[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może któryś ze stróżów prawana emeryturze przypomni sobie przypadek morderstwa dokonanego przyużyciu czerwonej wstążki.- Niezły pomysł.W każdym razie warto spróbować.Marquez skinął głową.- Wezmę się do pracy.198RS- A ja dołączę ten pomysł do programu zadań i powiadomię o nimpocztą elektroniczną pozostałych członków oddziału specjalnego - oświad-czył Garon.Ciekawiło go, czy Grace wypłakała się na piersi Marqueza.Znała good dzieciństwa.Może Marquez żywi wobec niej także inne uczucia, doktórych nie chce się przyznać.Wspominał z rozdrażnieniem niedawne przypadkowe" spotkania z Grace w mieście i miał nadzieję, że nie natkniesię na nią ponownie nad stawem wędkarskim.Nazajutrz w sali koncertowej liceum w Jacobsville miała wystąpićOrkiestra Symfoniczna z San Antonio.Garon zaprosił na ten koncertJaqui.Przyszła ubrana w kusą elegancką czarną sukienkę, podkreślającąjej bujne kształty, i natychmiast zmysłowo uwiesiła się jego ramienia.Garon w gruncie rzeczy nie był nią zainteresowany, ale nie chciałpokazywać się sam publicznie - zwłaszcza w Jacobsville.Gdy wchodzili na salę, zjawiła się Grace - sama, ubrana w niebieskąwełnianą sukienkę, którą miała na sobie, gdy po raz ostatni była w mieściez Garonem.Spostrzegła go i znieruchomiała z zaskoczoną miną.Jednak Garon był pewien, że w rzeczywistości jego widok wcale jejnie zaskoczył, gdyż celowo przyszła tu za nim.Odwrócił się do niej zezłością.- To znowu ty? - rzucił opryskliwie.- Do diabła, czy nie możeszwreszcie przestać za mną łazić? Co mam zrobić, żeby cię przekonać, żemnie nie interesujesz?!Grace z wysiłkiem przełknęła ślinę.Czuła, że ludzie gapią się na nią.Przez ostatnie tygodnie odmawiała sobie wszystkiego i oszczędzała, żeby199RSmóc kupić bilet na ten koncert, a teraz cały wieczór był zepsuty.Zaczerwieniła się i cofnęła pod naporem gniewu Garona.Kiedy tak sięzachowywał, budził w niej lęk.- Grace, na wypadek gdybyś o tym nie wiedziała, informuję cię, żenękanie ludzi jest przestępstwem - dorzucił.- Mógłbym pozwać cię dosądu.Była zbyt zawstydzona, aby móc zostać.Odwróciła się i wyszła zsali, a serce waliło jej jak szalone.Kiedy znalazła się na zewnątrz, musiałana chwilę przystanąć, aby odzyskać oddech.Dopiero teraz uświadomiłasobie, że cała się trzęsie.Zapłakana poszła pośpiesznie do samochodu i pojechała do domu.Nawet nie zmrużyła oka tej nocy, która wydawała się jej najdłuższa wżyciu.Grace wcale nie ścigała Garona.Pragnęła jedynie, by ją zrozumiał iprzestał obrzucać bezpodstawnymi oskarżeniami.Nie wiedziała jednak,jak ma to osiągnąć.Naturalnie nie mogła do niego zatelefonować aninapisać, gdyż to istotnie wyglądałoby na sprzeczne z prawem nękanie.Doszła do wniosku, że nie uda się jej go przekonać, i to była ostatniakropla, która przepełniła czarę goryczy.Dziewczyna stawała się coraz bledsza i chudsza.Napięcie, wywołaneodrzuceniem przez Garona, przyprawiło ją o bezsenność i spowodowałojeszcze inne problemy zdrowotne, o których nikomu nie wspominała.Niemogła jednak przestać chodzić do pracy z obawy, że może natknąć się naGarona, który znowu przysporzy jej kłopotów.W następny poniedziałek rano weszła do kuchni restauracji Barbary,posprzątała i zaczęła przygotowywać potrawy z aktualnego menu.200RSUwielbiała gotować.Była to jedna z kilku rzeczy, które potrafiłarobić naprawdę dobrze, więc to zajęcie spadło jej jak z nieba.Chociażpracowała u Barbary w niepełnym wymiarze godzin, zarabiała na tyleniezle, by móc zapłacić większość rachunków.Razem z pensją z kwiaciar-ni wystarczało jej na skromne życie.- Otwieram drzwi restauracji! - zawołała do niej Barbara.- Jesteśgotowa?- Jestem! - odkrzyknęła uśmiechnięta Grace.Miała pracowity dzień.Jacobsville było stolicą powiatu i siedzibąsądu okręgowego, gdzie odbywało się wiele rozpraw, toteż do miastazjechało mnóstwo ludzi, którzy musieli zjeść tutaj lunch.Podczas sesjisądowych w restauracji Barbary zawsze panował ożywiony ruch.Właścicielka przyjmowała zamówienia i przekazywała je Grace, któraprzyrządzała potrawy i wynosiła je z kuchni.Zazwyczaj pracowała tujeszcze jedna dziewczyna, lecz tego dnia nie przyszła z powodu choroby.Grace dostała między innymi zamówienie na wynos kanapek ichipsów bez nazwiska.Przygotowała je, zapakowała do torby i wyszła zakontuar, gdzie Barbara podliczała rachunki.- Nie ma tu nazwiska.- zaczęła.- Och, to dla Garona Griera - odparła Barbara.Zaskoczona Grace poczuła, że serce jej zamarło.Zanim zdołała cokolwiek powiedzieć, do restauracji wszedł jużGaron z Jaqui uwieszoną ostentacyjnie u jego ramienia.Grace podeszła do niego.W jego czarnych oczach błysnęła furia.201RS- To znowu ty?! - zawołał z wściekłością.- Czy masz jakiś radar?Gdziekolwiek pójdę,zawsze się tam zjawiasz! Skąd wiedziałaś, że tuprzyjdę? Czy wynajęłaś kogoś, żeby mnie śledził, i wykorzystujesz każdąokazję, aby zepsuć mi dzień?- Nie rozumiesz.- zaczęła wolno, próbując zachować spokój iprzekonać Garona pomimo lęku, jaki w niej wzbudzał.- Nie, to ty nie rozumiesz! - warknął, ruszając ku niej.- Nie chcę cięw moim życiu! Ile razy mam ci to powtarzać, żebyś wreszcie pojęła?!Grace cofnęła się szybko ze stężałą twarzą, ściskając w drżącychrękach papierową torbę.Przestraszyła się tego brutalnego mężczyzny.Gwałtowność zawsze ją przerażała.Nagle tuż obok znalazła się Barbara i objęła ją ramieniem.- Uspokój się, kochanie - powiedziała łagodnie.- Ja sobie z tymporadzę, a ty idz na zaplecze, dobrze?- Dobrze - wydusiła Grace.Podała Barbarze torbę i odwróciła się ku drzwiom do kuchni.- Oto twoje zamówienie - rzekła Barbara ostro do Garona, podczasgdy wszyscy goście restauracji wpatrywali się w nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Może któryś ze stróżów prawana emeryturze przypomni sobie przypadek morderstwa dokonanego przyużyciu czerwonej wstążki.- Niezły pomysł.W każdym razie warto spróbować.Marquez skinął głową.- Wezmę się do pracy.198RS- A ja dołączę ten pomysł do programu zadań i powiadomię o nimpocztą elektroniczną pozostałych członków oddziału specjalnego - oświad-czył Garon.Ciekawiło go, czy Grace wypłakała się na piersi Marqueza.Znała good dzieciństwa.Może Marquez żywi wobec niej także inne uczucia, doktórych nie chce się przyznać.Wspominał z rozdrażnieniem niedawne przypadkowe" spotkania z Grace w mieście i miał nadzieję, że nie natkniesię na nią ponownie nad stawem wędkarskim.Nazajutrz w sali koncertowej liceum w Jacobsville miała wystąpićOrkiestra Symfoniczna z San Antonio.Garon zaprosił na ten koncertJaqui.Przyszła ubrana w kusą elegancką czarną sukienkę, podkreślającąjej bujne kształty, i natychmiast zmysłowo uwiesiła się jego ramienia.Garon w gruncie rzeczy nie był nią zainteresowany, ale nie chciałpokazywać się sam publicznie - zwłaszcza w Jacobsville.Gdy wchodzili na salę, zjawiła się Grace - sama, ubrana w niebieskąwełnianą sukienkę, którą miała na sobie, gdy po raz ostatni była w mieściez Garonem.Spostrzegła go i znieruchomiała z zaskoczoną miną.Jednak Garon był pewien, że w rzeczywistości jego widok wcale jejnie zaskoczył, gdyż celowo przyszła tu za nim.Odwrócił się do niej zezłością.- To znowu ty? - rzucił opryskliwie.- Do diabła, czy nie możeszwreszcie przestać za mną łazić? Co mam zrobić, żeby cię przekonać, żemnie nie interesujesz?!Grace z wysiłkiem przełknęła ślinę.Czuła, że ludzie gapią się na nią.Przez ostatnie tygodnie odmawiała sobie wszystkiego i oszczędzała, żeby199RSmóc kupić bilet na ten koncert, a teraz cały wieczór był zepsuty.Zaczerwieniła się i cofnęła pod naporem gniewu Garona.Kiedy tak sięzachowywał, budził w niej lęk.- Grace, na wypadek gdybyś o tym nie wiedziała, informuję cię, żenękanie ludzi jest przestępstwem - dorzucił.- Mógłbym pozwać cię dosądu.Była zbyt zawstydzona, aby móc zostać.Odwróciła się i wyszła zsali, a serce waliło jej jak szalone.Kiedy znalazła się na zewnątrz, musiałana chwilę przystanąć, aby odzyskać oddech.Dopiero teraz uświadomiłasobie, że cała się trzęsie.Zapłakana poszła pośpiesznie do samochodu i pojechała do domu.Nawet nie zmrużyła oka tej nocy, która wydawała się jej najdłuższa wżyciu.Grace wcale nie ścigała Garona.Pragnęła jedynie, by ją zrozumiał iprzestał obrzucać bezpodstawnymi oskarżeniami.Nie wiedziała jednak,jak ma to osiągnąć.Naturalnie nie mogła do niego zatelefonować aninapisać, gdyż to istotnie wyglądałoby na sprzeczne z prawem nękanie.Doszła do wniosku, że nie uda się jej go przekonać, i to była ostatniakropla, która przepełniła czarę goryczy.Dziewczyna stawała się coraz bledsza i chudsza.Napięcie, wywołaneodrzuceniem przez Garona, przyprawiło ją o bezsenność i spowodowałojeszcze inne problemy zdrowotne, o których nikomu nie wspominała.Niemogła jednak przestać chodzić do pracy z obawy, że może natknąć się naGarona, który znowu przysporzy jej kłopotów.W następny poniedziałek rano weszła do kuchni restauracji Barbary,posprzątała i zaczęła przygotowywać potrawy z aktualnego menu.200RSUwielbiała gotować.Była to jedna z kilku rzeczy, które potrafiłarobić naprawdę dobrze, więc to zajęcie spadło jej jak z nieba.Chociażpracowała u Barbary w niepełnym wymiarze godzin, zarabiała na tyleniezle, by móc zapłacić większość rachunków.Razem z pensją z kwiaciar-ni wystarczało jej na skromne życie.- Otwieram drzwi restauracji! - zawołała do niej Barbara.- Jesteśgotowa?- Jestem! - odkrzyknęła uśmiechnięta Grace.Miała pracowity dzień.Jacobsville było stolicą powiatu i siedzibąsądu okręgowego, gdzie odbywało się wiele rozpraw, toteż do miastazjechało mnóstwo ludzi, którzy musieli zjeść tutaj lunch.Podczas sesjisądowych w restauracji Barbary zawsze panował ożywiony ruch.Właścicielka przyjmowała zamówienia i przekazywała je Grace, któraprzyrządzała potrawy i wynosiła je z kuchni.Zazwyczaj pracowała tujeszcze jedna dziewczyna, lecz tego dnia nie przyszła z powodu choroby.Grace dostała między innymi zamówienie na wynos kanapek ichipsów bez nazwiska.Przygotowała je, zapakowała do torby i wyszła zakontuar, gdzie Barbara podliczała rachunki.- Nie ma tu nazwiska.- zaczęła.- Och, to dla Garona Griera - odparła Barbara.Zaskoczona Grace poczuła, że serce jej zamarło.Zanim zdołała cokolwiek powiedzieć, do restauracji wszedł jużGaron z Jaqui uwieszoną ostentacyjnie u jego ramienia.Grace podeszła do niego.W jego czarnych oczach błysnęła furia.201RS- To znowu ty?! - zawołał z wściekłością.- Czy masz jakiś radar?Gdziekolwiek pójdę,zawsze się tam zjawiasz! Skąd wiedziałaś, że tuprzyjdę? Czy wynajęłaś kogoś, żeby mnie śledził, i wykorzystujesz każdąokazję, aby zepsuć mi dzień?- Nie rozumiesz.- zaczęła wolno, próbując zachować spokój iprzekonać Garona pomimo lęku, jaki w niej wzbudzał.- Nie, to ty nie rozumiesz! - warknął, ruszając ku niej.- Nie chcę cięw moim życiu! Ile razy mam ci to powtarzać, żebyś wreszcie pojęła?!Grace cofnęła się szybko ze stężałą twarzą, ściskając w drżącychrękach papierową torbę.Przestraszyła się tego brutalnego mężczyzny.Gwałtowność zawsze ją przerażała.Nagle tuż obok znalazła się Barbara i objęła ją ramieniem.- Uspokój się, kochanie - powiedziała łagodnie.- Ja sobie z tymporadzę, a ty idz na zaplecze, dobrze?- Dobrze - wydusiła Grace.Podała Barbarze torbę i odwróciła się ku drzwiom do kuchni.- Oto twoje zamówienie - rzekła Barbara ostro do Garona, podczasgdy wszyscy goście restauracji wpatrywali się w nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]