[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale warto było, nie uważasz?Emma pokazała mi język, na co ja natychmiast odpowie-działam tym samym.Byłyśmy z córką jak siostry i przyjaciółkijednocześnie.Dzieliłyśmy się nawet ubraniami.Co wkurzałoEmmę.Ale mnie też by pewnie denerwowało, gdyby mojamatka mieściła się w moje dżinsy. Ty nigdy nie będziesz stara oświadczyła Emma,wdrapując się do łóżka i obłapując mnie za szyję. Wiesz, ilematek moich głupich koleżanek pyta, czy jesteś moją starsząsiostrą? Nawet kilku kumpli Marka z uniwerku wypytywało ociebie.To naprawdę niesprawiedliwe.Przecież to KrólewnaZnieżka powinna być najładniejsza ze wszystkich? No, ZłaKrólowo, ustąp wreszcie miejsca młodszym. Nigdy odparłam z chichotem.Córka znów się ze mną przekomarzała.Za sprawą katorżni-czego reżimu ćwiczeń i głodówkowej diety w wieku lat181czterdziestu nadal byłam dość atrakcyjna.Emma zaś, która poPeterze odziedziczyła ciemną oprawę twarzy i cały jego urok,już teraz, przy wzroście prawie sześciu stóp, była prawdziwąpięknością.I nie ja jedna tak uważałam.Nieraz się zdarzało, że znajomiznajomych proponowali jej legalną pracę modelki.Na co jaoczywiście odpowiadałam, że tylko po moim trupie.Choć się przyjazniłyśmy, byłam wobec Emmy bardzoopiekuńcza.Może nawet nadopiekuńcza.Ale miałam to w no-sie.Wiedziałam, jaki jest świat.Jak łatwo jeden błędny krokmógł wszystko zniszczyć.%7łycie Emmy miało być normalne i bezpieczne.Miało być jejdobrze.I tylko to się liczyło. Twoja uroda to ostatnia rzecz, jaką bym się martwiła,kochanie powiedziałam, stukając palcem w skroń córki. Zato ten twój głupiutki móżdżek, to już zupełnie inna para kaloszy.Uchyliłam się przed lecącą w moją stronę poduszką. Cholera! zawołałam, bo na wyświetlaczu ładującegosię na stoliku nocnym iPhone'a dostrzegłam, która jest godzina. Dlaczego nie powiedziałaś, że jest tak pózno!?Rozdział 51Lało jak z cebra, gdy cztery godziny pózniej odcinek międzytaksówką, z której wysiadłam, a zatłoczoną Aretsky's Patroon naWschodniej Czterdziestej Szóstej postanowiłam, mimo brakuparasolki, pokonać biegiem.Błąd.Już po kilku krokach byłamcałkowicie przemoczona.No jasne, pomyślałam, przeciskając się do środka restauracji.Zawsze pada, kiedy człowiek spieszy się na pierwszy lunch zeswoim szefem, zapomniawszy wcześniej sprawdzić, jaka jestpogoda.Na domiar złego za pulpitem recepcyjnym stała smukła ho-stessa o perfekcyjnie nordyckich rysach.Moją ociekającą wodąpostać przywitała lekkim uniesieniem brwi, choć pózniejuśmiechnęła się do mnie uprzejmie. Witamy w Patroon.Pani nazwisko?Stałam tam, prężąc się dumnie i udając, że ten wygląd zmo-kłego szczura to tylko nowy trend w modzie. Nina odparłam, jak miałam nadzieję, z uroczym i183kompetentnym uśmiechem.Zarazem odsuwałam z twarzy mo-kre strąki zniszczonej fryzury. Nazywam się Nina Bloom.Miałam szczęście.Szef jeszcze się nie zjawił, więc mogłampoprawić makijaż i włosy w toalecie, nim wróciłam do dys-kretnego stolika, przy którym mnie posadzono.Usiadłam i czując, jak opuszcza mnie napięcie, rozejrzałamsię po otoczeniu.W luksusowej mekce biznesowych lunchów tuzy z branżymediów w szytych na miarę garniturach ubijały interesy w to-warzystwie nasączonych botoksem gwiazd świata mody.Mię-dzy butelkami san pelegrino dostrzegłam plotkujących IvankęTrump i Andersona Coopera.Cóż, dostrzegłam ich, ale udałam, że ich nie widzę, gdyżgeneralnie nie rozmawialiśmy ze sobą.Widać lata spędzone naManhattanie czegoś mnie jednak nauczyły.Po chwili uśmiechnęłam się i wznosząc toast wodą mineralnąna cześć rekinów rynku medialnego, upiłam łyk.Biorąc poduwagę, że w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym czwartymzjawiłam się w Nowym Jorku tylko z tym, co miałam nagrzbiecie, i z Emmą w brzuchu, miałam powód, by sobie gra-tulować.Głównie tego, że przetrwałam.Zaczęłam rozpamiętywać całe szaleństwo kilku pierwszychlat.Odrażający narożny bar przy Madison Square Garden, wktórym pracowałam na samym początku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Ale warto było, nie uważasz?Emma pokazała mi język, na co ja natychmiast odpowie-działam tym samym.Byłyśmy z córką jak siostry i przyjaciółkijednocześnie.Dzieliłyśmy się nawet ubraniami.Co wkurzałoEmmę.Ale mnie też by pewnie denerwowało, gdyby mojamatka mieściła się w moje dżinsy. Ty nigdy nie będziesz stara oświadczyła Emma,wdrapując się do łóżka i obłapując mnie za szyję. Wiesz, ilematek moich głupich koleżanek pyta, czy jesteś moją starsząsiostrą? Nawet kilku kumpli Marka z uniwerku wypytywało ociebie.To naprawdę niesprawiedliwe.Przecież to KrólewnaZnieżka powinna być najładniejsza ze wszystkich? No, ZłaKrólowo, ustąp wreszcie miejsca młodszym. Nigdy odparłam z chichotem.Córka znów się ze mną przekomarzała.Za sprawą katorżni-czego reżimu ćwiczeń i głodówkowej diety w wieku lat181czterdziestu nadal byłam dość atrakcyjna.Emma zaś, która poPeterze odziedziczyła ciemną oprawę twarzy i cały jego urok,już teraz, przy wzroście prawie sześciu stóp, była prawdziwąpięknością.I nie ja jedna tak uważałam.Nieraz się zdarzało, że znajomiznajomych proponowali jej legalną pracę modelki.Na co jaoczywiście odpowiadałam, że tylko po moim trupie.Choć się przyjazniłyśmy, byłam wobec Emmy bardzoopiekuńcza.Może nawet nadopiekuńcza.Ale miałam to w no-sie.Wiedziałam, jaki jest świat.Jak łatwo jeden błędny krokmógł wszystko zniszczyć.%7łycie Emmy miało być normalne i bezpieczne.Miało być jejdobrze.I tylko to się liczyło. Twoja uroda to ostatnia rzecz, jaką bym się martwiła,kochanie powiedziałam, stukając palcem w skroń córki. Zato ten twój głupiutki móżdżek, to już zupełnie inna para kaloszy.Uchyliłam się przed lecącą w moją stronę poduszką. Cholera! zawołałam, bo na wyświetlaczu ładującegosię na stoliku nocnym iPhone'a dostrzegłam, która jest godzina. Dlaczego nie powiedziałaś, że jest tak pózno!?Rozdział 51Lało jak z cebra, gdy cztery godziny pózniej odcinek międzytaksówką, z której wysiadłam, a zatłoczoną Aretsky's Patroon naWschodniej Czterdziestej Szóstej postanowiłam, mimo brakuparasolki, pokonać biegiem.Błąd.Już po kilku krokach byłamcałkowicie przemoczona.No jasne, pomyślałam, przeciskając się do środka restauracji.Zawsze pada, kiedy człowiek spieszy się na pierwszy lunch zeswoim szefem, zapomniawszy wcześniej sprawdzić, jaka jestpogoda.Na domiar złego za pulpitem recepcyjnym stała smukła ho-stessa o perfekcyjnie nordyckich rysach.Moją ociekającą wodąpostać przywitała lekkim uniesieniem brwi, choć pózniejuśmiechnęła się do mnie uprzejmie. Witamy w Patroon.Pani nazwisko?Stałam tam, prężąc się dumnie i udając, że ten wygląd zmo-kłego szczura to tylko nowy trend w modzie. Nina odparłam, jak miałam nadzieję, z uroczym i183kompetentnym uśmiechem.Zarazem odsuwałam z twarzy mo-kre strąki zniszczonej fryzury. Nazywam się Nina Bloom.Miałam szczęście.Szef jeszcze się nie zjawił, więc mogłampoprawić makijaż i włosy w toalecie, nim wróciłam do dys-kretnego stolika, przy którym mnie posadzono.Usiadłam i czując, jak opuszcza mnie napięcie, rozejrzałamsię po otoczeniu.W luksusowej mekce biznesowych lunchów tuzy z branżymediów w szytych na miarę garniturach ubijały interesy w to-warzystwie nasączonych botoksem gwiazd świata mody.Mię-dzy butelkami san pelegrino dostrzegłam plotkujących IvankęTrump i Andersona Coopera.Cóż, dostrzegłam ich, ale udałam, że ich nie widzę, gdyżgeneralnie nie rozmawialiśmy ze sobą.Widać lata spędzone naManhattanie czegoś mnie jednak nauczyły.Po chwili uśmiechnęłam się i wznosząc toast wodą mineralnąna cześć rekinów rynku medialnego, upiłam łyk.Biorąc poduwagę, że w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym czwartymzjawiłam się w Nowym Jorku tylko z tym, co miałam nagrzbiecie, i z Emmą w brzuchu, miałam powód, by sobie gra-tulować.Głównie tego, że przetrwałam.Zaczęłam rozpamiętywać całe szaleństwo kilku pierwszychlat.Odrażający narożny bar przy Madison Square Garden, wktórym pracowałam na samym początku [ Pobierz całość w formacie PDF ]