[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szybko zmieniła suknię i wybiegła z pokoju.L RTOle czekał na nią w holu, a Kajsa dreptała wokół niego.- Johannes nie ma gorączki - oznajmiła im uradowana.Twarz Olego pojaśniała.- Nareszcie!- Tak, mam nadzieję, że Maren uda się teraz dać mu trochę mleka.- Na pewno, ale chodz już.Maren od wielu lat opiekuje się dziećmi, da sobie radę.Ole wstał.Kajsa podała mu rękę i razem wyszli na dziedziniec.Amalie wciągnęła głęboko świeże powietrze i na moment znowu ogarnęła ją radość.Przyroda wokół była piękna.Zwieciło słońce, chłopi pracowali w polu.Widziała ich nagie ple-cy, gdy pochyleni zbierali z ziemi kamienie.Ujrzała przed oczami ojca noszącego duże kamienie.Był silnym mężczyzną.Nadal po-trafiła przywołać w pamięci jego uśmiech i jego twarz, gdy odrzucał do tyłu jasne włosy i mru-żąc oczy, patrzył w słońce.Słyszała jego głos niczym odległe echo z przeszłości. Ruszajcie się, chłopy.Jeśli chcecie zjeść zupę przed południem, musicie najpierw oczy-ścić ziemię".Jakże za nim tęskniła! Stał teraz przed nią jak żywy, nie chciała, by obraz zniknął.Tato, tęsknię za tobą.Dlaczego to zrobiłeś? Mógłbyś tu teraz być, pracować w polu idbać o Furulię, którą tak kochałeś.Mógłbyś wieść dobre życie.Myśli rozwiały się, gdy Kajsa wstała z siedzenia.Obraz ojca zniknął.Ole zerknął na żonę.- O czym myślałaś?- O ojcu - odparła i z trudem przełknęła ślinę.Odezwała się w niej tęsknota i znowu po-smutniała.Czy już nigdy nie będzie umiała prawdziwie się cieszyć? Kiedy Ole wrócił, była takszczęśliwa, że mogłaby z radości krzyczeć w głos.Pragnęła, by ten stan trwał jak najdłużej.Jednak rozumiała, że byłoby to zbyt piękne, by mogło się ziścić.Zdawało się, jakby mąż czytał w jej myślach, bo zawołał:- Znowu będziesz szczęśliwa.Postaram się o to.Myślisz, że jestem w stanie dłużej zno-sić widok twoich smutnych oczu? Nie!- Być może z czasem to minie - odparła, chociaż sama w to nie wierzyła.- Nie myśl teraz, podziwiaj wiosenne widoki - nakazał Ole surowo.Amalie mocno trzymała córeczkę, która cały czas chciała wstawać.L RT- Siadaj, Kajso - upomniała ją stanowczo.Dziewczynka pokręciła głową.- Nie! Nie chcę!Ole roześmiał się.- Ona chce po prostu widzieć wszystko wkoło.Julius, który powoził dotąd w milczeniu, zdecydował się wtrącić:- Kajsa jest podobna do matki.Amalie wie, czego chce, i nigdy się nie poddaje.Dlategodawała sobie radę, gdy ciebie nie było.To dobrze, że Kajsa w nią się wdała.Ole objął żonę i przytulił ją.- Wiedziałem, że sobie poradzisz.Jesteś silniejsza, niż myślisz.- Lekko pocałował ją wczoło.- Dziękuję, ale teraz czuję, jakby opuściły mnie wszystkie siły.Jestem taka zmęczona -odparła.Jechali dłuższą chwilę, gdy zorientowała się, gdzie są.Wyprostowała się.- Jedziemy do Slime-Pera i Marte?W odpowiedzi Ole skinął głową.- Tak, muszę do nich zajrzeć.Jedna z ich służących przyszła za dnia do gospody i opo-wiadała przerażona, że Marte przykuła Slime-Pera łańcuchem do łóżka.- Nie?- Owszem.Według służącej gospodyni przykuła męża, bo chce za wszelką cenę go za-trzymać.Nie wiem, czy to prawda, ale uważam za swój obowiązek to sprawdzić.- Ale skąd ty o tym wiesz? - spytała Amalie.Julius odwrócił się.- To ja wczoraj powiedziałem mu o tym.Usłyszałem, co ta służąca mówiła, i nie mogłemmilczeć.- A więc od początku planowałeś tu przyjechać.Dlaczego chciałeś zabrać mnie ze sobą?Ole uśmiechnął się, lecz nie mogła nie zauważyć napięcia wokół jego ust.- Bolą mnie żebra i potrzebuję wsparcia.A ty przy okazji możesz spotkać się z Marte.Musisz przecież czasem wyjść z domu.Julius ściągnął lejce i zatrzymał powóz.Zeskoczył na ziemię i wysadził Kajsę, która wy-ciągnęła do niego rączki.L RTRozejrzawszy się po obejściu, Amalie uznała, że Marte ładnie wszystko urządziła.Po-dwórko było wypielęgnowane.Doliczyła się trzech domów dla służby, zauważyła też spiżarnięi dużą stodołę.Za nią rozciągała się łąka pokryta dywanem zawilców.Ole ostrożnie wyszedł z powozu i ujął żonę pod ramię.Julius pobiegł za Kajsą, którazniknęła za domem.- No, to Julius będzie miał się czym teraz zająć.- Ole roześmiał się.Amalie przytaknęła i uśmiechnęła się zadowolona.- Kajsa całkiem szybko biega na swoich krótkich nóżkach.Razem ruszyli po schodach, lecz zatrzymali się nagle, gdy drzwi otworzyły się z hukiemi z domu wyszła Marte, czerwona na twarzy ze złości.- Co tu robicie?Ole ani trochę nie przejął się jej gniewną miną.- Przyszedłem odebrać gorzałkę, którą Slime-Per miał dla mnie przygotować - odpowie-dział spokojnym głosem.Gospodyni uniosła brwi.- Ha, nic a nic ci nie wierzę.Już nie kupujesz od niego gorzałki.- Mylisz się.Rozmawiałem ze Slime-Perem kilka dni temu i obiecał przygotować dlamnie coś specjalnego.Amalie ścisnęła męża za rękę.Spojrzał na nią przelotnie, po czym zapytał:- Mam nadzieję, że zastałem go w domu?Na krótko pochwycił spojrzenie Marte, lecz zaraz spuściła powieki.- %7łyczę sobie, żebyś opuścił moje gospodarstwo.Już miała zamknąć im drzwi przed nosem, lecz Ole je przytrzymał.- Gdzie jest pokój Slime-Pera? - spytał szorstko.Gospodyni zrobiła dwa kroki w tył.- Nic ci do tego! - fuknęła.Ole przecisnął się obok niej, skulił się na moment.Amalie niemal poczuła jego ból.Onjednak się nie poddawał i szybko ruszył po schodach na piętro [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Szybko zmieniła suknię i wybiegła z pokoju.L RTOle czekał na nią w holu, a Kajsa dreptała wokół niego.- Johannes nie ma gorączki - oznajmiła im uradowana.Twarz Olego pojaśniała.- Nareszcie!- Tak, mam nadzieję, że Maren uda się teraz dać mu trochę mleka.- Na pewno, ale chodz już.Maren od wielu lat opiekuje się dziećmi, da sobie radę.Ole wstał.Kajsa podała mu rękę i razem wyszli na dziedziniec.Amalie wciągnęła głęboko świeże powietrze i na moment znowu ogarnęła ją radość.Przyroda wokół była piękna.Zwieciło słońce, chłopi pracowali w polu.Widziała ich nagie ple-cy, gdy pochyleni zbierali z ziemi kamienie.Ujrzała przed oczami ojca noszącego duże kamienie.Był silnym mężczyzną.Nadal po-trafiła przywołać w pamięci jego uśmiech i jego twarz, gdy odrzucał do tyłu jasne włosy i mru-żąc oczy, patrzył w słońce.Słyszała jego głos niczym odległe echo z przeszłości. Ruszajcie się, chłopy.Jeśli chcecie zjeść zupę przed południem, musicie najpierw oczy-ścić ziemię".Jakże za nim tęskniła! Stał teraz przed nią jak żywy, nie chciała, by obraz zniknął.Tato, tęsknię za tobą.Dlaczego to zrobiłeś? Mógłbyś tu teraz być, pracować w polu idbać o Furulię, którą tak kochałeś.Mógłbyś wieść dobre życie.Myśli rozwiały się, gdy Kajsa wstała z siedzenia.Obraz ojca zniknął.Ole zerknął na żonę.- O czym myślałaś?- O ojcu - odparła i z trudem przełknęła ślinę.Odezwała się w niej tęsknota i znowu po-smutniała.Czy już nigdy nie będzie umiała prawdziwie się cieszyć? Kiedy Ole wrócił, była takszczęśliwa, że mogłaby z radości krzyczeć w głos.Pragnęła, by ten stan trwał jak najdłużej.Jednak rozumiała, że byłoby to zbyt piękne, by mogło się ziścić.Zdawało się, jakby mąż czytał w jej myślach, bo zawołał:- Znowu będziesz szczęśliwa.Postaram się o to.Myślisz, że jestem w stanie dłużej zno-sić widok twoich smutnych oczu? Nie!- Być może z czasem to minie - odparła, chociaż sama w to nie wierzyła.- Nie myśl teraz, podziwiaj wiosenne widoki - nakazał Ole surowo.Amalie mocno trzymała córeczkę, która cały czas chciała wstawać.L RT- Siadaj, Kajso - upomniała ją stanowczo.Dziewczynka pokręciła głową.- Nie! Nie chcę!Ole roześmiał się.- Ona chce po prostu widzieć wszystko wkoło.Julius, który powoził dotąd w milczeniu, zdecydował się wtrącić:- Kajsa jest podobna do matki.Amalie wie, czego chce, i nigdy się nie poddaje.Dlategodawała sobie radę, gdy ciebie nie było.To dobrze, że Kajsa w nią się wdała.Ole objął żonę i przytulił ją.- Wiedziałem, że sobie poradzisz.Jesteś silniejsza, niż myślisz.- Lekko pocałował ją wczoło.- Dziękuję, ale teraz czuję, jakby opuściły mnie wszystkie siły.Jestem taka zmęczona -odparła.Jechali dłuższą chwilę, gdy zorientowała się, gdzie są.Wyprostowała się.- Jedziemy do Slime-Pera i Marte?W odpowiedzi Ole skinął głową.- Tak, muszę do nich zajrzeć.Jedna z ich służących przyszła za dnia do gospody i opo-wiadała przerażona, że Marte przykuła Slime-Pera łańcuchem do łóżka.- Nie?- Owszem.Według służącej gospodyni przykuła męża, bo chce za wszelką cenę go za-trzymać.Nie wiem, czy to prawda, ale uważam za swój obowiązek to sprawdzić.- Ale skąd ty o tym wiesz? - spytała Amalie.Julius odwrócił się.- To ja wczoraj powiedziałem mu o tym.Usłyszałem, co ta służąca mówiła, i nie mogłemmilczeć.- A więc od początku planowałeś tu przyjechać.Dlaczego chciałeś zabrać mnie ze sobą?Ole uśmiechnął się, lecz nie mogła nie zauważyć napięcia wokół jego ust.- Bolą mnie żebra i potrzebuję wsparcia.A ty przy okazji możesz spotkać się z Marte.Musisz przecież czasem wyjść z domu.Julius ściągnął lejce i zatrzymał powóz.Zeskoczył na ziemię i wysadził Kajsę, która wy-ciągnęła do niego rączki.L RTRozejrzawszy się po obejściu, Amalie uznała, że Marte ładnie wszystko urządziła.Po-dwórko było wypielęgnowane.Doliczyła się trzech domów dla służby, zauważyła też spiżarnięi dużą stodołę.Za nią rozciągała się łąka pokryta dywanem zawilców.Ole ostrożnie wyszedł z powozu i ujął żonę pod ramię.Julius pobiegł za Kajsą, którazniknęła za domem.- No, to Julius będzie miał się czym teraz zająć.- Ole roześmiał się.Amalie przytaknęła i uśmiechnęła się zadowolona.- Kajsa całkiem szybko biega na swoich krótkich nóżkach.Razem ruszyli po schodach, lecz zatrzymali się nagle, gdy drzwi otworzyły się z hukiemi z domu wyszła Marte, czerwona na twarzy ze złości.- Co tu robicie?Ole ani trochę nie przejął się jej gniewną miną.- Przyszedłem odebrać gorzałkę, którą Slime-Per miał dla mnie przygotować - odpowie-dział spokojnym głosem.Gospodyni uniosła brwi.- Ha, nic a nic ci nie wierzę.Już nie kupujesz od niego gorzałki.- Mylisz się.Rozmawiałem ze Slime-Perem kilka dni temu i obiecał przygotować dlamnie coś specjalnego.Amalie ścisnęła męża za rękę.Spojrzał na nią przelotnie, po czym zapytał:- Mam nadzieję, że zastałem go w domu?Na krótko pochwycił spojrzenie Marte, lecz zaraz spuściła powieki.- %7łyczę sobie, żebyś opuścił moje gospodarstwo.Już miała zamknąć im drzwi przed nosem, lecz Ole je przytrzymał.- Gdzie jest pokój Slime-Pera? - spytał szorstko.Gospodyni zrobiła dwa kroki w tył.- Nic ci do tego! - fuknęła.Ole przecisnął się obok niej, skulił się na moment.Amalie niemal poczuła jego ból.Onjednak się nie poddawał i szybko ruszył po schodach na piętro [ Pobierz całość w formacie PDF ]