[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stał obok dłuższą chwilę i patrzył na nią.Nie miała klasycznej urody jakLauren, jego była żona.Kiedy Lauren gdzieś się pojawiała, wszystkiegłowy odwracały się w jej stronę.Przez jakiś czas było to dla Nickapowodem do dumy.Widział pełne zazdrości spojrzenia innych mężczyzni uważał się za szczęściarza.Była idealną żoną dyplomaty: czarująca,dowcipna i błyskotliwa.No i była piękna.Zdawała sobie z tego sprawę.Może w tym tkwił problem.Kobieta śpiąca na jego łóżku zupełnie nie przypominała Lauren.Sarahuważała się za przeciętną.Dziwiła się, że mężczyzna taki jak Geoffrey sięz nią ożenił.Musiała bardzo cierpieć, kiedy okazało się, że jejmałżeństwo było jedynie grą.Nick doskonale ją rozumiał.Podobny bólprzeżył cztery lata temu.Po rozwodzie przyrzekł sobie, że nigdy więcejnie pozwoli się zranić.Na szczęście jego rozgoryczenie powoli się rozpłynęło.Na szczęściezostały w nim jakieś ludzkie uczucia, skoro teraz patrzył na Sarah i myślało przyszłości.O jakiej przyszłości? Kogo chce oszukać? Nie ma żadnej przyszłości,przynajmniej do czasu, aż odkryją całą prawdę o Geoffreyu Fontainie.114TELEFON PO P�ANOCYSarah nie była jeszcze gotowa rozstać się z czymś, co uważała zaszczęśliwe małżeństwo.Z pewnością nadal kochała Geoffreya.Nadalchciała mu wierzyć.Z jakichś niezrozumiałych przyczyn ta jej lojalnośćwydawała się Nickowi szczególnie pociągająca.Odwrócił się i wyjrzał przez okno.Na ulicy stal ten sam czarnysamochód.Chłopcy z Firmy wciąż ich obserwują.Pomachał do nich,zastanawiając się, gdzie się podziali dawni dobrzy agenci.Potemzaciągnął zasłony i położył się na drugim łóżku.Ale dzienne światło nie pozwalało mu zasnąć.Pomimo zmęczenia, leżał zzamkniętymi oczami i myślał.Kiedy poprzedniego wieczoru wsiadał do samolotu, kierowała nimwyłącznie złość.Był przekonany, że Sarah go okłamała.Wbiła ostatnigwózdz do trumny, w którym pochowana została jego kariera.Chciał jądopaść i wydusić z niej prawdę.A tymczasem leży niecałe trzy metry odniej i wyobraża sobie przyszłość.Po co się w to wszystko pakował? Rozsądek podpowiadał mu, żepowinien wracać do domu i zostawić całą sprawę CIA.Ale niewybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało.Powoli zaczął zapadać w sen.W jego umyśle pojawił się senny obrazkobiety o bursztynowych oczach.Chciał jej dotknąć, ale ręce zaplątałymu się w jej długich włosach.Sarah.Jak ktoś mógł pomyśleć, że nie jesteś piękna? Jego ręce poruszałysię bezładnie, uwięzioneTess Gerritsen115w coraz gęstszej sieci.Bezsilnie patrzył, jak jej postać powoli znika.Znowu był samotny.Roy Potter siedział w jednym ze swoich pokoi w tylnej części ambasady.- O'Hara wyszedł z biura Liebermana jakieś czterdzieści minut temu -mówił głos z radiowego odbiornika.- Teraz jest w Kenmore.Kobieta niepokazała się od godziny.Zasłony w oknach są zaciągnięte.- Założę się, że ptaszki nie śpią - mruknął Potter do swojego asystenta.Tarasoff ledwie się uśmiechnął.Nie miał za grosz poczucia humoru.Ubierał się też bardzo poprawnie: szary garnitur, spokojnysrebrzystoniebieski krawat, biała koszula.Wszystko bez najmniejszejplamki.Nawet sposób, w jaki jadł kanapkę z pieczoną wołowiną, byłpoprawny.Odgryzał niewielkie kawałki i po każdym wycierał sobie palceserwetką.Za to Roy Potter jadł jak normalny człowiek.Po prostu wrzucał w siebieto, co miał do zjedzenia.Przełknął ostatni kęs kanapki i sięgnął pomikrofon.- W porządku, chłopaki.Pilnujcie dalej.I uważajcie, czy ktoś się tam niekręci.- Jasne, szefie.Wiadomo coś o właścicielach Ken-more?- Są czyści.Wdowa i dwóch synów.Zauważył was?- Niestety tak.Nawet do nas pomachał.Tarasoff wydał z siebie odgłos,jakby się zakrztusił.Ale kiedy Potter na niego spojrzał, zobaczył jedynie kamienny wyraztwarzy.116TELEFON PO P�ANOCY- Jak to się stało? Poszliście mu się przedstawić?- Zauważył nas w drodze z komisariatu.- Dobra.Jest pierwsza trzydzieści.Za dwie godziny możecie sięodmeldować.Potter rozłączył się, zmiął papier po kanapce i rzucił go do kosza.Nietrafił, ale nie miał zamiaru wstać.Tarasoff podniósł papier.- Może powinniśmy spojrzeć na Nicka O'Harę z nieco innej perspektywy?- odezwał się.- Co to znaczy?- Może on wykonuje jakąś tajną misję.Potter wybuchnął śmiechem.- O'Hara? To nie jest facet od wykonywania misji.Za uczciwy.Myśli, żewyruszył na poszukiwanie świętego Graala [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Stał obok dłuższą chwilę i patrzył na nią.Nie miała klasycznej urody jakLauren, jego była żona.Kiedy Lauren gdzieś się pojawiała, wszystkiegłowy odwracały się w jej stronę.Przez jakiś czas było to dla Nickapowodem do dumy.Widział pełne zazdrości spojrzenia innych mężczyzni uważał się za szczęściarza.Była idealną żoną dyplomaty: czarująca,dowcipna i błyskotliwa.No i była piękna.Zdawała sobie z tego sprawę.Może w tym tkwił problem.Kobieta śpiąca na jego łóżku zupełnie nie przypominała Lauren.Sarahuważała się za przeciętną.Dziwiła się, że mężczyzna taki jak Geoffrey sięz nią ożenił.Musiała bardzo cierpieć, kiedy okazało się, że jejmałżeństwo było jedynie grą.Nick doskonale ją rozumiał.Podobny bólprzeżył cztery lata temu.Po rozwodzie przyrzekł sobie, że nigdy więcejnie pozwoli się zranić.Na szczęście jego rozgoryczenie powoli się rozpłynęło.Na szczęściezostały w nim jakieś ludzkie uczucia, skoro teraz patrzył na Sarah i myślało przyszłości.O jakiej przyszłości? Kogo chce oszukać? Nie ma żadnej przyszłości,przynajmniej do czasu, aż odkryją całą prawdę o Geoffreyu Fontainie.114TELEFON PO P�ANOCYSarah nie była jeszcze gotowa rozstać się z czymś, co uważała zaszczęśliwe małżeństwo.Z pewnością nadal kochała Geoffreya.Nadalchciała mu wierzyć.Z jakichś niezrozumiałych przyczyn ta jej lojalnośćwydawała się Nickowi szczególnie pociągająca.Odwrócił się i wyjrzał przez okno.Na ulicy stal ten sam czarnysamochód.Chłopcy z Firmy wciąż ich obserwują.Pomachał do nich,zastanawiając się, gdzie się podziali dawni dobrzy agenci.Potemzaciągnął zasłony i położył się na drugim łóżku.Ale dzienne światło nie pozwalało mu zasnąć.Pomimo zmęczenia, leżał zzamkniętymi oczami i myślał.Kiedy poprzedniego wieczoru wsiadał do samolotu, kierowała nimwyłącznie złość.Był przekonany, że Sarah go okłamała.Wbiła ostatnigwózdz do trumny, w którym pochowana została jego kariera.Chciał jądopaść i wydusić z niej prawdę.A tymczasem leży niecałe trzy metry odniej i wyobraża sobie przyszłość.Po co się w to wszystko pakował? Rozsądek podpowiadał mu, żepowinien wracać do domu i zostawić całą sprawę CIA.Ale niewybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało.Powoli zaczął zapadać w sen.W jego umyśle pojawił się senny obrazkobiety o bursztynowych oczach.Chciał jej dotknąć, ale ręce zaplątałymu się w jej długich włosach.Sarah.Jak ktoś mógł pomyśleć, że nie jesteś piękna? Jego ręce poruszałysię bezładnie, uwięzioneTess Gerritsen115w coraz gęstszej sieci.Bezsilnie patrzył, jak jej postać powoli znika.Znowu był samotny.Roy Potter siedział w jednym ze swoich pokoi w tylnej części ambasady.- O'Hara wyszedł z biura Liebermana jakieś czterdzieści minut temu -mówił głos z radiowego odbiornika.- Teraz jest w Kenmore.Kobieta niepokazała się od godziny.Zasłony w oknach są zaciągnięte.- Założę się, że ptaszki nie śpią - mruknął Potter do swojego asystenta.Tarasoff ledwie się uśmiechnął.Nie miał za grosz poczucia humoru.Ubierał się też bardzo poprawnie: szary garnitur, spokojnysrebrzystoniebieski krawat, biała koszula.Wszystko bez najmniejszejplamki.Nawet sposób, w jaki jadł kanapkę z pieczoną wołowiną, byłpoprawny.Odgryzał niewielkie kawałki i po każdym wycierał sobie palceserwetką.Za to Roy Potter jadł jak normalny człowiek.Po prostu wrzucał w siebieto, co miał do zjedzenia.Przełknął ostatni kęs kanapki i sięgnął pomikrofon.- W porządku, chłopaki.Pilnujcie dalej.I uważajcie, czy ktoś się tam niekręci.- Jasne, szefie.Wiadomo coś o właścicielach Ken-more?- Są czyści.Wdowa i dwóch synów.Zauważył was?- Niestety tak.Nawet do nas pomachał.Tarasoff wydał z siebie odgłos,jakby się zakrztusił.Ale kiedy Potter na niego spojrzał, zobaczył jedynie kamienny wyraztwarzy.116TELEFON PO P�ANOCY- Jak to się stało? Poszliście mu się przedstawić?- Zauważył nas w drodze z komisariatu.- Dobra.Jest pierwsza trzydzieści.Za dwie godziny możecie sięodmeldować.Potter rozłączył się, zmiął papier po kanapce i rzucił go do kosza.Nietrafił, ale nie miał zamiaru wstać.Tarasoff podniósł papier.- Może powinniśmy spojrzeć na Nicka O'Harę z nieco innej perspektywy?- odezwał się.- Co to znaczy?- Może on wykonuje jakąś tajną misję.Potter wybuchnął śmiechem.- O'Hara? To nie jest facet od wykonywania misji.Za uczciwy.Myśli, żewyruszył na poszukiwanie świętego Graala [ Pobierz całość w formacie PDF ]