworzyć, należało się posłużyć dwoma kluczami i przekręcićelektroniczny włącznik w pokoju ochrony na górze.Sala dla chorych była wygodna.Przy powierzchni dwudziestu pięciu metrów kwadra-towych, i wysokości dwu i pół metra, wydawała się dość duża, jak apartament w pięcio-gwiazdkowym hotelu - jednak z kilkoma istotnymi różnicami.Wszystkie meble zostały przyśrubowane do podłogi.Obrazy, posrebrzane plastikowelustra i kratki przewodów wentylacyjnych zabezpieczono w podobny sposób [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Nigdy, podżadnym pozorem, w niczym mu się nie przeciwstawiajcie.Nie przypierajcie go do ścianyi nie ograniczajcie mu możliwości wyboru.- Wzięła głęboki oddech.- Pomijając anoma-lie w jego zachowaniu i wszelkie atawizmy, człowiek ten został znakomicie wyszkolony -tu zerknęła na Becka - by poradzić sobie z przeważającą siłą.- Przerwała, jakby zastana-wiając się, czy jeszcze coś dodać.- A teraz - zwróciła się po chwili do Becka - byłobydobrze, gdybyśmy zapoznali się z historią naszego pacjenta.Ustąpiła miejsca przedstawicielowi Pentagonu.- Jestem generał Alexander Beck, były ASS przy połączonych sztabach.- Co? - spytało równocześnie kilkoro ludzi.Beck się uśmiechnął.- Przepraszam.Asystent Szefa Sztabu do działań specjalnych i zwalczania partyzant-ki.Dwanaście lat temu powierzono mi zadanie utworzenia jednostki agentów zajmują-cych się głęboką penetracją wywiadowczą, zdolnych działać i przeżyć na wrogim tereniemiejskim lub obszarze niezamieszkałym, bez wsparcia i jakichkolwiek instrukcji.- Oparłsię swobodnie o mównicę.- Mówiąc wprost, należało wyszukać kobietę lub mężczyznę,powierzyć im zadanie do wykonania, na przykład ograniczenie w poważnym stopniuprodukcji rolnej Ukrainy, czy też zakłócenie funkcjonowania chińskiej fabryki produkują-cej broń atomową, a następnie tylko spuścić ze smyczy.Mieli odpowiednie wyszkolenie,43możliwości techniczne, odznaczali się umiejętnością przetrwania, dzięki czemu mogliwyruszyć w obcy teren, samodzielnie wykonywać swoje zadanie przez określony czas, anastępnie, powiedzmy po sześciu miesiącach, po prostu zniknąć.- Mówił teraz, jakby dosiebie.- Był to genialny pomysł.Absolutnie samowystarczalni agenci, którzy wtapiali sięw wyznaczone środowisko, czerpiąc z niego wszystko, co było potrzebne do przeżycia iprzeprowadzenia misji.Nie wymagające wielkich nakładów, niezwykle wydajne, niewi-doczne i skuteczne ludzkie karabiny.Tylko wycelować i strzelać.Słuchacze siedzieli bez ruchu.- Badania przeprowadzone w Instytucie Horizon w Santa Monica sugerowały, by dotego rodzaju operacji wyszukiwać ludzi o socjopatycznych osobowościach.Zakładano, żebędą stanowić doskonałe narzędzia, jako że cechuje ich brak tradycyjnych zasad moral-nych, jak i zdolność przeprowadzania skomplikowanych, wysoko ryzykownych zadań nazimno, bez emocjonalnego osądzania ich słuszności.- Jezu - mruknął któryś ze słuchaczy.Beck przygwozdził go spojrzeniem.- Jak się na nieszczęście okazało, proszę pana.- milczał przez dłuższą chwilą.- jatakim narzędziem nie byłem.W tym samym czasie na terenie oddziału A-249 odbywała się inna odprawa.Stojący na obrzeżach terenu niewielki, samotny budynek wyglądał z zewnątrz jak du-ży, typowo niemiecki domek myśliwski.Ze wszystkich stron był otoczony rozległymtrawnikiem, a od lasu dzieliło go niecałe sto metrów.Tuż obok biegły symetrycznie roz-planowane grządki kwiatów w odpowiednio dobranych kolorach i wąskie ścieżki, a sta-rannie przystrzyżona winorośl, wspinała się po ścianie budynku.Okna były przyciemnio-ne, tak że nikt nie mógł zajrzeć do środka, drzwi zawsze zamknięte.Gdy jednak ktoś znalazł się wewnątrz, od razu zapominał o sielskim otoczeniu.Parter, o surowych, szpitalno-białych ścianach i podłodze krytej wykładziną, pozba-wiony jakichkolwiek ozdób, wywoływał szok u tych, którzy przychodzili tu po raz pierw-szy.Potem, przekroczywszy podwójne, elektronicznie zabezpieczone drzwi, goście znówczuli zaskoczenie, tym razem widokiem w pełni wyposażonego pokoju pielęgniarskiego.Odnosiło się wrażenie, że to oddział intensywnej opieki medycznej jakiegoś nowoczesne-go szpitala.Z małym wyjątkiem.Nigdzie nie było sal chorych.Natomiast znajdował się tu, wyposażony w wysokiej klasy sprzęt, pokój ochrony zmonitorami rejestrującymi każdy centymetr otoczenia.A także apteka zaopatrzona wnajnowsze środki psychotropowe.I pomieszczenie, tuż obok pokoju pielęgniarskiego,gdzie zainstalowano aparaturę umożliwiającą podsłuch i obserwację sal chorych.Niktjednak nie wiedział, gdzie się one znajdują.Pierwsze piętro zajmowała komora dekompresyjna.44Pomieszczenia, zaprojektowano nie tylko dla funkcji użytkowych, ale i w celu zapew-nienia odpowiedniego komfortu.Mieściły się tu dobrze zaopatrzona kuchnia, jadalnia idwie sypialnie, które przypominały sale w internacie.Każda mogła pomieścić pięć osób.Po drugiej stronie znajdowała się część biurowa.Sześć gabinetów z dwoma stanowi-skami recepcyjnymi miało łączność komputerową z instytutem, a także dostęp do Interne-tu.Przy pełnej obsłudze można tu było bez trudu wykonywać wszystko to, co w głównymbudynku.Między gabinetami znajdował się drugi pokój ochrony.Ale i tu nie było sal dla chorych.Umieszczono je pod budynkiem, na głębokości dziesięciu metrów, mniej więcej trzypiętra niżej.Miały ściany ze zbrojonego betonu o grubości ponad pół metra.Winda, której zamaskowane drzwi znajdowały się za pokojem pielęgniarskim, a takżew pomieszczeniu ochrony na piętrze, poruszała się bezszelestnie.Obsługiwana tylko trzema kluczami, zjeżdżała bezpośrednio do niewielkiego - trzy natrzy metry - przedpokoju przy sali dla chorych.Jego jedyne wyposażenie stanowił moni-tor telewizyjny, na którym widać było wnętrze sali, i centralka telefoniczna.Były tu jeszcze jedne drzwi.Ze wzmocnionej stali, z kratą i zasuwami, zamykane do-datkowo na zamek.By je otworzyć, należało się posłużyć dwoma kluczami i przekręcićelektroniczny włącznik w pokoju ochrony na górze.Sala dla chorych była wygodna.Przy powierzchni dwudziestu pięciu metrów kwadra-towych, i wysokości dwu i pół metra, wydawała się dość duża, jak apartament w pięcio-gwiazdkowym hotelu - jednak z kilkoma istotnymi różnicami.Wszystkie meble zostały przyśrubowane do podłogi.Obrazy, posrebrzane plastikowelustra i kratki przewodów wentylacyjnych zabezpieczono w podobny sposób [ Pobierz całość w formacie PDF ]