[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tobyłdobry fachowiec.Namawiano go, aby został, spróbowałraz jeszcze wprowadzić zespółdoekstraklasy,aleuparłsię,żeceluniezrealizowałimusiponieśćkonsekwencje.Miałhonor,totrzebamuprzyznać.Jakoś tak się dziwnie złożyło, że gdy grałem w Betisie, to zespołowi szło całkiem niezle.Wmoim pierwszym sezonie zajęliśmy trzecie miejsce w Hiszpanii, w drugim - gdy miałemzłamaną nogę - niestety dopiero ósme, ale rok pózniej już czwarte.W tym trzecim sezoniezdobyłem sześć bramek, więc jakiś wkład w sukces miałem.Po moim odejściu do Las Palmas- choć oczywiście nie łączyłbym tych dwóch faktów - Betis z roku na rok grał słabiej.Kolejno- ósme miejsce, jedenaste, w końcu osiemnaste i spadek z ligi.Już ta ósma lokata musiała byćodebrana zle, jeśli wezmiemy pod uwagę wydatki.Betis za 35 milionów dolarów kupił wtedyDenilsona.Przez kilka miesięcy miałem okazję z nim trenować, ale jakoś nie utkwił mi specjalnie wpamięci.Przyszedł w miejsce Roberta Jarniego, którego oddano do Realu Madryt.I jeślimiałbym wybierać, to o niebo bardziej wolałbym grać w jednej drużynie z Jarnim niż zDenilsonem.Niby techniczny, ale jeśli Brazylijczyk nie potrafi w sezonie strzelić dwóchbramek, to znaczy, iż takich są miliony.Miał jeden, bardzo szybki zwód, potrafił wkręcić wglebę, ale jakoś nigdy nic z tego nie wynikało.Bo pojedzie taki Denilson na mecz zRecreativo Huelva, stanie naprzeciwko drewnianego obrońcy i co? Tępe to, głupie, nazamachy nie reaguje, na zwody nie działa i koniec taki, że Denilson po tych swoich"rowerkach" wpadał na barana i tracił piłkę.Natomiast Jarni nie bawił się w zagrania podsiebie, tylko słał w pole karne mocne, celne dośrodkowania - z serii tych, do których dostawiasię głowę lub nogę.Widziałem wielu lepszych piłkarzy niż Denilson.Taki Djalminha potrafił sam ograć RealMadryt czy Barcelonę.Denilson nigdy nie wygrał w pojedynkę żadnego spotkania.Najlepszym tego dowodem jest fakt, że nikt nim się nigdy nie zachwycał i jakoś nie słychać,by z Betisu chciał go wykupić Real Madryt czy Barcelona.A przecież Real od dawna ma kłopoty z lewą pomocą - szuka, szuka i trafić nie może.A to Savio nie wypalił, a to Solari, ato McManaman.I choć cały czas penetrują rynek, to o Denilsonie nawet się nie zająknęli.Toteż o czymś świadczy.W rezerwach Betisu był w tym samym czasie pewien młody chłopak, może w zasadziechłopiec.Gdy mieliśmy nieparzystą liczbę graczy na treningu, a obok ćwiczyła drugadrużyna, wołaliśmy: - Diego, chodz, pokopiesz z nami.I Diego przybiegał szczęśliwy, że ktoś na niego zwrócił uwagę.Raczej się nie odzywał -skromny, przestraszony.To nikomu nie przeszkadzało, bo widać było, iż ma pojęcie o piłce -miał instynkt, miał strzał, w trzeciej lidze po prostu się marnował.Wszyscy zawodnicywidzieli, że to będzie - jeśli już wtedy nie był - kawał zawodnika.Jednak wielcy specezatrudnieni przez Betis postawili na nim krzyżyk i oddali do Mallorki B.Tam szybkoMallorca B zaczęła grać lepiej niż Mallorca A, więc chłopak poszedł w górę.Strzelał sporogoli.Biły się o niego różne kluby.W końcu trafił do Deportivo La Coruna.Ten chłopiecnazywał się Diego Tristan.Nie łapał się wśród niby 25 najlepszych piłkarzy Betisu.To nie ja grałem z Diego Tristanem, to on grał wtedy ze mną.Niemniej dziś znaczy w piłcebardzo wiele.O Denilsona nigdy żadne kluby się nie biły.W klubie wyróżniał się głównietym, że częściej trafiał na okładki pism kobiecych niż sportowych.Szczególnie upodobałsobie ruszone gwiazdeczki - a to byłą żonę jakiegoś aktora, a to ex-sympatię matadora.Ciąglewidać było go z jakąś kobietą, ktorą dobrze znała połowa wyższych sfer.A czy byłsympatyczny? Nie pamiętam, raczej daleko mu było do Darka Czykiera.Może dlatego, że napoczątku był mocno krytykowany i chodził raczej przygaszony.Trudno jednak, aby nie byłkrytykowany, skoro nic nie grał, a kosztował 35 milionów dolarów.Drugie 35 milionów miałzarobić przez jedenaście lat gry w Betisie.Całkiem niezły kontrakt.Zwłaszcza jak na kogoś,kto od pięciu lat nie zanotował jeszcze "swojego" sezonu.Jako piłkarz Las Palmas wciąż grałem w kadrze.Zaraz po wyleczeniu kontuzji zdążyłemstrzelić gola Słowenii, a potem zaliczyć nieudany występ z Chorwacją.Następnie przez kilkamiesięcy nie byłem powoływany, choćby na mecz z Bułgarią wygrany 3:0, bo wtedy jeszczenie wystartowała liga hiszpańska.W końcu zadzwonił telefon.- Misiu, odbudowałeś się, mogę cię spokojnie powołać? - usłyszałem znajomy głos wsłuchawce i od razu się uśmiechnąłem.- Trenerze, jestem teraz w gazie, moim zdaniem mogę się przydać - oznajmiłem.Wójcikanigdy nie oszukiwałem i jeśli wiedziałem, że nie prezentuję się odpowiednio, mówiłem towprost.Za dużo zawsze było szumu, że powołuje nieprzygotowanego "Kowala", żebymrzeczywiście nieprzygotowany mógł przyjechać na kadrę.Te teksty o mnie, że prosto z barujestem lepszy od innych były wesołe, ale też nikt mnie nie chciał widzieć prosto z baru.Wójcik też nie, bo prasa by go zjadła.Dlatego zawsze mówiłem mu - "tak, mogę przyjechać"bądz "nie, jeszcze nie teraz".On mi ufał.Pamiętam, że raz nawet zapytał mnie o zdanie natemat innego zawodnika, Tomka Iwana.- Słuchaj Kowal, nie znam tego Iwana.Dobry jest, warto go brać do kadry? Ty z nim chwilęgrałeś.- Trenerze, jak na mój gust, to Iwan się nadaje.Na prawej na pewno się przyda.Ma dobrydorzut, szybki jest.Można brać.No i Iwan dostał powołanie.To był jedyny raz, gdy sprawy personalne Wójcik konsultowałze mną.Może mu zle podpowiedziałem? Nie, chyba jednak Tomek się sprawdził.W swojejsprawie też podpowiedziałem właściwie.Kiedy stwierdziłem, że mogę wrócić do gry wreprezentacji i wstydu nie przyniosę, akurat Polska miała grać towarzysko ze Słowacją. Wsiadłem w samolot, zameldowałem się w Warszawie - dajcie mi piłkę.Zgrupowanie byłokróciuteńkie.Przyleciałem w niedzielę wieczorem, w poniedziałek ruszyliśmy na Słowację, awe wtorek był mecz.W ekipie sporo nowych twarzy, bo w znaczniej mierze kadra tym razemskładała się z ligowców [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •