[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zatem i ty mną gardzisz?110 Wcale nie! Ale sądzę, że tego się spodziewałeś.Jesteś tym, co nasi ar-chaniołowie nazywają złem pierwotnym.To wielki przywilej móc widzieć cięw akcji. Pochlebstwem daleko nie zajedziesz powiedział Azzie, odkrywając jed-nocześnie, z konsternacją, że raczej lubi Babriela; zdecydował, że powinien zarazcoś z tym zrobić. Zaprowadz go do małego pokoju na poddaszu polecił Frike owi.Frike wziął lampę naftową; postukując przed sobą laseczką, zgięty niemal wedwoje pod ciężarem swego garbu Sterczącego niczym wieloryb z wody, ruszył kuschodom z podążającym za nim Babrielem.Schody pięły się nieskończenie w górę, mijając wypastowane korytarze i po-koje dolnych pięter; kiedy weszli jeszcze wyżej, stały się bardziej strome i wąskie,a od czasu do czasu brakowało w nich nawet jakiegoś stopnia.Frike stąpał zdecy-dowanie, a Babriel wysoki i wyprostowany, w białym płaszczu połyskującymniewyraznie w świetle płomienia pochylał głowę, by uniknąć zderzenia z ni-skimi belkami stropu.Wreszcie dotarli do ostatniego podestu schodów staregodomiszcza, gdzie na końcu krótkiego, ciemnego korytarzyka znajdowały się sa-motne drzwi.Frike otworzył je i przekroczył próg pomieszczenia, wznosząc swąlampę.W jej migotliwym, żółtym świetle Babriel ujrzał pokoik z sufitem tak ni-skim, że nie mógł w nim stanąć wyprostowany.Wysoko, wstawione pod kątem,by pasowało do spadzistości dachu, znajdowało się maleńkie okienko z szybkamioprawionymi w ołów.Za całe wyposażenie lokum służyło żelazne łóżko i ma-ły drewniany nocny stolik.Podłogę zaścielała gruba warstwa kurzu i śmierdziałokocią rują oraz zdechłymi ćmami. Bardzo miły pokój powiedział Babriel. Chyba trochę za mały odparł Frike. Być może, gdybyś poprosił moje-go pana, pozwoliłby ci zamieszkać w jednym z apartamentów na trzecim piętrze. Nie ma potrzeby zaprotestował Babriel. Ten będzie w sam raz.W tej samej chwili rozległo się pukanie do drzwi. Kto tam? zapytał Frike. Boska Służba Kurierska.Bagaże anioła Babriela. Och, doskonale powiedział rzeczony anioł i otworzył drzwi.Za nimi stał mężczyzna średniego wzrostu z głową ozdobioną czapką dorę-czyciela; bez słowa podał Babrielowi kawałek papieru oraz pióro.Anioł podpisałi zwrócił kwit.Kurier pociągnął się za lok nad czołem i zniknął. To moje bagaże odezwał się Babriel do Frike a. Gdzie mogę je zło-żyć?Garbus rozejrzał się wokół pełen wątpliwości. Może na łóżku, ale wówczas nie będziesz miał gdzie spać. To się jakoś samo ułoży stwierdził Babriel, wsuwając walizkę do poko-ju; była to bardzo wielka waliza i jedyne dla niej miejsce w tym pomieszczeniu111stanowiło posłanie, ponieważ obaj z Frike em zajmowali większość wolnej po-wierzchni podłogi.Babriel spojrzał dookoła i zapytał: Myślisz, że zmieści się w kącie?Frike przyjrzał się ostremu winklowi uformowanemu przez zbiegające sięściany poddasza. Nie wepchnąłbyś tam mysiego truchła, a co dopiero taki sakwojaż! Spróbujmy mimo wszystko zdecydował Babriel i zepchnął bagaż z łóżkaw stronę rogu pomieszczenia.Pomiędzy brzegiem posłania a ścianą było zaledwie kilka cali, ale nagle poru-szył się zrąb dachu.Zciana, miast go powstrzymać, wybrzuszyła się na zewnątrz,robiąc wolne miejsce na walizkę, a za nią podążyła jej towarzyszka, by propor-cje pokoju były zachowane.Podniósł się także sufit i Frike wkrótce stwierdził,że znajduje się w całkiem sporym pomieszczeniu, a nie w tej klitce, do którejniedawno wszedł. Jak tego dokonałeś? zapytał. Można się nauczyć paru przydatnych rzeczy, jeżeli człowiek dużo kręci siępo świecie odparł Babriel skromnie.Oprócz tego, że pokój zwiększył swą kubaturę, stał się także jaśniejszy z po-wodów, które nie od razu stały się oczywiste.Oczy Frike a robiły się większei większe, podczas gdy słyszał odgłos drobnych kroczków dobiegających od stro-ny jego stóp.Spojrzawszy w dół, ujrzał coś małego, mniej więcej wielkości szczu-ra, uciekającego co sił z zasięgu wzroku.Frike mrugnął i kiedy wróciła mu ostrośćwidzenia, zobaczył, że podłoga, pokryta jeszcze przed chwilą warstwą kurzu i ko-cich odchodów grubą na cal, jest świeżo zamieciona i wypastowana.Ogarnęła gopanika. Powiem mojemu panu, że zagospodarowałeś się na dobre powiedziałFrike, i zniknął.Pięć minut pózniej Azzie znalazł się w pokoju Babriela [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Zatem i ty mną gardzisz?110 Wcale nie! Ale sądzę, że tego się spodziewałeś.Jesteś tym, co nasi ar-chaniołowie nazywają złem pierwotnym.To wielki przywilej móc widzieć cięw akcji. Pochlebstwem daleko nie zajedziesz powiedział Azzie, odkrywając jed-nocześnie, z konsternacją, że raczej lubi Babriela; zdecydował, że powinien zarazcoś z tym zrobić. Zaprowadz go do małego pokoju na poddaszu polecił Frike owi.Frike wziął lampę naftową; postukując przed sobą laseczką, zgięty niemal wedwoje pod ciężarem swego garbu Sterczącego niczym wieloryb z wody, ruszył kuschodom z podążającym za nim Babrielem.Schody pięły się nieskończenie w górę, mijając wypastowane korytarze i po-koje dolnych pięter; kiedy weszli jeszcze wyżej, stały się bardziej strome i wąskie,a od czasu do czasu brakowało w nich nawet jakiegoś stopnia.Frike stąpał zdecy-dowanie, a Babriel wysoki i wyprostowany, w białym płaszczu połyskującymniewyraznie w świetle płomienia pochylał głowę, by uniknąć zderzenia z ni-skimi belkami stropu.Wreszcie dotarli do ostatniego podestu schodów staregodomiszcza, gdzie na końcu krótkiego, ciemnego korytarzyka znajdowały się sa-motne drzwi.Frike otworzył je i przekroczył próg pomieszczenia, wznosząc swąlampę.W jej migotliwym, żółtym świetle Babriel ujrzał pokoik z sufitem tak ni-skim, że nie mógł w nim stanąć wyprostowany.Wysoko, wstawione pod kątem,by pasowało do spadzistości dachu, znajdowało się maleńkie okienko z szybkamioprawionymi w ołów.Za całe wyposażenie lokum służyło żelazne łóżko i ma-ły drewniany nocny stolik.Podłogę zaścielała gruba warstwa kurzu i śmierdziałokocią rują oraz zdechłymi ćmami. Bardzo miły pokój powiedział Babriel. Chyba trochę za mały odparł Frike. Być może, gdybyś poprosił moje-go pana, pozwoliłby ci zamieszkać w jednym z apartamentów na trzecim piętrze. Nie ma potrzeby zaprotestował Babriel. Ten będzie w sam raz.W tej samej chwili rozległo się pukanie do drzwi. Kto tam? zapytał Frike. Boska Służba Kurierska.Bagaże anioła Babriela. Och, doskonale powiedział rzeczony anioł i otworzył drzwi.Za nimi stał mężczyzna średniego wzrostu z głową ozdobioną czapką dorę-czyciela; bez słowa podał Babrielowi kawałek papieru oraz pióro.Anioł podpisałi zwrócił kwit.Kurier pociągnął się za lok nad czołem i zniknął. To moje bagaże odezwał się Babriel do Frike a. Gdzie mogę je zło-żyć?Garbus rozejrzał się wokół pełen wątpliwości. Może na łóżku, ale wówczas nie będziesz miał gdzie spać. To się jakoś samo ułoży stwierdził Babriel, wsuwając walizkę do poko-ju; była to bardzo wielka waliza i jedyne dla niej miejsce w tym pomieszczeniu111stanowiło posłanie, ponieważ obaj z Frike em zajmowali większość wolnej po-wierzchni podłogi.Babriel spojrzał dookoła i zapytał: Myślisz, że zmieści się w kącie?Frike przyjrzał się ostremu winklowi uformowanemu przez zbiegające sięściany poddasza. Nie wepchnąłbyś tam mysiego truchła, a co dopiero taki sakwojaż! Spróbujmy mimo wszystko zdecydował Babriel i zepchnął bagaż z łóżkaw stronę rogu pomieszczenia.Pomiędzy brzegiem posłania a ścianą było zaledwie kilka cali, ale nagle poru-szył się zrąb dachu.Zciana, miast go powstrzymać, wybrzuszyła się na zewnątrz,robiąc wolne miejsce na walizkę, a za nią podążyła jej towarzyszka, by propor-cje pokoju były zachowane.Podniósł się także sufit i Frike wkrótce stwierdził,że znajduje się w całkiem sporym pomieszczeniu, a nie w tej klitce, do którejniedawno wszedł. Jak tego dokonałeś? zapytał. Można się nauczyć paru przydatnych rzeczy, jeżeli człowiek dużo kręci siępo świecie odparł Babriel skromnie.Oprócz tego, że pokój zwiększył swą kubaturę, stał się także jaśniejszy z po-wodów, które nie od razu stały się oczywiste.Oczy Frike a robiły się większei większe, podczas gdy słyszał odgłos drobnych kroczków dobiegających od stro-ny jego stóp.Spojrzawszy w dół, ujrzał coś małego, mniej więcej wielkości szczu-ra, uciekającego co sił z zasięgu wzroku.Frike mrugnął i kiedy wróciła mu ostrośćwidzenia, zobaczył, że podłoga, pokryta jeszcze przed chwilą warstwą kurzu i ko-cich odchodów grubą na cal, jest świeżo zamieciona i wypastowana.Ogarnęła gopanika. Powiem mojemu panu, że zagospodarowałeś się na dobre powiedziałFrike, i zniknął.Pięć minut pózniej Azzie znalazł się w pokoju Babriela [ Pobierz całość w formacie PDF ]