[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, ta część Catskills jest rzeczywiście mało zamieszkana.Zimą przyjeżdża tu bardzo dużo narciarzy, ale o tej porze rokujest pusto - odparł.- Chodziło mi o to, że od bardzo dawna nie widziałam podnami żadnej drogi - sprostowała.RS 185- Ach, o to - zaśmiał się.- Są tu szosy, ale nie widać ichspomiędzy drzew.Jeśli chcesz, mogę rozejrzeć się za jakąśautostradą, jeśli taka sceneria bardziej ci odpowiada -zażartował.- Ale gdyby przyszło ci tu lądować.- Kochanie, przecież King Air to najnowszy nabytek LibertyExpress, więc jest całkowicie sprawny - uspokajał.- Poza tym,dla pewności, zleciłem mechanikom zrobienie szczegółowegoprzeglądu, więc nie ma się czego obawiać.Odpręż się.- Ależ ja jestem odprężona - skłamała.Wiedząc jednak, że tonjej głosu świadczył o czymś przeciwnym, próbowała jakoś sięwytłumaczyć.- Ciągle mam wyrzuty sumienia, że przez mojetchórzostwo wziąłeś największy samolot, jaki miałeś.Tak sięwtedy bałam, kiedy lecieliśmy z Nowego Orleanu do Filadelfii.Teraz zupełnie nie rozumiem, dlaczego.Uważam, że jednakpowinniśmy byli polecieć tamtym małym samolocikiem.Napewno tym razem już bym się tak nie bała.- Mylisz się.Na pewno znowu byś się bała.Nie mogłempozwolić, żebyś przez całą podróż poślubną trzęsła się zestrachu - odpowiedział z czarującym uśmiechem.- Byłoby tonie fair wobec ciebie, bo przecież obiecałem, że będziemy siędobrze bawić.- Wychylił się ze swego fotela i uścisnąłserdecznie jej dłoń.Była mu wdzięczna za ten miły gest, ale wolała, kiedyobydwie jego dłonie spoczywały na drążku sterowniczym, czułasię wtedy zdecydowanie bardziej bezpieczna.- Może i tak, ale wstyd mi, że tyle wolnych miejsc sięmarnuje.- Z przyjemnością wziąłbym jeszcze większy samolot,jeślibyś dzięki temu mogła uwierzyć w moje zdolności jakopilota - zauważył wesoło.- To nie kwestia wiary w twoje zdolności, ale prawa ciążeniaoraz jednego z praw Murphy'ego - wyjaśniła.- Newton i Murphy za jednym zamachem? - zdziwił się.RS 186- Jasne.- Uśmiechnęła się kwaśno.- Wszystko, co zostaniewyrzucone w górę, musi kiedyś spaść, a jeśli coś może się nieudać, na pewno się nie uda.Garth skwitował jej wywód dzwięcznym śmiechem, po czymwłączył jakiś przycisk na tablicy rozdzielczej i pochylił się w jejkierunku.- W takim razie powiedz, który moment w naszej podróżypoślubnej najbardziej ci się podobał - poprosił, celowozmieniając temat na dużo przyjemniejszy.Przerażone spojrzenie Amandy powędrowało kupozostawionemu samemu sobie drążkowi sterowniczemu.- Spójrz na mnie - poprosił Garth, zwracając ku sobie jejtwarz.- Włączyłem automatycznego pilota, więc nie musisz sięobawiać, że zaniedbuję obowiązki.To jak, powiesz mi, co ci sięnajbardziej podobało?- A jak można wybrać najprzyjemniejszą chwilę.albo jakiśmoment z marzenia, które się długo nosiło w sercu, a którenagle całe się spełniło?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.- Ale wydaje mi się, żeponiedziałkowe popołudnie i piknik na leśnej polanie to byławłaśnie ta chwila.Nie potrafiła opisać radości, jaką sprawiło jej życzeniewyszeptane przez Gartha wprost do jej ucha właśnie podczastego pikniku.Powiedział wtedy, jak bardzo pragnie, abyurodziła jego dziecko.Czułaby się jeszcze bardziej szczęśliwa,gdyby usłyszała słowa, na jakie od dawna czekała, pewnajednak była, że przyjdzie i na nie czas, że kiedyś jej mążprzestanie się obawiać słowa ,,kocham".Pochylił się jeszcze bliżej i złożył na jej ustach delikatnypocałunek.- A dla mnie najpiękniejsze były noce, kiedy mogłem ciętrzymać w ramionach - wyszeptał z rozmarzeniem.- Ani pięknewidoki, ani też żadne pikniki nie mogą się z tym równać.RS 187- Ja też nigdy nie zapomnę tych nocy - szepnęła.- Jak sądzisz,czy jedna z nich spełni twoje życzenie?- Jakie życzenie?- To, które wypowiedziałeś na pikniku - wyjaśniła.- Cóż, jeśli nie, to będziemy się nadal starać - odparł,uśmiechając się ciepło.- Wspaniały pomysł, aczkolwiek wątpię, żeby to byłokonieczne.Mam przeczucie, że już na wiosnę urodzi siębraciszek lub siostrzyczka Jasona - wyznała, uważnieobserwując jego reakcję.- Naprawdę? - zapytał z niedowierzaniem, przemieszanym zradością.Pokiwała w milczeniu głową.- Ale skąd możesz to wiedzieć tak wcześnie?- Ponieważ jestem tak zmęczona, że z trudem udaje mi sięotwierać oczy, choć wstałam wcale nie tak dawno, bo ze sześćgodzin temu.Tak samo się czułam tuż po tym, jak począł sięJason.- Niesamowite - przyznał w zamyśleniu.- Myślisz, że Jasonsię ucieszy?- Mam nadzieję, że tak.- Brakuje ci go?- Oczywiście.Ale byłoby mi brak także tych kilku dnispędzonych tylko z tobą.Gdybym jednak zdecydowała, że niepowinniśmy wyjeżdżać, chyba bym tego bardzo żałowała.Dziękuję, że mnie tak namawiałeś na tę podróż.Miałeś rację,nawet taki krótki wypad był nam szalenie potrzebny.- Może masz ochotę się zdrzemnąć? - zaproponowałtroskliwie.- Kto wie, może teraz śpisz już za dwoje? - dodał zporozumiewawczym uśmiechem.Usadowiwszy się wygodniej w fotelu, zamknęła oczy iwestchnęła rozkosznie.RS 188- Myślisz, że nie wiem, dlaczego chcesz, żebym usnęła? Bowtedy przestanę się trząść ze strachu przy każdym głośniejszymdzwięku, czyż nie tak? - zapytała po chwili.Zanim zasnęła, jeszcze przez moment słyszała jego wesołyśmiech.Obudziło ją głośne warczenie silnika.Samolot nagle opadł wdół, aby moment pózniej równie gwałtownie się podnieść.Jejżołądek powędrował do gardła.Samolot począł się trząść jakauto jadące po torach kolejowych.Zerknęła na Gartha.Z taką siłą ściskał drążek sterowniczy, żeaż mu knykcie pobielały.Na jego twarzy malowała się wielkadeterminacja [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •