[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero wtedyRobert wyjawił jej swoje przypuszczenia:- Być może Klemens VIII9 skorzystał z tej drogi ucieczki,kiedy po pozbawieniu go władzy przez sobór oblegano pałac,żeby zmusić go do złożenia urzędu.Nie miał nikogo zaufanegoprócz swego szambelana.Gdyby został w pałacu, pewniezrzucono by go z balkonu.- Garnier zrobił krótką przerwę dlauporządkowania myśli.- Nawet jeśli nie znalezliśmy właściwegodojścia do tego tunelu z sali konsystorza, to odkryliśmy bardzoważne miejsce.To tutaj ów papież złożył cały swój osobisty do-bytek, wszystkie wartościowe i ważne dla niego przedmioty.- Sądzi pan, że to coś w rodzaju dawnego sejfu?- Chyba tak.W skrzydle konsystorskim odbywały się zebraniaz udziałem wysokich dostojników.Do kaplicy przylegała izbaszambelana.W pobliżu urządzono revestarium, przebieralnię, wktórej papież wkładał uroczyste szaty na ważne spotkania.Wtych pomieszczeniach zapadały bądz co bądz najważniejszedecyzje dotyczące Kościoła.Marlena zmarszczyła czoło.Czytała zarówno o przebieralni,jak i skarbcu, lecz z tego, co pamiętała, powinny się znajdować nainnych piętrach.- Co właściwie pańskim zdaniem chowano by tu w tajemnicy?Istnieje przecież bogaty skarbiec, w dodatku zaopatrzony wniezliczone tajne skrytki.Robert popatrzył na nią.- Oczywiście nie mam całkowitej pewności.Ale czy zostawiapani paszport lub drogą biżuterię w pi-9Historyczny Klemens VIII (Ippolito Aldobrandini) byłpapieżem w latach 1592-1605.wnicy, czy też woli pani trzymać je gdzieś bliżej przy sobie?Jeśli papież Klemens przed ucieczką postanowił coś schować, toraczej pewnie tutaj.Marlena podniosła młotek i oddała towarzyszowi,obrzuciwszy go wyzywającym spojrzeniem.- Proszę.Miejmy nadzieję, że się pan nie myli.Robert zacząłw rogu tylnej ściany i przebijał sięsystematycznie coraz dalej.W tym czasie Marlena szukała - wleżącym na zewnątrz korytarzyku - hipotetycznego pierwotnegowejścia.Gdy mniej więcej sześć metrów dalej trafiła nanierówności w ścianie, Robert wystawił głowę z otworu.- Proszę wracać! Znalazłem pustą przestrzeń! Marlenazostawiła plecak tam, gdzie stała, żebypotem łatwiej było go znalezć.Wśliznęła się z powrotem dokomnaty.Robert kilkoma wprawnymi ruchami rozbił kamiennąpłytę na wysokości piersi.Na pierwszy rzut oka nie różniła sięniczym od pozostałych kamieni.Kiedy usunął gruz, zajrzeli w kwadratowy otwór o szerokościokoło czterdziestu centymetrów.W świetle latarki ujrzeli w niszyszkatułkę zabezpieczoną woskową pieczęcią.%7ładne z nich nie wypowiedziało słowa.ROZDZIAA DWUNASTYRzym, grudzień 1377 rokuW Państwie Kościelnym zapanował zamęt.Pod nieobecnośćduchowych przywódców różne jego prowincje toczyły miedzysobą i przeciwko duchowej zwierzchności krwawe walki owładzę.- Wieczne Miasto mnie potrzebuje - stwierdził Pierre Roger deBeaufort, czyli papież Grzegorz XI10, którego siedem latwcześniej wybrano w Awinionie na głowę Kościoła.Tymi słowy przypieczętował trudną, brzemienną w skutkidecyzję.Kilka dni pózniej wyruszył w podróż do Rzymu - anibezpieczną, ani przyjemną.Obecnie przebywał w Rzymie jużponad rok - trudny rok, pełen intryg i grózb.Czuł, że opuszczajągo siły.Większość jego kardynałów robiła, co w ich mocy, byodwieść go od tej podróży.Ale Rzym osiągnął swój cel: papieżpowrócił.Co Kościół jednak na tym zyskał? Te same stare rodytoczyły odwieczną walkę na śmierć i życie.Tak jak przedwiekami, nie kryły wzajemnej wrogości.Papieża słuchały tylkowtedy, gdy nie stwarzał zagrożenia10Historyczny Grzegorz XI był papieżem w latach 1370-1378.dla ich jedynych świętości: pieniędzy, majątków i władzy.Ojciec Zwięty leżał złożony ciężkim przeziębieniem wmigotliwym blasku ognia z kominka i rozgrzewających gopłomieni.W ciszy i spokoju podsumował łata swego pontyfikatu.Gdyby nie dożył do końca roku, potomni zachowaliby go wpamięci jako tego, który zaprowadził pokój w wielu prowincjachi jednocześnie jako okrutnego tyrana w Wiecznym Mieście.Westchnął ciężko i zadał sobie pytanie, czy warto było się trudzićdla takiego wyniku? W cieniu wspaniałych komnat jużdebatowano nad wyborem jego następcy.Jeden kandydat byłgorszy od drugiego.Grzegorz wiedział, że w końcu dojdzie dokrwawego konfliktu, jeśli tylko na najwyższego pasterza niezostanie wybrany obywatel Rzymu.Siostrzeniec Jan przyniósł mu gorącą zupę.Papież skinąłgłową z wdzięcznością.- Dziękuję, mój wierny pomocniku.Niewielu prócz ciebiemogę zaufać.Dlatego gdy nadejdzie mój czas, na ciebie spadnieobowiązek zadbania o przyszłość.Jan du Cros został mianowany kardynałem w pierwszychgodzinach pontyfikatu Grzegorza.Oczywiście z tego powoduzarzucano jego wujowi nepotyzm, ale nie do końca słusznie.Cóżw tym dziwnego, że polegał wyłącznie na ludziach honoru?Jednego z nich, bynajmniej nie członka rodziny, naznaczył naswojego następcę.- %7ładen Francuz czy rzymski szlachcic, ani też wpływowyksiążę nie zasiądzie po mnie na papieskim tronie - zadecydował.Wszyscy kardynałowie, a nawet król francuski podzielali jegozdanie.- Niełatwo będzie przeprowadzić twą wolę, wuju - zauważyłJan.Grzegorz skinął głową.Przyznał siostrzeńcowi rację.Niewykluczał, że będzie to w ogóle niemożliwe.- Poczyniłem odpowiednie przygotowania.Wyślesz posłańcado Awinionu i poinformujesz kardynała de Lunę.Zarówno on,jak i wszyscy pozostali francuscy kardynałowie muszą przybyćdo Rzymu.Jan wstał.- Dobrze.Napiszę do nich list.- Zaczekaj, synu.- Grzegorz z wysiłkiem podniósł rękę,przywołał Jana bliżej i szepnął mu do ucha: - Kardynałowiepowinni mieć się na baczności.Ale nieważne, co się wydarzy.Najważniejsze, żeby Moneta nie dostała się w niepowołane ręce.Kwartał z okładem pózniej wzburzeni obywatele Rzymuszturmowali konklawe, które po dwunastu dniach obrad niezdołało wybrać nowego papieża.Przebąkiwano o manipulacjach,nieuczciwych, potajemnych rokowaniach i podejrzanie dużychwpływach z zewnątrz.W końcu, zaskoczeni kardynałowiezaprezentowali tłumowi jakiegoś staruszka, który i tak nigdy niezałożył pierścienia Rybaka.Szef papieskiej kancelarii,Bartolomeo Prignano, sam ogłosił się papieżem.Zasiadł na troniejako Urban VI11, dwieście trzeci papież w historii.Jako pierwszy od czasów świętego Piotra objął władzę bezMonety, która zaświadczała o bezpośredniej łącznościwybranego papieża z pierwszym zastępcą Jezusa na ziemi iświadczyła o legalności sprawowania najwyższej z kościelnychgodności.11Historyczny Urban VI był papieżem w latach 1378-1389.Do tego czasu pełnił funkcję arcybiskupa Bari.Jego wyborudokonali kardynałowie bez jego obecności na konklawe (nie byłkardynałem).Pałac papieski, Awinion, czasy współczesneMarlena i Robert opadli na kolana, jak dwoje dzieciniecierpliwie oczekujących w Wigilię na rozpakowanieprezentów.Obejrzeli kasetę ze zwykłego drewna, raczejpraktyczną niż ozdobną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Dopiero wtedyRobert wyjawił jej swoje przypuszczenia:- Być może Klemens VIII9 skorzystał z tej drogi ucieczki,kiedy po pozbawieniu go władzy przez sobór oblegano pałac,żeby zmusić go do złożenia urzędu.Nie miał nikogo zaufanegoprócz swego szambelana.Gdyby został w pałacu, pewniezrzucono by go z balkonu.- Garnier zrobił krótką przerwę dlauporządkowania myśli.- Nawet jeśli nie znalezliśmy właściwegodojścia do tego tunelu z sali konsystorza, to odkryliśmy bardzoważne miejsce.To tutaj ów papież złożył cały swój osobisty do-bytek, wszystkie wartościowe i ważne dla niego przedmioty.- Sądzi pan, że to coś w rodzaju dawnego sejfu?- Chyba tak.W skrzydle konsystorskim odbywały się zebraniaz udziałem wysokich dostojników.Do kaplicy przylegała izbaszambelana.W pobliżu urządzono revestarium, przebieralnię, wktórej papież wkładał uroczyste szaty na ważne spotkania.Wtych pomieszczeniach zapadały bądz co bądz najważniejszedecyzje dotyczące Kościoła.Marlena zmarszczyła czoło.Czytała zarówno o przebieralni,jak i skarbcu, lecz z tego, co pamiętała, powinny się znajdować nainnych piętrach.- Co właściwie pańskim zdaniem chowano by tu w tajemnicy?Istnieje przecież bogaty skarbiec, w dodatku zaopatrzony wniezliczone tajne skrytki.Robert popatrzył na nią.- Oczywiście nie mam całkowitej pewności.Ale czy zostawiapani paszport lub drogą biżuterię w pi-9Historyczny Klemens VIII (Ippolito Aldobrandini) byłpapieżem w latach 1592-1605.wnicy, czy też woli pani trzymać je gdzieś bliżej przy sobie?Jeśli papież Klemens przed ucieczką postanowił coś schować, toraczej pewnie tutaj.Marlena podniosła młotek i oddała towarzyszowi,obrzuciwszy go wyzywającym spojrzeniem.- Proszę.Miejmy nadzieję, że się pan nie myli.Robert zacząłw rogu tylnej ściany i przebijał sięsystematycznie coraz dalej.W tym czasie Marlena szukała - wleżącym na zewnątrz korytarzyku - hipotetycznego pierwotnegowejścia.Gdy mniej więcej sześć metrów dalej trafiła nanierówności w ścianie, Robert wystawił głowę z otworu.- Proszę wracać! Znalazłem pustą przestrzeń! Marlenazostawiła plecak tam, gdzie stała, żebypotem łatwiej było go znalezć.Wśliznęła się z powrotem dokomnaty.Robert kilkoma wprawnymi ruchami rozbił kamiennąpłytę na wysokości piersi.Na pierwszy rzut oka nie różniła sięniczym od pozostałych kamieni.Kiedy usunął gruz, zajrzeli w kwadratowy otwór o szerokościokoło czterdziestu centymetrów.W świetle latarki ujrzeli w niszyszkatułkę zabezpieczoną woskową pieczęcią.%7ładne z nich nie wypowiedziało słowa.ROZDZIAA DWUNASTYRzym, grudzień 1377 rokuW Państwie Kościelnym zapanował zamęt.Pod nieobecnośćduchowych przywódców różne jego prowincje toczyły miedzysobą i przeciwko duchowej zwierzchności krwawe walki owładzę.- Wieczne Miasto mnie potrzebuje - stwierdził Pierre Roger deBeaufort, czyli papież Grzegorz XI10, którego siedem latwcześniej wybrano w Awinionie na głowę Kościoła.Tymi słowy przypieczętował trudną, brzemienną w skutkidecyzję.Kilka dni pózniej wyruszył w podróż do Rzymu - anibezpieczną, ani przyjemną.Obecnie przebywał w Rzymie jużponad rok - trudny rok, pełen intryg i grózb.Czuł, że opuszczajągo siły.Większość jego kardynałów robiła, co w ich mocy, byodwieść go od tej podróży.Ale Rzym osiągnął swój cel: papieżpowrócił.Co Kościół jednak na tym zyskał? Te same stare rodytoczyły odwieczną walkę na śmierć i życie.Tak jak przedwiekami, nie kryły wzajemnej wrogości.Papieża słuchały tylkowtedy, gdy nie stwarzał zagrożenia10Historyczny Grzegorz XI był papieżem w latach 1370-1378.dla ich jedynych świętości: pieniędzy, majątków i władzy.Ojciec Zwięty leżał złożony ciężkim przeziębieniem wmigotliwym blasku ognia z kominka i rozgrzewających gopłomieni.W ciszy i spokoju podsumował łata swego pontyfikatu.Gdyby nie dożył do końca roku, potomni zachowaliby go wpamięci jako tego, który zaprowadził pokój w wielu prowincjachi jednocześnie jako okrutnego tyrana w Wiecznym Mieście.Westchnął ciężko i zadał sobie pytanie, czy warto było się trudzićdla takiego wyniku? W cieniu wspaniałych komnat jużdebatowano nad wyborem jego następcy.Jeden kandydat byłgorszy od drugiego.Grzegorz wiedział, że w końcu dojdzie dokrwawego konfliktu, jeśli tylko na najwyższego pasterza niezostanie wybrany obywatel Rzymu.Siostrzeniec Jan przyniósł mu gorącą zupę.Papież skinąłgłową z wdzięcznością.- Dziękuję, mój wierny pomocniku.Niewielu prócz ciebiemogę zaufać.Dlatego gdy nadejdzie mój czas, na ciebie spadnieobowiązek zadbania o przyszłość.Jan du Cros został mianowany kardynałem w pierwszychgodzinach pontyfikatu Grzegorza.Oczywiście z tego powoduzarzucano jego wujowi nepotyzm, ale nie do końca słusznie.Cóżw tym dziwnego, że polegał wyłącznie na ludziach honoru?Jednego z nich, bynajmniej nie członka rodziny, naznaczył naswojego następcę.- %7ładen Francuz czy rzymski szlachcic, ani też wpływowyksiążę nie zasiądzie po mnie na papieskim tronie - zadecydował.Wszyscy kardynałowie, a nawet król francuski podzielali jegozdanie.- Niełatwo będzie przeprowadzić twą wolę, wuju - zauważyłJan.Grzegorz skinął głową.Przyznał siostrzeńcowi rację.Niewykluczał, że będzie to w ogóle niemożliwe.- Poczyniłem odpowiednie przygotowania.Wyślesz posłańcado Awinionu i poinformujesz kardynała de Lunę.Zarówno on,jak i wszyscy pozostali francuscy kardynałowie muszą przybyćdo Rzymu.Jan wstał.- Dobrze.Napiszę do nich list.- Zaczekaj, synu.- Grzegorz z wysiłkiem podniósł rękę,przywołał Jana bliżej i szepnął mu do ucha: - Kardynałowiepowinni mieć się na baczności.Ale nieważne, co się wydarzy.Najważniejsze, żeby Moneta nie dostała się w niepowołane ręce.Kwartał z okładem pózniej wzburzeni obywatele Rzymuszturmowali konklawe, które po dwunastu dniach obrad niezdołało wybrać nowego papieża.Przebąkiwano o manipulacjach,nieuczciwych, potajemnych rokowaniach i podejrzanie dużychwpływach z zewnątrz.W końcu, zaskoczeni kardynałowiezaprezentowali tłumowi jakiegoś staruszka, który i tak nigdy niezałożył pierścienia Rybaka.Szef papieskiej kancelarii,Bartolomeo Prignano, sam ogłosił się papieżem.Zasiadł na troniejako Urban VI11, dwieście trzeci papież w historii.Jako pierwszy od czasów świętego Piotra objął władzę bezMonety, która zaświadczała o bezpośredniej łącznościwybranego papieża z pierwszym zastępcą Jezusa na ziemi iświadczyła o legalności sprawowania najwyższej z kościelnychgodności.11Historyczny Urban VI był papieżem w latach 1378-1389.Do tego czasu pełnił funkcję arcybiskupa Bari.Jego wyborudokonali kardynałowie bez jego obecności na konklawe (nie byłkardynałem).Pałac papieski, Awinion, czasy współczesneMarlena i Robert opadli na kolana, jak dwoje dzieciniecierpliwie oczekujących w Wigilię na rozpakowanieprezentów.Obejrzeli kasetę ze zwykłego drewna, raczejpraktyczną niż ozdobną [ Pobierz całość w formacie PDF ]