X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musisz mi złożyć przysięgę, że będzieszbezwzględnie posłuszny, że wypełnisz każdy mój rozkaz.Nastała chwila ciszy.Widać Henryk zastanawiał się nadznaczeniem zagadkowych słów kolegi.Wreszcie z lufcika celiwybiegł głos stłumiony, niespokojny: Co zamierzasz uczynić? Na co ci potrzebna moja przy-sięga? E, głupstwo.Robimy maleńki zamach stanu.Uważasz? Hans! Ty zamyślasz coś okropnego. Słuchaj, ckliwy liryku słowiański.Nie mam czasu napogawędki.Chcesz wyjść na wolność i dzielić z nami zwycię-stwo, czy wolisz gnić nędznie? Wiem od Anglika, że pozosta-niesz tutaj aż do śmierci.Tak postanowiono. Jak to?! Bez sądu, śmieli by mnie skazać?! Sąd?.ha, ha, ha.Sąd, adwokat, apelacja, rewizja wy-roku etc., etc.to dobre w Europie, ale nie u tych dzikusów.Jesteś jeszcze bardzo naiwny mój kochany. I Anglik ci to mówił? Anglik.Ciężkie westchnienie dało się słyszeć w ganku.Othe zaczę-ła się niecierpliwić długą rozmową, prowadzoną w obcym dla niej języku.W tej samej chwili więzień zapytał nieśmiało: A co porabia.ona. Myślisz niby o córce Anglika? Tak, Hans. Panna Eli wychodzi za mąż w dniu dzisiejszym.Za go-dzinę ma się rozpocząć ceremonia ślubna. Kłamiesz! Klnę się na honor.Głuchy jęk dobiegł z celi.A Hans kusił dalej: Godzina to dużo czasu.Za godzinę my będziemy pana-mi miasta, a Eli w twoich ramionach.W zamian za to, żądamod ciebie drobnostki, posłuszeństwa.Wiem, że masz ckliwepolskie sumienie.Nie bój się.Nikogo nie skrzywdzimy.Prze-ciwnie, ulżymy ludowi.Zamiast zgrai kapłanów, wyzyskiwa-czy, damy im śliczną królową, która będzie tu rządzić i po-zwoli nam w zamian za pomoc w uzyskaniu władzy, zbudo-wać sobie okręt.Potem odpłyniemy do ojczyzny.Ty zabie-rzesz swą Eli i wszystko zakończy się ślicznie.Zechciej przy-jąć do wiadomości, że każdy drobiazg jest już przygotowany,omówiony.O tej porze M�ller już musiał dawno wyruszyć zkamieniołomów, prowadząc trzy setki wyspiarzy.Drugie dwiesetki zrobią rewoltę w więzieniu, pod murami miasta.Więcwybieraj, towarzyszu.Albo zgnić w tej norze, albo dostaćzłotowłosą dziewczynę i mieć szanse powrotu do ojczyzny.Liczę do trzech, po czym odchodzę.Henryk zastanawiał się jeszcze.Zrozumiał natychmiast, żejest Hansowi potrzebny, bardzo potrzebny nawet.Inaczej niebyłby tyle czasu tracił dla niego, nie byłby w ogóle o nim po-myślał.Skoro zwycięstwo było tak pewne, to po cóż przyszedłtutaj do podziemi, wdawać się z bezbronnym więzniem wpertraktacje.  Raz!  zabrzmiał głos Hansa.Słowa kolegi kryły niewątpliwie jakąś zagadkę, której roz-wiązać nie był w stanie.Ale mniejsza o zagadki.Ośmiodnio-wy pobyt w ciemnicy tak go rozstroił, że chciał jak najprędzejujrzeć światło słońca.Wiadomość o zaślubinach Eli zaważyłana szali. Dwa!  ryknął Hans groznie. Stój! Zgadzam się.Przysięgam ci wierność, z zastrzeże-niem, że nie użyjesz mnie do spełnienia żadnego morderstwa,ani innej zbrodni. Ale w walce udział wezmiesz. W walce? A cóż ty myślisz, że kapłani wypuszczą z rąk władzędobrowolnie? Hm.Walka to nie morderstwo.Zgadzam się. Przecież zmądrzałeś.Powtarzaj teraz za mną słowaprzysięgi.Kiedy Henryk ukończył powtarzanie skleconej naprędceformułki, wyłamał Hans bez większego wysiłku drewnianązasuwę, zapierającą drzwi celi od zewnątrz.Koledzy uściskalisobie dłonie.Henryk rzucił potem wzrok pytający na Othe,która dzierżąc w rączce pochodnię, obserwowała uważnie całąscenę.Piegowaty wódz pospieszył objaśnić podwładnego,odzywając się w dalszym ciągu po niemiecku: Oto kandydatka do korony i nasz dobry sprzymierze-niec.Pozdrów ją w ich języku jako królową, a pęknie baba zradości.Uśmiechając się niedowierzająco, rzekł Henryk w mowiewyspiarzy: Witaj, piękna królowo!Othe pokraśniała na twarzy z zadowolenia, ale zachowałasztywną powagę.Wyciągnęła do więznia swą wąską rączkę, którą Henryk, stosownie do rady towarzysza, ucałował, mó-wiąc jakiś komplement.Mała wyspiarka doskonale się snadzczuła w nowej roli, bo rzekła z czarującym uśmiechem: Cieszę się, że rozpoczynam me panowanie od uwolnie-nia niewinnie oskarżonego.Jest to dla mnie dobrą wróżbą naprzyszłość.Hans omal nie parsknął wesołym śmiechem. A co?  zawołał po niemiecku. Pojętna sztuka! Wy-spiarze powinni mi pomnik wystawić, że im tak pierwszą kró-lową wykształciłem. No, do dzieła! Prowadz nas Henryku do tego miejsca,gdzie ukryliście z Anglikiem karabiny.Zaświtało w głowie Henrykowi.Teraz dopiero zrozumiał,na co był Hansowi potrzebny.Widząc jego badawcze spojrze-nie, odparł szczerze: Daję ci słowo, że nie mam najmniejszego pojęcia, gdziesą karabiny i czy są w ogóle na wyspie.Ze słów Anglika przy-puszczam raczej, że krajowcy wrzucili je w morze. Henryku, przysięgłeś! Zaprzysięgłem ci posłuszeństwo. I nie słuchasz pierwszego rozkazu, jaki daję.Rozkazujęci, byś nas zaprowadził do kryjówki, gdzie są mausery i kulo-miot.Zrozum człowieku, że gołymi pięściami tysięcy wyspia-rzy nie zmusimy do uległości.Broń jest tutaj w podziemiach.Tyle zdołała się Othe dowiedzieć od męża. Więc pójdzmy razem szukać.Przykro mi bardzo, że niewierzysz memu zapewnieniu, lecz jestem gotów się zakląć napamięć matki, iż nie mam pojęcia, gdzie ukryto naszą broń.Hans chciał jeszcze coś odpowiedzieć, gdy płomiennowłosanagłym ruchem zniżyła pochodnię i nakazała milczenie.  Co?  spytali szeptem obaj marynarze. Słyszę jakieś szmery.Szybko zgaszono łuczywo.Gęste mroki ogarnęły trójkęspiskowców.Było tak ciemno, że nie widzieli się wzajemnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •