[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tym czasie ich wizyty były jużdla Anny raczej obowiązkiem niż przyjemnością; młodsza siostra ją nudziła,a ojcu niewiele miała do powiedzenia.Natomiast Georgiosowi zaproszeniesprawiło ogromną radość.- Popatrz, Mario! Anna zaprasza nas w niedzielę na obiad.- Bardzo to łaskawie ze strony jaśnie pani - odparła Maria z rzadkim u niejsarkazmem, choć w głębi duszy i ona ucieszyła się z zaproszenia.Marzyła outrzymaniu więzi z siostrą, jak życzyłaby sobie tego ich matka, lecz mimo tow miarę jak zbliżał się dzień wizyty, narastał w niej niepokój.Anna aż się skuliła, słysząc na podjezdzie warkot świeżo kupionej fur-gonetki ojca.Bez entuzjazmu zeszła wielkimi schodami na dół, by powitaćrodzinę.Manoli już się zjawił, pierwszy dotarł do drzwi i otworzył je przedgośćmi.Maria była zupełnie inna, niż się spodziewał.Nigdy dotąd nie widziałrównie wielkich brązowych oczu, one zaś wpatrywały się w niego zezdumieniem.- Jestem Manoli Vandoulakis - przedstawił się i wyciągnął rękę.- KuzynAndreasa.Anna do tego stopnia zaniedbywała korespondencję, że Maria i Georgiospojęcia nie mieli o przybyciu dawno niewidzianego kuzyna.Obecność ładnej dziewczyny zawsze sprawiała, że Manoli czuł się wswoim żywiole, tym bardziej jeśli dziewczyna była tak słodka i niewinna jakMaria.Podczas całego posiłku Manoli bawił młodszą siostrę Anny swawolnymiżartami i uwagami, Maria zaś, choć nieprzyzwyczajona do podobnegozachowania, znajdowała zręczne riposty.Od większości znanych dotądManolemu kobiet odróżniał ją bezpretensjonalny wdzięk, a naturalnanaiwność dodawała jej niespodziewanego uroku.Anna obserwowała, jak Manoli wabi Marię w krąg swego magnetyzmu,snując zabawne opowieści i prowokując ją do śmiechu.Nim posiłek dobiegłkońca, zdała sobie sprawę, co narobiła.Oddała Manolego siostrze,obdarowała nim Marię, jakby wręczyła jej efektownie opakowany prezent.Ateraz chciała go z powrotem.WZORY zachowań obowiązujących mężczyzn i kobiety w Place bardzo sięróżniły od wzorów przyjętych w miastach znanych Manolemu.Doskonalezdawał sobie z tego sprawę, ilekroć składał Annie wizyty.Zwiadom byłrównież, że igra z ogniem.Widział w bratowej znudzoną, żyjącą w izolacjiod świata kobietę, która zerwawszy z rodzinnym miasteczkiem, straciłaprzyjaciół i wylądowała w towarzyskiej próżni.Nieprzyzwoitością byłobyzignorowanie kobiety tak spragnionej jego wzroku, tak szczodrzerozchylającej usta w uśmiechu.Maria była całkiem inna.Nie tylko nie podzielała ambicji siostry, by przezmałżeństwo wyrwać się ze swego środowiska, ale też zdawała się w ogólenie chcieć wychodzić za mąż.Manoli niechętnie się do tego przed sobąprzyznawał, ale to właśnie ta obojętność wobec perspektywy zamążpójścianajsilniej go w Marii pociągała.Czasu mu nie brakowało i byłprzeświadczony, że prędzej czy pózniej ją zdobędzie.Wiele za nimprzemawiało.Najważniejszy był może fakt, że Fortini oszczędziła Mariiplotek o Manolim i Annie, choć na co dzień stykała się z ichniewyczerpanym zródłem w osobie Antonisa.Ponad pięć lat minęło od pocałunku, który dla Anny nie znaczył nic, a dlabrata Fortini o wiele za dużo.Mimo upływu czasu odtrącenie nie przestałogo boleć.Nienawiść i pogarda sprawiły, że z mściwą satysfakcją śledziłwizyty Manolego i relacjonował je siostrze, ilekroć przychodził na kolacjędo tawerny.- W ubiegłym tygodniu siedział u niej przez długie godziny - mówił zezłośliwą radością.- Nie chcę słuchać tych twoich opowieści - odparła szorstko Fortini,nalewając bratu raki.- A przede wszystkim nie chcę, żeby dotarły do Marii.- Czemu nie? Jej siostra to zwykła dziwka.Myślisz, że Maria jeszcze tegonie wie?- Oczywiście, że nie wie.I ty też nic nie wiesz.Co z tego, że kuzyn mężają odwiedza? Są w końcu rodziną, więc czemu nie miałby do niejprzychodzić?- Wizyta od czasu do czasu to co innego, ale nie codziennie.Nawetnajbliższe rodziny nie odwiedzają się tak często.- No cóż, cokolwiek o tym sądzisz, Maria nie może się o niczym do-wiedzieć.Ani Georgios.Dość już się w życiu wycierpiał.Trzymaj gębę nakłódkę.Nie żartuję.Wzrok Fortini nie pozostawiał żadnych wątpliwości co do tego, że traktujeostatnie słowa poważnie.Chroniła Georgiosa i Marię Petrakisów, jakby bylijej najbliższą rodziną.Poza tym miała nadzieję, że pewnego dnia Manoli wkońcu zauważy Marię.Ona bowiem mówiła o nim od czasu wspólnegoobiadu z okazji Agios Georgios niemal nieustannie.Od czasu do czasu Manoli bywał w Place.Dzięki powiązaniom rodzinnymz Petrakisami spotkał się z ciepłym przyjęciem ze strony mężczyzn.Wkrótcezostał stałym klientem baru i przesiadywał w nim godzinami, grając wtryktraka i dyskutując o polityce, okryty gęstą chmurą dymu.Nawet wśródmieszkańców prowincjonalnego miasteczka wydarzenia w Grecjikontynentalnej budziły gorące emocje.- To wszystko wina komunistów! - krzyczał Lidaki, waląc pięścią w blatbaru.- Jak możesz tak mówić? - oponował inny gromki głos.- Gdyby niemonarchia, nie byłoby nawet połowy tego bałaganu.I tak się to ciągnęło, czasami aż do rana.Manoli miał szersze spojrzenie na świat niż reszta bywalców baru - wieluz nich nigdy nie wyjechało dalej niż do Iraklionu - więc wniósł do ichdyskusji nową perspektywę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.W tym czasie ich wizyty były jużdla Anny raczej obowiązkiem niż przyjemnością; młodsza siostra ją nudziła,a ojcu niewiele miała do powiedzenia.Natomiast Georgiosowi zaproszeniesprawiło ogromną radość.- Popatrz, Mario! Anna zaprasza nas w niedzielę na obiad.- Bardzo to łaskawie ze strony jaśnie pani - odparła Maria z rzadkim u niejsarkazmem, choć w głębi duszy i ona ucieszyła się z zaproszenia.Marzyła outrzymaniu więzi z siostrą, jak życzyłaby sobie tego ich matka, lecz mimo tow miarę jak zbliżał się dzień wizyty, narastał w niej niepokój.Anna aż się skuliła, słysząc na podjezdzie warkot świeżo kupionej fur-gonetki ojca.Bez entuzjazmu zeszła wielkimi schodami na dół, by powitaćrodzinę.Manoli już się zjawił, pierwszy dotarł do drzwi i otworzył je przedgośćmi.Maria była zupełnie inna, niż się spodziewał.Nigdy dotąd nie widziałrównie wielkich brązowych oczu, one zaś wpatrywały się w niego zezdumieniem.- Jestem Manoli Vandoulakis - przedstawił się i wyciągnął rękę.- KuzynAndreasa.Anna do tego stopnia zaniedbywała korespondencję, że Maria i Georgiospojęcia nie mieli o przybyciu dawno niewidzianego kuzyna.Obecność ładnej dziewczyny zawsze sprawiała, że Manoli czuł się wswoim żywiole, tym bardziej jeśli dziewczyna była tak słodka i niewinna jakMaria.Podczas całego posiłku Manoli bawił młodszą siostrę Anny swawolnymiżartami i uwagami, Maria zaś, choć nieprzyzwyczajona do podobnegozachowania, znajdowała zręczne riposty.Od większości znanych dotądManolemu kobiet odróżniał ją bezpretensjonalny wdzięk, a naturalnanaiwność dodawała jej niespodziewanego uroku.Anna obserwowała, jak Manoli wabi Marię w krąg swego magnetyzmu,snując zabawne opowieści i prowokując ją do śmiechu.Nim posiłek dobiegłkońca, zdała sobie sprawę, co narobiła.Oddała Manolego siostrze,obdarowała nim Marię, jakby wręczyła jej efektownie opakowany prezent.Ateraz chciała go z powrotem.WZORY zachowań obowiązujących mężczyzn i kobiety w Place bardzo sięróżniły od wzorów przyjętych w miastach znanych Manolemu.Doskonalezdawał sobie z tego sprawę, ilekroć składał Annie wizyty.Zwiadom byłrównież, że igra z ogniem.Widział w bratowej znudzoną, żyjącą w izolacjiod świata kobietę, która zerwawszy z rodzinnym miasteczkiem, straciłaprzyjaciół i wylądowała w towarzyskiej próżni.Nieprzyzwoitością byłobyzignorowanie kobiety tak spragnionej jego wzroku, tak szczodrzerozchylającej usta w uśmiechu.Maria była całkiem inna.Nie tylko nie podzielała ambicji siostry, by przezmałżeństwo wyrwać się ze swego środowiska, ale też zdawała się w ogólenie chcieć wychodzić za mąż.Manoli niechętnie się do tego przed sobąprzyznawał, ale to właśnie ta obojętność wobec perspektywy zamążpójścianajsilniej go w Marii pociągała.Czasu mu nie brakowało i byłprzeświadczony, że prędzej czy pózniej ją zdobędzie.Wiele za nimprzemawiało.Najważniejszy był może fakt, że Fortini oszczędziła Mariiplotek o Manolim i Annie, choć na co dzień stykała się z ichniewyczerpanym zródłem w osobie Antonisa.Ponad pięć lat minęło od pocałunku, który dla Anny nie znaczył nic, a dlabrata Fortini o wiele za dużo.Mimo upływu czasu odtrącenie nie przestałogo boleć.Nienawiść i pogarda sprawiły, że z mściwą satysfakcją śledziłwizyty Manolego i relacjonował je siostrze, ilekroć przychodził na kolacjędo tawerny.- W ubiegłym tygodniu siedział u niej przez długie godziny - mówił zezłośliwą radością.- Nie chcę słuchać tych twoich opowieści - odparła szorstko Fortini,nalewając bratu raki.- A przede wszystkim nie chcę, żeby dotarły do Marii.- Czemu nie? Jej siostra to zwykła dziwka.Myślisz, że Maria jeszcze tegonie wie?- Oczywiście, że nie wie.I ty też nic nie wiesz.Co z tego, że kuzyn mężają odwiedza? Są w końcu rodziną, więc czemu nie miałby do niejprzychodzić?- Wizyta od czasu do czasu to co innego, ale nie codziennie.Nawetnajbliższe rodziny nie odwiedzają się tak często.- No cóż, cokolwiek o tym sądzisz, Maria nie może się o niczym do-wiedzieć.Ani Georgios.Dość już się w życiu wycierpiał.Trzymaj gębę nakłódkę.Nie żartuję.Wzrok Fortini nie pozostawiał żadnych wątpliwości co do tego, że traktujeostatnie słowa poważnie.Chroniła Georgiosa i Marię Petrakisów, jakby bylijej najbliższą rodziną.Poza tym miała nadzieję, że pewnego dnia Manoli wkońcu zauważy Marię.Ona bowiem mówiła o nim od czasu wspólnegoobiadu z okazji Agios Georgios niemal nieustannie.Od czasu do czasu Manoli bywał w Place.Dzięki powiązaniom rodzinnymz Petrakisami spotkał się z ciepłym przyjęciem ze strony mężczyzn.Wkrótcezostał stałym klientem baru i przesiadywał w nim godzinami, grając wtryktraka i dyskutując o polityce, okryty gęstą chmurą dymu.Nawet wśródmieszkańców prowincjonalnego miasteczka wydarzenia w Grecjikontynentalnej budziły gorące emocje.- To wszystko wina komunistów! - krzyczał Lidaki, waląc pięścią w blatbaru.- Jak możesz tak mówić? - oponował inny gromki głos.- Gdyby niemonarchia, nie byłoby nawet połowy tego bałaganu.I tak się to ciągnęło, czasami aż do rana.Manoli miał szersze spojrzenie na świat niż reszta bywalców baru - wieluz nich nigdy nie wyjechało dalej niż do Iraklionu - więc wniósł do ichdyskusji nową perspektywę [ Pobierz całość w formacie PDF ]