[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprawdziłem to. I to już wszystko? zapytała drwiąco. No, jeszcze trochę nudnej matematyki.Poza tym jest trudniej, kiedy jachtskacze na falach, albo kiedy spośród miliona gwiazd próbuje się znalezć właśnie tęjedną, ale ogólnie rzecz biorąc to wszystko.%7łagle zaczęły łopotać w proteście przeciwko słabnącemu wiatrowi.Wyłączy-łem odbiornik Decca i odłożyłem sekstans.Pozwoliłem Jennifer trzymać ster, choćnie było co robić, bo wiatr zamierał. Gwiżdż powiedziałem. Gwiżdż? W ten sposób można sprowadzić wiatr.Roześmiała się, ale nie wypróbowała starego przesądu.Wyciągnąłem się leni-wie na pokładzie. Nie powinnaś przypadkiem pracować? droczyłem się z nią. Oczywiście, że tak. No to dlaczego się lenisz? Bo jestem bogata, zepsuta i mogę brać urlop, kiedy zechcę.Czy właśnie tospodziewałeś się usłyszeć? A to prawda?Zrobiła dziwną minę. Częściowo.Właśnie dlatego zwykle ciężko pracuję. Naciągnęła grota, ale Słonecznik wcale nie popłynął szybciej. Poza tym chciałam być z tobą doda-ła nieśmiało zaskakujące wyjaśnienie.Kiedy mówiła, nie patrzyła w moją stronę.Nic nie odrzekłem, czekałem, aż spojrzy mi w oczy. Ja też powiedziałem.Czasami szczęście jest jak chmura.Przez chwilę w milczeniu dzieliliśmy się nim, ale Jennifer świadomie przerwa-ła ten nastrój. Tylko nie rób sobie zbyt dużych nadziei, Johnie Rossendale.Moje serce na-leży teraz do Hansa. Szczęściarz z niego.203 Między nami jest tylko praca dodała pospiesznie i chyba zaczęła się zasta-nawiać, czy nie powiedziała za dużo i próbowała się choć trochę wycofać. Jeślichcemy odzyskać ten obraz, musimy współpracować, prawda? Oczywiście.Płynęliśmy w przyjemnej ciszy.Brzeg stał się tylko ciemną plamką w drżącympowietrzu.Po prawej burcie, o jakieś półtorej mili minęła nas motorówka.Widzia-łem jak zbliżała się od rufy, ale nie podpływała bliżej.Obejrzałem ją przez lornet-kę i stwierdziłem, że płynie w niej sześciu mężczyzn.Nie widziałem wśród nichGarrarda, więc uspokoiłem się.Robiło się coraz cieplej, zdjąłem koszulę i położy-łem się, a pod głowę wcisnąłem zwinięty żagiel. Jesteś śpiący ? zapytała Jennifer. Po prostu rozleniwiony.Nie przywykłem do tego, żeby mnie ktoś woził pomorzu. Nie nudzi cię samotne pływanie? Nie zawsze pływam sam.Zastanowiła się przez chwilę. Dziewczęta? Dzięki Bogu, tak. Opowiedziałem jej o jachtostopowiczkach, które wę-drowały szlakami wiatrów, o tym jak pływały z wyspy na wyspę, z jachtu na jacht,z dnia na dzień. Przy nich czuję się straszliwą nudziarą powiedziała. Nie rozumiem dlaczego.Mnie wydajesz się bardzo egzotyczna. Egzotyczna? Bogata, piękna i zaręczona ze szwajcarskim królem sera topionego.Roześmiała się. Nie rozumiem, dlaczego jesteś taki okropny dla Hansa! Spotkałeś go zaled-wie dwa razy i za każdym razem był dla ciebie bardzo miły.Teraz nadeszła moja kolej na zdradzenie uczucia, na otworzenie się przed nią. Nie znoszę go, bo jest z tobą zaręczony.Jestem zazdrosny.Uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Jak miło.I tak sobie płynęliśmy.Flirtowaliśmy, cieszyliśmy się szczęściem.I choć chwi-lami nasz flirt zbliżał się do granicy czegoś poważniejszego, oboje tego204unikaliśmy.Nie chciałem jej skrzywdzić.Na morzu człowiek uczy się cierpliwo-ści, a ja postanowiłem być cierpliwy.Póznym rankiem zupełnie straciliśmy ląd z oczu.Wiatr ustał całkiem, a fale odczasu do czasu uderzały o kadłub Słonecznika.Po prostu leniwie unosiliśmy sięna wodzie.O milę minął nas mały kuter rybacki.Domyśliłem się, że rybacy przy-płynęli na głębszą wodę po makrele.Jennifer wstała i dość zdecydowanym ruchem zdjęła dżinsy i koszulę.Gwał-towność nadała temu gestowi jeszcze większą wagę, jakby to był kolejny krok nanaszej drodze do intymności.Miała na sobie żółte bikini.Miałem rację: wyglądałaświetnie.Właściwie wyglądała cudownie i powiedziałem jej to. Nie sądziłam, byś mógł sobie oszczędzić komentarza powiedziała zalotnie. A ja miałem nadzieję, że nie będę mógł się powstrzymać.Jacht kołysał się na małych falach.Jennifer puściła ster i wyciągnęła się na-przeciwko mnie.Głowę miała zwróconą w kierunku rufy, zaś ja patrzyłem w stro-nę dziobu, więc mogliśmy na siebie spoglądać przez kokpit. Tatuś nie chciał, bym leciała na Azory powiedziała nagle.Zapewne tatuśto sir Leon. Dlaczego nie? Uważał, że powinien pojechać inspektor Abbott.Wytłumaczyłam mu jed-nak, że mam większe szanse, by cię przekonać. Gdybyś przyszła w takim stroju, na pewno byś mnie przekonała. Jeśli zostaniemy przyjaciółmi, czy w dalszym ciągu będziesz czynił seksual-ne aluzje? Tak.Uśmiechnęła się. Jesteś okropny. Więc dlaczego poleciałaś na Azory? zapytałem.Zamilkła na chwilkę, zastanawiając się, czy wyznać mi prawdę.Wreszcie spoj-rzała na mnie i oznajmiła: Bo chciałam się z tobą spotkać. Tak też sobie pomyślałem powiedziałem zarozumiale. Ty draniu!Uśmiechnąłem się.205 Jak na kogoś, kto chciał się ze mną spotkać, nie byłaś szczególnie przyjazna. A co miałam robić? Wskoczyć na pokład i zaśpiewać Dziewczyno, nigdynie odmawiaj ? Może to by przełamało lody. Usiadłem, by sprawdzić, czy żaden statek niechce nas staranować, ale morze było prawie puste.W zasięgu wzroku znajdowałsię tylko kuter łowiący makrele, który chyba trochę się do nas zbliżył.Położyłemsię. Omal nie wróciłem wtedy do Anglii od razu z tobą. A dlaczego tego nie zrobiłeś? Bo przy tobie czułem się jak szczeniak. No to przynajmniej coś mi się udało.Roześmiałem się.Nad nami zaczęła krążyć mewa, ale stwierdziła że Słonecz-nik to nie kuter rybacki i odleciała.%7łagle i czerwona bandera Słonecznika zwi-sały nieruchomo, a wskaznik wiatru, który Charlie zamontował na topie masztu,leniwie obracał się dookoła. Mama cię lubi odezwała się nagle Jennifer. A ja lubię twoją mamę. Naprawdę? No tak.Wszystkim mężczyznom się podoba. Ale wolę jej córkę.Jennifer potraktowała ten komplement jako obowiązkowy. Rozmawiała z tobą o Hansie? Tak. I co mówiła? Po pierwsze, że jest nudny, po drugie, że jest jeszcze nudniejszy, a po trze-cie, że jest okropnie nudny.Pózniej dodała jeszcze, że to wyjątkowy nudziarz.Wybuchnęła śmiechem, ale nic nie powiedziała. Miała rację? zapytałem. Mama zwykle ma nosa, jeśli chodzi o ludzi.Zacząłem nad tym rozmyślać.Zostawiłem radio włączone na kanale 16 i usły-szałem, jak ktoś podaje informację o wypłynięciu.Odczekałem, aż zapadnie cisza izerknąłem przez kokpit. Jennifer? John? przedrzezniała mój poważny ton głosu.Chyba jednak nie byłem aż tak cierpliwy, bo nagle zapragnąłem pójść na skrótyi przerwać nasze poranne flirtowanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Sprawdziłem to. I to już wszystko? zapytała drwiąco. No, jeszcze trochę nudnej matematyki.Poza tym jest trudniej, kiedy jachtskacze na falach, albo kiedy spośród miliona gwiazd próbuje się znalezć właśnie tęjedną, ale ogólnie rzecz biorąc to wszystko.%7łagle zaczęły łopotać w proteście przeciwko słabnącemu wiatrowi.Wyłączy-łem odbiornik Decca i odłożyłem sekstans.Pozwoliłem Jennifer trzymać ster, choćnie było co robić, bo wiatr zamierał. Gwiżdż powiedziałem. Gwiżdż? W ten sposób można sprowadzić wiatr.Roześmiała się, ale nie wypróbowała starego przesądu.Wyciągnąłem się leni-wie na pokładzie. Nie powinnaś przypadkiem pracować? droczyłem się z nią. Oczywiście, że tak. No to dlaczego się lenisz? Bo jestem bogata, zepsuta i mogę brać urlop, kiedy zechcę.Czy właśnie tospodziewałeś się usłyszeć? A to prawda?Zrobiła dziwną minę. Częściowo.Właśnie dlatego zwykle ciężko pracuję. Naciągnęła grota, ale Słonecznik wcale nie popłynął szybciej. Poza tym chciałam być z tobą doda-ła nieśmiało zaskakujące wyjaśnienie.Kiedy mówiła, nie patrzyła w moją stronę.Nic nie odrzekłem, czekałem, aż spojrzy mi w oczy. Ja też powiedziałem.Czasami szczęście jest jak chmura.Przez chwilę w milczeniu dzieliliśmy się nim, ale Jennifer świadomie przerwa-ła ten nastrój. Tylko nie rób sobie zbyt dużych nadziei, Johnie Rossendale.Moje serce na-leży teraz do Hansa. Szczęściarz z niego.203 Między nami jest tylko praca dodała pospiesznie i chyba zaczęła się zasta-nawiać, czy nie powiedziała za dużo i próbowała się choć trochę wycofać. Jeślichcemy odzyskać ten obraz, musimy współpracować, prawda? Oczywiście.Płynęliśmy w przyjemnej ciszy.Brzeg stał się tylko ciemną plamką w drżącympowietrzu.Po prawej burcie, o jakieś półtorej mili minęła nas motorówka.Widzia-łem jak zbliżała się od rufy, ale nie podpływała bliżej.Obejrzałem ją przez lornet-kę i stwierdziłem, że płynie w niej sześciu mężczyzn.Nie widziałem wśród nichGarrarda, więc uspokoiłem się.Robiło się coraz cieplej, zdjąłem koszulę i położy-łem się, a pod głowę wcisnąłem zwinięty żagiel. Jesteś śpiący ? zapytała Jennifer. Po prostu rozleniwiony.Nie przywykłem do tego, żeby mnie ktoś woził pomorzu. Nie nudzi cię samotne pływanie? Nie zawsze pływam sam.Zastanowiła się przez chwilę. Dziewczęta? Dzięki Bogu, tak. Opowiedziałem jej o jachtostopowiczkach, które wę-drowały szlakami wiatrów, o tym jak pływały z wyspy na wyspę, z jachtu na jacht,z dnia na dzień. Przy nich czuję się straszliwą nudziarą powiedziała. Nie rozumiem dlaczego.Mnie wydajesz się bardzo egzotyczna. Egzotyczna? Bogata, piękna i zaręczona ze szwajcarskim królem sera topionego.Roześmiała się. Nie rozumiem, dlaczego jesteś taki okropny dla Hansa! Spotkałeś go zaled-wie dwa razy i za każdym razem był dla ciebie bardzo miły.Teraz nadeszła moja kolej na zdradzenie uczucia, na otworzenie się przed nią. Nie znoszę go, bo jest z tobą zaręczony.Jestem zazdrosny.Uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Jak miło.I tak sobie płynęliśmy.Flirtowaliśmy, cieszyliśmy się szczęściem.I choć chwi-lami nasz flirt zbliżał się do granicy czegoś poważniejszego, oboje tego204unikaliśmy.Nie chciałem jej skrzywdzić.Na morzu człowiek uczy się cierpliwo-ści, a ja postanowiłem być cierpliwy.Póznym rankiem zupełnie straciliśmy ląd z oczu.Wiatr ustał całkiem, a fale odczasu do czasu uderzały o kadłub Słonecznika.Po prostu leniwie unosiliśmy sięna wodzie.O milę minął nas mały kuter rybacki.Domyśliłem się, że rybacy przy-płynęli na głębszą wodę po makrele.Jennifer wstała i dość zdecydowanym ruchem zdjęła dżinsy i koszulę.Gwał-towność nadała temu gestowi jeszcze większą wagę, jakby to był kolejny krok nanaszej drodze do intymności.Miała na sobie żółte bikini.Miałem rację: wyglądałaświetnie.Właściwie wyglądała cudownie i powiedziałem jej to. Nie sądziłam, byś mógł sobie oszczędzić komentarza powiedziała zalotnie. A ja miałem nadzieję, że nie będę mógł się powstrzymać.Jacht kołysał się na małych falach.Jennifer puściła ster i wyciągnęła się na-przeciwko mnie.Głowę miała zwróconą w kierunku rufy, zaś ja patrzyłem w stro-nę dziobu, więc mogliśmy na siebie spoglądać przez kokpit. Tatuś nie chciał, bym leciała na Azory powiedziała nagle.Zapewne tatuśto sir Leon. Dlaczego nie? Uważał, że powinien pojechać inspektor Abbott.Wytłumaczyłam mu jed-nak, że mam większe szanse, by cię przekonać. Gdybyś przyszła w takim stroju, na pewno byś mnie przekonała. Jeśli zostaniemy przyjaciółmi, czy w dalszym ciągu będziesz czynił seksual-ne aluzje? Tak.Uśmiechnęła się. Jesteś okropny. Więc dlaczego poleciałaś na Azory? zapytałem.Zamilkła na chwilkę, zastanawiając się, czy wyznać mi prawdę.Wreszcie spoj-rzała na mnie i oznajmiła: Bo chciałam się z tobą spotkać. Tak też sobie pomyślałem powiedziałem zarozumiale. Ty draniu!Uśmiechnąłem się.205 Jak na kogoś, kto chciał się ze mną spotkać, nie byłaś szczególnie przyjazna. A co miałam robić? Wskoczyć na pokład i zaśpiewać Dziewczyno, nigdynie odmawiaj ? Może to by przełamało lody. Usiadłem, by sprawdzić, czy żaden statek niechce nas staranować, ale morze było prawie puste.W zasięgu wzroku znajdowałsię tylko kuter łowiący makrele, który chyba trochę się do nas zbliżył.Położyłemsię. Omal nie wróciłem wtedy do Anglii od razu z tobą. A dlaczego tego nie zrobiłeś? Bo przy tobie czułem się jak szczeniak. No to przynajmniej coś mi się udało.Roześmiałem się.Nad nami zaczęła krążyć mewa, ale stwierdziła że Słonecz-nik to nie kuter rybacki i odleciała.%7łagle i czerwona bandera Słonecznika zwi-sały nieruchomo, a wskaznik wiatru, który Charlie zamontował na topie masztu,leniwie obracał się dookoła. Mama cię lubi odezwała się nagle Jennifer. A ja lubię twoją mamę. Naprawdę? No tak.Wszystkim mężczyznom się podoba. Ale wolę jej córkę.Jennifer potraktowała ten komplement jako obowiązkowy. Rozmawiała z tobą o Hansie? Tak. I co mówiła? Po pierwsze, że jest nudny, po drugie, że jest jeszcze nudniejszy, a po trze-cie, że jest okropnie nudny.Pózniej dodała jeszcze, że to wyjątkowy nudziarz.Wybuchnęła śmiechem, ale nic nie powiedziała. Miała rację? zapytałem. Mama zwykle ma nosa, jeśli chodzi o ludzi.Zacząłem nad tym rozmyślać.Zostawiłem radio włączone na kanale 16 i usły-szałem, jak ktoś podaje informację o wypłynięciu.Odczekałem, aż zapadnie cisza izerknąłem przez kokpit. Jennifer? John? przedrzezniała mój poważny ton głosu.Chyba jednak nie byłem aż tak cierpliwy, bo nagle zapragnąłem pójść na skrótyi przerwać nasze poranne flirtowanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]