[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moim zdaniem problem dotyczy pytania, czyobywatele demokracji mogą rościć sobie prawo do kłamstwa w sprawacho dużym znaczeniu.Prywatność jest ważna, ale tylko jeśli ukrywane przeznią kłamstwa nie niszczą społeczności.Handel_B****/173 Technik fMRI, 9.poziomDwadzieścia jeden lat temu Stanislav Ibanescu złożył przysięgę nawierność Securitate.Kiedy odszedł ze służby, nie nosił już munduru, alenigdy nie przestał być żołnierzem.Na całym świecie konflikty i wojnastawały się coraz prężniejszym biznesem, więc nigdy nie groziło mubezrobocie.Wcześniej tego samego ranka pomyślał, że nikt by mu wdomu nie uwierzył, gdyby powiedział, że będzie brał udział w inwazji naAmerykę.Zupełnie jakby spełnił się jego największy sen.Ale to było trzy godziny temu.Czas ten spędził pojmany, zamknięty wsamochodzie, którym przewożono go do jakiegoś tajnego miejsca.Kimbyli ludzie, którzy go złapali, nie miał zielonego pojęcia, ale na sto procentnie wyglądali na wyszkolonych terrorystów.Miał dość czasu, żeby przemyśleć wydarzenia ubiegłej nocy.Operacjarozpoczęła się bez żadnych problemów i właśnie miał zlikwidować cele,kiedy pojawiły się siły przeciwnika.Wyszli jak spod ziemi.Zwiad nieraportował najmniejszej aktywności w pobliżu.Od tamtego czasuIbanescu widział tylko kilku ze swoich ludzi.Kto to był? Armia USA? Jakieś jednostki samoobrony? A ponoć mielimieć wolną rękę i spokój działania w tamtym regionie.Tak w każdymrazie twierdził ich kontakt, ale najwyrazniej od początku była to zasadzka.Teraz już wiedział, że połowa jego zespołu była martwa lub ranna, apozostali rozproszyli się po polach.Karta się odwróciła i inicjatywęprzejęli żołnierze przypominający wojowników z filmów science fiction.Ubrani w plastikowe kombinezony i zasłaniające całą twarz hełmy nieśligo rozświetlonym jasno korytarzem.Był przywiązany do noszy, jakich sięużywa do transportu ofiar wypadków.Nawet głowę miał całkowicieunieruchomioną.Był pewien, że zbliża się dla niego czas tortur.Pewniezaczną od podtapiania, bo, z tego co wiedział, Amerykanie byli w tymdobrzy.Miał tylko nadzieję, że ekipa, która go dopadła, składała się zprofesjonalistów - takich, którzy kierują się logiką, a nie robią tego dladreszczyku emocji.Miałby wtedy szansę wytłumaczyć tę pomyłkę.Możeto tylko jakiś lokalny oddział, trochę niedoinformowany? Jedno byłopewne - to będzie kogoś kosztować dodatkowe pieniądze.W każdym raziena pewno nie będzie gorzej niż kiedy został złapany przez oddziałczeczeńskiej partyzantki.Dwóch umundurowanych mężczyzn przetransportowało go dodziwacznego pomieszczenia wypełnionego aparaturą medyczną -prawdopodobnie jakimś tomografem.Wyglądał zimno i niezwykleprofesjonalnie.Mimo że nie widział żadnego sprzętu,który natychmiast kojarzyłby mu się z torturami, nie miał wątpliwości, żegdzieś tu musi być.Na szczęście w zasięgu wzroku nie dostrzegł stanowiska do podtapiania,bo urządzenia w pomieszczeniu były zdecydowanie zbyt kosztowne, byryzykować ich zamoczenie.Strażnicy unieśli przywiązanego jeńca, przenieśli go nad platformąmaszyny do skanowania funkcji mózgu, a potem przyczepili razem znoszami, na których był niesiony, do ruchomego stołu.Zaczyna się, pomyślał.Bez ostrzeżenia rozległ się szum silników elektrycznych, a stół, na którymleżał, wjechał do potężnego pierścienia skanera tomograficznego.Możechcieli sprawdzić, czy nie ma jakiś niewidocznych uszkodzeń? Dziwacznew każdym razie.Pulpit się zatrzymał i Ibanescu usłyszał szum obracającej się głowicyskanującej.Hałas i pikanie trwały kilka minut.Wiedział, że to tylkobadanie, bo przechodził kiedyś podobne po wypadku na nartach wSzwajcarii.Tomografia była w toku, kiedy usłyszał z głośniczków delikatny kobiecygłos, mówiący po angielsku.Ibanescu znał trochę angielski i potrafiłzrozumieć proste pytania.- Czy rozumiesz, co do ciebie mówię?Dziwnie brzmiał ten głos, sztucznie, jakby nie należał do żywej osoby.Ibanescu uznał, że bezpieczniej będzie udawać, że nie zrozumiał, więcwpatrywał się tępo we wnętrze pierścienia, w którym się znalazł.- Tak, rozumiesz mnie.Blef.Nie miał wątpliwości, że chcą go podejść.- Czy angielski to twój język ojczysty? - Przerwa.- Nie, nie to niejęzyk ojczysty.Poszukajmy zatem twojego ojczystego języka.Dziwaczne.Głos na pewno należał do jakiegoś syntetyzatora mowy.Jak zinfolinii na lotnisku czy metrze.Naprawdę dziwne.Domyślał się, że tomusiał być element ich systemu przesłuchiwania więzniów.Kobieta odzywała się kolejno w kilkunastu różnych językach, po każdymrobiąc przerwę na pięć czy sześć sekund.Ibanescu nierozróżniał żadnego z nich, choć był przekonany, że usłyszał kilka słów pofrancusku i niemiecku.Chyba też po czesku.W końcu usłyszał rumuński.- Czy język rumuński to twój język ojczysty?Byłby głupcem, gdyby odpowiedział na to pytanie.Nic po sobie niepokazał.Głos z głośniczków zabrzmiał nieco inaczej.- Tak, to jest twój język ojczysty.Jesteś Rumunem, prawda?Ibanescu zmarszczył brwi.Skąd do diabła.?Potem kobiecy głos mówił już tylko po rumuńsku, choć z lekkimakcentem.- Maszyna, która cię bada, to funkcjonalny rezonans magnetyczny.Zajego pomocą badana jest aktywność określonych obszarów twojej korymózgowej, pozwalając ustalić zachowanie twojego mózgu, kiedykłamiesz, mówisz prawdę i przeżywasz emocje.Nic się przede mną nieukryje.Uspokój się, wycisz i życzę miłego przesłuchania.Ibanescu zmarszczył brwi i z niedowierzaniem spojrzał na maszynę.- Podaj, swoje pełne imię i nazwisko oraz datę urodzenia.I co teraz? Czy kobieta powiedziała prawdę? Nie, nic im nie powie.Będzieleżał i udawał, że nic nie słyszy.- Badanie mówi, że albo nie chcesz, albo nie możesz mi odpowiedzieć.Nagle nad jego głową, na białej płaszczyznie tomografu wyświetlonazostała kolorowa mapa ziemi.Kula ziemska obracała się powoli iprzybliżała, aż pojawiła się mapa samej Rumunii.- Gdzie się urodziłeś?Powtarzanie tych samych pytań niewiele wam da, pomyślał.Widok zarysuojczyzny był uspokajający.Mapa była bardzo dokładna, ze wszystkimigórami, jeziorami i rzekami.Widział na niej kropeczkę w miejscu, gdzieleżało jego rodzinne miasto Pitesti, na północny zachód od Bukaresztu.Zanim cokolwiek więcej zdążył pomyśleć, powiększył się fragment z jegomiastem.Jasna cholera.czyżby ich system śledził ruchy jego gałek ocznych?Wyczuł, że skupił się na Pitesti? Co za idiota, że dał się nabrać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Moim zdaniem problem dotyczy pytania, czyobywatele demokracji mogą rościć sobie prawo do kłamstwa w sprawacho dużym znaczeniu.Prywatność jest ważna, ale tylko jeśli ukrywane przeznią kłamstwa nie niszczą społeczności.Handel_B****/173 Technik fMRI, 9.poziomDwadzieścia jeden lat temu Stanislav Ibanescu złożył przysięgę nawierność Securitate.Kiedy odszedł ze służby, nie nosił już munduru, alenigdy nie przestał być żołnierzem.Na całym świecie konflikty i wojnastawały się coraz prężniejszym biznesem, więc nigdy nie groziło mubezrobocie.Wcześniej tego samego ranka pomyślał, że nikt by mu wdomu nie uwierzył, gdyby powiedział, że będzie brał udział w inwazji naAmerykę.Zupełnie jakby spełnił się jego największy sen.Ale to było trzy godziny temu.Czas ten spędził pojmany, zamknięty wsamochodzie, którym przewożono go do jakiegoś tajnego miejsca.Kimbyli ludzie, którzy go złapali, nie miał zielonego pojęcia, ale na sto procentnie wyglądali na wyszkolonych terrorystów.Miał dość czasu, żeby przemyśleć wydarzenia ubiegłej nocy.Operacjarozpoczęła się bez żadnych problemów i właśnie miał zlikwidować cele,kiedy pojawiły się siły przeciwnika.Wyszli jak spod ziemi.Zwiad nieraportował najmniejszej aktywności w pobliżu.Od tamtego czasuIbanescu widział tylko kilku ze swoich ludzi.Kto to był? Armia USA? Jakieś jednostki samoobrony? A ponoć mielimieć wolną rękę i spokój działania w tamtym regionie.Tak w każdymrazie twierdził ich kontakt, ale najwyrazniej od początku była to zasadzka.Teraz już wiedział, że połowa jego zespołu była martwa lub ranna, apozostali rozproszyli się po polach.Karta się odwróciła i inicjatywęprzejęli żołnierze przypominający wojowników z filmów science fiction.Ubrani w plastikowe kombinezony i zasłaniające całą twarz hełmy nieśligo rozświetlonym jasno korytarzem.Był przywiązany do noszy, jakich sięużywa do transportu ofiar wypadków.Nawet głowę miał całkowicieunieruchomioną.Był pewien, że zbliża się dla niego czas tortur.Pewniezaczną od podtapiania, bo, z tego co wiedział, Amerykanie byli w tymdobrzy.Miał tylko nadzieję, że ekipa, która go dopadła, składała się zprofesjonalistów - takich, którzy kierują się logiką, a nie robią tego dladreszczyku emocji.Miałby wtedy szansę wytłumaczyć tę pomyłkę.Możeto tylko jakiś lokalny oddział, trochę niedoinformowany? Jedno byłopewne - to będzie kogoś kosztować dodatkowe pieniądze.W każdym raziena pewno nie będzie gorzej niż kiedy został złapany przez oddziałczeczeńskiej partyzantki.Dwóch umundurowanych mężczyzn przetransportowało go dodziwacznego pomieszczenia wypełnionego aparaturą medyczną -prawdopodobnie jakimś tomografem.Wyglądał zimno i niezwykleprofesjonalnie.Mimo że nie widział żadnego sprzętu,który natychmiast kojarzyłby mu się z torturami, nie miał wątpliwości, żegdzieś tu musi być.Na szczęście w zasięgu wzroku nie dostrzegł stanowiska do podtapiania,bo urządzenia w pomieszczeniu były zdecydowanie zbyt kosztowne, byryzykować ich zamoczenie.Strażnicy unieśli przywiązanego jeńca, przenieśli go nad platformąmaszyny do skanowania funkcji mózgu, a potem przyczepili razem znoszami, na których był niesiony, do ruchomego stołu.Zaczyna się, pomyślał.Bez ostrzeżenia rozległ się szum silników elektrycznych, a stół, na którymleżał, wjechał do potężnego pierścienia skanera tomograficznego.Możechcieli sprawdzić, czy nie ma jakiś niewidocznych uszkodzeń? Dziwacznew każdym razie.Pulpit się zatrzymał i Ibanescu usłyszał szum obracającej się głowicyskanującej.Hałas i pikanie trwały kilka minut.Wiedział, że to tylkobadanie, bo przechodził kiedyś podobne po wypadku na nartach wSzwajcarii.Tomografia była w toku, kiedy usłyszał z głośniczków delikatny kobiecygłos, mówiący po angielsku.Ibanescu znał trochę angielski i potrafiłzrozumieć proste pytania.- Czy rozumiesz, co do ciebie mówię?Dziwnie brzmiał ten głos, sztucznie, jakby nie należał do żywej osoby.Ibanescu uznał, że bezpieczniej będzie udawać, że nie zrozumiał, więcwpatrywał się tępo we wnętrze pierścienia, w którym się znalazł.- Tak, rozumiesz mnie.Blef.Nie miał wątpliwości, że chcą go podejść.- Czy angielski to twój język ojczysty? - Przerwa.- Nie, nie to niejęzyk ojczysty.Poszukajmy zatem twojego ojczystego języka.Dziwaczne.Głos na pewno należał do jakiegoś syntetyzatora mowy.Jak zinfolinii na lotnisku czy metrze.Naprawdę dziwne.Domyślał się, że tomusiał być element ich systemu przesłuchiwania więzniów.Kobieta odzywała się kolejno w kilkunastu różnych językach, po każdymrobiąc przerwę na pięć czy sześć sekund.Ibanescu nierozróżniał żadnego z nich, choć był przekonany, że usłyszał kilka słów pofrancusku i niemiecku.Chyba też po czesku.W końcu usłyszał rumuński.- Czy język rumuński to twój język ojczysty?Byłby głupcem, gdyby odpowiedział na to pytanie.Nic po sobie niepokazał.Głos z głośniczków zabrzmiał nieco inaczej.- Tak, to jest twój język ojczysty.Jesteś Rumunem, prawda?Ibanescu zmarszczył brwi.Skąd do diabła.?Potem kobiecy głos mówił już tylko po rumuńsku, choć z lekkimakcentem.- Maszyna, która cię bada, to funkcjonalny rezonans magnetyczny.Zajego pomocą badana jest aktywność określonych obszarów twojej korymózgowej, pozwalając ustalić zachowanie twojego mózgu, kiedykłamiesz, mówisz prawdę i przeżywasz emocje.Nic się przede mną nieukryje.Uspokój się, wycisz i życzę miłego przesłuchania.Ibanescu zmarszczył brwi i z niedowierzaniem spojrzał na maszynę.- Podaj, swoje pełne imię i nazwisko oraz datę urodzenia.I co teraz? Czy kobieta powiedziała prawdę? Nie, nic im nie powie.Będzieleżał i udawał, że nic nie słyszy.- Badanie mówi, że albo nie chcesz, albo nie możesz mi odpowiedzieć.Nagle nad jego głową, na białej płaszczyznie tomografu wyświetlonazostała kolorowa mapa ziemi.Kula ziemska obracała się powoli iprzybliżała, aż pojawiła się mapa samej Rumunii.- Gdzie się urodziłeś?Powtarzanie tych samych pytań niewiele wam da, pomyślał.Widok zarysuojczyzny był uspokajający.Mapa była bardzo dokładna, ze wszystkimigórami, jeziorami i rzekami.Widział na niej kropeczkę w miejscu, gdzieleżało jego rodzinne miasto Pitesti, na północny zachód od Bukaresztu.Zanim cokolwiek więcej zdążył pomyśleć, powiększył się fragment z jegomiastem.Jasna cholera.czyżby ich system śledził ruchy jego gałek ocznych?Wyczuł, że skupił się na Pitesti? Co za idiota, że dał się nabrać [ Pobierz całość w formacie PDF ]