[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli chciała, żeby cały świat dowiedział się, że sypia z Adamem,trafiła na właściwą osobę.- Mabel jest szczęśliwą mężatką z czwórką dzieci.Twój urok na nią nie podziała - mruknęła kąśliwie.- Och, sama nie wiem, Roane.- Mabel zachichotała jak nastolatka.- Nie ma nic zdrożnego wodrobinie uprzejmości.Adam posłał jej pełen zadowolenia uśmiech, więc też się uśmiechnęła.W końcu sama mu poradziła,żeby był bardziej przyjazny.- Zaraz wracam - powiedział, zaglądając do koszyka i zanurkował między półki, kręcąc głową zdezaprobatą.- Skąd wytrzasnęłaś tego przystojniaka?- spytała zachwycona Mabel.- Tylko się przyjaznimy.To nie było całkowite kłamstwo.Roane zaczęła dobrze czuć się w jego towarzystwie również pozasypialnią, nie wiedziała jednak, jak długo potrwa ich znajomość.Przy Adamie była szczęśliwa.Cobędzie, kiedy on odejdzie?- pomyślała ze smutkiem.Minęły ledwie trzy dni, ale normalne zasady nie dotyczyły Adama.Przynim zachowywała się inaczej niż zwykle.Nie na tyle jednak, żeby nie spłonąć rumieńcem, widząc, ile prezerwatyw dorzucił do ko- W ZAOTEJ KLATCE277szyka.Jęknęła w duchu, gdy Mabel posłała jej domyślny uśmiech i bez słowa zaczęła przesuwać przezkasę kolejne opakowania.- Jeszcze to, Mabel - odezwał się Adam, chrupiąc jabłko.Sięgnął po portfel, a Roane spojrzała na niego z mordem w oczach.Kiedy opuścili sklep, zadarławojowniczo podbródek.- Nawet nie wiesz, jakie masz kłopoty! - oznajmiła gromko.- Nigdy nie kupowałaś kondomów, co?- Wolałabym, żebyś był bardziej dyskretny! Nie czuję potrzeby oznajmiania całej wyspie, żeuprawiam seks.- Ostatnie słowo wysyczała.- Ludzie codziennie się kochają - oznajmił Adam, nie zwracając uwagi na przechodniów.Wyrzuciłogryzek do kosza i przyciągną Roane do siebie.- My też tak możemy.Nawet kilka razy dziennie.Słonko, wkrótce potrzebny nam będzie nowy zapas gumek.- %7łartujesz?! Nakupileś ich chyba na miesiąc.- Najdalej na dwa tygodnie.To przypomniało jej, że nie będzie mogła go mieć na zawsze.Zadrżała, kiedy ją pocałował.Toniemożliwe, żebym czuła do niego tak wiele po tak krótkim czasie, pomyślała spłoszona.A gdypogłębił pocałunek, na dobre przeraziła 278 TRISH WYLIEją potrzeba bliskości, która ją opanowała.Chciała go mieć tu i teraz.Jak przeżyję bez niego? Jakzrezygnować z tego, co mi pokazał? Każdy oddech sprawiał jej ból.Jak mogłam się w nim zadurzyć?Przecież nie wiem nico Adamie.Kiedy oderwał usta od jej warg, zmusiła się do uśmiechu.- Witaj, Roane.Adam obejrzał się, a Roane zmarszczyła nosi przymknęła oczy.- Cześć, Peter - zawołała za odchodzącym mężczyzną.- Kto to był? - spytał Adam, rozbawiony jej reakcją.- Urzędnik z mojego banku.Pocałuj mnie - poprosiła niespodziewanie.Znów się roześmiał.Uwielbiała jego śmiech, jednak pocałunek był za krótki, żeby się jej spodobać.- Pózniej - szepnął, widząc jej zawód, i pociągnął ją w stronę motoru.- Ale wcześnie się położymy? - upewniła się, obejmując go w talii.- Stworzyłem potwora - podsumował ze zgrozą.Wciąż się śmiała, kiedy stanął przed nimi brodaty mężczyzna. W ZAOTEJ KLATCE279- To ty, A.J.? Co tutaj robisz? - zwrócił się do Adama.- Jestem przejazdem.- Adam spoważniał, odsunął się od Roane. Nie wiedziałem, że znasz tę wyspę.- Znajomi mojej żony mają tu wakacyjny domek, więc korzystamy.Moglibyście nas odwiedzić.Lucysię ucieszy.- Spojrzał na Roane.- Witam.Jestem Steve Rowland.Prowadzę interesy z A.J.- Długo się znacie? - spytała, kiedy prezentacja dobiegła końca.- Całe wieki - odparł brodacz z uśmiechem, po czym spojrzał na Adama.- Jeszcze nie podziękowałemci za transakcję.Jak zwykle miałeś rację co do pieniędzy.- Nie ma sprawy - odparł Adam, popychając lekko Roane w stronę motoru.- Musimy już iść.PrzekażLucy pozdrowienia.- Zajrzyjcie do nas do Oak Bluffs.Masz mój numer.- Jasne.Do zobaczenia, Steve.- Miło było cię poznać - rzuciła Roane i spojrzała na Adama.- A.J.?- Tak się do mnie zwracają.- Westchnął, widząc, że Roane nie zrezygnuje.- Adam Jameson.- Nie wiedziałam, że masz drugie imię. 280TRISH WYLIE- Uśmiechem skwitowała zacięty wyraz jego twarzy.- Nie jest takie złe.- To panieńskie nazwisko mojej matki- wyjaśnił niechętnie.- Nie używasz nazwiska Bryant? - zrozumiała wreszcie.- Dlaczego?- Bo tak jest łatwiej.Dotarło do niej, że kiedy Adam opuścił wyspę, porzucił nie tylko dom.%7łostawił za sobą całąprzeszłość.Aż tak nienawidził ojca?- Nie rozumiem - szepnęła.- Nie spodziewałem się, że będzie inaczej.- Wzruszył ramionami, po czym zaczął układać zakupy w bagażniku motocykla.- To mnie oświeć - poprosiła cicho, kładąc mu dłoń na ramieniu.- Aż tak ich nie znosisz?- Kogo?- Ojca, Jake'a, wszystkich, którzy noszą nazwisko Bryant.Przecież otworzyłoby przed tobą niejednedrzwi.- Nigdy nie byłem tym zainteresowany- rzucił agresywnie, odsuwając się od niej.- Wolę wszystko zawdzięczać tylko sobie.Jego gniew nie speszył Roane.Przysunęłasię i objęła go w pasie.- Więc czym się zajmujesz?- Wszystkim, co wydaje się interesujące.I jestem w tym dobry.To skomplikowane. W ZAOTEJ KLATCE281- Myślisz, że jestem za głupia, by to pojąć? Może nie mam IQ geniusza.- Nie o to chodzi.- Zaniknął jej usta pocałunkiem.Wiedziała, że w ten sposób próbuje odwrócić jej uwagę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •