[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Włosimilkli, ciocia z mamą opuszczały kuchenne pole bitwy.Wreszcie nadszedł długo oczekiwany dzień.Piętnastego sierpnia, w sobotę, kiedy całemiasto obchodziło uroczyście święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, zamieszaniew domu na Zwiętokrzyskiej sięgnęło szczytu.Dorota nie mogła przestać się denerwować.Niedługo pozna przecież rodziców Aldente.Czy synowa z Polski przypadnie im do gustu?Musiała się uspokoić.Ogród jako miejsce relaksu odpadał - Ronaldo kosił w nimzawzięcie trawnik, kawa z Nieckiem na mieście również nie wydawała się najlepszymrozwiązaniem.Centrum z powodu święta i całej masy pielgrzymów nie było co prawdasparaliżowane, ale poruszanie się po nim autem wymagało pokładów cierpliwości, którychDorota dzisiaj w sobie nie odnotowała.Cała w nerwach dotarła więc do kuchni i rzuciła się wwir ostatnich przygotowań.To znaczy: stanęła dyskretnie z boku, przyglądając się, jakpostępuje praca.Włosi również przygotowywali się do uroczystości, choć ich przygotowaniaowiane były tajemnicą.Ciągle gdzieś biegali, dzwonili i na siebie warczeli.Podejrzanieczęsto kręcili się również w okolicach grządki z różami.- Co oni są tacy zdenerwowani? Przecież to my dbamy o wszystko - cmoknęła zdezaprobatą ciocia.- Latają jak stado kotów z pęcherzem.- A propos pęcherza - zagadała niby beztrosko mama.- Jak się miewa szanownystaruszek, czyli twój narzeczony?Oblicze cioci natychmiast pokryło się czerwonymi plamami, więc Dorota uznała zastosowne interweniować.- Wiecie co? - wpadła na pewien pomysł.- Na górze siedzi taki jeden.Samotny igłodny.Może by go tu ściągnąć i nakarmić?Zamknięty na piętrze pokój kusił Dorotę nawet teraz, kiedy upewniła się co do intencjiswojego oblubieńca.Kusił i pozostawał jedyną niewyjaśnioną między nimi kwestią.Chciałasię tam dostać.Choćby na chwilę.I choćby tylko po to, żeby udowodnić Nieckowi, że jegopodejrzenia są zwykłym wymysłem.Za drzwiami prowadzącymi na poddasze nie stojąlodówki wypełnione ludzkimi członkami, tak jak by tego chciała policja.W sumie i tak nie miała co robić, a czas wydawał się na rekonesans odpowiedni, boAldente w otoczeniu swojej świty wyjechał po rodzinę.Na górze siedział tylko jeden jedynygrubasek.Który uwielbiał grzanki z serem mozzarella i oliwkami.Ciocia wstawiła więc kilkakawałków pieczywa do mikrofalówki i wkrótce po domu rozszedł się upojny zapach masła ioregano.%7łeby grubaska jeszcze bardziej zmotywować, Dorota wzięła do ręki kromkę ipodjadając małymi kęsami (by przypadkiem nie rozmazać szminki), zapukała do pokoju.Włoch spojrzał na nią jak na kobietę pozbawioną serca.- Jesteś proszony na dół.- Zachęcająco pokazała na schody i mlasnęła.- Co zapyszności! Od jutra zaczynam się odchudzać, ale dzisiaj jeszcze sobie odpuszczę.- Na dół? - Przełknął ślinę i nie przestawał słać grzance łakomych spojrzeń.- Ale ja niemogę.- Za karę tu siedzisz czy co?- Nie, oczywiście, że nie.- Tam dwie starsze panie czekają, aż pomożesz im odkorkować butelki.Byłbyś takmiły? - Skinęła na drzwi.- Przy okazji przegryziesz sobie kanapeczkę.No, już! Szybko.Udało się!Grubasek podumał chwilę na progu, ale widocznie uznał, że jemu również należy sięcoś od życia, bo poczekał, aż Dorota zniknie w swoim pokoju, i wtedy na palcach pospieszyłdo kuchni.Dorota tylko na to czekała. Z uchem przyklejonym do ściany wsłuchiwała się w dzwięki na schodach, a kiedyskrzypienie ustało, przemierzyła korytarz, pokonała podest i dopadła drzwi.Wstrzymującpowietrze, wślizgnęła się po cichu do środka i objęła wzrokiem pomieszczenie.Tego się niespodziewała.Strażnicza wieża - to było jej pierwsze skojarzenie.Zwiatło wpadało tu przez galerię obiegających pokój okien, z których roztaczał sięwidok na najbliższą okolicę.Największe wrażenie robiły jednak monitory komputerówumieszczone na pulpicie ciągnącym się wzdłuż jednej ze ścian.Każdy wyświetlał co innego.Kuchnię, salon, łazienki, pokoje Włochów, ogród.Brakowało jedynie gabinetu Aldente i jejsypialenki, w której mieściła się dotąd garderoba, więc pewnie z tego powodu została w tymszpiegowskim systemie pominięta.I całe szczęście.Jej prywatność nie ucierpiała, a Aldentenie mógł widzieć, jak zakrada się po jego laptopa.Jednak mimo to zaczęła się bać.Cztery kamery przekazywały widok na przylegające do Zwiętokrzyskiej ulice!Skoro dysponowali monitoringiem, jak nic obserwowali stąd wszystkie ich tajemneakcje i podchody.Po co skoki przez mur, wymachy drabiną i akrobatyka okienna? Po co całyten stres? Ależ tak, Aldente nie zdziwił się, kiedy wyznała mu, że nie potrafi gotować, bo odpoczątku o tym wiedział.A złośliwiec Rico wysuwał coraz to nowe żądania kulinarne.Perfidni!Z prawdziwym obrzydzeniem popatrzyła na sofę ustawioną przodem do monitorów.Tupewnie panowie Włosi siadali i przy kieliszku wina oglądali odcinki serialu  Dziwneprzypadki pielęgniarki Dorotki.Z wściekłości walnęła pięścią w listwę zaopatrzoną w jakieś pokrętła i guziczki, ażjeden z nich zaświecił się na czerwono i ze stojących na parapecie głośników popłynęłarozmowa:- Ewelina.Mówisz poważnie?- A czy ja wyglądam na osobę niepoważną? Mały, podręczny arsenał użyznianynawozem do róż.To masz w ogródku oprócz buldoga i fontanny.I jeszcze wiesz, że to mafia?Teraz ci powiedzieli czy kiedy przyjmowali cię do pracy?- Policja mi powiedziała.- Po [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •