[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chcę mojego syna, Meredith.Jeśli będziesz wcią\y, zwiększy się prawdopodobieństwo, \e ze mnązostaniesz.Jej oczy pociemniały z bólu. Nie rozumiesz  oświadczył, nawet nie mrugnąwszy. Ale wreszcie zrozumiesz.Atymczasem ty i ja mo\emy się poznać.Naprawdę poznać. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym  przyznała. Wiem. Uśmiechnął się. Oboje zmieniliśmy się przez te sześć lat.Nadrabianiezaległości mo\e się okazać dla nas wielką przygodą.A jeśli zajdziesz w cią\ę, będzie tonasza premia. Spowa\niał. Nale\ysz do mnie.To się nie zmieniło.Nie chciała myśleć o tym, co jej grozi ze strony Cyrusa.Następne dziecko przywiązałobyją do niego.Wcią\ nie mogła pojąć jego motywacji.Czy tylko pragnął jej fizycznie? Amo\e chciał Blake'a, tak jak stwierdził, i zdecydował się zdobyć syna wszelkimi metodami?Nie ufała mu do końca, dobrze się więc składa, \e na razie nie mógł z nią współ\yć. Chciałbyś świe\ej kawy?  spytała spostrzegłszy, \e ta, którą mu przyniosła, całkiemwystygła.  Tak.I befsztyk. Zobaczę, co się da zrobić. Meredith.Z dłonią na klamce, odwróciła się.Zawahał się.Zacisnął rękę w pięść i patrząc naMeredith, próbował ją sobie wyobrazić w cią\y. Nic. Zaraz wrócę  powiedziała i szybko wyszła z pokoju.Tej nocy siedziała przy nim.Ona i Myrna dy\urowały na zmianę.Jedna spała, drugaczuwała, na wypadek gdyby chory czegoś potrzebował, albo gdyby jego stan się pogorszył.Meredith czuła się nieswojo, le\ąc w łó\ku, gdy Cyrus cierpiał.Odniesione obra\enia wcią\dawały się we znaki, zaś codzienne ćwiczenia terapeutyczne wydawały się przysparzaćdodatkowych cierpień.Tu\ przed świtem przebudził się, jęcząc z bólu przeszywającego grzbiet i nogi.Meredith obudziła się natychmiast i pogładziła jego ciemne włosy nad spoconym czołem. Chcesz jakiegoś leku przeciwbólowego?  szepnęła. Tak. Zacisnął szczęki. Cholerne ćwiczenia. Pomagają ci.Proszę. Wręczyła mu kapsułkę ze środkiem przeciwbólowym i tabletkęrozluzniającą mięśnie, przepisane przez lekarza.Podała wodę do popicia.Skrzywił się jak w agonii, a dłonie kurczowo chwyciły prześcieradło. Przepraszam  szepnęła. Cyrusie, bardzo cięprzepraszam!Otworzył oczy i dojrzał udrękę w jej wzroku.Wyciągnął rękę i dotknął jej policzka,niemal ze zdziwieniem, jak gdyby właśnie zdał sobie sprawę z intensywności jej uczucia.Wcześniej nie zastanawiał się nad tym.Nie myślał te\ o tym, jak puste było jego \ycie bezMeredith.W jej obecności wszystko stawało się do zniesienia, nawet ból. Chodz tu, mała  odezwał się cicho. Połó\ się ze mną. Ale twój kręgosłup. Bardziej ju\ boleć nie mo\e.Niech cię przytulę.Zawahała się, lecz nie miała serca niczego mu odmówić w tej sytuacji.Przycupnęła przy nim i pozwoliła się przygarnąć do jego silnego ciała pod prześcieradłemi kocem.Był nagi.Tak spał zawsze.Meredith miała na sobie tę same jedwabną koszulkę id\insy co przedtem.Z przeciągłym, dr\ącym westchnieniem przycisnął ją do siebie izanurzył twarz w jej miękkich włosach. Jedwab w zetknięciu z nagą skórą jest bardzo podniecający, wiesz?  szepnął, ocierając się silną klatką piersiową o piersi Meredith. Pachniesz polnymi kwiatami. To perfumy  stwierdziła półgłosem. Ju\ prawie zwietrzały. Zamknęła oczy iwestchnęła, upajając się bliskością i ciepłem Cyrusa.Uśmiechnęła się, gdy poczułaprzyjemne mrowienie. Nigdy.nie spałem z inną kobietą  oświadczył powoli.Pogłaskał ją po włosach.Uprawiałem miłość, ale nigdy nie zostawałem na noc.Nigdy tego nie chciałem. Pamiętam. A ty chyba sypiałaś z nim?  spytał ochryple. Nie przez całą noc.Mieliśmy oddzielne sypialnie.Czuła, \e się odprę\ył.Czule pocałował ją w czołoi przytulił jej policzek do owłosionej piersi.Przyciągnął jej dłoń do swej bujnej czupryny,wplótł palce w ciemne włosy i przycisnął delikatną rękę do głowy. Opowiedz mi o Blake'u.Czy gra w baseball, czy ogląda teleturnieje? Jaki on jest? Jak ka\dy chłopiec  odrzekła z dumą.Jej głos zabrzmiał spokojnie, cicho wciemności. Lubi grać w piłkę z panem Smithem.Ogląda w telewizji Ulicą Sezamkowai Pana Rogersa.Lubi, jak ktoś mu czyta.Jest uparty i potrafi się rozzłościć, kiedy coś munie wychodzi za pierwszym razem.Uwielbia ciasta i lody czekoladowe.Lubi wycieczkido zoo i pikniki. Zabierasz go na pikniki? Zabieramy go razem z panem Smithem  odparła. W Chicago spacery bez obstawysą dla nas zbyt niebezpieczne.To mu się nie podobało.Nadąsał się. Nie lubię tego pana Smitha, niezale\nie od jego roli. On te\ cię nie lubi  zauwa\yła. Ale obaj będziecie musieli do siebie przywyknąć,jeśli zostanę tu na dłu\ej, poniewa\ Smith jest częścią mojej rodziny.Pociągnął ją za kosmyk włosów. Co to znaczy: jeśli zostanę?Przesunęła paznokciami po jego szerokiej klatce piersiowej. Kiedy znów staniesz na nogach, mo\esz mnie tunie zechcieć.Nachmurzył się.Czy zamierzała odejść? Czy była z nim tylko z litości?Skoro nie odpowiedział, uznała, \e zgodził się z nią; potrzebował jej tylko wtedy, gdy byłbezradny.O ile kiedykolwiek mo\na by nazwać Cyrusa Hardena bezradnym, rozmyślała wmilczeniu.Le\ała zatem w szponach niedzwiedzia, ciepłego, lecz niebezpiecznego.Przywarła do niego, nie chcąc teraz o tym myśleć.  Obejmij mnie  szepnęła.Posłusznie zacisnął ramiona. Nie bądz taka wygodna  szepnął. Połó\ swoją nogę między moimi. Nie mogę.Mogłabym ci uszkodzić kręgosłup. Nie będzie bolało.Zrób to.Posłuchała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •